Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

nielegalna hodowla mrówek

- Daj spokój Czerwona Strzała ! Będzie jak za dawnych czasów ! Przypomnij mi jakim cudem mnie na to namówiłeś idioto !!! - wydarłem się na Nightwing'a gdy przylgaliśmy plecami do jakiejś ściany czekając aż strażnicy łaskawie przestaną strzelać.

- daj spokój Speedy ! Nie wiedziałem że odwracanie uwagi pójdzie im aż tak źle ! Tu jest dwa razy więcej straży niż miało być !! - również krzyknął . Nie jestem pewien czy bardziej ze złości czy chcąc przekrzyczeć odgłosy karabinów

- jeśli tutaj umrzemy to obiecuję ci że zmarrwychwstanę , ożywię ciebie i zabije jeszcze raz ! - płynnym ruchem nałożyłem strzałę na cięciwę .

- och , nie martw się twoja narzeczona zrobi to pierwsza ! - krzyknął z ironią i obrucił w dłoniach swoje metalowe kije .

Jak wogóle wplątaliśmy się w tak beznadziejną sytuację ? No cóż , wszystko to wina Dick'a i żaden z nas nie spodziewał się że wplączemy się w takie gówno. Ale po kolei .

Zaczeło się od tego że po rozmowie wspólnie stwierdziliśmy iż z bohaterstwem powinniśmy skończyć. Jednak gdy miałem zadzwonić i powiadomić o tym Richarda to on zadzwonił bo potrzebował pomocy . Próbowałem mu wytłumaczyć że chcemy z tym skończyć ,ale powiedział że to ostatnia misja na którą idziemy tylko we czterech . Tak jak za dawnych czasów: ja ,Wally ,on i Kaldur . W końcu món skarb nie wytrzymał i powiedziała bym się zgodził . Więc to też uczyniłem. Gdy byłem już w jaskini , Dick wytłumaczył że włamujemy się do tajnego labatorium , w którym przeprowadzane są niebezpieczne eksperymęty na zwierzętach. Nie miał zbyt dużo informacji ale wiedział że do eksperymentów wykorzystują tylko jeden gatunek zwierząt. Problem w tym że nie wiedzieliśmy jaki. Wszysty obstawiliśmy na zwierzęta małpopodobne . No i tu był nasz błąd.

Gdy wylądowaliśmy bio rakietą na wyspie gdzie znajdowało się owe labolatorium Kid Flash i Wodnik mieli odwrucić uwagę wszystkich strażników , których wedłóg Nightwinga miało być tyle by we dwóch sobie poradzili czyli koło piędziesięciu razy trzy w różnych miare reguralnych odstępach czasowych ,a w tym czasie ja i uczeń batmana mieliśmy się włamać do środka i wysadzić wyniki eksperymętów. Jednak jak się w końcu okazało nasz lider popełnił kolejny błąd. Nie policzył wszystkich strażników przez co zrobiło się ich dwa razy więcej . I w taki oto sposób dotarliśmy do chwili obecnej.

Starałem się rozluźnić mięśnie lewej ręki by sprawniej strzelać ale miałem taką ochotę przywalić temu dzieciakowi że nie byłem w stanie. Tak wiem że Richard jest dorosły ale dla mnie to nadal dzieciak.

Spojżałem na niego porozumiewawczo. Odczekaliśmy jeszcze chwilę . Gdy ostrzał został ma chwylę przerwany , z powodu iż napastnicy musieli zmienić magazynki w broni , mój przyjaciel skinął głową.

Wyskoczyliśmy z zazakrętu odrazu atakując . "Ochroniaże" obiektu nie zdążyli nawet wyjąć pierwszych magazynków gdy po chwili wszyscy leżeli na ziemi.

- pff to ma być ochrona ? - westchnąłem powalając ostatniego mocnym ciosem w skroń.

- nie wywołój wilka z lasu ;wodnik, mały jak sytuacja? - zapytał przykładając palce do komunikatora

- TO WEDŁUG CIEBIE JEST Ok. PIĘDZIESIĘCIU !!!

- NIE KRZYCZ MAŁY ! -krzykneliśmy na raz .

- wyobraź sobie że nas też zaskoczyli , westchnął ruszając do przodu

- narazie dajemy radę - odezwał się kaldur - jakby co to damy wam znać a teraz narazie

Szliśmy z Richardem w zdłóż korytarzy co chwilę powakając jakiś ochroniaży. Zwykle robiłem to za pomocą strzał gdyż bardzo mi się spieszyło do domu.

W końcu dotarliśmy do sali oznaczonej obiekty testowe . Były uczeń nietoperza przyłożył do czytnika jakiejś urządzenie a po chwili drzwi się odblokowały. Ostrorznie weszliśmy do środka a to co tam zobaczyliśmy sprawiło że stanąłem jak wryty.

Znaleźliśmy się w ogromnej okrądłej sali. Po bokach rosły jakiejś krzaki , były poukładane drzewa na wzór połamanych i przewruconych drzew . Był szczuczny zbiornik wody ... ale nie to mnie zdziwiło. Na samym środku pomoeczenia stało gigantyczne mrowisko. A po całej sali , biegały olbrzymie mrówki wielkości mniej więcej owczarka niemieckiego.

Gdy tylko nas wyczuły obruciły się w naszą stronę i zaczeły zmieżać ku nam. Mieliśmy wybiec z sali ale w tym momencie drzwi się zatrzasneły

- mam nadzieję że wiesz jak pokojać całą kolonię mrówek , bo spray na owady raczej na nie nie zadziała- przyjaciel spojżał na mnie z obojętnym wyrazem twarzy ,ale wiedziałem że to znaczy niestety

- mam nadzieję że kid i wodnik radzą sobie lepiej niż my ...

Perspektywa Wodnik

Zrobiłem kolejny unik , przy okazji podcinają. Jednego z ochroniaży . Miało być łatwo a jak narazie jest coraz gorzej.

Wyprostowałem się ,ale jeszcze w tym samym momencie musiałem się uchylić przed lecącym w moją stronę rudzielcem . Chłopak gruchnął w jakiejś drzewo i jęknął z bólu

- Mały uwarzaj trochę ! -krzyknąłem obpjerając atak jednego z przeciwników

- DOBRA NASTĘPNYM RAZEM JAK BĘDĄ MNĄ ŻUCAĆ POPROSZĘ ŻEBY UWARZALI BYM NIE WPADŁ W CIEBIE - rzucił wywracając oczami.

Wally szybko podniusł się z ziemi i zaczął uciekać przed strzałami z karabinu maszynowego. Sam również zostałem zmuszony by schronić się za kednym z drzew .

Staliśmy tak kilka minut . Panował nieprzerwany ostrzał na mnie i Małego. Kiedy jednemu z ochroniarzy kończyła się amunicja drugi odrazu zaczynał strzelać. Spojżałem na przyjaciela z malejącą nadzieją.

- nie wygląda to dobrze - powiedziałam gdy ten podbiegł do drzewa najbliżej mnie

- no co ty ? Nie zauwarzyłem - odparł z ironią po czym westchnął - mam złamane co najmniej trzy żebra , głębokie rozcięcie na łydce i nie jestem pewny czy nie mam wstrząśnienia muzgu , Artemis mnie zabije - jęknął.

Muszę przyznać mi rację nie wygląda najlepiej , w sumie ja podobnie. Mam co najmnien trzy głębsze rozcięcia na plecach ramieniu i udzie ,dotego obite wnętrzności a co do złamań to napewno nos i ( mam nadzieję ) jedno żebro.

- jeśli czegoś nie wymyślimy to akurat żona będzie twoim najmniejszym problemem - odparłem i jak na zawołanie usłyszeliśmy wybuch.

Wszystko ucichło . Długo zastanawialiśmy się o co chodzi ,aż w końcu odwarzyliśmy się wychylić zza drzew . W rzyciu nie spodziewał bym się takiego widoku.

Przed nami ,a za naszymi ochroniażami stał Dick razem z Roy'em a za nimi stała cała kolonia gigantycznych mrówek. Dosłownie gigantycznych bo karzda była tak rozmiaru dużego psa . Staliśmy tak przez chwilę w całkowitym bezruchu aż w końcu mrówki ruszyły na przeciwników.

Byłem pewny że podczas tego ataku my również zostaniemy poturbowani ,ale o dziwo mrówki nas omijały. Patrzyłem na to wszystko ze zdziwieniem i niemałym szokiem . Ocknąłem się dopiero gdy obok nas staneli dwaj bohaterowie którzy mieli pomóc uwolnić żywe eksperymęty i wysadzić labolatorium .

- co z wybuchem ? - zapytałem patrząc na nightwinga

- jeszcze dwie minuty - odparł

- wybuch zniszczy budynek ale mrówką nic nie zrobi będą mogły tu sobie żyć w spokoju - dodał starszy rudzielec

- teraz trzeba was odprowadzić pod bio rakietę i opatrzeć - wzruszył ramionami Richard chwytając mnie by pomóc iść

- wam też by się przydało , zauważyłem

- z wami jest gorzej - odparł Czerwona strzała pomagając Wally'emu.

Gdy mrówki uporały się z ludźmi ,a wybuch zniszczył budynek mrówki zajeły się budowaniem nowego mrowiska. Wszystkie oprócz jednej która cały czas nam towarzyszyła. Nawet gdy skończyliśmy opatrywać sobie rany o gdy skończyliśmy znakować mrówki by je poczyć. Wiem liczenie ich jest absurdalne e trzeba wiedzieć przynajmniej na oko ile ich jest by zdać dokładny raport.

- a co z nią ? - zapytał Wally wchodząc na bio rakietę . Wszyscy odwrucili się do przyglądającej nam się ciekawie mrówki

- wiecie co ? Właściwie to wiem co z nią zrobimy ...

Perspektywa Wera

- ... teraz już rozumiesz ? - zaptałam Jaime na co ten po raz kolejny pokręcił przecząco głową.

Uderzyłam głową o blat sktołu. Chłopak ma spore problemy z chemią i biologią mimo iż na misjach tego nie widać . Gdy zgodziłam dawać mu korepetycje nie wiedziałam wco się pakuje . Niby rozumiem że przez skaraba trudniej mu się skupić ale powtarzam mu to chyba 7 raz.

- yyych przepraszam ... po prostu ...

- uspokuj się i skup na tym co mówię ... zrobimy inaczej będziesz pytał odrazu gdy czegoś nie zrozumiesz - moją wypowiedź przerwało otwieranie drzwi

- kotku wruciłem ! - krzyknął Roy zapewne z korytarza.

- Jesteśmy w kuchni !!- krzyknełam patrząc w notatki nastolatka .

- o cześć Jaime , co tam ? - zapytał Roy

- cześć a nic nowego ...

- daję ku korki z chemi - mruknełam odrywając się od notatek chłopaka i przeniosłam wzrok na rudzielca . Zmarszczyłam brwi patrząc na niego- JAK TY WYGLĄDASZ !

Roy stał przedemną w potardanym stroju Czerwonej Strzały . Pod okiem miał gigantyczną śliwę . Na prawej ręce i wokół korpusu ( co było wodać przez dziury w kostiułmie ) miał owinięty bandarz.  Podejżewam też że na całym ciele ma pełno siniaków .

- wiedziałem że tak będzie ... to nic takiego naprawdę , pozatym mam dla ciebie niespodziankę - powiedział ciągnąc mnie  w stronę korytarza  . Zanim wyszliśmy z kuchni zakrył mi oczy rękami i poprowadził chyba do sypialni gdzie zdjął mi ręce z oczu.  Zdziwiona stanełam jak wryta

- co to jest ? -zapytałam zszokowana

- nasz nowy zwierzak - odparł z całkowitym spokojem.

Podeszłam bliżej i kucnełam przed " zwierzakiem "  wrzyciu bym się czegoś takiego nie spodziewała. Pozatym skąd on go, ją wytrzasnął ? Delikatnie położyłam rękę na głowie zwierzącia

- Roy ?  - zapytał równie zszokowany Jaime stojący w drzwiach - Wiesz że macie w sypialni gigantyczną mrówkę ?

W mediach macie zdjęcie nowego zwierzaczka Wery i Roy'a :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro