Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

koniec - „dlaczego jest pan taki niemiły?!"

 nowa wiadomość od: luke; 11:25pm

 i jak?!

nowa wiadomość od: luke; 11:26pm

ziemia do michaela

nowa wiadomość od: luke; 11:27pm

nie wkurwiaj mnie nawet to jest zbyt ważne, nie wiem, czy brać się za wieczór kawalerski

nowa wiadomość od: michael; 11:28pm

pgdmy pźnj

- o, michael – mruknął ojciec lexie, otwierając drzwi wejściowe. – witaj.

- dobry wieczór, panie sanders, pani sanders – uśmiechnął się michael nieco nerwowo. – pani sanders, chciałem kupić pani kwiaty, ale lexie mówiła, że poluje pani na to – tutaj michael wyciągnął nieco sfatygowany egzemplarz wierszy allena ginsberga. – więc…

 - nie musiałeś – warknął pan sanders, mrużąc oczy. – ale trudno. wejdźcie. lexie, ta sukienka nie jest za krótka? – spytał mężczyzna, rzucając ostre spojrzenie na garderobę córki.

- nie – odparła brunetka, ściskając dłoń michaela prawdopodobnie ciut mocniej, niż to było potrzebne. – gdyby była dłuższa, nie byłaby taka ładna.

- jeremy, lexie, michael, zapraszam! – krzyknęła pani sanders z jadalni, wychylając się lekko na korytarz, gdzie nadal stał michael i lexie.

gdyby zakłopotanie i zażenowanie dawało jakieś widoczne gołym okiem oznaki jak przykładowo, zielenienie skóry, michael byłby w tamtym momencie zielony jak wiosenny szczypiorek, plus dygotałby z nerwów jak ów szczypiorek na wietrze.

- słodkie ziemniaczki? – zaszczebiotała pani sanders, podnosząc półmisek z dziwnie wyglądającą breją (nie TAK dziwnie, jak gulasz clifforda, ale nadal).

- popro… - zaczął michael, ale gdy zobaczył przerażony wzrok lexie, natychmiast zmienił taktykę. – poproszę tylko groszek, dziękuję.

 - erhm – chrząknął pan sanders, krojąc kawałek schabu z niesamowitą zaciętością. – to co zamierzasz robić w życiu, michael?

- och, teraz chodzę na dodatkowe kursy do szkoły, takie doszkalające, żebym mógł błysnąć na egzaminach – powiedział michael, uśmiechając się ciut nieszczerze. – ogólnie, to chciałbym mieć własny zespół.

- zespół? ciekawe – mruknął jeremy, unosząc zdawkowo jedną brew. – jakiej muzyki słuchasz? tego samego łomotu, co lexie?

- uhm… - michael spojrzał na siedzącą obok brunetkę błagalnym wzorkiem; co on u licha powinien teraz odpowiedzieć?! tego pytania zdecydowanie nie było na wikihow.

- ten łomot to zespół michaela, tato – rzuciła lexie, powodując tym samym parsknięcie śmiechu u swojego ojca.

- no, to nieźle się zapowiadacie, synu – sarknął jeremy, z zadowoleniem wracając do jedzenia. lexie spojrzała przepraszająco do michaela, a michael czuł się, jakby grał w tym idiotycznym filmie o wampirach, gdzie całe konwersacje odbywały się przez spojrzenia. zaraz, jak się nazywał ten film, horyzont? słońce? coś z tym, kurna no, co to…

- michael, a co słychać u twojej mamy? – zapytała pani sanders, podając chłopakowi miseczkę z groszkiem. – dawno jej nie widziałam.

- mama, uhm, mama jest okej, znaczy, z nią jest wszystko okej – bąknął clifford, lekko się rumieniąc. – pyszna pieczeń, pani sanders.

- dziękuję, michael. lexie, czy ty już zrobiłaś swój projekt na fizykę? – spytała pani sanders, a michael poczuł, że może na chwilę się wyłączyć i zająć jedzeniem tej beznadziejnie suchej pieczeni  z tym równie beznadziejnie przegotowanym groszkiem, który pachniał jak pasza dla krów z kalkuty.

- michael – zaczął pan sanders, wycierając twarz w serwetkę. – nie chciałbyś zobaczyć mojego samochodu?

- oczywiście, panie sanders – wymamrotał michael, w duchu przeklinając wszystkie świętości, bo kto jak kto, ale michael nie miał zielonego pojęcia o samochodach.

nowa wiadomość od: michael; 01:15pm

 szykuj smoking koleś

 nowa wiadomość od: luke; 01:16pm

 NO NIE PIERDOL SERIO ALE

 nowa wiadomość: michael; 01:17pm

 nie zgodził się, ale chuj, i tak będzie tak, jak postanowiłem, postanowiliśMY

 nowa wiadomość od: michael; 01:20pm

ten stary zgrzybiały dziad stwierdził, że nie jestem godzien lexie, lexie powiedziała, że jej ojciec nie jest godny jej matki, a jej matka krzyknęła, że nikt nie jest godny jej szarlotki i mamy sobie iść do ogrodu

 nowa wiadomość od: michael; 01:21pm

a ja i tak się z nią zaręczyłem, jak już stary sanders wymiękł bo skończyły mu się przekleństwa i ogólnie, się zdyszał nieźle, bo z nosa prawie mu para poszła, jak lexie powiedziała, że się do mnie przeniesie

 nowa wiadomość od: michael; 01:22pm

 kurwa, stary

 nowa wiadomość od: michael; 01:23pm

 biorę ślub z lexie, wierzysz w to, czy ty w to wierzysz, bo ja nie

 
                                                     fin

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro