jaskinia nowej nadzieji
Różowo włosa biegła po dachach co chwile przenosząc się na kolejny. Wiedziała że musi z powrotem przekonać do siebie blondynkę. Nadal nie wie jak to zrobić . Wie natomiast że spokojną rozmową nic nie wskura . Obie od dawna są skłucone.
Kitty staneła w końcu na skraju jednego z dachów i krzykneła zła , lecz zamiast zwykłego krzyku z jej ust dało się słyszeć pisk , zbliżony do krzyku Black Canary .
Wszystko ją drażni a zachowanie starszego od niej blondyna nie pomaga. Znowu podpadł jemu. Wszyscy wiedzą że On nie zna litości i że nie zawacha się zabić całej trójki jeśli tego będzie wymagała sytuacja .
Z budynku na którym obecnie stała nastolatka wyszła dwójka jej rówieśników w tym właśnie wspomniana blondynka . Dziewczyna spojżała z litością na jej towarzysza .
- nie martw się siostro , wyciągnę cię z tego ....
Perspektywa Judy
Szłam z Bartem ulicą w stronę bloku w którym mieszkam z Werą. Chłopak uparł się że chce iść na pizzę , więc w końcu się zgodziłam ... a właściwie to nie chłopak na siłe wyniusł mnie z domu i postawił dopiero przed pizzerią. Jak zadzwoniłam do Wery żeby mu coś powiedziała to stwierdziła że jak wyjdę z domu to dobrze mi zrobi.
Najgorsze jest to że czuję się obserwowana od kilku dni . I to niewarzne gdzie jestem w domu , strażnicy , w terenie na misji ... tak jakby ktoś śledził karzdy mój ruch . Gorsze od tego wszystkiego jest chyba tylko to że zdawało mi się kilka razy że widzę Kitty , ale to nie możliwe ... jest zamknięta w klasztorze .
Nagle coś szarpneło mnie w bok . Spojżałam zdezoriętowana na Barta który trzymał mnie za ramię .
- patrz gdzie chodzisz , prawie wpadłaś na lampę - powiedział wskazując głową latarnię . Spojżałam na nią . Muszę przestać tyle myśleć - wszystko w pożądku ?
- no pewnie - powiedziałam z uśmiechem . Bart patrzył na mnie podejźliwie - serio zastanawiałam się tylko co mogła bym kupić bliźniaką ich urodziny są coraz bliżej -powiedziałam zadowolona że zdołałam skłamać tak że nawet to prawda . Urodziny rudego duetu coraz bliżej ...
Perspektywa Artemis
Chodziłam razem z Megan po galeri szukając preztu dla mojego chłopaka i jego siostry . Ich urodziny są naprawdę blisko a ja nie mam dla nich prezętu . Zresztą nietylko ja . Podejżewam że jak nic nie znajdę to kupię im po dużej paczce słodyczy a i tak się ucieszą.
Ponadto byłam wczoraj u ginekologa . Dziecko dobrze się rozwija , nie ma powodów do obaw . Muszę tylko uwarzać na to co jem i oczywiście zero alkocholu . Wogóle będzie trzeba w końcu przekazać wielkie wieści zespołowi .
- Artemis zobacz może ta ? -powiedziała kosmitka pokazując na sukienkę z wystawy . Liczna koronkowa , przed kolano z głdkim dołem .
- raczej nie ... prędzej dla Judy tylko musiała by być niebieska - powiedziałam przygldając się sukience .
-a ty masz jakiś pomysł ? - zapytała gdy weszłyśmy do sklepu
- nie , ale coś wymyślę a jak nawet nie to dam im coś z czego zwasze się cieszą powiedziałam przeglądając sukienki z wieszaka
- czyli ?
- czyli wielki worek słodyczy - powiedziałam , po czym obie się zaśmiałyśmy. Poczułam wibracje w kieszeni . Wyciągnełam telefon gdzie był SMS od Batmana
- zbiórka w twierdzy obowiąskowa , dla wszystkich - przeczytałam po czym spojżałam na Megan która dostała takiego samego SMS co ja .
Perspektywa Wery
Stoję obok platwormy Z.E.T.A w strażnicy i czekałam razem z resztą na Artemis ,Wally'ego , Megan , Tim'a i Jaime'go . Pewnie ten najszybszy i tak będzie ostatni. Chodziłam w kółko z nudów i patrzałam w sufit .
- Wera zaraz wyżłobiesz fosę w podłodze - usłyszałam głos mojego chłopaka jednak nie zareagowałam na niego jakoś szczególnie
- acha - mruknełam nie przestajc chodzić
- Wally cię staranuje - stwierdził podchodzc trochę bliżej
- jak zawsze
- co ty taka nijaka ? -zapytał orzytulając mnie od tyłu . Uśmiechnełam się lekko .
- nie wiem mam zły dzień - powiedziałam odwracając się do niego przodem i też go przytuliłam .- nie wiesz co chce Batman ? Bo z chęcią wruciła bym do domu, zakopała pod kołdrą i najlepiej to poszła spać
- a co nie wyspałaś się ?
- no trochę ... - specjalnie przeciągnełam ostatnią literę .
- mówił wam ktoś że słodko razem wyglądacie - zapytał Wally który w tym momencie pojawił się w strażnicy. Spojżałam na niego z mordem w oczach
- Wally spadaj !- warknełam na co on podniusł ręce w geście obronnym.
- dobra zluzuj majty siostra , drzesz się na mnie tak jak wtedy gdy miałaś ogólnego focha bo zgubiłem twój żółty kocyk od Barry'ego ...-powiedział odchodząc
- pragnę zauwarzyć że nadal go nie oddałeś !!!! -wydarłam się za nim. Roy zaśmiał się . Spojżałam na niego zła - i co się smiejesz ?! To był mój ulubiony kocyk
- na urodziny kupię ci nowy - powiedział a w tedy pojawiła się reszta osób na którą czekaliśmy .
Batman podszed do nas i po kródkiej ,aczkolwiek nie potrzebnej mowie podszedł do platwormy , wcześniej każąc iść za nim.
Przenieśliśmy się do wnętrza góry . Najlepsze jest to że sala do której weszliśmy wyglądała jak sala odpraw w górze sprawiedliwości .. która została wysadzona przez Kaldura ...
- witajcie w górze , a właściwie jaskini nowej nadzieji - powedział batman - po wybuchu góry sprawiedliwości stwierdziliśmy że potrzebujecie własnego miejsca spotkań i odpoczynku po misjach . Pozatym wygodniej będzie wam mieszkać tu niż w strażnicy - powedział na co prychnełam . Czyli już chcą się nas pozbyć ze strażnicy.
Batman dalej coś mówił ale zabardzo go nie słuchałam; skupiłam się bardziej na tym co mówi dopiero gdy ręka Barta wystrzeliła do góry
- Impuls ?
- a tak właciwie to gdzie znajduje się jaskinia ? - zapytał . Chyba po raz pierwszy zadał mądre pytanie ... chociaż głupich pytań nie ma ... to inaczej zadał normalne pytanie
- jesteśmy wewnątrz góry Mount Everest - powedział jak zwykle oschle Batman . To se nie pobiegamy na zewnątrz . Nastęny w jaskini pojawił się Zielona Strzała który miał zabawić się w przewodnika.
Całą jaskinię przeszliśmy chyba w godzinę ... możecie mi wierzyć na słowo jest ogromna ... jest tu po kolei , kuchnia ,salon, garaż z wyjazdem dla motocykli prowadzący przez ogromną platwormę Z.E.T.A , sala do walk , sala do treningów , dużo łazienek , szatnie ... dokładnie cztery , sala odpraw ,biblioteka , pokoje dla mieszkańców , kilka wolnych pokoi i te dla członków zespołu którzy tu nie mieszkaja ,ale mogą zostawać na noc , no i pół szpitala .... dosłownie całe piętro to piętro szpitalne . Nawet lekarzy sprowadzili . Dokładnie dwóch . Susan i Artur Smith . Małżeństwo i z tego co z nimi porozmawiałam (echem echem urzywałam prędkości podczas oprowadzanie echem echem ) mają dwie córki.
Gdy wszystko było oprowadzone , nieźle zdenerwowany Zielona Strzała opuścił jaskinię ,klnąc pod nosem zarówno na młodszą jak i starszą część zespołu . Wszyscy rozsiedli się na kanapach w salonie a dla młodzieży dla której miejsca już nie było (ehem ehm Bart i Virgil ehem ehem) usiedli na podłodze .
Po ok godzinie rozmowy o ... tak właściwie niczym ,któryś z chłopaków ,tych młodszych , dla żartu krzyknął że trzeba to oblać . Niestety faceci to duże dzieci i Dick wziął to na serio . Zabrał ze sobą Roy'a ,Wally'ego i Connera ,po czym wyszli do sklepu . Kaldur też chciał iść ale ,musiał odebrać telefon ,a oni na niego nie poczekali . Biedny Wodnik ...
Na szczęście na wesołą ekipę nietrzeba było długo czekać ,bo po zaledwie pół godzinie wrucili obładowani chipsami i alkocholem . Dick zaczął wszystkim rozlewać ,ale ja i Artemis grzecznie odmówiłyśmy . Artemis dlatego że w ciąży a ja pfff... po co mam pić skoro i tak się nie upiję. A Roy'owi zabroniłam upić się do nieprzytomności bo ja go potem do domu prowadzić nie będę. Koniec ,końców po godzinie powiedziałam że wracam do domu a Judy powiedziałam tylko że ma niesiedzieć za długo .
Perspektywa Judy
Wera wyszła po około godzinie . Szkoda ... ale lepiej dla mnie . Przynajmniej jak komuś uda się podpieprzyć starszym flaszkę to będę mogła się napić. Co chwile się z czegoś śmialiśmy .
Po dwóch godzinach większość poza Artemis ,Wally'm i Kaldurem byli całkiem pijani . Właściwie to nie wiem dlaczego Artemis nie piła ... w karzdym razie Bart stwierdził że trzeba to wykorzystać i podpieprzyć jedną flaszkę . Wszyscy wypilimy jedną , potem drugą , trzecią...
Perspektywa Barta
Jestem idiotą. W sumie wypilimy cztery flaszki ale zapomniałem że ja mam szybki metabolizm a reszta jest schlana . Dotego dostałem ochrzan od Wodnika i Wally'ego za to że znowu ja wszystkich upiłem . Za karę musiałem wszystkich odstawić do domu i tłumaczyć się ich rodzicą. W tym momencie odprowadzam Judy . Wera to mnie chyba zabije ...
Idziemy ulicą , na szczęście nie ma dużo ludzi ,a właściwie to prawie wcale . Mógłbym co prawda wziąść ją na ręce i pobiec pod drzwi do mieszkania Wery ,ale wolę nie ryzykować tym że zwymiotuje .
Dziewczyna nawet nie wyglądała by ja pijaną gdyby nie to że musz ją prowadzić . Nadal wygląda śliczne . Dlaczego jest tak że przy niej zachowuję się jak totalny idiota i niedorozwój ? Wera często mi powtarza że to wszystko przez geny Barry'ego . Może to prawda ?
Gdy doszliśmy do mieszkania rudej . Zapukałem do drzwi . Po chwili usłyszałem kroki i drzwi otworzyła zaspana Wera . Jak zobaczyła Judy to myślałem że mnie zamorduje .
- Bart odprowadź Judy do łóżka a nas czeka powarzna rozmowa ... znowu ...
He he he Bart znowu upił Judy ... chyba zabronię mu spożywania alkocholu . Wkarzdym razie wpadłam na genialny pomysł. No dobra Lucek wpadł ...
Jeśli chcecie piszcie w komentarzach pytania do bohaterów (i Lucka) na ktore wszyscy odpowiedzą w następnym rozdziale . I co wy na to ?
Koala🐨
No i Lucyfer też😈
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro