polowanie na suknię i kryzys przedmałżeński cz. 1
Przejżałam się w lustrze i po raz kolejny obruciłam by zaprezętować się dziewczyną. Ponownie się zatrzymałam i zmarszczyłam zniesmaczona brwi
- nie no dziewczyny ... - jęknełam odwracajac się w ich stronę - wyglądam grubo
- ciekawe czemu ? - zapytała retorycznie Karen. Spojżałam na nią wymownie
- Wera wyglądasz ślicznie - powiedziała Zatanna wieszając się na moim ramieniu . Westchnełam tylko na co ona spojżała na mnie groźnie w lustrze - ciężko by w ciąży nie wyglądała grubo - warkneła
- ale Zat...
- żadnych ale - odparła niezadowolona
- to może przymierz tę - powiedziła Artemis wychodząc z pomiędzy wieszaków z inną białą suknią.
Spojżałam po wszystkich trzech załamana . One jakby nic sobie z tego nie robiąc patrzyły na mnie z uśmiechem. Zmarszczyłam groźnie brwi
- zemszczę się gdy będziemy szukać sukienek dla was - mruknełam zabierając bratowej sukienkę i weszłam do przymierzalni.
Po kilku minutach wyszłam ubrana w długą białą suknię. Znowu przejżałam się w lustrze. Westchnełam przykładajac palce do skroni.
- może lepiej chodźmy na kawę co ? -zapytałam patrząc na nie przez ramię
- nie - odpowiedziały na raz
- najpierw przymierzymi jeszcze kilka sukienek - powiedziała Karen pokazując jeszcze conajmniej tuzin sukienek na wieszakach . Jęknełam niezadowolona .
- zemszczę się - mruknełam biorąc kolejną ,krótszą suknię
***
- to jest bezsęowne ... - mruknełam biorąc łyk kawy z papierowego kubka
- gdybym wiedziała że tyle nam zajmie w jednym sklepie zadzwoniła bym po Canary - westchneła cicho Zatanna - ona to by cię dopiero wykończyła
- wiem dlatego wziełam was ... -
jeśli nic nie wybierzemy to Roy napewno się nie obrazi jeśli na ceremonię przyjdę w dresach - powiedziałam na co wszystkie trzy przystaneły i patrzyły na mnie jak na wariatkę - no co ? Sam powiedział że nie obchodzi go jak wyglądam ...
- ty serio myślisz że byśmy ci na to pozwoliły ? - zapytała zdziwiona Karen
- no....
- Oczywiście że nie ! Raz dwa dopijamy kawę i idziemy do na kolejne przymiarki ! -wydarła się Artemis
- Arti pomyśl o dziecku , nie wolno ci się denerwować - pogroziła jek palcem Zatanna
- mnie terz nie a jestem kłębkiem nerwów - westchnełam ruszając przed siebie
- Wera nie przeginaj ... wiemy że w karzdej sukience wydaje ci się że wyglądasz grubo ,ale co ma powdzieć Artemis ? Ona za miesiąc ma poród - powiedziała z przejęciem ciemnoskóra
- no dzięki - warkneła blondynka.
Dalszą część drogi szłyśmy popijając kawę i rozmawiając o wszystkim i niczym. Przy okazji dziewczyny ną stop wtnącały wzmiankę o sukni ślubnej . Jakbym już nie była dość zdenerwowana. Ponadto Wally mnie podpuścił i zaprosiłam na wesele kuzynkę Evelyn. Nie wiem co mi do tego durnego łba strzeliło ,ale wysłałam już zaproszenie.
Dotego uświadomiłam sobie jeszcze jedną rzecz. Skoro Roy to adoptowany syn Green Arrow'a to Oliver będzie moim teścię wieć siłą rzeczy Dinah nasza kochana Canary a jego żona to będzie moje teściowa . Moje pytanie więc brzmi : po ślubie mam do niej mówić mamo ? Już wyobrażam sobie tą rozmowę ; hej Canary jako że jesteś żoną Olivera to teraz jesteś moją teściową ? Jeśli tak mam ci mówić mamo? Przecież ona mnie zje żywcem i zakopie w ogródku. Może wrobi w to Barta. Będzie bezpieczniej dla mnie i dla moich dzieci .
Tak dzieci z góry powiedziałam Caitlin że co do mojego dziecka chcę mieć całkowitą niespodziankę i ma mnie tylko informować czy wszystko z nim w porządku ,ale ona powiedziała że nie urodzę jednego dziecka i na to akurat muszę być gotowa. Zapewne urodzę bliźniaki. W sumie niebardzo by mnie to zdziwiło. W końcu będą miały moje geny.
No więc gdy przedarłymy się przez jeszcze cztery sklepy udało nam się kupić suknię na pierwszy dzień wesela . Oczywiście w między czasie zdążyłam : wsunąć trzy tortile , narzekać że bolą mnie nogi , wyrzyć się na paczce chipsów , wypić cztery kawy , zjeść kebaba , zadzwoniń do Roy'a i błagać by po mnie przyjechał , zjeść słoik nutelli , zakochać się w parze adidasów , stwierdzić że to właśnie w nich pójdę na wesele , spotkać sie z odmową ze strony dziewczyn , wyrzyć się z tego powodu na słoiku nutelli , popłakać się nad nim i przepraszać że go rozbiłam i... dopiero po tym kupić suknię. Na moje szczęście dziewczyny mają juz chyba dość zakupów jak na jeden dzień.
Usiadłyśmy przy stoliku w małej kawiarence . Miałam straszną ochotę na ciastko i herbatkę. Właściwie to miałam ochotę na wino ale gdy tylko o je chwyciłam Zatanna wyrwała mi je z ręki i zaczeła krzyczeć że w ciąży nie pije się nawet kieliszka alkocholu a co dopiero butelkę wina. Wolałam nie wspominać czarodziejce że zapewne na jednej butelce by się nie skończyło. Zła Zatanna to niebezpieczna Zatanna.
Na ich nieszczęście w czwartek idziemy szukać sukienek dla moich kochanych druhn . Będę mogła się zemścić . Już mam w głowie misterny plan.
Na drugie zakupy po suknie na drugi dzień idę na szczęście z moją mamą i ... no właśnie . Teorytycznie powinnam iść jeszcze z mamą Roy'a . Ogółem umuwiłam się z nim że idzie Dinah . Natomiast sama blondynka zgodziła się odrazu .
Po skończonym ciastku i kawie ,Karen zaproponowała że wyodwoni nas do domów. Z racji tego że do mnie jej było nie podrodze zaczełam prostestować , ale się uparła.
Gdy wyszłam z samochodu dziewczyny pojechały dalej. Już na schodach słyszałam krzyki . Jakież było moje zdziwienie gdy odkryłam iż krzyki do chochodzą z naszego mieszkania .
Weszłam do środka z torbami zakupów i pierwsze co żuciło mi się w oczy to Skarpeta bawiąca się z dwuletnią dziewczynką. Chiałam podbiec i zabrać ją ale zauwarzyłam że najwidoczniej owadowi odpowiada zabawa ,więc nie zrobi dziecku krzywdy .
Poszłam do salonu gdzie krzyki były najgłośniejsze i zaobaczyłam Roy'a kłucącego się z ciemnowłosą dziewczyną. Wyglądała dość znajomo.
-czy ja wam nie przeszkadzam ?!! - wydarłam się na co oboje na mnie spojżeli .
Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem aż do moich nóg nie zaczeła się łasić skarpeta . Spojżałam na nią i poklepałam po głowie. Ciemnowłosa spojżała na naszego pupila z odrazą a następnie przeniosła wzrok na mojego narzeczonego
- wrucę po małą za godzine- oznajmiła kierując się w stronę wyjścia .
Gdy drzwi wejściowe się zamkneły spojżałam groźnie na mojego narzeczonego któy stał na deugim końcu pokoju i rękami skrzyżwanymi na klatce piersiowej
- coś czuję że czeka nas powarzna rozmowa - westchnął
-jeśli to nie jest dziecko twojej przyjaciółki ,której coś wypadło i musi je u kogoś zostawic to niewarzne co powiesz i tak śpisz na kanapie ...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro