Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 62 ~

Perspektywa Jungkooka

Nadal nie umiałem przyjąć do wiadomości tego, że Jiminowi się udało i wygrał z tą ciężką oraz jednocześnie wyniszczającą go chorobą, mimo że minęło już trochę czasu od tego. Wiedziałem, że to jeszcze nie koniec przez groźbę Hoseoka, którą nas wszystkich nastraszył i spowodował, że byliśmy gotów siedzieć przy nim na zmiany tylko, żeby był bezpieczny oraz odpoczywał w spokoju, a nie w ciągłym stresie i niepokoju. To nie było mu w ogóle potrzebne.

– A co z Jiminem? Wiadomo kiedy się obudzi? – zapytał Namjoon, który po swoim mini zwycięstwie, był z siebie niewyobrażalnie dumny. Nie dziwię się. Niewielkiej ilości osób udawało się jakoś wywinąć Jinowi.

– Nic jeszcze nie wiadomo. Czas pobudki Jimina jest niewiadomy – zaśmiałem się smutno, ponieważ naprawdę chciałem już, żeby był z nami i żebym mógł go przytulić albo pocałować. – Lekarz nic nie mówił.

– Jungkook, ale operacja się udała... Jimin na pewno się niedługo obudzi i będziecie się jeszcze z tego śmiać za parę lat – próbował mnie pocieszyć, ale nie o to mi chodziło. Wiedziałem, że się niedługo obudzi.

– Wiem, Jin, wiem. Jestem z niego tak cholernie dumny, że nawet nie możecie sobie tego wyobrazić, bo wygrał tą walkę dla nas wszystkich – mimo wszystko moja twarz od razu się rozpromieniła na samą myśl jak bardzo się postarał.

– Ale jednak się czymś przejmujesz... – Taehyung w końcu dołączył do naszej rozmowy od kiedy się uspokoił po tej szczęśliwej nowinie.

– Hoseokiem... – odpowiedziałem cicho i westchnąłem. – Ten człowiek jest nieobliczalny i boję się co może zrobić.

Naprawdę byłem przerażony całą tą sytuacją. Jeden problem minął, ale niestety drugi się pojawił w postaci naszego byłego przyjaciela. Ugh, czy nie dość przeżyliśmy?

– Będę cały czas stał. Dzień i noc na warcie – mruknął zdenerwowany Jin, a ja nie wątpiłem w jego słowa. Był gotów się poświęcić dla każdego z nas, tak samo jak my dla niego. – Nawet się nie zbliży, gdy zobaczy moją patelnię.

– Jestem tego pewien – uśmiechnąłem się lekko do niego, co odwzajemnił od razu, rozchmurzając tym samym. – Cieszę się, że już nie chodzę do szkoły. Nie będę musiał wychodzić ze szpitala na kilka godzin.

– Nie ma tak dobrze – Tae od razu zaznaczył, patrząc na mnie z troską. – Co jak Jimin będzie w śpiączce dużo dłużej niż ostatnio?

– To wprowadzę się tutaj na trochę – wzruszyłem ramionami, siadając wygodniej na tym krzesełku, które miało być moim towarzyszem przed dłuższy czas. – Nie widzę problemu.

– Nie chcesz go opuścić – stwierdził Jin, a ja mu podziękowałem w duchu. Miał rację, nie chciałem w ogóle. Nie teraz, kiedy go prawie straciłem. – Rozumiemy, ale nie pozwolę ci zamieszkać w szpitalu i pewnie ochroniarze również. Będziesz musiał chodzić na noc do dormu.

– Ale ja nie chcę się stąd wychodzić – burknąłem, krzyżując ramiona na znak buntu. Zachowywałem się jak dziecko, ale naprawdę nie miałem zamiaru go opuszczać na więcej niż piętnaście minut. – Nie ruszę się stąd.

Widziałem jak najstarszy już traci do mnie cierpliwość, ale dla mnie Jimin był najważniejszy. Był moim szczęściem, więc musiałem o niego dbać całą dobę, a kiedy skończyłem szkołę, byłem w stanie to robić. Oczywiście, miałem plany, żeby zacząć pracować, ale to później, kiedy już to wszystko się ułoży i będę pewien, że jest już wszystko w porządku.

– Jak ja ciebie nie wyniosę to ochroniarze to zrobią, więc do zobaczenia później w dormie – Jin ziewnął, przeciągając się. – Reszta ruszać pupcie i jedziemy odespać, chociaż kilka godzin.

– Że co?! – Namjoon krzyknął oburzony, spoglądając na swojego męża z niedowierzaniem – Dopiero co tutaj przyszedłem. Nie ruszam się stąd razem z Jungkookiem. Możecie jechać, ale bez nas.

– No to jak Jungkookie pójdzie do toalety, pilnuj by Hoseok się tutaj nie dostał, skoro tak. A wy dwoje do mojego eomma mobilu – Jin odpuścił nam, ale jej głos był stanowczo. – Do zobaczenia, kochani – pocałował męża w policzek i wyszli razem z sali.

– Uh, zostaliśmy sami... Kocham Jina, ale kiedyś doprowadzi mnie do nerwicy – Joon wywrócił oczami, śmiejąc się. – A jak ty się czujesz, młody?

– To znaczy? – zapytałem, spoglądając na niego kątem oka, bo mój wzrok cały czas tkwił w moim narzeczonym, który sobie spokojnie spał i regenerował siły po męczącej operacji. Taki dzielny.

– No wiesz... – zaczął niepewnie. – Jimin jest w śpiączce. Znowu.

– Może to zabrzmieć okropnie, ale cieszę się. Cieszę się, bo operacja się udała i wszystko jest na dobrej drodze, żebyśmy byli szczęśliwi – uśmiechnąłem się do niego szeroko, a on pokiwał głową.

– Masz rację, Jungkook. Teraz już wszystko będzie dobrze, wszyscy o to zadbamy. Obiecuję ci – przysunął się bliżej i złapał mnie za dłoń, lekko ją potrząsając. Uśmiechnęliśmy się do siebie, a ja wyobrażałem sobie już dobrze przyszłość.


a/n: teraz pytanie czy ta przyszłość faktycznie będzie dobra ^^

miłego popołudnia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro