happy end
Po raz kolejny wziełam na ręce płaczącą Lian . Zattana i Karen pomagają przygotować się pannie młodej a ja miałam przygotować siostrzenicę . Właśnie miałam . Na moje nieszczeście malutka cały czas płacze i nie chce spokojnie siedzieć. Dopiero co udało mi się ją ubrać w beżową sukienkę a ona już płacze .
-sssssss już spokojnie Lian .... no już nie płacz....
- EJ !!! TAK SIE NIE ROBI !!! - usyszałam krzyk mojego męża na co zarówno ja jak i Lian zamilkłyśmy . W mojej głowie pojawiło się jedno pytanie : Co on znowu zrobił ?
Chwilę później drzwi się otworzyły i stanął tam Wally dosłownie zawiązany w krawat . Lian odrazu zaczeła się śmiać a ja stałam z nią na rękach jak oniemiała .
- Wally ... - zaczełam spokojnie sadzając dziecko na łóżku - coś .ty. zrobił ! - nie wykrzymałam krzyknełam .
- ja ? Nic , to Zatanna żuciła we mnie jakimś zaklęciem gdy szukałem krawatu - westchnełam zrezygnowana i podeszłam bliżej by go rozwiązać .
Zadanie z pozoru łatwe okazało się niemal niemożliwe do zrealizowania. Po pierwsze śmiech Lian sprawiał że niemogłam się skupić na tym co robię , a po drugie Wallace straszliwie się wiercił twierdząc że go łaskocze.
Gdy skończyłam siłować się z krawatem męża , wykorzystałam dobry humor dziecka i związałam jej kiteczkę z przydługiej grzywki. Jestem pewna że nie zostanę fryzjerem ale zawsze coś .
- Kochanie... - wywruciłam oczami słysząc jak przeciąga samogłoski .
- coś chcesz ? -zapytałam odwracajac się do niego przodem .
- zawiążesz mi krawat ? -zapytał prosto z mostu .
- gożej niż z dzieckiem - mruknełam podchodząc bliżej. Szybko i sprawnie zawiązałam mu krawat a następnie odsunełam sie trochę - no ty już jesteś gotowy ? - zapytałam podchodząc do Lian i wziełam ją na ręce
- no ... tak a -
- to świetnie , teraz ty zajmiesz sie Lian - powiedziałam przekazując mu dziecko - a ja idę się uszykować - skoczyłam całując go w policzek
Wyszłam i skierowałam się do pokoju w którym szykowały się dziewczyny oraz panna młoda. Zapowiada sie piękny dzień...
***
- z powodów oczywistych Wera pić nie będzie za co bardzo przepraszamy ... aleee postaramy się to nadrobić
- Wally złaź ze stołu ! - krzykneła Wera przechodząc obojętnie obok stołu na którym stał mój mąż.
- ale Wera ....
- złaź bo cię zrzucę - zagroziła siadając obok Roy'a ,zabierając od niego śmiejącą się Lian i sadzając sobie ma kolanach
Niezadowolony rudzielec zeskoczył ze stołu i usiadł obok mnie obrażony. Spojżałam na niego z uniesioną brwią jednak on nic nie powiedział , jedynie mruknął coś obrażony . Zaśmiałam się cicho i zabrałam się za jedzenie rosołu.
Gdy wszyscy kończyli jedzenie dotarł mnie wybuch śmiechu panny młodej . Jak chyba wszyscy obecni odwruciłam głowę w tamtą stronę i pierwsze co żuciło mi się w oczy to Roy karmiący Lian rosołem i robiący przy tym dziwne miny , a obok Wera leżała na stole i schowała głowę w zagienciu łokcia śmiała się z niego.
Sama zaczełam się podśmiewać ,jak większość osób na sali które jeszcze nie wybuchneły śmiechem . Pozostałe osoby które wybuchneły nie pochamowanym śmiechem ( czytaj Oliver , Barry i Bart ) oraz podśmiewający się Tim zostały zganione wzrokiem przez pozostałych . Widziałam nawet jak Iris zdążyła trzasnąć Barry'ego torebką w ramię .
- tak bo karmienie dziecka jest bardzo zabawne ... - mruknął pod nosem Roy , robiąc przy tym głupią minę na co reszta gości już nie wytrzymała i wybuchneła śmiechem.
- oczywiście że to nie jest zabawne - powiedziała Wera gdy już się trochę uspokoiła - to jest urocze ...
I to zdanie rozpoczeło długą kłótnię . Byłam tak pewna tego że po tej kłutni Wera zarząda natychniastowego rozwodu że to aż niemożliwe iż faktycznie tego nie zrobiła. Po skończonej k ok utni zaczeła się tylko śmiać i po chwili wszystko znowu było w porządku .
Po pierwszym tańcu ( któremu towarzyszyła Lian bo gdy tylko młodzi zaczeli tańczyć zaczeła płakać ) zaczeła się ogólna zabawa . Wszyscy jedli, rozmawiali , tańczyli ... nastoletnia część gości kłuciła się o to który z chłopców się popłakał ma ceremoni .
Ja niestety nie mogłam się zbytnio przemęczać , więc zatańczyłam jedynie z moim mężem i panem młodym .
- no najwyższa pora na rzut bukietem i krawatem !! -krzyknął Barry do mikrofonu , dokładnie gdy ma zegarze pojawiła się godzina 22.
Wera jak poparzona wstała od stołu i podbiegła do mentora wyrywając mu mikrofon. Wszyscy spojżeli na nią rozbawieni . Panna młoda poprawiła włosy i lekko się uśmiechneła.
Rudo włosa rozejżała się po sali i jej wzrok spoczął na chwilę na Oliverze ,któremu chyba zamierzała podać mikrofon. W ostatniej chwili jednak rozmyśliła się i podała go stojącej za mężczyzną Dinah .
Oszołomiona Canary chwyciła niepewnie mikrofon a następnie wymieniła z Werą kilka uwag szeptem. W końcu chyba przekonana argumętacją sprirterki wyszła na środek i zajeła miejsce obrażonego Barry'ego.
- dobrze prosimy wszystkie panie na środek - powidziała radośnie do mikrofonu - ale tym razem prosimy Lady Bellę by nie wtrącała się do zabawy
Bart prychnął oburzony na jej słowa. Nic jednak nie powiedział co chyba było dobrą wróżbą .
Wszystkie dziewczęta obecne na przyjęciu ustawiły się za plecami Wery . No ja nie mogłam niestety stanąć z nimi więc rozsiadłam się wygodnie odbok mamy Wally'ego i Wery .
Po świetnym rzucie bukietem który złapała Megan , oraz równie dobrym rzutem krawatem pana młodego, który złapał Kaldur . Przyszła pora na kolejną spokojną część przyjęcia.
Razem w Wally'm podeszłam do stolika młodej pary i usiedliśmy po obu ich stronach . Zarówno Wera jak i Roy byli tacy szczęśliwi i uśmiechnięci . Wiele razy jak oglądałam film z naszego wesela widziałam że też się tak uśmiechałam. Po chwili przyszła do nas również reszta starej drużyny : Dick , Kaldur ,Conner i Megan . Dick położył rękę na ramieniu pana młodego a Megan uwieciła się na ramionach moich i Wery .
- i co ? Macie w końcu swój Happy End ? - zapytał Conner z lekkim uśmiechem .
Młodzi spojżeli na niego a następnie wymienili zgodnie spojżenia
- właściwie jest jeszcze jedna rzecz którą musimy zrobić
***
Stałam opatulona szczelnie kurtką na starym opuszczonym lotnisku razem z Wallym , Barrym , Bartem i Roy'em . Artemis dwa dni temu udała się do szpitala .
Spojżałam lekko zawiedziona i smutna zarazem na Bart'a . Chłopak był trochę zniecierpliwiony ale i zdenerwowany . Położyłam nu rękę na ramieniu.
- nie denerwój się , będzie dobrze - powiedziałam spokojnie na co chłopak niepewnie skinął głową .
Trzej sprinterzy byli ubrani w swoje stroje gotowi do biegu . Westchnełam tylko i spojżałam na Flash'a . Ten jedynie skinął głową.
- pora ruszać Bart - rzekł smutno .
Chłopak uśmiechnął się do mnie przepraszająco i jednocześnie pocieszająco .
- uwarzaj na siebie w tej przyszłości , przykro mi że nie mogę pobiec z wami ale wiesz że w ciąży bieganie kończy się zawrotami głowy - powiedziałam przytulając chłopaka
- wiem ... i będę uważał - zapewnił idąc w stronę mojego brata i wujka .
Pokiwałam z niedowierzaniem głową. Wszyscy trzej skineli głowami i zaczeli biegać w kółko . Po chwili pojawiło się przejście do Speed - Force którym Bart miał wrucić do przyszłości.
Po chwili chłopak wbiegł do środka i zniknął. Uśmiechałam się smutno i patrzyłam w miejsce w którym zniknął chłopak . Mój mąż położył mi rękę na ramieniu .
- no to wszystkie sprawy załatwione ? - zapytał Flash stając obok nas . Kiwneliśmy zgodnie głowami i spojżałam na Wally'ego
- teraz możemu uznać naszą historię za zakończoną Happy End'em ...
I bum !
A oto i ostatni rozdział Rudego Duetu 2 . Mam nadzieję że się podobało
Linkusia12
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro