Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

nie wierzę w szczęście

- Richard ! to serio ty ? Nie poznałam cię !- krzyknełam uradowana. Chłopak jednak patrzył na mnie zły

- serio ?! też się zmieniłaś a cię poznałem - powiedział zdenerwowany

- dobra rozumiem jesteś zły - stwierdziłam udając się w stronę kuchni.

- tak ? kiedy się zoriętowałaś ? Wiesz jak ja się czułem po twojej "śmierci "? obwiniałem się ! mogłem zareagować , ale byłaś za szybka ! cały ten czas myślałem że to moja wina ! - krzyczał idąc za mną do kuchni. Nalałam sobie herbaty do szklanki

- słuchaj Dick , nie chciałam niczyjej krzywdy , to lekarz stwierdził zgon , nie moja wina , potem musiałam coś zrobić i miałam wrucić wcześniej ,ale nie chciałam wam niszczyć życia , przyjechał Roy , sprowadził mnie spowrotem więc jestem - powiedziałam spokojnie- chcesz się wściekać ok , będziesz się ze mną kłucić też ok , ale wiesz co ja nie zniknę znowu - dodałam

wypiłam szybko herbatę i minełam w drzwiach skołowanego i totalnie zdezoriętowanego Grayson'a . Udałam się do mojego pokoju. Wyjełam z pod poduszki moją piżamę . Następnie poszłam do łazienki. Szybko się umyłam i przebrałam w piżamę . Rozczesałam mokre włosy i wyszłam z pomieszczenia. Pod drzwiami mojego pokoju stał oparty o ścianę Dick.

- przepraszam że się uniosłem , nie powinienem

- dobrze zrobiłeś ,zasłużyłam

- ale ...

-koniec tematu - urwałam mu agresywnie , tonem niewznoszącym sprzeciwu. Dick podniusł ręce do góry w geście poddania się . - no dobra a teraz cię przepraszam ale idę spać

powiedziałam otwierając drzwi do pokoju .

- w takim razie dobranoc

- dobranoc Dick , Dobranoc Roy ! - krzyknełam do chłopaka siedzącego w kuchni

- Umrzyj ! - odkrzyknął , na co się zaśmiałam . Weszła do pokoju zamykając za sobą drzwi. Usiadłam na łóżko i wyjełam telefon i napisałam SMS do brata . " to na wypadek gdybyś myślał że ci się przyśniłam ". Następnie położyłam telefon na parapecie nad łóżkiem a potem położyłam się spać.

- Nie kłam doskonale wiesz gdzie są - powiedział wysoki mężczyzna chwilę po tym jak przywalił mi z liścia w twarz .

- nie mam pojęcia - powiedziałam wypluwając krew z rozciętej wargi. Znowu wziął zamach ,ale tym razem przywalił mi z pięści w brzuch . Skuliłam się na krześle do którego zostałam przywiązana . Podniosłam wzrok na faceta. patrzyła na mnie z wyższością . Splunełam mu pod nogi- możesz mnie bić dalej i tak ci nic nie powiem , przeżyłam bombę , to też przeżyję

- widzę że jesteś wygadana ... masz mi coś jeszcze do powiedzenia ?- zapytał przykładając mi nóż do policzka . Uśmiechnełam się chytrze

- mam , możesz mi kebaba przynieść - powiedziałam i poczułam pieczenia na policzku ,a pochwili po mojej surze pyneła strużka krwi . Nieprzejełam się tym za bardzo . Zostałam uderzona jeszcze kilka razy po nogach . Bolało jak cholera ,ale nie krzyknełam ani razu. Nie dam mu satysfakcji .

Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wszedł wysoki czarnoskóry facet ok. trzy dych na karku mógł mieć . Zaczął rozmowę z tym frajerem co mnie torturował w nieznanym mi języku. Chyba po chińsku ale nie jestem pewna . Po chwili rozmowy ten czarnuch dał jakiś znak ręką i do pomieszczenia weszło jeszcze dwuch gości trzymających ... O kurde Roy'a . Rudzielec był pół przytomny i nie był w stanie sam utrzymać się na nogach . Jeden z tych kolesi przystawił mu lufę do czoła .

- sprawa prosta księżniczko , powiesz nam gdzie jest nowa baza a nic mu nie zrobię - powiedział ze zwycięskim uśmiechem . Zaczełam kręcić przecząco głową

- Nie nie zrobisz mu nic - powiedziałam łamiącym się głosem . Czułam jak łzy napływają mi do oczu

- założymy się ? - zapytał strzelając mu w kolano . Wzdrygnełam się wystraszona

- nie , nie !przestań ! - krzyknełam . Musiałam wyglądać żałośnie, ale mało mnie to obchodziło

- to powiesz nam gdzie jest tak kryjówka czy nie ?- zapytał zły

- tak jak mówiłam , nie powiem czegoś czego nie wiem ! - krzyknełam. Facet wzruszył ramionami

- tudno - powiedział i strzelił prosto między oczy mojego przyjaciela . poczułam jak łzy spływają mi po policzkach

- Nie !!!!!! - wydarłam się przez płacz .

Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej, biorąc kilka głębszych wdechów .Rozejżałam się po pokoju i odetchnełam. Byłam w domu. Położyłam się spowrotem, po czym zakryłam twarz dłońmi. Zaczełam cicho szlochać . Nienawidzę takich koszmarów . Dotego to straszne uczucie straty kogoś bliskiego . Tak Roy jest mi bliski mimo iż się do tego nie przyznam.

Usłyszałam otwieranie drzwi . Spojżałam przez rozszerzone palce w stronę wejścia do pokoju. Stał tam Roy w stroju czerwonej strzały . Wytarłam łzy z policzków .

- wszystko ok ? - zapytał opierając się o framugę drzwi

- tak wszystko w porządku - powiedziałam siadając

- napewno ?

- tak to tylko zły sen - powiedziałam siląc się na lekki uśmiech .- idziesz gdzieś ?

- Wodnik potrzebuje pomocy w jednej z misji , reszta jest zajęta , ranna lub na innej misji , więc ...

-jasne rozumiem - powiedziałam patrząc w ścianę - mogę iść z tobą ? raczej i tak już nie zasnę - dopowiedziałam patrząc na niego .

- napewno się przydarz , jak szybko się wyzbierasz? - zapytał .

Uśmiechnełam się do niego i za pomocą prędości przebrałam się i związałam włosy . Stanełam przed nim już gotowa na co on prychnął

-szpanerka - mruknął wychodząc . Ruszyłam za nim i udaliśmy się do platformy Z.E.T.A. . Po drodze układałam wyjaśnienia. Ech ... ale sobie piwa nawarzyłam . Teraz tylko je wypić . W sumie jak dla mnie to dziwna ta metafora . W szczególności ze mnie się nie da upić . Czasem szkoda ...

Po chwili byliśmy w strażnicy . Rozejżałam się i zagwizdałam z zachwytu. Nigdy tu nie byłam. Ładnie tu ... biało .

- idziesz ?

- idę idę

Udaliśmy się do sali odpraw . W środku stali Megan , Wodnik i jakiś trzech chłopaków. Z czego jeden był zielony i to dosłosnie. Jak tylko wpadłam i ich pole widzenia przestali rozmawiać ,a Megan zareagowała podobnie do Artemis. Miałam ochotę się śmiać w szczegulności z miny Wodnika ,ale się powstrzymałam. Po chwili Megan podleciała w moją stronę i przytuliła. Aż za mocno

- Megan ... dusisz...- wybełkotałam a kosmitka niemal odrazu mnie puściła.

- przepraszam , po prostu cieszę się że żyjesz - powiedziała na co na ułamek sekundy posmutniałam ,ale szybko się uśmiechnełam

- też się cieszę, cześć Kaldur - powiedziałam machając ciemnoskuremu . Widziałam jak kręci głową.

- jesteś niemożliwa , dobrze cie widzieć

- ciebie też - powiedziałam z uśmiechem. Podszedł do nas Roy

- wyściskani ? Jeśli tak to mówiłeś o jakiejś misji - powiedział na co obie z Megan przewruciłyśmy oczami

- tak czekamy tylko na Barta ....

- kto to Bart i kim są oni ?- powiedziałam wskazując na patrzących się na nas dziwnie chłopców

- hello Megan , chłopaki chodźcie bliżej - powiedziała ,a oni zrobili to o co prosiła - to Tim , Garfield i Jamie - powiedziała wskazując na karzdego po kolei. - chłopaki to Wera

- cześć - powiedziałam na co chłopaki wymruczeli coś na wzór przywitania. Spojżałam na nich z nijaką miną.

- nie przejmój się jeszcze się nie obudzili- powiedziała Megan nachnełam na to ręką

- luz wiem co czują też nielubię być budzona w środku nocy

- a kto lubi ? - mruknął Jamie

- pewnie Nightwing - odpowiedział mu Tim . Wszyscy zaczeliśmy się z nich śmiać. Wodnik stwierdził że szkoda czekać na Barta i wszystko nam wytłumaczył, a jemu później ktoś to streści.

Mniej więcej w połowie omawiani przez pomieszczenie ,olbrzymią prędkością , przebiegł jakiś chłopak. W pierwszej chwili myślałam że to Wally , ale był za niski.

- kto to był ?

- to był .... - wodnik nie zdążył dokonczyć ,gdyż ktoś do mnie podbiegł i mocno przytulił. Zdezoriętowana spojżałam ma osobnika który mnie przytulał. Był to rudy chłopak .

- Wera West kuzynka z pokolenia do tyłu ... ej ale ty nie byłaś martwa - powiedział szybko i na mnie spojżał . Położyłam mu ręce na ramiona i odsunełam od siebie .

- po pierwsze to do tyłu , po drugie jak widać nie po trzecie kuzynka ? - zapytałam a chłopak trochę się odsunął

- Bart jest wnukiem flasha , przybył z przyszłości - powiedział niebieski żuk.

- dobra potem skończmy to wreszcie i chodźmy na tą akcję - chciałam coś powiedzieć ,ale wtrącił się widocznie zirytowany Roy.

Machnełam na to ręką i skoczyliśmy omawiać plan. Następnie udaliśmy się do bio rakiety. Usiadłam na moim stałym miejscu i wystartowaliśmy. W trakcie lotu wytłumaczyłam co się działo ze mną . Potem dowiedziałam się czegoś o chłopakach i pogadałam z Megan przez co podróż mineła nam szybko.

Gdy wylądowaliśmy ja i Bart , którego chcąc nie chcąc musiałam zabrać ze sobą i pilnować by nie rozrabiał , niemal odrazu zajeliśmy pozycję na dachu magazynu ,który ponoć mają okraść. Megan ,niebieski żuk i robin są w środku a Roy stoi po drugiej stronie ulicy i obserwuje. Impuls prubował do mnie rozmawiać ,ale uciszałam go i kazałam się skupić co szczerze ciężko mu szło .


- nudyyyyy nic się nie dzieje... nikogo nie ma chodźmy do domu 

- BART STARCZY ! -  krzykneliśmy na niego w myślach

-  ała ! nie krzyczcie wystarczy powiedzieć -  powiedział masując skronie. Pokręciłam głową z niedowierzaniem 

- niesądzę - mruknełam pod nosem i podeszłam bliżej krawędzi dachu -  Roy widać coś podejżanego ?- zapytałam w myślach  patrząc na chłopaka z góry 

-  podejżane jest właśnie to że niema nic podejżanego , jak sytuacja w środku ? 

- poza nami nie ma żywej duszy  -  usłyszeliśmy w głowie Robina.  Westchnełam zirytowana . stoimy tu od godziny i nic się nie dzieje

- Kid zobacz - podeszłam do Impulsa który stał na drugim końcu dachu .

- co jest ?- zapytałam półszeptem . Chłopak wskazał palcem krzaki niedaleko tylniej bramy. Spojżałam tam i dokładnie się przyjżałam. Stała tam Cheshire. Niemal natychmiast chwyciłam Impulsa za ramię i odsunełam się od krawędzi

-  mamy Cheshire , będzie prubowała wejść tyłem lub dachem 

- jasne już idę do tyłu  -  powiedział Roy .  

Jak przewidywałam Cheshire zmierzała w stronę  tylniego wejścia .  Założyłam na oczy gogle i przygotowałam się do ataku . Kontem oka widziałam że Bart robi to samo . Uśmiechnełam się pod nosem , ale natychmiast spowarzniałam . 

-  Wera o czym ty mówisz nikogo tu nie ma -  powiedział z wyrzutem Czerwona Strzała. zmarszczyłam brwi.

-  jak to ? przecież chwilę temu jeszcze tam szła -  powiedział za mnie Impuls .

-  ale jej nie ma 

- nie ma bo  jest w środku !  Potrzebujemy wsparcia ! -  prawie krzyczała marsjanka . Szybko zbiegłam z dachu i wbiegłam do budynku .  Po kilku sekundach znalazłam się w drzwiach  hali w  której znajdował się bardzo cenny transport do Waszynktońskiego muzeum  . Nawet nie wiem co to jest . 

Jak tylko stanełam w drzwiach w moją zauwarzyłam że w moją stronę leci drewniana skrzynia . Szybko się schyliłam a ów przedniot roztrzaskał się na ziemi spory kawałek za mną . Wyprostowałam się i obok mnie stanął Impuls

- już prubują cię uszkodzić ?- zapytał i w tedy zauwarzyliśmy kolejną skrzynię lecącą w naszą stronę 

- jak widać - mruknełam i pobiegliśmy w przeciwnych kierunkach by nie oberwać .

Zaczeliśmy walczyć z Cheshire . Podczas walki skupialiśmy się na wymierzaniu ciosów i nie wchodzeniu w sobie w drogę . oczywiście niebyła bym sobą gdybym nie wpadła na ścianę przynajmniej raz .   W końcu kiedy prawie udało nam się ją złapać to uderzyła w ziemię granatem dymnym i rozpłyneła się w powietrzu , a z nią jakaś walizka , którą także wieziono do muzeum.

Do strażnicy wracaliśmy w ciszy . Po pierwsze dlatego że wszyscy byli zmęczeni , a po drugie to misja niebardzo nam się udała.  Gdy zdawaliśmy raport Wodnikowi zdałam sobie sprawę z tego że jest już 5 rano. Nie jadłam nic od więcej niż czterech godzin . Postanowiłam spytać się Wodnika o dwie rzeczy 

- Kaldur mam pytanie, a właściwie dwa - powiedziałam a Atlant odwrucił się w moja stronę - jest tu gdzieś kuchnia i nie wiesz czy Flash jest już w strażnicy ?

-  kuchnia jest korytarzem prosto , potem w lewo , a co do Flasha to stoi za tobą - powiedział na co przełknełam  ślinę .  Odwruciłam się powoli w stronę mojego mentora , a raczej byłego mentora ... chyba ... nie wiem ... No to teraz sobie pogadamy ...



 hejka ! 

zapomniałam na początku wyjaśnić kilka rzeczy a lubię jak wszystko jest jasne więc po kolei . Akcja rozgrywa się po drugim sezonie Ligi Młodych . Była ta całą akcja ze sjenganami , Wally przeżył , a Nightwing i tak postanowił zrobić sobie wolne.  Wogóle mam nadzieję że rozdział nie jest za długi , ale chciałam koniecznie przedstawić tą pierwszą po latach misję ;P



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro