Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#1

Mógłby nawet nie istnieć, być zwykłymi pustymi słowami, które rzucała na wiatr, ilekroć wspomnienia dotkliwie ją raniły, a ona by tego nie zauważyła, zbyt pochłonięta myślami, jak dobrze było kiedyś. Kiedyś, gdy walczyli w Budapeszcie i spędzali wszystkie wolne chwile razem, z dala od Hydry, Czerwonego Pokoju i tego, co najgorsze - Laury. Mogła w nieskończoność gładzić zabliźnione rany na jego torsie, wspominając osoby, które mu je zadały, a obecnie kryły się pod kilkumetrowymi warstwami gleby.

Ale istniał, głuchy na wszelkie nieme prośby z jej strony, ściskając za dłoń brązowowłosą kobietę, a jego wzrok spoczywał na zaokrąglonym brzuchu. I trwał, wciąż zmartwiony krzykami, łzami i zniszczonymi przedmiotami, które zdobiły jej pokój. A ona zataczała błędne koło, trwając w swych decyzjach i widziała wciąż to, co utraciła kilka lat temu.

Bo gdyby tylko odebrał jej wybaczenie za wszelakie krzywdy, które mu wyrządziła, byłoby jej łatwiej odejść, usunąć się w kąt i pozwolić wszystkim mówić o niej nie jako o członkini Avengers, a jako o zabójczyni Laury Barton.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro