Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

koszmary

Ze snu wyrwał mnie nagły ruch i dosyć mocne uderzenie łokciem w brzuchu. Otworzyłem oczy i odrazu usiosłem się lekko na przed ramieniu.

Obiektem który w dość brutalny sposób mnie obudził była śpiąca Wera mamrocząca coś i wiercąca się przez sen. Czasem jej się zdarza.

Miałem się spowrotem położyć gdy spojżałem na twarz dziewczyny . Mocno zaciskała powieki ,cały czas mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Chwyciłem ją wolną ręką za ramię i lekko nim ruszając

- Wera... - powiedziałem spokojnie lekko zaspanym głosem .

Rudo włosa nie zareagowała. W sumie mnie to nie dziwi . Mimo wszystko jakby się trochę uspokoiła. Przynajmniej takie miałem wrażenie.

Położyłem się na plecach i objąłem dziewczynę ramieniem. Obruciła się tylko na drugi bok opierając głowę o moją klatkę piersiową. Sam oparłem głowę o poduszkę zamykając oczy.

Po chwili jednak otworzyłem oczy , gdy poczułem jak wszystkie mięśnie mojej narzeczonej napinają się niczym struna .

- zostaw ... to boli... - mrukneła obracając się w drugą stronę.

Usiadłem na łóżku ,opierając się materacem o rękę i zacząłem uwarznie przyglądać się dziewczynie. Znowu zaczeła mocniej zaciskać powieki

- nie .... zostaw ... boli ała.. - zaczeła wiercić się na łóżku ,wyrzucając z siebie słowa .

Bez chwili wachania ponosnie chwyciłem za ramię Wery i zacząłem nim lekko potrząsać.

- kochanie obódź się -mówiłem spokojnie , jednak to niewiele dało , gdyż Wera zaczeła się jeszcze bardziej rzucać po łóżku. Zauwarzyłem też że po jej policzkach zaczynają lecieć łzy - Wera to tylko zły sen kochanie... - mówiłem już podnasząc lekko głos by mogła mnie usłyszeć . - WERA !

Krzyknąłem w końcu . Dziewczyna jakby wyrwana z jakiegoś transu podniosła się do pozycji siedzącej rozglądając się nerwowo po pokoju.  Jakby się bała . Przysunąłem się bliżej i objąłem ją  przytulając do siebie.  Rudowłosa odrazu wtuliła się we mnie i zaczeła szlochać.   Zacząłem głaskać ją po plecach.  Liczyłem że to ją trochę uspokoi .  Ostatnio często miewa koszmary .  Budzi się zwykle i wychodzi niby do łzienki. Myśli że tego nie zauwarzam ale prawda jest taka że gdy Werze śni się koszmar strasznie rzuca się po łóżku .

- shhhhh.... już jest dobrze ... to był tylko sen skarbie .... - zacząłem szeptać powoli kołysając się w przód i w tył.  Powoli do mojej narzeczonej zaczął docierać sęs tych słów , dzięki czemu rozluźniła cały czas napięte mięśnie i zaczeła się uspokajać.

Po kilku minutach dopiero udało jej się całkowicie uspokoić. Oddech dziewczyny stał się bardziej równomierny ,przerywany tylko od czasu do czasu pociąganiem nosem.

- Wszystko jest w porządku ? - zapytałem spokojnie .  

- tak ... - wychrypiała dziewczyna nie podnosząc na mnie wzroku . Co prawda  było ciemno ale mój wzrok zdążył już do tego przywyknąć dzięki czemu w miarę dobrze widziałem jej twarz.

- wierz że możesz mi wszystko powiedzieć ? -   narzeczona mocnej się we mnie wtuliła słysząc to pytanie

- wiem ... - odparła

Powoli położyłem się na łóżku w taki sposób by głowa Wery leżała na mojej klatce piersiowej . Jedną z najgorszych rzeczy dla karzdego kto szczerze kocha swoją drugą połówkę jest właśnie widok jej zalanej łzami. Nienawidzę patrzeć jak moja ukochana Wera płaczę.

- po prostu boję się tego co będzie w przyszłości... - zaczeła cicho . Spojałem na nią zdziwiony - ze w końcu któreś z nas pójdzie gdzieś  na misję i już z niej nie wruci , a ja ... - urwała łamiącym głosem - ja nie mogę cię ztracić ...

Przez dłuższą chwilę zastanawiałem się co mam jej powiedzieć by nie zabrzmiało to ani głupio , ani strasznie ,ani by źle tego nie odbrała

- kotku kocham cię i nigdy mnie nie stracisz , jeśli będziesz chciała to zerwiemy z bohaterstwem ,  pozatym podejżewam że nawet jeśli cośbhy poszło nie tak to i tak znalazła byś sposób by mnie wskrzesić i zatłuc jeszcze raz - powiedziałem powarznym tonem na co rudowłosa się zaśmiała.

-  o ile najpierw nie popadła bym  w depresję - mrukneła nadal lekko rozbawiona moją uwagą.  Cmoknąłem jąw czubek głowy .

-nie pozwolił bym ci na to ....

- wiem ... - odpowiedziała już całekim spokojnie i ziewneła

- spijmy już ... rano dokończymy rozmowę - zaproponowałem na co dziewczyna skineła twierdząco głową.

Odczekałem kilka minut by mieć pewność że Wera napewno zasneła a następnie sam zamknąłem oczy by móc spokojnie iść spać.

Perspektywa Artemis

Przeciągnełam się i podniosłam gdy usłyszałam dziwny dźwięk w salonie. Spojżałam na drugą stronę łóżka. No tak . Wally poszedł na misję bo  nie dawali sobie rady bez Wery . Przecież sama mu mówiłam by poszedł.

Nagle znowu usłyszałam dziwny dźwięk. Jakby coś spdło na podłogę.

Zdziwiona usiadłam na skraju łóżka . Ubrałam moje niebieskie kapcie w koale i ruszyłam w kierunku salonu . Przynajmniej tak mi się wydaje że to z tamtąd dochodził dźwięk.

Powoli weszłam do pomieszczenia uzbrojona jedynie w scyzoryk  ( jakby ktoś się włamał wolę być przygotowana ) i zapaliłam światło. Ku mojemu zdziwieniu zamiast bandyty , ujżałam śpiącego na kanapie Wally'ego. Odetchnełam z ulgą i odłożyłam scyzoryk na półkę.

Podeszłam bliżej i usiadłam na skraju kanapy .  Szczerze mówiąc Wally ma twardy sen i niezauważył by bewnie gdybym się na nim położyła i tak leżała  przez kilka godzin.

Pokręciłam z politowaniem głową i spojżałam na podłogę. Sprawdzą dziwnego dźwięku była komurka chłopaka leżąca na ziemi. Podniosłam ją i położyłam na stoliku do kawy .

Miałam się podnieść z kanapy ( co ostatnio sprawia mi trochę problemów przez brzuch w którym noszę naszą małą księżniczkę ) gdy zsuwarzyłam jak mój mąż marszczy brwi przez sen . Obrucił się na plecy jednocześnie coś mamrocząc . Jedyne słowo jakie zrozumiałam to  imię jego siostry .  Rudzielec zacisnął mocno ręce w pięści . Robił to aż za mocno .   Chwyciłam jego dłoń i chciałam ją wyprostować  ,ale okazało się to niemożliwe. Chwyciłam więc za jego ramię i poruszyłam nim z całej siły.

Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć chłopad podniusł się gwałtownie do siadu i  wolną  ręką przeterł twarz . Patrzyłam na niego zaniepokojona .Wally nie należy do odób które szczególnie się wiercą podczas snu , raczej do tych jak zasypiają tak wstaj. Na początku nie wiedziałam nawet czy śnią się koszmary ,ale póżniej się zoriętowałam że on poprostu zasiska dłonie w pięści.  Nie razaz lała mu się z tego powodu krew .  Zawsze bałam się gdy tak robił.

- Wally ? - zapytałam zmęczonym głosem

. Dopiero teraz mąż spojżał na mnie zdezoriętowanym wzrokiem . On chyba nadal jeszcze nie wszystko do niego dotarło. Mimo wszystko uśmiechnął się.do mnie uspokojająco.   Rozprostował zaciśnięte dotąd mocno palce i chwicił mnie za rękę.

- wsztstko w porządku skarbie - powiedział po chwili  całując mnie w czoło

- napewno ? -  na mije pytanie chłopak wywrucił oczami - to nie pierwszy raz Wally ... ja siętylko martwię ...

-wiem ,ale nie masz p co - rzekł całujac mnie w czoło - chodźmy już musisz się wysypiać - wstał i pociągnął mnie za sobą do naszej sypialni

- wiesz że i tak o tym pogadamy ?

- a i owszem...





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro