~ 65 ~
Perspektywa Yoongiego
- Ja już tam nie wracam. – odparłem, kiedy usiedliśmy na ławce. - Nie ryzykuję swoim życiem.
- Cieszę się, że mamy podobne doświadczenia z takimi ludźmi.. nieludźmi. – dziewczyna zmarszczyła brwi, spoglądając na mnie. - Mam nadzieję, że mnie rozumiesz. Wszyscy, którzy nas znają, zastanawiają się dlaczego się z nią przyjaźnie, bo ja jestem w jakimś stopniu normalna, no, a ona.. to już nie.
- Mam tak samo. - zaśmiałem się. - Ale kocham tego kosmitę i nie wyobrażam sobie życia bez niego.
- Ja mam tak samo z Marceliną. Wniosła do mojego życia dużo szczęścia i nie żałuję, że się z nią przyjaźnie. - usiadła wygodniej na ławce, patrząc w niebo. - Jest kochana i wspiera mnie w trudnych sytuacjach... – westchnęła cicho. - Uhm, Yoongi? - odezwała się po dłuższej chwili, a ja się spojrzałem na nią.
- Coś się stało? – zapytałem.
- Nie-e - pokręciła głową i poprawiła swoje okulary. - Mam do ciebie pytanie. - spojrzała się na mnie niepewnie, a ja kiwnąłem głową, żeby je zadała. - Masz jakieś marzenie?
- Mam kilka, ale chyba mam jedno takie, które chcę spełnić najpierw. - zaśmiałem się lekko i zauważyłem, że w jej oczach zaczęły się mienić iskierki ciekawości. - Mam ci opowiedzieć? - spytałem, a ona pokiwała energicznie głową. - No, więc.. - poprawiłem się na swoim miejscu. - Chciałbym się zmienić, znaczy swój sposób bycia. Prowadziłem bardzo towarzyskie życie, a przez to co się ostatnio dzieję u nas, przemyślałem to co zrobiłem w życiu i chcę się zmienić.
- Powiedziałeś, że prowadziłeś. - podkreśliła ostatnie słowo. - Czyli już zachodzą jakieś zmiany, dobrze rozumiem? - zapytała, a ja potwierdziłem kiwnięciem głowy. - Co jeszcze chcesz zmienić, skoro ci nadal nie pasuje?
- Swój status związku. - uśmiechnąłem się smutno. - Zaczyna mi brakować kogoś takiego jak ma moja reszta przyjaciół. - mruknąłem, spoglądając na niebo. - Jest taka jedna osoba, która zaczyna mnie zmieniać i to jest szalone. - zaśmiałem się zażenowany.
- Na pewno kogoś znajdziesz - wymruczała, kładąc swoją głowę na moje ramię i złapała mnie niepewnie za dłoń, przez co przeszedł mnie ledwo wyczuwalny prąd. - Masz niesamowitą osobowość, jesteś zabawny i jako jedyny sprawiasz, że mogę się zarumienić, co jest wyczynem - zaśmiała się cicho, spoglądając na nasze dłonie. - No i do tego, jesteś przystojny. Ideał
- Uhm.. Dziękuję, to bardzo miłe - uśmiechnąłem się szeroko, słysząc jej słowa i w tamtym momencie poczułem, że poliki zaczynają mnie piec. - Uhm, mała? - zwróciłem jej uwagę na siebie. -Chciałabyś mi pomóc się zmienić?
Julka spojrzała się na mnie zszokowana i przełknęła ślinę, odwracając szybko wzrok. - W jaki sposób miałabym ci pomóc?
- Najpierw.. - pogładziłem jej dłoń kciukiem. - jakaś randka, a potem.. kto wie? - zaśmiałem się nerwowo, a kiedy nie usłyszałem jej odpowiedzi przez dłuższą chwilę, zapytałem. - Wszystko okay?
- Uhm, tak, tak wszystko okay. - ścisnęła troszkę mocniej moją dłoń i spojrzała się na mnie. - Nie żartujesz? - zapytała, a ja od razu pokręciłem głową i z nerwów przegryzłem wargę. - Nie rób tak.. Dekoncentrujesz mnie. -szepnęła skrępowana, uśmiechając się lekko. - Skoro nie żartujesz, to.. zgadzam się.
- Nie żartujesz? spytałem się, a gdy Julia się zaśmiała, skojarzyłem, że zadałem takie same pytanie jak ona przed chwilą. Pokręciła głową, zaczynając bawić się moimi palcami. - Boże, co za ulga - westchnąłem, odchylając głowę do tyłu z szerokim uśmiechem. - Nigdy tak się nie stresowałem przed żadną dziewczyną.. To jest okropny stres..
- To kochane - powiedziała, przytulając się policzkiem do mojego ramienia. - I urocze zarazem. Yoongi? - szepnęła, a ja mruknąłem. - Chcesz przenocować u nas? - zapytała niepewnie. Spojrzałem się na nią ze zdziwieniem. - To znaczy.. Im pewnie coś odwali, a ty byś chciał się przespać w spokoju, więc pomyślałam.. - odparła zażenowana.
- Dzięki za propozycję, z chęcią - uśmiechnąłem się do niej, a ona odwzajemniła to prawie od razu. - Uhm, może zbierajmy się.. Jest już późno. Nie chcę, żebyś się rozchorowała. - pstryknąłem ją w nos, a ona go uroczo zmarszczyła.
- Masz rację, chodźmy. - powiedziała, wstając z ławki i spojrzała na swój telefon. - Wow, trochę tu posiedzieliśmy. Szybko ten czas zleciał
- Ale było warto. - objąłem ją ramieniem i pocałowałem ją w skroń. - Nażarłem się nerwów, ale było warto. – szepnąłem. - Daleko jest do was do domu? Jeśli nie, to możemy się przejść.
- Jakieś piętnaście minut spacerem, więc nie. - wzruszyła ramionami. - W takim razie, chodźmy - złapała moją dłoń i splotła ją ze swoją, uśmiechnąłem się lekko na ten czyn. - To był wspaniały dzień – pomyślałem.
---------------------------------------
Jutro pojawią się dwa rozdzialiki ^^
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro