za dawnych czasów
wrzuciłam do walizki ostatnią parę spodni. Po raz ostatni zastanowiłam się czy zrobiłąm wszystko co musiałam. Powiedziałam szefowi że odchodzę , zapłaciłam wszystko co miałam , i pożegnałam się ze wszystkimi. Teraz zostaje mi tylko wyjść zanim Katharina wruci do domu. Boję się jej reakcji ,ale lepiej żeby była na mnie zła niż żeby nie wypuściła mnie z domu.
Spojżałam na zegarek . Zaraz mam się spotkać z Roy'em pod domem. Wyniosłam walizkę na korytarz. Poszłam do łazienki i poprawiłam makijaż. Gdy byłam w trakcie rozczesywania włosów usłyszałam jak drzwi się otwierają i ktoś wchodzi do domu. Westchnełam . Chciałam tego uniknąć .
Wyszłam na korytarz i spojżałam na zdenerwowaną Katharinę. Minełam ją z obojętnym wyrazem twarzy i zaczełam ubierać buty.
- czyli jednak mnie zostawiasz ? - bardziej stwierdziła niż zapytała czarnowłosa.
- tak i nie namówisz mnie do zmiany decyzji - powiedziałam prostując się i poprawiając włosy. Dziewczyna pokręciła głową
-sama mówiłaś że zrobiłaś coś czego ci nie wybaczą
- może ,ale powinni wiedzieś - powiedziałam zakładając kurtkę
- co powinni wiedzieć ? - zapytała prawie krzycząc . Westchnełam
- niewarzne - powedziałam chwytając rączkę walizki.
Wtedy stało się coś czego zupełnie się nie spodziewałam. Katharina krzykneła ,a dźwięk który się wydobył z jej ust przypominał krzyk Black Canary. Siła dźwięku pchnełam mnie na ścianę w którą przywaliłam plecami. Spojżałam na nią zdezoriętowana i zdziwiona jednocześnie.
- nie pozwolę ci iść rozumiesz ? - zapytała i zaczeła biec w moją stronę .
W chwili gdy miała uderzyć mnie w twarz schyliłam głowę. Podciądnełam nogi pod siebie i bardzo szybko wyprostowałam kopiąc dziewczynę w brzuch . Zdziwiona chwyciła się za miejsce w które oberwała i zrobiła kilka kroków w tył. Nie dałam jej czasu na reakcję i odrazu uderzyłam ją kilka razy w korpus. Odsuneła się jeszcze dalej i znowu krzykneła. Tym razem zrobiłam unik robiąc fikołka. Stanełam przed nią gotowa do ataku. Ona też stała już gotowa do kontrataku.
-kim ty jesteś?! - krzyknełam
- wiesz kim jestem , nigdy cię nie okłamałam , pomagałam ci a ty chcesz mnie zostawić samą , nigdy ci na to nie pozwolę ! - krzykneła i rzuciła się na mnie.
Postanowiła się już nie patyczkować i za pomocą mojej szybkości , pobiegłam za nią. Uderzyłam ją szybko kilka razy w plecy . W pewnym momencie gwałtownie się odwruciła i uderzyła mnie w twarz. Lekko oszołomiona cofnełam się do tyłu. Katarina korzystając z mojego chwilowego zawachania złapała mnie za rękę i przeżuciła przez plecy. Z olbrzymią siłą uderzyłam plecami o podłogę. Chyba wyszłam z wprawy. Czarnowłosa staneła nademną , co było chyba jej największym błędem. Szybko i sprawnie ją podciełam , przez co wywruciła się, przy okazji uderzając głową o ścianębi tracąc przytomność. Postanowiłam nie czekać aż się obudzi i wyszłam z mieszkania zabierając ze sobą walizkę. Wyszłam przed blok i naciągnełam na głowę kaptur mojej kurtki.
Po pięciu minutach czekania na Roy'a postanowiłam do niego zadzwonić ,ale w chwili w której wyciągałam telefon zza zakrętu wyszłedł mój rudy kolega. Odetchnełam i modliłam się by teraz nie pojawił się żaden z tutejszych znajomych. Po chwili chłopak stał obok mnie i spojżał zdziwiony
- co ci się stało ? - zapytał chyba lekko zdenerwowany. Zdziwiłam się na jego słowa
- o co ci chodzi ?
- widziałaś się w lustrze ? - spojżałam na niego zdziwiona i wyjełam telefon.
Włączyłam aparat i ze zdziwieniem stwierdziłam że mam ślad po krwi na dolnej wardze i na czole. Widocznie po uderzeniu Katharini musiałam się rozciąć .
- moja lokatorka nie chciała mnie wypuścić z domu , no i ..n tak jakny się pobiłyśmy ... - powiedziałam śmiejąc się nerwowo
- jesteś niemożliwa , pobiłaś zwykłą dziewczynę ? A myślałem że to Wally ma nierówno pod sufitem - po tych słowach uderzyłam go w ramię - ej ! Za co ?
- od obrażania Wally'ego jestem ja ... pozatym to niebyła zwykła dziewczyna - powiedziałam i ruszyliśmy w drogę.
W czasie gdy tak szliśmy powiedziałam mu co się stało w domu , jakim cudem żyję i co robiłam przez te sześć lat. Gdy w końcu skończyłam gadać Roy opowiedział mi co mnie omineło . Jak się okazało dość sporo. To znaczy część tych rzeczy wiedziałam z telewizji , a i tak mu nie przerywałam. Czasami tylko zadawałam dodatkowe pytania by znać wiecej szczegółów . Gdy skończył miałam ogromne poczucie winy.
Na lotnisku właściwie się do siebie nie odzywaliśmy a gdy byliśmy w pobliżu personelu udawaliśmy idealną parę. Uśmiechaliśmy się, przytulaliśmy i inne takie bzdety.
W samolocie zastanawiałam się co zrobię najpierw. Razem z Roy'em ustaliliśmy ... przepraszam on ustalił a ja nie miałam nic do powiedzenia, że dopuki nie znajdę mieszkania będę mieszkała u niego ,bo to on mnie sprowadza do domu a pozatym i tak szuka lokatora , więc nawet to mu na rękę.
Więc najpier pojedziemy dobniego do mieszkania ,a potem ? Napewno będę musiała porozmawiać z rodziną , zespołem i ligą. Najgorsze jest to że będę musiała im wszystko wytłumaczyć.
Chwilę przed startem pilot i stewardessy powidzieli i pokazali co mieli do pokazania. Gdy pilot skończył mówić Roy szturchnął mnie w ramię.
- co on powiedział ? - zapytał , na co lekko się uśmiechnęłam .
- przewidywany czas lotu , proszę o wyłaczenie telefonów i inne takie bzdety - powiedziałam i spojżałam przez okno.
Chwilę po starcie wruciłam do myślenia co dalej zrobię. Nie chcę robić tego w ostatniej chwili. Co jakiś czas spoglądałam na mojego towarzysza ,który słuchał muzyki puszczonej na telefonie. Przy pierwszym spotkaniu myślałam że bedzie na mnie krzyczał cczy coś a on zaproponował powrót do domu i wyszedł. Podejżewam że miał i pewnie dalej ma do mnie żal o to co zrobiłam ,ale nie chciałam żeby tak wyszło. Miałam się zemścić i wrócić . Nie zrobiłm tego , zniknełam i teraz wracam po sześciu latach. Oni mnie kiedyś znienawidzą. O ile już tego nie zrobili . O matko mam nadmiar czarnych myśli.
Oparłam się o plecy fotela i wyciągnełam z kieszeni telefon i słuchawki. Postanowiłam zrobić to samo co mój przyjaciel , by chodź nachwilę oderwać się od rzeczywistości. Zamknełam na chwilę oczy i zasnełam.
Perspektywa Roy'a
Na samym początku włożyłem do uszu słuchawki i puściłem muzykę. Nie mam zamiaru się nudzić ani słuchać rozmów innych pasażerów. Mógł bym porozmawiać z Werą ,ale ona raczej nie jest w tym momencie zbyt rozmowna. Powinna sobie taraz to wszystko przemyśleć. Strasznie za nią tęskniłem. Od początku miałem przeczucie że ona nadal żyje, ale prubowałem sobie wmówić że jest inaczej ,najgorsze jest to że nie wiem czemu. Cieszę się że postanowiłem jednak jej poszukać i że zgodziła się wrucić. Mam tylko nadzieję że reszta też się ucieszy . Podejżewam że pewnie znajdzie się ktoś, kto będzie miał jej to za złe ,ale to normalne. Na początku też byłem na nią zły ,ale szybko mi przeszło. Pozatym powinni wiedzieć że żyje .
Po chwili ruda wyjeła telefon i słuchawki. Oparła się o oparcie fotela i zamkneła oczy. Może źle zrobiłem ? Przecież miała poukładane życie , przyjaciółkę i dobrą pracę. Nie wiem już sam się w tym gubię.
W pewnym momecnie głowa mojej przyjaciółki zjechała na moje ramię. Spojżałem na nią. Nadal jest bardzo podobna do brata . Tylko trochę mi szkoda że zcieła włosy. Obiąłem ją ramieniem . Pewnie jest zmęczona tym wszystkim a najgorsze jest to że to nie koniec . Czeka ją jeszcze rozmowa ze wszystkimi...
Perspektywa Wery
Poczułam jak ktoś trąca mnie w ramię. Starałam się to zignorować. I zacisnełam powieki jeszcze bardziej.
- Wera nie zachowój się jak dziecko , za chwilę lądujemy - powiedział Roy na co niechtnie otworzyłam oczy i ziewnełam .
- długo spałam ? - zapytałam jesznie nie dokońca obudzona
- przespałaś prawie cały lot
- acha
Taj jak mówił Roy po chwili wylądowaliśmy. Wszyscy pasarzeriwie bili brawo pilotą i zaczeli wysiadać.
Na lotnisku udało nam się znaleść mój bagarz i opuścić budynek szybko , sprawnie i bez problemów.
Następnie skierowaliśmy się w stronę mieszkania Harpera . Po drodze docinaliśmy sobie po przyjacielsku jak za dawnych czasów.
Po jakiejś godzinie dotarliśmy do mieszkania chłopaka. Jak na złość musiał mieszkać na czwartym piętrze . Wdrapaliśmy się tam po schodach i weszliśmy do mieszkania. Zdjełam buty i kurtkę a następnie skierowałam się za gospodarzem. Roy oprowadził mnie po mieszkaniu i powazał mój pokój . Rozpakowałam się za pomocą szybkości i przebrałam w żółką koszulkę , czarne rurki i czerwoną bluzę z logiem błyskawicy na plecach. Następnie wyszłam do salonu gdzie Roy siedział z tależem kanapek. Usiadłam naprzeciwko niego i zgarnełam jedną z kanapek. Chłopak spojżał na mnie z mordem w oczach a ja wystawiłam mu język i uśmiechnełam się zadowolona.
- wiesz już co zrobisz ? - zapytał po chwili ciszy . Westchnełam i odłożyłam kanapkę na tależ. Czy wiem ? Już tak
- najpierw muszę pogadać z bratem ...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro