~ 96 ~
Dwa tygodnie później...
Perspektywa Jungkooka
W końcu nadszedł dzień, w którym Jimin miał wrócić do domu. Wszyscy chodziliśmy od rana jacyś tacy szczęśliwsi, pełniejsi życia niż przedtem. Pierwszy raz od wielu dni, przespałem całą noc bez problemu z uśmiechem na ustach.
Nie mogąc się powstrzymać, pojechałem pierwszy do chłopaka pod pretekstem przywiezienia mu czystych rzeczy. Chłopcy, widząc moje podekscytowanie, nie ważyli się nawet mnie powstrzymać, dlatego czym prędzej ruszyłem do szpitala. Kiedy już wszedłem do budynku, przywitałem się z kilkoma pielęgniarkami, które mnie kojarzyły, bo byłem jednym z upierdliwych gości i od razu skierowałem się na piętro oraz do sali, gdzie leżał Jimin. Pewnym krokiem przekroczyłem próg jego pokoju i odłożyłem torbę na podłogę koło mojego stałego miejsca.
- Jak się czujesz? - zapytałem z radością w głosie.
- Całkiem dobrze. - powiedział z uśmiechem. - Chociaż trochę boje się wrócić do wasz... znaczy naszego domu
- Uznaj to za przeprowadzkę do nowego miejsca, na pewno jakoś to zniesiesz. - zaśmiałem się lekko. - Masz własną sypialnie, łazienkę, więc myślę, że nie jest źle. - wzruszyłem ramionami, siadając na krzesełku koło jego łóżka.
- Własną sypialnię? A ty z kim masz pokój?. - spytał ciekawy.
- Przeprowadzam się z powrotem do Tae, kiedyś dzieliłem z nim pokój. - odparłem, spoglądając na chłopaka.
- Ah, rozumiem... To co pójdę się przebrać i jedziemy? – spytał, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem. - Jest tutaj jakaś czapka?
- Ugh, nie pomyślałem o tym, przepraszam. - spojrzałem się na niego z smutnym wzrokiem, ale po chwili wpadłem na pomysł. - Weź moją, dzisiaj jest ciepło, więc nie muszę jej zakładać - podałem mu swoją czapkę z uśmiechem.
- Dziękuję.. – powiedział, przyjmując rzecz. - Chciałbym by już te włosy odrosły... - mruknął wstając z łóżka i kierując się do łazienki.
- I tak, wyglądasz pięknie. - mruknąłem pod nosem, żeby nie usłyszał.
- Jestem gotowy! - wpadł uradowany do pomieszczenia dziesięć minut później.
- Cieszę.. wow - przerwałem, kiedy spojrzałem się na chłopaka. Odruchowo otworzyłem szeroko usta, więc szybko je zamknąłem. - J-ja, ugh.. - westchnąłem, rumieniąc się i odwróciłem wzrok od chłopaka. - Cieszę się..
- Coś się stało? - spytał lekko zaniepokojony.
- Wszystko w porządku. - wydusiłem, po głębokim wdechu. Znowu spojrzałem się na chłopaka i uśmiechnąłem się do niego lekko. - Musimy teraz poczekać, aż lekarz przyjdzie z wypisem.
- Jungkook nie masz gorączki? - spytał podchodząc do młodszego i łapiąc za ramię. - Jesteś cały czerwony na twarzy
- Nie, nie, naprawdę jest wszystko okay. - pokiwałem głową jakby na potwierdzenie moich słów.
- Jungkook jesteś na serio bardzo czerwony na pewno wszystko, dobrze? - spytał się z wymalowanym zmartwieniem w oczach, ale też dało się ujrzeć małe zaciekawienie mają reakcją.
- Na pewno, wszystko dobrze. - westchnąłem, czując coraz większe pieczenie na twarzy. - Nie patrz się tak na mnie, proszę. - powiedziałem cicho.
- Ktoś ci coś zrobił? A może ja zrobiłem coś źle? - wypytywał nadal zmartwiony. - Wyglądasz jak wtedy gdy nazwałem cię króliczkiem, a nie mówiłem tak do ciebie parę dni.... Dlaczego mam się nie patrzeć? - zapytał wyraźnie zdziwiony.
- Jezus Maria, za jakie grzechy. -mruknąłem, przecierając twarz dłońmi. - Za dobrze wyglądasz, okay? To powinno być zakazane, czy coś..
- Och, ale przecież przyniosłeś mi moje ubrania, w których chodziłem w domu, tak? To dlaczego teraz tak dziwnie reagujesz? - spytał z chytrym uśmiechem.
- Nieważne w czym chodziłeś, zawsze wyglądałeś zbyt dobrze. - spojrzałem się na chłopaka kątem oka. - Dlaczego tak reaguje? Nawet sam nie wiem, dlaczego
- Może nie pociągałem cię fizycznie będąc chorym na raka, co? - spytał ze smutnym uśmiechem.
- Jimin, boże, nie gadaj głupstw - wstałem ze swojego miejsca i położyłem swoje dłonie na jego ramionach. - W każdym momencie swojego życia, pociągałeś mnie fizycznie. Chory czy nie chory. Zresztą jakbyś mnie nie pociągał, to wątpię, że.. - wymamrotałem, ale przerwałem, spoglądając na jego twarz z rozszerzonymi oczami. - Nic nie mówiłem, udawaj, że nie powiedziałem tego ostatniego zdania, którego nie dokończyłem.
- Możesz dokończyć chyba nic mnie już nie zdziwi. -posłał mi przyjemny ale i zarazem chytry uśmiech.
- Nie ma szans, że dokończę. - pokręciłem głową.
- Im więcej wiem z przeszłości tym większa jest szansa na powrót mojej pamięci, pamiętasz? - zauważył poprawnie... - A to chytry szczeniak- pomyślałem
- Jimin, ale ja się wstydzę, zresztą nie chcę, żebyś się źle czuł w moim towarzystwie, a po tym co powiedziałbym, pewnie by tak było. – mruknąłem.
- Jungkook mówisz, że jesteśmy narzeczonymi, tak? - spytał mnie na co pokręciłem głową zgadzając się z nim. - No więc to chyba normalne, że uprawialiśmy ze sobą seks, nie? - powiedział dość śmiało po czym wziął torbę ze swoimi rzeczami zaczął ją zapinać.
Zakrztusiłem się śliną, na to co powiedział i zacząłem kaszleć jak szalony. - No tak.. - po dłuższej chwili, kiedy już kaszel ustał, odpowiedziałem cicho. - No więc.. chodziło mi o to, że.. jakbyś mnie nie pociągał.. to raczej, nie zmusiłbym cię, że tak powiem, do uprawiania seksu w wannie - powiedziałem nieśmiało, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
- W... w wannie? Nie powiem ciekawie. - zaśmiał się serdecznie. - To było najgorsze miejsce gdzie ze sobą spaliśmy? - spytał z uśmiechem patrząc na moją czerwoną twarz.
- Nie. - zaśmiałem się nerwowo. - Było jeszcze jedno..
- A powiesz mi gdzie? - zaprzestał czynności opierając się o ramę łóżka szpitalnego z wyrazem zaciekawienia na twarzy.
- Na stole w jadalni? - odpowiedziałem, ale raczej zabrzmiało to jak pytanie. - Tak jakby, chwilę po tym.. do domu weszli nasi przyjaciele, więc było dość śmiesznie.. i krępująco.
- Naprawdę? - spytał, a ja pokiwałem twierdząca głową rumieniąc się jeszcze bardziej. Chłopak wybuchł śmiechem ledwo stojąc na nogach. Patrzyłem na niego jednak z uśmiechem, bo w końcu kocham jak się śmieje. - A widzieli nas? - po chwili opanowania, znów zaczął serię pytań. Pokiwałem głową na znak zaprzeczenia temu i posłałem mu nieśmiały uśmiech. - A nadal macie ten stół?
- Nadal mamy, a oni nadal nie wiedzą co tam się działo. - zaśmiałem się cicho. - No oprócz Sugi, on się dowiedział.
- A jakim to sposobem? Nie lubisz się chyba tym przechwalać co? - znów się zaśmiał.
- Powiedzieliśmy mu jak wszyscy wyszli. – wyjaśniłem. - Nie wiem, czy jest czymkolwiek się chwalić, to znaczy.. Uhm, w sensie wolałbym zostawić to dla nas. Żeby nikt nie wiedział, mam nadzieję, że rozumiesz..
- Jasne, że rozumiem... - posłał mi ciepły uśmiech. - Ale i tak mam małe ostatnie pytanko... Który z nas jest uke? - spytał z uśmiechem.
- Chciałbym powiedzieć, że ty. - mruknąłem, spoglądając na chłopaka. - Ale to ja jestem uke.
- Nie gniewaj się, ale tak podejrzewałem. - puścił mi oczko z uśmiechem. - To co wracamy do domu?
- Po moim zachowaniu, wszystko wskazuje na to, że jestem uke - z moich ust wyleciał głośny śmiech. - Jasne, polecę jeszcze szybko po wypis i możemy uciekać z tego miejsca. Nie chcę już tu wracać, mam nadzieję, że nie będę musiał. - mruknąłem, biorąc jego torbę. - Poczekasz na mnie przy windzie? – zapytałem,
- Poczekam, ale oddaj tę torbę. Nie po to leżałem tyle w łóżku by nic nie robić. No, już - wyciągnął rękę w moja stronę.
- Nie dzisiaj, Jimin. - zaśmiałem się cicho, wychodząc z pomieszczenia. - Idź pod tą windę, zaraz wrócę.
- Uparte dziecko... - mruknął pod nosem i udał się w wyznaczone miejsce.
---------------------
Przepraszam, że tak późno, ale jestem ledwo przytomna ;-;
Dziś za to powinny być jeszcze dwa rozdziały, ale wieczorem ^^
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro