~ 80 ~
Udałem się znów na dół i zobaczyłem pogrążonych w śnie Sugę i Taehyunga. - Nawet dobrze, że udało im się zasnąć- pomyślałem i ruszyłem do kuchni, w której paliło się światło. Gdy wszedłem do środka zauważyłem mojego męża rozmawiającego z kimś przez telefon Tae, co trochę mnie zaskoczyło. Strasznie zmęczony dzisiejszym ciężkim dniem oparłem ręce o blat koło kuchenki i starałem się w jakiś sposób odstresować więc po chwili wyjąłem jakieś leki na uspokojenie popijając je szybko wodą, następnie siadając na danym meblu i masując dodatkowo skronie
- Tak, tak dziękuję, niedługo będziemy. – usłyszałem końcówkę rozmowy ukochanego. - Kochanie, musisz pojechać z Jungkookiem do szpitala, najlepiej jak najszybciej. Ja zostanę, nie chcę zostawiać chłopaków samych
- Po co? - spytałem zaskoczony jego naglę zmienionym humorem.
- Lekarz ma jakieś wieści na temat Jimina, nie chciał mi nic powiedzieć, bo nie zostałem wyznaczony, żeby ktokolwiek mógł mi coś przekazać - powiedział już trochę spokojniej.
- No to co? Jedziemy, nie? – spytałem, również lekko ożywiony. - Mam nadzieję, że nie pojedziemy tam tylko po to by podpisać jakieś papierki bez znaczenia. – wymamrotałem.
- Sam lekarz wydawał się dziwnie, uhm, wesoły? - zmarszczył brwi. - Zostanę tutaj, ty idź po Jungkooka i jedźcie razem. Nie chcę, żeby Yoongi i Tae się zdziwili jak się obudzą, że nikogo nie ma.
- No dobrze to lecę. - pocałowałem go lekko w usta. - Dzięki kochanie! - powiedziałem wybiegając z kuchni i z powrotem udając się na górę do pokoju Jungkooka. - JUNGKOOKIE! Dzwonił lekarz ze szpitala. Mamy szybko przyjechać
Momentalnie podniósł się z materaca, patrząc na mnie przez chwilę z nadzieją, ale z powrotem opadł. - Pewnie mamy podpisać jakieś papiery. - mruknął niezadowolony. - Pojedź sam.
- Nie mogę, bo to nie mnie wpisał Jimin jako osobę mogącą to zrobić. - mruknąłem nadal bardzo żywy. - No Jungkook... może to i tylko papiery, ale zaraz wrócimy i będziesz mógł tutaj siedzieć do czasu aż... no wiesz... do czasu pogrzebu. - podrapałem się po karku.
- Ugh, okay. - burknął, powoli wstając. - To chodź, chcę mieć już to z głowy.
- Okay, dam ci chwilę byś się ogarnął. - wybiegłem z jego pokoju. - Czekam w samochodzie! - krzyknąłem już na końcu schodów...
---------------------------------
Ktoś chce rozdział po północy?
<3
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro