~ 92 ~
Perspektywa Jungkooka
Kiedy wyszedłem z pomieszczenia, od razu skierowałem się do gabinetu lekarza, zastanawiając się o co może chodzić.- Może dowiem co się tak naprawdę stało, że Jimin stracił pamięć? - zapytałem siebie w myślach. Po krótkiej chwili byłem już pod drzwiami, więc zapukałem. Dostałem pozwolenie na wejście do środka. Zauważyłem wtedy mężczyznę, który aktualnie siedział w głową w papierach. - Dzień dobry, doktorze. Co się stało?
- Dzień dobry, panie Jeon. – westchnął. - Wczoraj upewniliśmy się, że zanik pamięci pana Parka niestety nie jest chwilowy...
Przełknąłem ślinę i usiadłem na krześle, które stało przed biurkiem doktora. - To znaczy? - zapytałem łamliwym głosem.
- Pamięć pańskiego narzeczonego nie wróci sama z siebie. Musicie dużo mu opowiadać o przeszłości, pokazywać zdjęcia i nagrania z tamtych czasów, a przede wszystkim starać się mówić samą prawdę. Pewnie zdjęcia i rozmowy z panem najlepiej mu pomogą, bo widać, że był w najlepszych relacjach z właśnie panem... - przetarł zmęczoną twarz rękoma próbując analizować każde wypowiedziane w moją stronę słowo.
- Rozumiem. - pokiwałem wolno głową. - Chciałbym też pana przeprosić, ale musi pan zrozumieć, że Jimin jest zdenerwowany, bo nic nie pamięta. Nie chciałem naskoczyć na pana, ale muszę mu okazać wsparcie, którego w tej chwili potrzebuje jak nikt inny.
- No przyznam, że za miłe to nie było, ale rozumiem. Podświadomość jakoś próbuje mu przekazać, że mi nie ufał po śmierci ojca, więc nie mam tego nikomu za złe... - posłał mi mały uśmiech. - Nie ukrywam, że jednak tak silne emocje z jego strony w tym stanie w jakim się teraz znajduję mogą być dla niego szkodliwe i proszę pana o to by nie narażać już pacjenta na różne wybuchy uczuć. Jak pan Park nie przestanie się na mnie wściekać to będę zmuszony zmienić mu lekarza prowadzącego, a teraz to będzie trochę trudne ze względu na to, że to ja od początku się nim zajmowałem i inni lekarze będą musieli zaczynać od początku. - westchnął pochylając się znów nad papierami.
- Na pewno zrozumie to, że chce pan tylko mu pomóc. - również westchnąłem. - A ja zrobię wszystko, żeby tylko się nie denerwował. Jego zdrowie jest dla mnie najważniejsze, nawet kosztem mojego.
- W takim razie zostawimy go jeszcze parę dni na obserwacji i będzie mógł wrócić do domu - powiedział przyjemnym głosem.
- Okay. -uśmiechnąłem się do niego. - Brakowało już nam go. Jestem naprawdę panu wdzięczny za wszystko co pan dla nas zrobił. Uratował pan nas oboje.
- Moja praca polega na właśnie ratowaniu ludzi, ale tutaj czułem jeszcze większe zaangażowanie przez wzgląd na dług do rodziny pana Park, którego nigdy nie uda mi się należycie spłacić... - westchnął masując swoje skronie.
- Za to ja mam u pana dług. - westchnąłem, splatając swoje dłonie. - Nie wiem czy poradziłbym sobie bez niego.
- Strata miłości jest bardzo bolesna. Wiem to z własnego doświadczenia, gdy w wieku osiemnastu lat straciłem swoją ukochaną w wypadku samochodowym. Życie mi się zawaliło, byłem wrakiem człowieka, ale poznałem po trzech latach moją aktualną żonę i matkę moich dzieci, która pomogła mi się uporać ze stratą pierwszej miłości... Twierdziłem, że bez niej nigdy nie będę szczęśliwy, lecz życie mi pokazało, iż jest to możliwe... - wyznał mi z małym uśmiechem. - Zdaję sobie jednak sprawę, że są różni ludzie na tym świecie i nie każdemu udałoby się uporać z tak wielką stratą... A pan jak uważa?
Uśmiechnąłem się smutno na jego słowa. - Wszyscy mówili mi, że jestem jeszcze młody i całe życie przede mną, ale wiem, że duża cząstka mnie umarłaby razem z nim. Nie umiałbym znowu tak samo żyć, znowu zacząć się uśmiechać czy śmiać, a tym bardziej spojrzeć na kogoś tak samo jak patrzę na Jimina. Zwłaszcza, że to on pomógł mi wyjść na prostą w wielu sprawach, który ciągnęły się za mną dopóki go nie poznałem.
- Rozumiem... W moim przypadku nie miałem nawet ochoty na słuchanie, że będzie dobrze... Gdy ktoś tak powiedział to zdarzyło mi się posunąć do rękoczynów. - zaśmiał się cicho. - Ale teraz żałuję tego i dziękuję tamtym osobą za wsparcie i danie mi wiary. - znów westchnął. - Dziękuję panie Jeon za rozmowę, ale jestem padnięty po nocnej zmianie i moja żona pewnie zaraz tu przyjedzie i na siłę wyciągnie ze szpitala. - powiedział szczęśliwy wstając ze swojego miejsca.
- Rozumiemi nawet wiem co to znaczy siedzieć całą noc bezzmrużenia oka.- z moich ust wyleciał cichy śmiech. -Proszę pozdrowić małżonkę, dowidzenia - powiedziałem, wychodząc zgabinetu. Zanim poszedłem z powrotem do sali, gdzie znajdował się Jimin,wstąpiłem szybkodo toalety i wziąłem po drodze kubek z zimną wodą.
-------------------------------------------
Prosz, prosz ^^
Tak, tak wiem, krótkie, ale spokojnie, jutro rozdział będzie dużo dłuższy ^^
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro