Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 53 ~

Perspektywa Narratora:

- Wróciłem! - krzyk Jimina rozniósł się po dormie.

Jungkook słysząc głos narzeczonego, od razu wstał z kanapy i pobiegł do niego. Bardzo się bał o chłopaka. Rak wyniszczał Jimina, dlatego Jungkook nie wiedząc co się dzieje z jego ukochanym wymyślał same najczarniejsze scenariusze. Nie potrafił zapanować nad takimi emocjami. Za bardzo go kochał, żeby się teraz o niego nie zamartwiać.

Jungkook uspokoił się dopiero, gdy zamknął Jimina w swoich objęciach. Czuł, że popada w paranoję, lecz nic nie mówił Jiminowi. Nie chciał go denerwować.

- Stęskniłem się. - mruknął cicho młodszy w szyję starszego.

- Dlaczego drżysz? - zapytał starszy, oddając uścisk.

- Ciężki trening, dali nam dzisiaj w kość - westchnął nastolatek, po części nie kłamiąc. - Zawsze cały drżę, jak moje mięśnie są zmęczone

- No właśnie. Jak ci poszło? - zadał kolejne pytanie Jimin, całując narzeczonego w policzek.

- Myślę, że coraz lepiej nam idzie, ale nadal jest za mało, jak to trener sądzi - wywrócił oczami. - Dupek siedzi cały trening na miejscu, a my biegamy dobrą godzinę, a potem jeszcze dodatkowe ćwiczenia, które trwają jak dobrze pójdzie, dwie godziny – wzdychnął. - I on sądzi, że za mało się staramy...

- Jak chcesz to mogę iść z nim pogadać. - mruknął szarowłosy, puszczając młodszego z uścisku i ruszył do salonu.

- Nie musisz, to normalne, przecież – odparł jego ukochany, ruszając za nim. -Chcę, żebyśmy wygrali i ja to rozumiem, chyba...

- Naprawdę to takie dziwne, że wróciłem do dormu? - zapytał Jimin, siadając na kanapie, na której wszyscy patrzyli na niego.

- Masz tylko lekko czerwone oczy i... wróciłeś z uśmiechem - odezwał się jako pierwszy Taehyung. - Wygrałeś coś?

- Jestem szczęśliwy, bo komuś... wybaczyłem – odparł radośnie zapytany chłopak. - I mam nadzieję, że ten ktoś wybaczył również i mi.

Jungkook uśmiechnął się szeroko, siadając koło swojego ukochanego. Jego szczęściem było szczęście Jimina, dlatego cieszył się, że jego skarb się nie zamartwia.

- Jestem pewien, że to zrobił. - oznajmił ciepłym tonem, całując przyszłego męża w policzek.

- Mam nadzieję. - westchnął. - Nie odwiedzałem go bardzo długo...

- Ale kogo? - wtrącił się najstarszy Kim.

-  Nie sądzę, że chcecie wiedzieć. - oznajmił, rozsiadając się wygodniej na kanapie.

- My chcemy wiedzieć, ale to zależy od tego czy ty chcesz nam powiedzieć, jeśli nie, uszanujemy to i nie będziemy naciskać – mruknął beztrosko Yoongi. 

- Byłem u... mojego ojca –uśmiech Jimina się poszerzył. - Skoro mamy się niedługo spotkać to chciałem, żebyśmy byli pogodzeni. 

Najmłodszy niezauważalnie zacisnął swoje dłonie w pięści, zaczynając sobie powtarzać w myślach o rozluźnieniu, żeby przypadkiem nie wybuchnąć.

- Jestem dumny z tego, że tam poszedłeś. - złapał ukochanego za dłoń i uśmiechnął się słabo.

- Widzę twoje zdenerwowanie –wymamrotał czekoladowooki, markotniejąc. - ale Jungkook... ja umieram. Musisz zrozumieć, że pragnę naprawić swoje błędy dopóki mogę. Dziękuję, że jesteś dumny, ale wolałbym byś to powiedział bardziej szczerze. Nie kłąb w sobie emocji, bo ja wiem kiedy udajesz i coś ukrywasz.

- Uwierz mi, że naprawdę jestem z ciebie dumny, ale moje zdenerwowanie jest w tej chwili uzasadnione, nie sądzisz? - zapytał, patrząc na niego, a następnie wstał i wziął swój plecak, który leżał koło kanapy. - A teraz przepraszam, pójdę odrobić lekcje i się pouczyć - mruknął, po czym wyszedł z pomieszczenia.

- Jago przestaje rozumieć. Przecież powinien już pojąć, że mam raka – mówił, ukrywając swoją twarz w dłoniach. 

- Myślę, że chce korzystać z tego, że jeszcze jesteś. A do tego jeszcze ta propozycja.. I matura, zawody i jeszcze ciągle pamięta o tym, że umierasz. Jest pod ciągłym stresem, a twoja obecność go odpręża, dlatego kiedy jest z tobą, chce chociaż na chwilę zapomnieć, że jesteś chory – odezwał się niepewnie Yoongi.

- Tylko, że ja nie potrafię zapomnieć o tej chorobie, Suga – wyszeptał młodszy. - Czuję jak ona mnie wyniszcza coraz bardziej, czuję jak z dnia na dzień trudniej mi wstać z łóżka, czuję tą chorobę w sobie i nie potrafię jej bagatelizować.  

- Nawet nie próbuję ciebie namawiać, żebyś zapomniał, bo zdaje sobie sprawę, że tak się nie da - mruknął blondyn, spoglądając na niego. - Chłopak jeszcze zrozumie, ale potrzebuje jeszcze troszkę czasu i odpoczynku. 

- Boje się, że kiedy zrozumie będę już w grobie – wyznał cicho,wstając i udając się do sypialni, w której zastał ukochanego odrabiającego lekcje, wyciągnął z szuflady witaminy i je połknął. Jednak nagle przed jego oczami pojawiły się mroczki, dlatego oczy zaczęły mu łzawić. Chcąc wytrzeć sobie twarz, podszedł do biurka i zabrał opakowanie z chusteczkami, po czym usiadł na łóżku, nawet nie obdarzając swojego narzeczonego spojrzeniem. 

Młodszy za to kiedy Jimin usiadł na meblu, odłożył głośno długopis i westchnął ciężko, przecierając zmęczoną twarz dłońmi.

- Przepraszam za to, że tak się zachowuję. Nie wiem co mi jest, całe dnie chodzę zestresowany i jedyne co bym chciał to, żeby było lepiej - wytłumaczył swoje zachowanie łamliwym głosem.

Jimin słysząc wyznanie ukochanego, również westchnął i podniósł się z miękkiego materaca i podszedł do młodszego, klękając przy nim.

- Rozumiem,masz dużo stresów na głowie i starasz się zapominać momentami o mojej chorobie,żeby mieć mniej zmartwień, ale... ja tak nie potrafię. Postaram się więcej o niej nie wspominać przy tobie, ale nie mogę zamknąć się kompletnie w sobie, bo zawsze to się źle kończy. – wyjawił kładąc chłopakowi rękę na policzku, w którą się ten wtulił. 

- Jeśli będziesz chciał porozmawiać ze mną o chorobie, to nie omieszkaj się, zacząć ten temat. Myślę, że poradzę sobie z tym. Dam sobie radę - uśmiechnął się do niego słabo. - Wolę pokonać tą "słabość" niż żebyś myślał, że nie możesz liczyć na rozmowę ze mną na ten temat.

- Wiem, kochanie, że mogę na ciebie liczyć pod każdym względem, ale nie chce cię narażać na większy stres słysząc wszystkie moje niepewności i żale na temat tego przeklętego raka... – westchnął. - Jak nie chcesz o ty gadać to ja nie będę cię do niczego zmuszał. Mimo wszystko ufam ci i cię kocham...

- Słuchaj – zaczął Jungkook. - Ja muszę się z tym pogodzić, a takie rozmowy myślę, że tylko mi w tym pomogą. Chcę, żebyś ze mną na ten temat rozmawiał, pomoże to nam obu.

- Nigdy nie pogodzisz się z tym, że umieram, Jungkookie...- szepnął. - Jedyne co może tobie pomóc to moja śmierć, z którą dasz radę się pogodzić, gdyż masz na to więcej czasu... Nie zdążysz się przyzwyczaić do mojej choroby, bo ona szybko zniknie razem ze mną - wtulił twarz w udo chłopaka. 

Młodszy wplątał dłoń w jego włosy i zaczął go głaskać. Czuł, że łzy, które wstrzymywał już niedługo wypłyną z oczu. 

- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby ta choroba zniknęła sama. Bez ciebie – pomyślał, po czym zapytał już na głos. - Nie chcesz się położyć i odpocząć?

- To samo pytanie mógłbym zadać tobie... - podniósł głowę, a gdy spojrzał w oczy ukochanego zobaczył dane łzy, które młodszy starał się trzymać w ryzach. – Ej, nie płacz... Chodź tu do mnie - polecił, ściągając chłopaka z krzesła i usadawiając go sobie na kolanach, w taki sposób by jego króliczek mógł się przytulić do niego. – Jednak jeśli ci to pomoże wyrzuć z siebie ten stres... nie tłum go, bo to tylko pogarsza twój stan psychiczny, króliczku... - przytulił go mocno. - Mimo iż twoje łzy są dla mnie ciężkim widokiem to pozwolę tobie na wyrzucenie z siebie tego cierpienia...

- Myślę, że już nie mam czym płakać - zaśmiał się smutno, oddając mocniej uścisk. - Nie mam już nawet sił, żeby płakać - pogłaskał szare włosy narzeczonego. - Odpocznij, prześpij się.. Ja później dołączę i położę się koło ciebie. Muszę odrobić do końca lekcje, zostało mi już naprawdę mało.

- Dobrze,kochanie... - puścił chłopaka, wcześniej jeszcze całując go przeciągle w głowę i udał się do toalety, żeby się umyć, wcześniej zabierając swoją piżamę. Gdy wrócił położył się do wygodnego łóżka. Po chwili oddając się krainie snów, a jego ukochany po odrobieniu rzeczonego zadania, tak jak obiecał, spakował się, następnie również udając do łazienki, gdzie rozebrał się do bokserek i wrócił do sypialni, gdzie przytulił się do pleców śpiącego Jimina zaraz odpływając...

----------------------------------------------------

Szczerze powiem, że byłam bliska płaczu, a sama to pisałam xDDD

Nie ważne ^^

Mam nadzieję, że się podobało <3

Do następnego, ludziki ^*^



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro