gożej trafić nie migłam
- dawaj dawaj Wera ! -krzyczał Wally gdy biegłam na bierzni.
On ,Barry i Bart ubzdurali sobie że ostatnio biegłam szybciej niż zwykle i chcą to sprawdzić . Oczywiście mówiła bym że czułabym , gdyby tak było ale nie . Oni są mądrzejsi. Zachwilę osiągnę maksymalną prędkość .
- no dawaj jeszcze trochę ... dasz radę !- krzyknął Bart . Opierający się o ścianę . Z trudem zmusiłam się by mu nieodpowiedzieć złośliwie.
Wziełam głęboki wdech i rozpędziłam się jeszcze bardziej. I w tej właśnie chwili słabo się poczułam. Poczułam pot na plecach , dostałam lekkiej zadyszki i zakręciło mi się w głowie. Z tego wszystkiego prawie spadłam z bierzni.
Zwolniłam i po chwili zatrzymałam się ciężko dysząc. Chyba jednak nie biegłam szybciej. Wszyscy trzej spojżeli na mnie zmartwieni
- Wera co ci ? - zapytał Barry na co wzruszyłam ramionami
- trochę mi słabo - odparłam siadając na krawędzi bierzni
- najlepiej też nie wyglądasz ... może Caitlin powinna cię przebadać - mruknął Wally podchodząc bliżej
- może to ta tygodniowa zapiekanka ? - zapytałam na co mentor pokręcił przecząco głową
- nie , nie z twoim metabolizmem - powiedział
- no dobra pójdę ... - westchnełam wstając , ale wtedy znowu zakręciło mi się w głowie , więc spowrotem usiadłam by nie upaść. - może jednak posiedzę ...
- dobra soedź tu i się nie ruszaj, ja pójdę po wózek ... - westchnął mój brat a ja natychmiast chciałam wstać ale zotałam przytrzymana przez Barta . A to mały zdrajca!
- nie jestem kaleką mogę iść sama ! -niemal krzyknełam
- owszem ale nikt niebędzie być cie niusł ... a na wózku będzie szybciej - skończył dyskusję mój arcy kochany wujaszek ,a Wally zniknął za drzwiami .
Westchnełam i zaczełam rozmasowywać skronie palcami w nadzieji że zanim rudy imbecyl (czytaj Wally ) wruci z wuskiem , przestanie mi się tak kręcić w głowie.
Ani flash , ani jego wnuk nie odezwali się w czasie gdy mojego brata niebyło. W sumie to po drugiej minucie jego nieobecności zaczełam się martwić. Chwyciłam się ramy bierzni i wstałam pomału. Bart odrazu chciał mnie posadzić ,ale dałam mu ręką znak by mnie zostawił.
- co on się zgubił ? - zapytałm retorycznie ruszając do przodu trochę chwiejnym krokiem.
Wyszłam z sali do ćwiczeń i (cały czas opierając się ręką o ścianę) skierowałam się w stronę sali głównej . Taka nasza sala odpraw . Po chwili dogonili mnie Barry i Bart , którzy postanowili poczekać aż wyjdę za drzwi. Szli w ciszy parę kroków za mną. Albo chcą mnie obserwować z odległości by wrazie co odpowiednio zareagować , albo się mnie boją . Bardziej prawdopodobna pierwsza opcja.
Gdy doszliśy do sali głównej zastaliśmy to czego wolała bym nie oglądać. Na ekranach wiszących przy suficie szła puszczona jakaś telenowela , a Cisco siedział na nogami na biurku i wcinając popcorn zewał się łzami. Wally natomiast siedział obok niego na wózku i oglądał razem z nim.
Spojżałam w stronę "kącika medycznego" w którym dr Catlin robi nam badania. Właściwie to jest takie bardziej laboratorium. No więc pani doktor mieszała zawartoś jakiś probówek , a zeby niemusieć słuchać ich szlochu zamkneł sobie szklane drzwi.
Czułam się już lepiej ,ale chłopaki i tak mi nie odpuszczą więc ruszyłam w stronę "gabinetu" tym razem już przez środek sali
. Gdy tylko weszłam do środka opowiedziałam Caitlin co się stało. Ona zrobiła wszystkie badania które uwarzała za słuszne , a następnie powiedziała że analiza i wyniki badań będzie miał dopiero za kilka dni a do tego czasu mam się nie przemęczać. Zalecenie niby banalne ale dla kogoś z mocą jak moja ,jednak nie do końca.
Po opuszczeniu "gabinetu" chłopaki ( tym zarem wszyscy ) dalej oglądali telenowele rycząc jak bobry . Mruknełam coś na kształt porzegnania i udałam się do wyjścia.
W sumie to jestem głodna . Może skoczyła bym gdzieś na hot-dog'a ? Chociaż nie wiem czy mam ochotę... może jak wrucę do domu to zamówię sobie pizzę.
Wyciągnełam telefon i go odblokowałam. Powinnam chyba powiedzieć Roy'owi co się stało ... chociaż ... jest sęs go martwić ? Może faktycznie to tylko tygodniowa zapiekanka? A jeśli nie to będzie miał wyżuty że mu nie powiedziałam. Pozatym ... i tak musi po mnie przyjechać.
Oparłam się o ścianę i wybrałam numer chłopaka. Odebrał dopiero po kilku sygnałach, co jest rekordem do zwykle muszę dzwonić co najmniej dwa razy żeby odebrał.
- halo ? - uśmiechnełam się lekko słysząc głos mojego narzeczonego
- cześć kotek... Roy przyjedziesz po mnie ? - zapytałam prosto z mostu ,ale za to mocno przesłodzonym głosikiem.
- gdzie jesteś ? - zapytał niemal odrazu.
- pod bazą Flasha ... no ale mogę podejść pod twój ulubiony sklep sportowy dla ciebie bliżej a dlamie żaden kłopot z dojściem tak - mruknełam spokojnie , ale chyba za szybko bo przez dłuższą chwilę nie otrzymałam odpowiedzi
- Wera...
- za szybko ?
- trochę ...
- dobra po prostu spotykamy się pod tym twoim ulubionym sklepem sportowym - powidziałam znowu masując skroń jedną ręką
- ok ... wszystko wpożądku ? - zapytał zatroskany
- powiem ci w domu ... - westchnełam zmęczona
- ok czekaj na mnie zaraz będę - powiedział
- dobra - odparłam i rozłączyłam się.
Powoli ruszyłam w stronę sklepu który był trzy ulice dalej. Miałam zamiar tam pobiec , ale stwierdziłam że lepiej nieryzykowaćtego że zasłabnę , bo nie ma nikogo kto by mnie z chodnika zbierał.
Szłam więc powoli , uwarzjąc by się niepotknąć o własne nogi. Do sklepu dotarłam po 10 minutach. Roy'a jeszcze niebyło. Oparłam się więc o ścianę i wyciągnełam z kieszeni telefon. Włączyłam internet i zaczełam przeglądać wadomości na internecie.
- Wera ? - słysząc moje imie instynktownie podniosłam głowę .
Przedemną stał wysoki chłopak , o brązowych włosach , tego samego koloru oczach , na nosie miał zielone okulary . Ubrany był natomiast w zwykłe czarne spodnie i granatową koszuklę z białym nadrukiem music .
Zmarszczyłam zdziwiona brwi . Znam go ! Znam go napewno ! I głos też kojażę ! I wiem że za nim nie przepadałam ... myśl ruda myśl... kto to jest .... wysil się trochę od czegoś masz ten swój muzg .
- Robert ? -zapytałam niepewnie na co chłopak się uśmiechnął ,a ja wręcz przeciwnie pozostałam obojętna .
- szmat czasu co rudziutka ? Co robisz w Central City ? Słyszałem że mieszkasz w Gotham - odparł wesoło
- nawet jeśli to co ? -zapytałam chłodno - jeśli naprawdę musisz wiedzieć to dowiedziałam wujka
- spokojnie tylko chciałem się zapytać... jak się czujesz śliczna - ocho ! Tylko tego brakowało !
- bywało lepiej - powiedziałm znowu patrząc w telefon
- a coś się stało ? Jesteś chora ? -zapytał przejęty ... ojej .. przejął się jak mi się zrobiło miło miło... (sarkazm)
- tak stało się , mój były prubuje mnie podrywać i to dotego żałośnie - powiedziałam głosem wręcz przesiąkniętym ironią . Niestety to go nie odstaszyło. Chyba wręcz przeciwnie , bo cmoknął z dezaprobatą i oparł się jedną ręką o ścianę obok mojej głowy . Postanowiłam go olać pod tym względem
- no gdzie ten cham stoi piękna ? Takie śmieci powinno się wrzucać do kosza - rzekł chcąc zapewne brzmieć jakoć uwodzicielsko ,al nie dla mnie
- tam jest kosz zrób mi tę przyjemność i się wynieś będę miała mniej roboty - mruknełam pokazując kciukiem śmietnik
- bardzo zabawne , zawsze miałaś ogromne poczucie humoru - powiedział chwytając mnie za podbrudek i zmuszając bym na niego zpojżała . Zmarszczyłam groźnie brwi - co ty taka niedostępna skarbeczku ?
- dla ciebie i wszystkich innych już nigdy nie będę dostępna , i dobrze radzę mnie puścić puki jestem miła - mruknełam zła
- ta jasne ... a co masz chłopaka ? -zapytał zbliżajac się jeszcze nardziej . Napiełam jużchyba wszystkie mięście by być gotowa do uderzenia gi
- nie narzeczonego - odparłam pokazując mu pierścionek na palcu
- ta jasne bo jeszcze uwierzę ! -krzyknął wybuchając śmiechem - ty ?! Zaręczona ?! Niby z kim ?! - krzyknął
- ze mną i dobrze radzę ci się od niej odsunąć ,chyba że nie rozumiesz mam to zrobić sam - głos Roy'a idącego w naszą stronę odrazu mnie uspokoił ale jednak mój były chłopak nie zamieża mnie puścić
- heh ... żałosny jesteś ... a może ona nie chcę bym ją puszczał co ? -zapytał z miną cwaniaka
- już ci powiedziałam żebyś mnie zostawił więc o co chodzi ? -zapytałam zła .
Obaj na mnie spojżeli , mój narzeczony z czymś co było kieszanką troski , ulgi , spokoju i gniewu skierowanego na ciemnowłosego , a natomiast wzrok Roberta wzkazywał tylko złość. Wiedziałam że jak mnie zaraz nie puści to Roy'owi w końcu puszczą nerwy i poprostu mu przywali. Prubowałam więc wyrwać głowę ,ale wtedy chwycił mnie jeszcze mocniej ,na co się skrzywiłam. I wtedy anielska , jak na tę chwilę , cierpliwość monego narzeczonego wyczerpała .
Chwycił za nadgarset chłopaka w taki sposób iż był zmuszony mnie puścić , co wykożystałam odrazu odsuwając się a masując lekko miejsce w którym mnie ściskał , a Roy wykrcił mu rękę do tyłu.
Znowu zakręciło mi się w głowie ,ale tym razem towarzyszyło temu jeszcze nieprzyjemne uczucie ,gdy żołądek ma zamiar zwrucić całą swoją zawartość . Oparłam się o ścianęby nie upaść i spojżałam na chłopaków . Roy właśnie tłumaczył coś swojemu nowemu "kumplowi" , po czym kopnął go z kolana w brzuch i puścił.
Ciemnowłosy spojżał na mnie ze wzrokiem mówiącym jeszcze się policzymy, po czym otrzepał się z niewidzialnego kurzu i ruszył w swoją stronę.
Roy natomiast odprowadził go wzrokiem ,a następnie odwrucił się w moją stronę . Tym razem w jego wzroku widziałam tylko troskę.
- wszystko wporządku ?nic ci nie zrobił ? -zapytał podchodząc do mnie. Kiwnełam twierdząco głową czego pożałowałam , bo żoładek podskoczył mni do gardła.
- tak , nic mi nie zrobił - potwierdziłam w miarę spokojnie
- jesteś strasznie blada , napewno wszystko w pożądku? - dopytywał się obejmując mnie ramieniem
- trochę , mi niedobrze i w głowie mi się kręci ,ale poza tym jest ok - powiedziałam opierając się na rudowłosym - chodźmy jużdo domu ...
- dobrze ... chyba powinnać odpocząć - powiedział i skierował się w stronę samochodu. Oczwiście cała czas szłam równo z nim. Gdy usiadłam już na siedzeniu w samochodzi trochę mi ulżyło. Wreszcie wrucę do domu i odpocznę ...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro