Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 36 ~

Kiedy rano obudziłem się, okazało się, że jestem w mojej starej sypialni, gdzie nie było już Tae. Westchnąłem i przetarłem twarz dłońmi,przypominając sobie wczorajszy wieczór. To chyba był najbardziej przerażający i smutny wieczór w moim życiu. Nigdy nie spodziewałem się, że będziemy musieli przechodzić przez coś takiego... Wstałem,przebrałem się i zszedłem na dół, żeby coś zjeść. W kuchni nie było nikogo,więc w spokoju mogłem pomyśleć. Chciałem się wyłączyć. Jednak nie został mi dany spokojny poranek, ponieważ po kilku minutach, wszyscy zebrali się w kuchni.

Perspektywa Jimina:

Kolejny koszmar, jak co dzień wybudził mnie ze snu. Miałem już jako taką wprawę w unormowaniu swojego niespokojnego oddechu, więc nawet się nie przejąłem taką gwałtowną pobudką. Szybko wstałem i podszedłem do szafy, z której wyciągnąłem białą bluzkę i czarne rurki, a do tego czerwone bokserki. Zabrałem ciuszki następnie kierując się do łazienki.Gdy wszedłem do środka od razu się rozebrałem do naga by wskoczyć pod prysznic. Kropelki zimnej wody pomału zaczęły skraplać się na moje ciepłe i klejące od potu ciało. Gdy poczułem się już całkowicie czysty i ochłodzony wyszedłem z kabiny w calu ubrania się, wcześniej wycierając się jednym z siedmiu ręczników, należącym domnie. Ubrany już w wcześniej wybrane ubrania podszedłem do lustra. Gdy skończyłem lekki makijaż na swojej twarzy odsunąłem się od lustra. Wygładziłem dłonią materiał bluzki, lecz nagle bardzo mocno zaczął mnie boleć żołądek, a przed moimi oczami pojawiły się mroczki. Poczułem jak wczorajszy posiłek podchodzi mi do gardła, dlatego też podleciałem do ubikacji zwracając wszystko co poprzedniego dnia zjadłem. Wymioty były tak mocne, że ledwo utrzymywałem się przy przytomności, ale jakoś udało mi się ograniczyć to do zwykłego oparcia się o muszlę klozetową i zdychania. Gdy wszystko się skończyło, poczułem jak z mojego nosa zaczyna płynąć krew, wytarłem ją widząc, że to pewnie z tak gwałtownej zmiany stanu zdrowia, bądź przemęczenia tym rzyganiem. Byłem załamany i przerażony, ponieważ no właśnie zwymiotowałem. Kolejny objaw raka, który dawał mi pewność, że jest na niego chory, dlatego już wiedziałem, iż nikt mnie nie zmusi bym udał się do szpitala....

Kiedy nabrałem wystarczająco siły, podniosłem się z podłogi, spłukując to wszystko i umyć zęby, żeby nie pachniało mi okropnie z buzi, a po tym udałem się wolnym krokiem na dół do jadalni, cały spocony i ledwo trzymający się na nogach przez nadal bolący brzuch. Po przekroczeniu progu pomieszczenia, bezgłośnie oparłem się o ścianę, starając się coś wydusić przez bolące gardło, ale przychodziło mi to z wielkim trudem, więc odczekałem chwilę, przyglądając się w ciszy jedzącej rodzinie. W końcu jednak zabrałem głos, mówiąc "Pojawił się kolejny objaw, a nawet dwa..." wyszeptałem przypominając sobie jeszcze jak przed moimi oczami pojawiły się mroczki, które zaćmiły mi pole widzenia. Widziałem w ich oczach przerażenie i ogromny smutek, ale Jungkook jako jedyny wstał i podbiegł do mnie mocno przytulając do siebie. Moje oczy były zaszklone przez nadal piekące gardło i złe samopoczucie, lecz młodszy chyba to inaczej zinterpretował, gdyż zaczął mnie uspokajać, mówiąc, że przy mnie jest i nie mam się niczego bać, bo przecież wspólnie ze wszystkim sobie damy radę. Wiedziałem, że po części próbuje tez pocieszyć siebie by nie wybuchnąć płaczem, ale nie chciałem, żeby żył w kłamstwie, dlatego postanowiłem mu oznajmić co będzie dalej, bez zbędnych gierek...

- Ja tam nie wrócę, Jungkookie... - wyszeptałem cicho, gdy mój narzeczony skończył mnie uspokajać. - Nie chce umrzeć w szpitalu...

- Nie umrzesz, Jiminnie - mruknął, całując mnie w policzek .- Nie pozwolę na to, rozumiesz? Jeszcze będziesz musiał się z nami męczyć długi, bardzo, bardzo i to bardzo długi czas.

- Ty chyba mnie nie rozumiesz, kochanie... - powiedziałem,wyrywając się z uścisku chłopaka. - Ja nie chce umrzeć w szpitalu... nie chce umrzeć jak mój ojciec przyszpilony do łóżka szpitalnego i patrzący tylko na sufit, a potem przez idiotyczne lekarza zginąć na stole operacyjnym... Nie chce byście pamiętali mnie takiego jak ja pamiętam swojego ojca, więc nie umrę w szpitalu ... Umrę tutaj w dormie otoczony najbliższymi z uśmiechem na twarzy... - wytłumaczyłem mumoje plany.

- Nie umrzesz, rozumiesz? - podszedł do mnie z powrotem i tak samo jak ja wczoraj , ujął w dłonie moją twarz i spojrzał mi głęboko w oczy. - Jeśli nie chcesz walczyć dla siebie,walcz dla nich - wskazał głową na naszych przyjaciół. - Jeśli nie dla nich, walcz dla mojego szczęścia i dla mnie. Nie pozwolę ci się poddać.

- Mojemu ojcu dawali więcej niż sześćdziesiąt procent szans na przeżycie. Mówili, że to nie będzie nic skomplikowanego, ale okazało się, że miał liczne przeżuty, których nie wykryto. Zmarł, a ja razem z moją mamą nie mieliśmy jak się z nim pożegnać, bo umarł w czasie durnej operacji, która miała dać mu całkowite zdrowie - westchnąłem. - Do teraz cierpię jak pomyślę o tym zdarzeniu, Jungkookie. Nie powiedziałem mu, że go kocham w minucie kiedy odchodził. Bolało mnie to, że to nie ja byłem przy nim kiedy odszedł z tego świata tylko lekarze. Nie chce byście przeżywali to samo co ja, dlatego, gdy Suga pomógł mi w odkryciu mojej choroby coś postanowiłem. Nie ważne jak bardzo i długo będę cierpiał, walcząc z tą chorobą, chce dać wam takie pożegnanie na jakie zasługujecie. Nie przegram wtedy Jungkookie. W minucie odejścia z tego świata poczuję się wygrany, więc chcę byście uszanowali moją decyzję. Nie zgłoszę się do szpitala, a jak ktoś zrobi to bez mojej wiedzy znienawidzę tę osobę... - powiedziałem całkowicie serio, mówiąc tym razem do wszystkich...

--------------------------------------

Dobra ile osób chce nas zabić, pisze "Ja" ;-;

Mam nadzieję, że to opko idzie w dobrym kierunku i chociaż trochę się wam podoba i dziękuję za gwiazdeczki i followki i komentarzyki xDDD

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro