Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 89 ~

***

- Ale czy szanowny świętej boleści lekarz nie potrafi zrozumieć, że nie czuję się zmęczony! - usłyszeliśmy po parunastu krzyk Jimina wjeżdżającego do sali.

- Przecież mówię panu, iż odpoczynek jest teraz wskazany w pana stanie... - odpowiedział zdenerwowany lekarz, ale starał się opanować by za chwilę nie wybuchnąć. - Dlaczego pan jest tak cięty na moje rady?

- Czuję po prostu, że mam coś panu za złe i nie powinienem ufać w ty sprawach akurat pana osobie. – Jimin wiercił w nim dziurę oczami, sycząc słowa przez zaciśnięte zęby.

- No dobrze, w takim razie proszę iść spać, jak poczuje się pan zmęczony! - lekko podniósł głos i nieźle wnerwiony skierował się do drzwi przez, które chwilę temu wszedł. - Jak pan Jeon znajdzie chwilę to niech przyjdzie do mojego gabinetu. Do zobaczenia później panie Park! - dodał znikając z pomieszczenia.

- Żegnam! - rzucił sam do siebie głośno Jimin.

- Dużo robili ci badań? - zapytałem niepewnie, nie chcąc denerwować jeszcze bardziej chłopaka.

- Nie, ale strasznie mi się dłużyły te badania przez tego palanta. - powiedział starając się uspokoić. - Może wy wiecie dlaczego czuję do niego taką niechęć?

- Um.. to trochę długa historia. - zaśmiałem się nerwowo, pocierając dłońmi o spodnie. - Mam ci ją opowiedzieć?

- Jak masz czas... - wyszeptał lekko się podnosząc następnie upadając z powrotem na miejsce. - No tak nadal jestem slaby... - uśmiechnął się smutno pod nosem.

- Musisz trochę poczekać zanim nabierzesz sił, Jimin - powiedziałem i odwróciłem się bardziej w stronę łóżka na którym leżał, spoglądając na niego. - A co do czasu, mam go pod dostatkiem w ostatnim czasie, więc nie będzie z tym problemu. – westchnąłem. - Twój ojciec zmarł, kiedy miałeś pięć lat. – zacząłem opowiadać. - Miał raka mózgu, tak samo jak ty do niedawna. Umarł na stole operacyjnym. Lekarz mówił, że ma bardzo dobre rokowania i miał 60 procent szans na przeżycie tej operacji. Wszystko zdawało się być dobrze, ale gdzieś popełnili błąd, bo zmarł. A tym lekarzem, właśnie jest ten człowiek, który tak cię denerwuje. Twój lekarz, który cię zoperował.

- TEN CZŁOWIEK ZAMORDOWAŁ MOJEGO OJCA?! - w jego oczach zobaczyłem olbrzymią wściekłość i chęć mordu.

- Nie, Jimin, on go nie zamordował - powiedziałem, wstając z miejsca. - Pojawiły się komplikacje, których nikt nie mógł przewidzieć. Nawet inny, lepszy lekarz.

- To może powinni lepiej badać ludzi nie sądzisz? - wysyczał lekko swoją złość przerzucając na mnie. - Dobra nie ważne. Nie wiem jak było i pewnie w najbliższym czasie się nie dowiem...

- Nie wiem, czy wiedziałeś cokolwiek o tym co się tam stało. - odparłem cicho, spuszczając swój wzrok. - Nie lubiłeś o tym rozmawiać. Zgaduję, że chcesz teraz zostać sam i przemyśleć to wszystko, mam rację?

- Nie wiem... może odpowiesz mi na ostatnie pytanie i będziesz mógł iść do domu, gdzie widzę nie możesz się doczekać by dotrzeć. – prychnął. - Jaki ja byłem... no wiesz, przed operacją?

- To nie tak, że chcę iść do domu. Ostatni miesiąc przesiedziałem tutaj, czekając na ciebie i najchętniej zostałbym jeszcze dłużej, ale boje się. Teraz, nie wiem jak się w stosunku do ciebie zachowywać. Każdy mój ruch budzi u mnie zwątpienie, bo boje się, że mnie się przestraszysz i przestaniesz chcieć ze mną rozmawiać. - westchnąłem, siadając ponownie na swoim miejscu. - Często uważałeś, że nie jesteś idealny i nie zasługujesz na nasze towarzystwo, co próbowałem za każdym razem wybić ci z głowy. Zawsze stawiałeś nasze szczęście ponad wszystko, martwiłeś się bardziej o nas niż o siebie. Przez większość czasu byłeś uśmiechnięty, przez co i ja się uśmiechałem. Zarażałeś nas wszystkich swoim entuzjazmem. Byłeś z pewnością pewny siebie, ale też bardzo kochany i uroczy. Dbałeś o mnie i chłopaków, jak nikt. Podbudowywałeś nas wszystkich na duchu, sprawiałeś, że nasze buzie się śmiały nawet w najgorszych momentach. Nie wiem jak to jest możliwe, ale nadal to robisz. - wzruszyłem ramionami, lekko się uśmiechając. - Byłeś, będziesz i jesteś dla nas bardzo ważny, to jest pewne.

- Um... Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem i pewnie myślisz, że teraz powiem, iż to przez tego lekarza, ale prawda jest taka, że z własnej woli na ciebie naskoczyłem pod wpływem emocji - spojrzał na mnie trochę zbitym wzrokiem. - Bardzo mi miło słyszeć, że byłem wcale nie najgorszym człowiekiem, lecz dlaczego uważałem, iż na was nie zasługuje?

- Rozumiem, że możesz być zdenerwowany, spokojnie. - zaśmiałem się cicho. - W przeszłości, jeszcze zanim mnie poznałeś, byłeś dość bardzo rozrywkowym chłopakiem, że tak to ujmę. Sprawiałeś reszcie trochę problemów i zmartwień, dlatego tak potem myślałeś.

- Czyli w skrócie byłem typem złego chłopca, tak? - zaśmiał się lekko.

- Dobrze powiedziane. - spuściłem wzrok na swoje dłonie, ale z moich ust i tak wyleciał cichy śmiech.

- Spuszczasz ze mnie wzrok jakbyś się bał, że mnie nim zabijesz. – zachichotał.

Zarumieniłem się delikatnie, uśmiechając się lekko na jego chichot. - Jedno nadal się nie zmieniło. Nadal potrafisz mnie zawstydzić jednym głupim tekstem.

- Ah tak? Potrafię cię tak szybko zawstydzić? - zapytał zadowolony z tego powodu, uśmiechając się szeroko.

- Jesteś okropny. - zaśmiałem się, spoglądając na Jimina. - Tak, potrafisz. I nie karz mi tego powtarzać.

- A jaki tekst z mojej strony najbardziej ciebie kiedyś zawstydził? - z każdą chwilą chyba coraz bardziej się do mnie przekonywał próbując wywołać moje większe zażenowanie*

- Chyba nie myślisz, że ci powiem. - spojrzałem się na niego z niedowierzaniem, nadal się uśmiechając. - Jeszcze to wykorzystasz przeciwko mnie.

- Im więcej wiem o swojej przeszłości tym większa szansa na szybszy powrót mojej pamięci... - zaczął grać nieczysto.

- Szantażysta. - mruknąłem, kręcąc głową. - Nadal, w dalszym ciągu zawstydzam się, kiedy nazywasz mnie króliczkiem. Robiłeś to ciągle, przez co często widziałeś mnie zarumienionego. To było okropne, bo wyglądam strasznie z rumieńcami na twarzy.

- Yhym... W takim razie króliczku dziękuję za podpowiedź w tym co mogę zrobić, żeby zobaczyć cię czerwonego na twarzy... - spojrzał na mnie chytrze, przez co spaliłem jeszcze większego buraka, a siedzący z tyłu Suga, który już chyba nie miał siły w sobie kryć śmiechu, wybuchł dość głośno śmiejąc się pewnie z mojego zawstydzenia.

- Boże, jak ja was za to nienawidzę. - odparłem, chowając twarz w dłoniach, czując coraz większe pieczenie na policzkach. Moje serce przyśpieszyło rytmu, kiedy usłyszałem jak do mnie się odezwał. - Zawsze dawałem się podpuścić, moja kolejna wada.

- Oj, to nie wada króliczku, to dość słodkie. - zaśmiał się. - To jest dziwne, że tak normalnie z tobą rozmawiam znając cię... no przynajmniej od straty pamięci jakąś godzinę? Jak ty to robisz? - posłał mi pytające spojrzenie, uśmiechając się ciepło.

- Za drugim razem, będę musiał uważać na to co mówię. - wymruczałem, a moje rumieńce podwoiły swój kolor. - Wiesz, może jakaś cząstka ciebie pamięta mnie, a twój mózg po prostu zapomniał. Nie wiem, nie pytaj się mnie, nigdy nie byłem dobry z biologii. - zaśmiałem się. - Jedynie anatomia mi jakoś lepiej szła, ale to tyle.

- Anatomia mówisz? - spojrzał na mnie znaczącym wzrokiem. - Dobrze wiedzieć, że lubisz oglądać wszystkie mięśnie w ciele człowieka i w ogóle... A jaki temat podobał ci się najbardziej, króliczku, co? - zaśmiał się słabo.

- Nie o to mi chodziło! - krzyknąłem, a moje policzki nadal były czerwone. - Po prostu ten dział mi lepiej szedł, bo zawsze mi pomagałeś, bo sam się tym interesowałeś. - wywróciłem oczami, a Yoongi wybuchł śmiechem, słysząc to co powiedziałem. Dopiero po chwili zrozumiałem o co mu chodziło. - Pogrążam się coraz bardziej... - wyszeptałem.

- Można tak powiedzieć, króliczku. - zaśmiał się Jimin z takiego obrotu spawy. - Skoro interesowałem się anatomią to pewnie miałem jakiegoś, no nie wiem.... manekina, który był moją otwartą księgą wszystkich mięśni, jak uważasz? - patrzył się na mnie z coraz to bardziej chytrym uśmiechem, a Yoongi zwijał się na krześle z wybuchu nieopanowanego śmiechu.

- Naprawdę lubisz na mnie patrzeć jak jestem zażenowany? - mruknąłem niezadowolony. - Zawstydzasz mnie! I to w bolesny sposób to wykorzystujesz!

- Już, już nie spinaj się tak, bo króliczku żyłka ci pęknie... Jesteście pewnie zmęczeni to jedźcie już do domu. – powiedział, patrząc na nas z miłym uśmiechem.

- Nie chcesz, żeby któryś z nas został? - zapytałem niepewnie. - Ale jeśli chcesz odpocząć, to już stąd idziemy

- Widać po was obu ogromne zmęczenie więc idźcie do domu. Dam sobie radę sam - powiedział chyba wyczuwając mój niepokój względem zostawienia go samego.

- Oh, okay - westchnąłem, podnosząc się z krzesła. - Jutro przyjedziemy popołudniu z obiadem, chyba, że chcesz żebyśmy przyjechali wcześniej, no to.. Wiesz, przyjedziemy. - plątałem się we własnych słowach

- To tylko i wyłącznie wasza decyzja. - wzruszył słabo ramionami. - Mam tylko nadzieję, że ten chłopak zapomni o patelni. - zaśmiał się. - Jak on miał Jin?

- Tak, Jin. Nie zapomni o niej, to jest dla niego świętość. - zaśmiałem się cicho. - Ja przyjadę trochę wcześniej niż chłopaki, bo i tak nie mam co robić, a oni mają swoje sprawy do zrobienia - również wzruszyłem ramionami.

- No dobrze...w takim razie do zobaczenia. - pożegnał się z małym uśmiechem na twarzy.

- Do jutra, miłego odpoczynku. - uśmiechnąłem się do niego szeroko.

- Do zobaczenia, przepraszam, że w ogóle się nie odzywałem, ale dałem się mu nacieszyć tym, że jesteś tutaj znowu. - wyszeptał, robiąc wszystko, żebym tego nie usłyszał, ale nie udało się. Odchrząknąłem znacząco, a on się spojrzał na mnie ze słodkim uśmiechem. - No to do zobaczenia. - powiedział i szybko wyszedł z sali.

- Przepraszam za niego. – mruknąłem. - On taki jest zawsze. Um.. no to do zobaczenia - pomachałem mu ręką i wyszedłem z sali. Oparłem się o najbliższą ścianę, wzdychając z ulgą. Uśmiechnąłem się szeroko. - Będzie wszystko dobrze - pomyślałem, zaciskając dłonie w pięści.

-----------------------------------

Prosz, bardzo ^^

Mam nadzieję, że uda mi się dziś wstawić jeszcze jeden rozdzialik, więc trzymajcie kciuki <3

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro