Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 61 ~

  Kiedy już uznałem, że warto wrócić do przyjaciół by ich nie martwić, bo dość mają problemów i tak na głowie, a z moim charakterem to różnie bywa, ruszyłem od razu do wyjścia z łazienki, uprzednio jeszcze przemywając twarz zimną wodą, żeby jeszcze w razie czego ochłonąć i skierowałem się ponownie do sali, gdzie Jungkook nadal siedział na miejscu przy łóżku Jimina, wyglądając na bardzo zmęczonego tą całą sytuacją, a ja wcale mu się nie dziwiłem. Gdyby coś takiego stało się równie mi bliskiej osobie, nie zachowałbym się lepiej. Możliwe, że nawet gorzej od niego, ale nie przesadzajmy. Taehyung było widać, że również cierpi i to strasznie, lecz nie pokazuje tego by jeszcze bardziej nie załamać ich przyjaciół, a zwłaszcza najmłodszego, który ledwo się trzyma. Kiedy wszedłem do pomieszczenia, był zajęty telefonem chcąc zapewne zająć swoje szalejące myśli, a Jin hyung patrzył w okno, popijając swoją kawę, którą zakupił z pewnością w szpitalnym barku. 

– Już jestem – oznajmiłem, zajmując miejsce koło Tae, który mimo wszystko nie przestał używać urządzenia. 

– Ochłonąłeś? – zapytał, spoglądając na mnie ukradkiem z małym uśmiechem. 

– Tak już, wszystko okay, tak myślę – zmarszczyłem brwi w zastanowieniu i usiadłem na tyle wygodnie co pozwalało mi to plastikowe krzesełko. – Czemu pytasz? 

– Bo Marcelina mi pisze, że Julka wstała i zrzędzi, że przez tego palanta teraz nie zaśnie – zaśmiał się lekko, a ja przewróciłem oczami. – Masz mi coś do powiedzenia?

– Ja jej dam palanta – mruknąłem. – Zresztą przyzwyczaiłem się do tego, że na mnie narzeka – wzruszyłem ramionami. – Często ją budzę. Ale nie specjalnie!Oczywiście, że tak było. Nigdy jeszcze nie odważyłem się zadzwonić do niej w nocy. Z dwóch powodów. Po pierwsze, spałem. A po drugie, nie odważyłbym się.  

- Julka nie pozwoli teraz Marcelinie spać. - oznajmił cicho. - Moja... koleżanka napisała mi, że Julka zawsze, gdy ktoś ją budzi, albo zwala Marcelinę z łóżka, albo wydzwania do niej nie pozwalając jej spać i  zawsze ma tylko jedną wymówkę "Skoro ja nie śpię to ty też nie śpisz". Raz się Marcelina spytała dlaczego ona to robi, wiesz co odpowiedziała? - pokręciłem przecząco głową, zaciekawiony tym co mogę usłyszeć. - "Babska solidarność, matole"

- Matko... - zaśmiałem się, dopiero po chwili się uspokajając. - Koleżanka, mówisz? - po odchrząknięciu, wymruczałem w stronę przyjaciela z uniesioną brwią jak i kącikiem ust.

- No tak, a co myślałeś? Nigdzie nam się nie śpieszy... - wyszeptał lekko skołowany, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Nie, nic, po prostu cieszę się, że znalazłeś sobie kogoś z kim czujesz się dobrze, Tae - zaśmiałem się cicho.

- ALE JA NIC DO NIEJ... - zaciął się i złapał za czerwone policzki. - Ty wcale nie powiedziałeś, że coś do niej czuje, racja?

- Nie powiedziałem - odparłem, próbując nie wybuchnąć ponownie śmiechem. - Dzięki, że potwierdziłeś moje przypuszczenia.

- Hyung – zaczął z widocznym zakłopotaniem. - Ja, to znaczy ona...no...rozumiesz, nie?

- Nie, nie rozumiem - spojrzałem się na niego niezrozumiale. - Ona ci się podoba, ale ty nie wiesz, czy ty jej się podobasz? - powiedziałem cicho, żeby nie skołować chłopaka.

- No t-tak,hyung - powiedział jąkając się.

- Już na początku waszej znajomości, było widać, że macie coś do siebie, Tae - mruknąłem cicho. - Myślę, że spodobałeś się jej. Zresztą czemu miałbyś się jej nie spodobać? Jesteś zabawny, przystojny, do tego poznałem ją osobiście. Jesteście jak dwie krople wody, naprawdę - zaśmiałem się lekko.

- W-więc, co powinienem zrobić? – zapytał trochę bardziej pewny siebie.

- Zaproś ją na randkę – odparłem. - Jestem pewny, że się zgodzi, co sprawi tobie i jej przyjemność, a do tego spędzicie wspólnie miły wieczór.

- Hyung, może nie... To głupi pomysł... - zrezygnowany powrócił do gry na telefonie.

- Ona nie zrobi pierwszego kroku, Tae. Pomyśl nad tym, naprawdę - mruknąłem jeszcze, zanim przestałem się odzywać.

- Ale ja...nie dam rady. Co jak chce zostać przyjaciółmi, a ja to wszytko popsuje? – wymruczał zdołowany.

- Dasz radę- powiedziałem pewnie, spoglądając na szatyna. - Mam pewną propozycję. 

- Jaką? – zapytał ciekawy.

- Mogę tego pożałować, co najwyżej dostać w pysk, ale... poświęcę się - wywróciłem oczami, wzdychając. - Jeśli ty zaprosisz Marcelinę, to ja zaproszę Julkę i pójdziemy na podwójną randkę.

- JEJ! ZGADZAM SIĘ, HYUNG! TO BĘDĄ NAJLEPSZE DWIE RANDKI W HISTORII! - zakrzyknął uradowany młodszy.

- Mhm, jak Julka się nie zgodzi to będzie jedna najlepsza randka w historii - wymruczałem, chowając twarz w dłoniach.

- Jak Julka się nie zgodzi to Marcelina pewnie też nie – westchnął ze smutkiem. 

- Czemu miałaby się nie zgodzić? - spytałem zdziwiony. - I czemu jak Julka się nie zgodzi?

- No wiesz, przyjaźnią się ze sobą, więc jak jedna to i druga – bąknął cicho. - Marcelina pewnie pójdzie ze mną, bo Julka ją poprosi...

- Julce zależy na szczęściu Marceliny i nie zrobi takiego czegoś, skoro wie.. .coś o czym nie wiem - zdążyłem ugryźć się w język, zanim powiedziałem coś więcej.

- Słyszałem zmianę zdania! Teraz dokończ to prawdziwe mam – mruknął, podnosząc na mnie wzrok.

- Ja nic nie wiem, nic nie powiem - powiedziałem, odwracając wzrok.

- Hyung, jesteśmy przyjaciółmi, tak? – zapytał stanowczo.

- Jesteśmy, to prawda - pokiwałem głową. - Ale Julka mi głowie urwie, jak coś powiem. I jak ja pójdę na tą randkę?

- Przyjaciele mówią sobie prawdę, nawet tą najokrutniejszą, tak? - dalej zadawał pytania olewając resztę mojej wypowiedzi.

- Matko, ale obiecaj mi, że mnie nie wsypiesz do kogokolwiek - powiedziałem, wyciągając prawą dłoń do chłopaka. - Obiecaj.

- Obiecuję. – uśmiechnął się kwadratem, podając mi rękę.

- Ugh, tak jakby Julka podpuściła Marcelinę i tak jakby dowiedziała się, że jej się podobasz. W sensie Marcelinie - odparłem cicho, marszcząc brwi.

- Nie kłamiesz?! Nie żartujesz?! Nie mówisz żartobliwej prawdy?! - zadawał szybko pytania. - Czekaj to ostatnie nie miało chyba sensu, ale niech zostanie więc... GADAJ!

- Czy ja kiedykolwiek kłamałem? - spytałem się, a on spojrzał się na mnie wzrokiem pełnym politowania. - No dobra, okay.. Kłamałem, ale teraz nie kłamię! Ani nie żartuję!

- A! TO CO TERAZ!? MUSZĘ SIĘ ZA SIEBIE WZIĄĆ! KIEDY TA RANDKA! NIE ZDĄŻĘ KUPIĆ KWIATÓW, ZAMÓWIĆ RESTAURACJI I KUPIĆ MAŁEGO PLUSZOWEGO UFOLUDKA! CO JA BIEDNY POCZNĘ! - zaczął panikować jak nie wiadomo kto.

- Taeś! Coś się stało?! Jesteś cały czerwony i... chyba słyszał cię cały szpital! –spanikował Jin, który nie wiadomo skąd się przy nas znalazł.

- MUSZĘ ZROBIĆ TYLE RZECZY, ALE NIE MA NA TO CZASU! ZANIM PRZYGOTUJE WSZYSTKO MINĄ WIEKI, A JA JEJ JESZCZE NIE ZAPROSIŁEM CO JEST NAJTRUDNIEJSZE, ALE PEWNIE SIĘ ZGODZI, BO PONOĆ JEJ SIĘ PODOBAM, A JAK TO POWIEDZIAŁA , BO NIE CHCIAŁA WYJŚĆ NA DZIWNĄ PRZED JULKĄ, CO!? ZARAZ ZWARIUJE - wykrzyczał na jednym tchu.

- Tae, spokojnie. To normalne, że tak się zachowujesz, przeżyłem to - przewrócił oczami rozbawiony Jungkook.

- ALE CO JAK ODMÓWI?! – nadal krzyczał szatyn.

- Przecież Yoongi potwierdził, że podobasz się Marcelinie. Nie powinna odmawiać swojemu sercu - uśmiechnął się lekko do przyjaciela.

- A co ty jak się czułeś, gdy Jimin cię zaprosił na pierwszą randkę? - zapytał szatyn próbując się uspokoić.

- Cieszyłem się niemożliwie, chodziłem praktycznie cały czas w głową w chmurach, a Yoongi mówił, że czegoś się naćpałem. Prawdopodobnie naćpałem się miłością i do tej pory jestem uzależniony - wzruszył ramionami, śmiejąc się wesoło, a ja potwierdziłem jego słowa. 

- Tak, pamiętamy to – wtrącił się Jin. - Zastanawiałem się z Namjoonem czy nie dać cię na odwyk - był poddenerwowany nieobecnością męża. 

- Przepraszam, że tak długo – wydyszał Namjoon, schylając się. - Ale już jestem i mam to co miałem przywieźć. 

- CO CIĘ ZATRZYMAŁO! ZOSTAWIŁEŚ NAS BEZBRONNYCH, A W TYM SZPITALU NADAL JEST TEN CHORY POJE..POJEMNICZEK! – wykrzyczał zirytowany najstarszy. 

- Były korki i do tego tłumaczyłem się tej głupiej pielęgniarce, po co mi patelnia w szpitalu - zwrócił wzrok na sufit. - Wierz mi, trochę mi to zajęło, żeby ją przekonać, że nie chce nikomu zrobić krzywdy.

- No już dobrze. Nie każdy wygląda na słodkiego i bezbronnego z patelnią - powiedział Jin, odbierając swoją własność i przytulając męża.

 - Dziękuje...chyba? - zapytał Namjoon bardziej siebie. -Coś się zdarzyło w trakcie kiedy mnie nie było? 

- Prawdopodobnie zaproszę dziewczynę na randkę - odpowiedział Tae.

- To świetnie! - ucieszył się z nowin ukochany Jina. - Yoongi, powinieneś wziąć z niego przykład. 

- Teoretycznie i w praktyce też zaproszę dziewczynę na randkę, więc uhm.. - mruknąłem, przecierając oczy dłonią.

- Wow, no nieźle- zaśmiał się. - Skarbie, nasi przyjaciele dorośli.. Niesamowite. 

- I KOGO JA TERAZ BĘDĘ WYCHOWYWAŁ – zaszlochał najstarszy Kim. - KOOKIE I JIMIN SIĘ HAJTAJĄ,V I SUGA BĘDĄ MIELI DZIEWCZYNY, A MY ZOSTANIEMY JAK TE BARANY SAME W DORMIE!

- Wasze wnuki,będziemy wam je podrzucać - zaśmiałem się cicho. - Znaczy nie, że chciałbym mieć dzieci... Ale Tae, może? 

- KOCHAM DZIECIACZKI! - uradował się Taehyung. - Ale jeszcze ich nie planuje...

- NAMJOON,KOCHANIE, A MOŻE ADOPTUJEMY KOLEJNYCH SYNÓW?! – zaproponował radośnie Jin. 

- NIE! - krzyknął spanikowany, przez co wszyscy spojrzeliśmy ze zdziwieniem w jego stronę. -To znaczy, a jeśli chłopcy się wcale nie wyprowadzą, a ich dziewczyny z nami zamieszkają? Wtedy nie będziemy mieć miejsca na kolejnych synów...

- Ugh, masz racje. Mam nadzieję, że wszyscy zostaniecie u nas w dormie, a z czasem dojdą nowe małe osóbki – ucieszył się mąż spanikowanego.synów..

- Tak, tak... - byłem pewny, że w duchu odetchnął z ulgą, ponieważ pod jego nosem igrał się uśmiech. - Boże, dziękuję - szepnął do siebie, ale ja i tak to usłyszałem, więc tylko parsknąłem cicho śmiechem.

---------------------------------------------------------

Jak widzicie udało się i jest rozdział ^^

Mam nadzieję, ze wybaczycie te problemy techniczne ;--;

Kochamy was i do następnego, który będzie jutro, albo jeszcze dzisiaj w nocy ^^

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro