Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 81 ~

Perspektywa Jungkooka

Westchnąłem, przecierając twarz dłońmi i poszedłem do łazienki się ogarnąć. Przemyłem lekko moją spuchniętą twarz od płaczu. Przebrałem się w czystą koszulkę, bo tamta była mokra od moich łez i zszedłem na dół, gdzie spotkałem Namjoona, do którego się słabo uśmiechnąłem, a następnie wyszedłem z domu oraz wsiadłem do samochodu i brunet bez słowa ruszył. Oparłem głowę o szybę, wyłączając się całkowicie. Nie wiedziałem nawet czy Jin cokolwiek do mnie mówił, ale w tamtej chwili nie obchodziło mnie to. Chciałem po prostu jak najszybciej to załatwić i wrócić do dormu, żeby móc znowu zamknąć się w pokoju. Żeby móc znowu pogrążyć się w tęsknocie oraz smutku, które z każdą godziną się nasilała. Już nie miałem siły płakać.

Po dłuższej chwili, Jin szturchnął mnie w ramię i powiedział...

- Jungkookie, jesteśmy już

- Okay - powiedziałem cicho, wysiadając z samochodu. Znowu stałem przed tym przeklętym miejscem, gdzie zdarzyło się samo zło. Przełknąłem ciężko ślinę, powoli stawiając niepewne kroki w kierunku wejścia. Kiedy w końcu przekroczyłem próg szpitala, wziąłem głęboki wdech. Czułem się tu okropnie, a smutek i przygnębienie powróciło ze zdwojoną siłą. Chciałem wyjść stąd jak najszybciej. Nagle poczułem, że ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu, dlatego się odwróciłem i zauważyłem Jina, który nadal miał w oczach zmartwienie. Pokiwałem lekko głową na znak, że możemy dalej iść. W momencie, kiedy staliśmy już przed gabinetem lekarza, obleciał mnie strach. Spanikowałem, co najstarszy wyczuł. Wiedziałem, że czuje to samo co ja.

- Ja nie dam rady, hyung. To jest za ciężkie i za szybko to się dzieje.

- Spokojnie, Jungkook. Jestem przy tobie. - powiedział posyłając mi smutny uśmiech i zapukał do gabinetu. Po chwili usłyszeliśmy ciche proszę i udaliśmy się do środka pomieszczenia, gdzie zauważyliśmy doktora.

- Dzień dobry, doktorze. - przywitałem się ze słabym uśmiechem. - Po co mieliśmy przyjechać? Myślałem, że już wszystkie papiery podpisaliśmy..

- Prawda podpisaliście, ale szczerze wam powiem, że niepotrzebnie. - posłał nam bardzo ciepły i szeroki uśmiech, a potem wskazał ręką byśmy usiedli na krzesła prosto przed nim.

- Uhm, nie bardzo rozumiemy dlaczego. - mruknąłem, siadając na krześle.

- Jakieś trzy godziny temu, gdy przechodziłem korytarzem wracając od jednego pacjenta, usłyszałem bardzo głośny wrzask. Usłyszało to jeszcze paru innych lekarzy i dwie pielęgniarki, a jakoż nasza praca to pomaganie innym szukaliśmy miejsca skąd takowy wrzask został wydany. – westchnął ciężko. - Przeszukaliśmy wszystkie zakamarki szpitala, lecz nikogo nie znaleźliśmy. Jedna z pielęgniarek przypomniała o szpitalnej kostnicy, więc od razu pobiegliśmy w ostatnie możliwe miejsce. Otworzyliśmy różne chłodnie, aż jeden z lekarzy krzyknął, że znalazł ledwie żywego chłopaka. Od razu kazałem pielęgniarką jechać po łóżko szpitalne i podszedłem do znalezionego mężczyzny. Cały zesztywniałem patrząc na tę osobę do czasu aż nie wróciły pielęgniarki i musiałem pomóc w wyciągnięciu chłopaka. W czasie przewożenia na salę stracił przytomność co nas trochę wystraszyło, bo myśleliśmy, że jego przebudzenie było chwilowe, ale na szczęście jego serce nadal biło. Zrobiliśmy nieprzytomnemu chłopakowi różne badania i tak ja wszyscy podejrzewaliśmy. - wstał z krzesła i oparł się o biurko. - Chłopak na serio był martwy, lecz powrócił do żywych w momencie, kiedy usłyszeliśmy krzyk. Aktualnie znów jest w stanie śpiączki i leży na sali, w której przebywał wcześniej. Nie mogliśmy poinformować jego rodziny do czasu, gdy będziemy mieli pewność, że powrót do świata żywych nie był tylko momentalny... – zaśmiał się lekko. - Ten młody chłopak zwie się Park Jimin, przeszedł śmierć kliniczną i z tego co wiem to wy jesteście dla niego rodziną. - posłał nam miły uśmiech z widoczną na twarzy ulgą. Moje życie znów zaczynało nabierać sensu.

-----------------------------------

WIELBCIE NAS!

TEŻ WAS KOCHAMY!

Do jutra, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro