Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 98 ~

- Obraziłeś się na mnie? - powiedziałem cicho, kiedy już wysiedliśmy. - Nie chciałem ci zrobić przykrości, czy robić z ciebie niepełnosprawnego, tylko po prostu chciałem ci pomóc.. Ale jak zwykle wszystko spieprzyłem. - ostatnie zdanie wręcz wymamrotałem.

- Znasz mnie dobrze... pewnie nawet lepiej niż aktualnie ja samego siebie więc chyba wiesz, że nie lubię przyjmować pomocy od kogoś... - wymamrotał po wyjściu ze szpitala kopiąc jeden kamyk.

- Masz rację. - westchnąłem, wyciągając telefon i napisałem szybkiego smsa do Jina z prośbą o podwózkę. Wiadomość zwrotną dostałem natychmiastowo, w której oczywiście się zgodził. - Jin zaraz będzie po nas.

- Okay... - powiedział patrząc na swoje buty jakby było najciekawszym zjawiskiem na tym świecie.

Spojrzałem się na niego smutnym wzrokiem. - Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz. Nie lubię jak się denerwujesz. - odparłem niepewnie.

- Spokojnie nie jestem zły... - w końcu zwrócił na mnie wzrok. - Przepraszam nie powinienem tak na ciebie naskakiwać.... Chciałeś dobrze...

- A ja powinienem dać ci od razu tą torbę. - zaśmiałem się cicho dla rozluźnienia atmosfery. - Ale jestem uparty, zresztą ostrzegałem. - wzruszyłem ramionami.

- Nasze charaktery są podobne i najwidoczniej lubią się ze sobą droczyć czy coś... – zachichotał. – A co lubiliśmy najbardziej robić? Jeżeli chodzi o wieczory?

- Ten.. – zawstydziłem się. – Spędzaliśmy je bardzo czas aktywnie...

- Nie rozumiem. – wymruczał, patrząc mi w oczy. – Chodziliśmy na spacery? Takie randki?

- Można to nazwać randką, ale... ym – zaciąłem się. – Nie na zewnątrz, a bardziej w łóżku..

- Oh... - chyba zrozumiał o co chodzi. – Lubiliśmy się wieczorami kochać?

- Ująłeś to w idealny sposób. - zachichotałem, rozluźniając się. - To wynagradzało mi te ciężkie treningi jak jeszcze chodziłem do szkoły. - spojrzałem się na niego z uśmiechem.

- Treningi? - spytał zdziwiony. - Nie mówiłeś nic. A co trenujesz?

- Lekkoatletyka i gimnastyka. – wyjaśniłem. - Sport to moja odskocznia od rzeczywistości.

- Wow to fajnie, a... ja co lubiłem? - spytał trochę nieśmiało.

- Koszykówkę, piłkę nożną i lubiłeś ze mną biegać. - powiedziałem, a na mojej twarzy rozkwitł uśmiech na samo wspomnienie.

- To mi się podoba. - stwierdził z uśmiechem. - A tak w ogóle ile masz lat, Jungkookie?

Kiedy usłyszałem jak mnie nazwał, przeszły mnie ciarki po plecach. Stęskniłem się za tym. - Jeszcze jestem nastolatkiem. - zaśmiałem się. - Mam dziewiętnaście lat, dwadzieścia kończę pierwszego września.

- Powiem, że masz niezłe rozpoczęcie roku, co? - znów się zaśmiał. - Jestem twoim hyungiem, ależ zaszczyt mnie spotkał

- Teraz wreszcie mogę się cieszyć ze swoich urodzin. - wybuchłem śmiechem. - Jaki tam zaszczyt. Żaden. - wzruszyłem ramionami.

- Ej czekaj... skoro jestem od ciebie o dwa lata starszy to musieliśmy chodzić przynajmniej rok razem do szkoły... tak?

- Tak. - pokiwałem głową, potwierdzając jego słowa. - Ja byłem w pierwszej liceum, ty byłeś w trzeciej. Dlatego w momencie, kiedy miałem problemy, wiedziałem do kogo się zwrócić o pomoc - uśmiechnąłem się do niego słabo.

- Wiesz co chyba na razie wolę nie wiedzieć jakie to były problemy. - powiedział z uśmiechem. - Wiesz, że przez chwilę byłem pedofilem?

- Nawet jeśli, to nie zwracaliśmy na to uwagi. - mój wzrok zmienił się w pełen rozbawienia. - Po prostu cieszyliśmy się sobą.

- Mam nadzieję, że nie siedziałem za to w więzieniu, co? - posłał mi szeroki uśmiech, pełen rozbawienia.

- Nie, nie byłeś. – zachichotałem. - Tylko na początku Jinowi się nie podobał ten związek, a potem zmienił zdanie.

- Bał się, że ciebie zranię? - bardziej stwierdził niż pytał, ale jednak z jego twarzy zszedł uśmiech. - Suga mi mówił, że byliśmy królami podrywów i przygód na jedną noc... - posłał mi smutny uśmiech.

- Niestety. - westchnąłem, ale na mojej twarzy nadał grał uśmiech. - Potem się zmieniłeś i nie ma nad czym się rozmyślać, Jiminnie. – wymruczałem bez namysłu. - O Jezu, przepraszam - mruknąłem, spoglądając na niego zażenowany. - Zapędziłem się, trochę..

- Nie przejmuj się Jungkookie. To tylko zdrobnienie... - przedstawił mi już dawno niewidziany na jego twarzy ciepły uśmiech tylko brakowało mi tych iskierek miłości w oczach. - I tak wolę jakieś "Jiminnie" od tego twojego "szczeniaczka" świętej boleści...

- Nadal nie wiem co ty masz do tego szczeniaczka. - wydąłem dolną wargę. - Przecież szczeniaczki są super urocze! No i ty też jesteś, więc wszystko się zgadza.

- Nie sądzę, że kiedyś zgadzałem się z tym, iż jestem uroczy, więc nie wmawiaj mi tego... - pogroził mi zabawnie palcem przed twarzą na co obaj zareagowaliśmy śmiechem.

- PRZEPRASZAM, ŻE PRZERYWAM, BO LUBIĘ PATRZEĆ NA WASZE ŚMIECHY TYLKO SPIESZY MI SIĘ DO PRACY , SŁODZIAKI. - wykrzyczał przyjaźnie Jin przez otwartą w samochodzie szybę.

Wywróciłem oczami i uśmiechnąłem się lekko. - Chodź - kiwnąłem głową w stronę samochodu, udając się w tamtym kierunku. Zanim wsiadłem do środka, włożyłem rzeczy Jimina do bagażnika i usiadłem z tyłu. - Kto jest w dormie?

- Powinni już być wszyscy. - odpowiedział z uśmiechem patrząc na drogę.

- Ouh, okay. - odpowiedziałem cicho. - Do której dzisiaj jesteś w pracy? - zapytałem, spoglądając na najstarszego.

- Dzisiaj niestety mam nockę tak samo jak Namjoon, a Tae i Suga idą do swoich dziewczyn, więc będziecie sami w domu do rana. - oznajmił spokojnym głosem najstarszy, po części odpowiadając mi na pytanie.

- Jeśli nie będziesz zmęczony, będę mógł ci poopowiadać trochę i może obejrzymy jakiś film - zaproponowałem Jiminowi, posyłając mu lekki uśmiech.

- N-no dobrze.. - potwierdził lekko speszony. Pewnie obecność starszego trochę go zawstydza.

- Wszystko w porządku? - spytałem zmartwiony.

- T-tak tylko... trochę głowa mnie boli.. dawno nie wychodziłem na świeże powietrze to pewnie przez to... - powiedział nadal nie zmieniającym się tonem.

- Zaraz będziemy w domu, to trochę odpoczniesz. – stwierdziłem. - Zrobię ci jakieś pyszne jedzonko, coś lepszego niż te gówniane.. - przerwałem, kiedy zauważyłem gromiący mnie wzrok Jina. - niedobre coś, czego nie można nazwać jedzeniem, ze szpitala.

- Nie musisz, naprawdę... Nie czuję się głodny. - stwierdził poprawiając czapkę.

- Okay. - pokiwałem głową, opierając ją wygodniej na zagłówku i ziewnąłem. - Chyba, żebym się wyspał, potrzebne byłoby mi kilkanaście godzin snu.

- Jungkook zaczynasz gadać jak Yoongi. - zaśmiał się Jin. - A to naprawdę bardzo źle. - spojrzał na mnie w lusterku.

- Cicho. - również się zaśmiałem. - Dużo czasu spędzam w jego towarzystwie, zarażam się - wzruszyłem ramionami.

- J-jesteście ze sobą aż tak blisko? – zapytał Jimin z nutką irytacji w głosie co mnie bardzo zaskoczyło. A może się przesłyszałem. - Przecież on nic do mnie na razie nie czuje -pomyślałem, a uśmiech zszedł mi na chwilę z twarzy. Jimin po prostu był ciekawy...

- Nie, Yoongi to nasz przyjaciel. - wyjaśniłem spokojnie. - Zresztą on ma dziewczynę, a ja mam narzeczonego, na którym mi zależy. - mruknąłem, spoglądając na okno.

- Jeszcze ci zależy... - wyszeptał do siebie zaprzeczające moim własnym słowom zdanie i westchnął ciężko.

- I będzie mi zależało, Jimin. - powiedziałem stanowczo, ponownie przenosząc wzrok na mężczyznę mojego życia. - Bez względu na to, czy się doczekam tego momentu, kiedy odzyskasz pamięć czy nie. - wymamrotałem, ściszając swój głos do szeptu.

- Koniec końców znudzi ci się czekanie i znów się zakochasz. Nie ważne co będziesz mówił. Pamiętaj, że serce nie sługa. Samodzielnie wybiera osobę, w której lokujesz swoje uczucia, a wiem, iż z czasem cała ta sytuacja ze mną zacznie wszystkich męczyć i kiedy irytacja z faktu, że moja pamięć nie wróci weźmie górę, to wszyscy ode mnie uciekną, ale już mówiłem. Nie będę miał wam tego za złe. – wyszeptał, starając się mówić obojętnym tonem, który z czasem zaczął mu się łamać.

- Nie możesz tak mówić, Jiminie. Byłeś zawsze przy nas, więc my będziemy zawsze przy tobie... - westchnął Jin i udawał, że nie słyszał reszty wypowiedzi za co byłem mu wdzięczny. -

- No właśnie. Byłem. Teraz jestem tylko chłopakiem wyglądającym jak wasz przyjaciel. Jego nowym klonem, do którego w żaden sposób nie jesteście przywiązani. - brnął dalej, nie zmieniając tonu swojego głosu.

- Byłeś, jesteś i zawsze będziesz. Nie próbuj nawet nas przekonywać, że jest inaczej, bo tak nie jest. - zdenerwowałem się, ale nie dawałem po sobie tego poznać. Nie chciałem, żeby się mnie przestraszył. - Jesteśmy przywiązani do ciebie bardziej niż myślisz. Jesteś wielkim kawałkiem naszego życia i do tego moim życiem. Nie zrezygnuje z ciebie. - pokręciłem głową, wzdychając.

- Jungkook... na mnie świat się nie kończy. Nie mogę być nikogo życiem. Zobaczysz wszystko się w twoim życiu ułoży... - stwierdził trochę cieplejszym tonem, dając nacisk na słowo "twoim".

- Możesz być moim życiem. – mruknąłem. - Nie wiesz jak bardzo się mylisz w tym momencie, Jiminnie.

- Dlaczego z góry sądzisz, że się mylę? Życie to nie bajka, która zawsze ma happy end... Nie jest osądzone to, że zakochać można się jeden raz w życiu. Teraz ja jestem twoim życiem, ale to może się pomału zmieniać. Nawet jak bardzo tego nie będziesz chciał. Bo życie to jedna czwarta szczęścia i miłości, a trzy czwarte bólu i cierpienia... Wykorzystaj to

- Przeżyłem wystarczająco dużo czasu z tobą, żeby sobie to uświadomić. - wyjaśniłem, a w mojej głowie buzowały różne emocje. - Uświadomić to, że jesteś dla mnie najważniejszy na świecie. Że twój uśmiech to najjaśniejsza gwiazdka na całym niebie. Że ja nie umiem świecić bez twojej obecności moim w życiu. Że to ty jesteś w stanie poprawić mój humor samym byciem koło mnie. Wolę cierpieć i poczekać, niż odejść i cierpieć całe życie oraz zarzucać sobie, że opuściłem takiego wspaniałego człowieka jak ty.

- Chłopaki, nie chce przerywać, ale... może dokończcie w dormie jak będzie pusto, co? Uważam, iż nie powinienem być świadkiem tej rozmowy, a do tego właśnie dojechaliśmy... - wtrącił się Jin.

---------------------------------

Proszem ^^

Do później, ludziki ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro