próba piąta - „teraz? TERAZ"
nowa wiadomość od: luke; 07:32am
szkoła, clifford. zajęcia dodatkowe. zaliczenie roku. mówi ci to coś?
nowa wiadomość od: michael; 07:33am
idę dzisiaj do lexie
nowa wiadomość od: luke; 07:33am
spędzasz tam połowę życia i jakoś nie olewałeś szkoły, A NIE SORRY, OLAŁEŚ I DLATEGO MUSIMY CHODZIĆ W FERIE
nowa wiadomość od: michael; 07:34am
idę do jej rodziców CZAISZ
nowa wiadomość od: michael; 07:35am
IDĘ SIĘ SPYTAĆ O JEJ RĘKĘ
nowa wiadomość od: michael; 07:36am
i jeśli to nie jest powód, to wiesz gdzie to sobie mogę wszystko wsadzić?
nowa wiadomość od: michael; 07:38am
tą szkołę, egzaminy, zawód i chuj wie co jeszcze? wiesz gdzie? jak pojedziesz palcem po plecach, to w końcu trafisz dokładnie w to miejsce
nowa wiadomość od: luke; 07:38am
woah stary
nowa wiadomość od: luke; 07:39am
poszedłbym z tobą, ale wiesz, trochę by to nie wyglądało
nowa wiadomość od: michael; 07:40am
no trochę
nowa wiadomość od: michael; 07:41am
ale trzymaj kciuki, co? bo ja serio mam lekki stan pozawałowy chyba
nowa wiadomość od: luke; 07:41am
a nie przedzawałowy?
nowa wiadomość od: michael; 07:42am
jeden chuj i tak umrę
- jesteś pewna, że tak mogę iść? – mruknął michael, patrząc z powątpiewaniem w lustro. – nie wyglądam trochę, no wiesz, jak małpa w krawacie?
lexie spojrzała na chłopaka z politowaniem i pokręciła głową.
- małpą jesteś i bez krawata, clifford – odparła dziewczyna, wygładzając kołnierzyk koszuli, którą własnoręcznie wyprasowała kilkanaście minut wcześniej. – nie denerwuj się, wszystko będzie okej.
- przygotowałaś w ogóle ich na taką ewentualność? – spytał michael, spoglądając na brunetkę, która wyciągała sukienkę z pokrowca. – no wiesz, psychicznie chociażby?
- a po co – prychnęła lexie, bez skrępowania zrzucając z siebie koszulkę i ściągając dżinsy, wywołując tym samym parsknięcie śmiechu u michaela. – moje życie. a co z twoją mamą?
jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, do drzwi pokoju michaela zapukała mama chłopaka.
- mogę wejść?
- jasne – rzucił automatycznie michael, a kobieta wślizgnęła się do pokoju, patrząc na mike’a i lexie z ewidentnym rozrzewnieniem i wzruszeniem.
- lexie słońce, ja nie wiem czy wy dobrze robicie, czy nie jesteście za młodzi, i co najważniejsze, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak… trudnym w pożyciu człowiekiem jest mikey, ale pamiętaj, że co by się nie stało, zawsze możesz tutaj przyjść. życzę wam jak najlepiej, ale sama rozumiesz i…
- jejku, pani mamo. – lexie uśmiechnęła się szeroko i przytuliła do kobiety, wycierając płynącą ukradkiem łzę. – dziękuję.
- a ty, mike, zachowuj się, ręce na stole, zero podkarmiania psa i na litość boską, nie przeklinaj.
- ja w ogóle nie przeklinam – wymamrotał michael, przewracając oczami. – ja się po prostu ekspresyjnie wyrażam na temat buzujących we mnie hormonów.
- chyba wskutek tych hormonów, zresztą, nieważne. życzę powodzenia, obojgu – zakończyła pani clifford i wyszła z sypialni syna, zastanawiając się, czy rodzice lexie będą równie entuzjastyczni wobec pomysłu ich córki, co ona sama.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro