Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 26 ~

Perspektywa Jungkooka: 

Jak tylko się obudziłem, czułem, że dzień będzie bardzo ciężki. Tak bardzo nie chciałem zostawiać tutaj Jimina, ale musiałem, gdyż nawet jak bym nie chciał to starsi by mnie siłą zaciągnęli do samolotu, a kłótnie były mi najmniej potrzebne po tych wydarzeniach.

Jimin spał obok mnie niczym anioł. Nie ważne co się działo, zawsze widziałem go w taki sposób, ponieważ nie umiałem inaczej. Nawet nie zauważyłem, gdy jego czekoladowe patrzałki się otworzyły, radośnie na mnie patrząc. Odwzajemniłem jego uśmiech i pocałowałem go w podbródek. Chwilę poleżeliśmy nie odzywając się do siebie ani słowem, lecz mój ukochany, po tym jak spojrzał na godzinę, oznajmił mi, że muszę już wstawać, bo za chwilę po mnie podjadą. Nawet nie zauważyłem, gdy przez te słowa mój uśmiech zastąpił grymas tryskający smutkiem i tęsknotą, mimo że miałem Jimina jeszcze przy sobie. Pocałowałem go przeciągle i wyszedłem z sali, żeby trochę się ogarnąć w szpitalnej toalecie. Ustałem przed lustrem i poprawiłem sobie fryzurę, po czym odkręciłem kurek z zimną wodą. Najpierw przemyłem sobie trochę ręce i ramiona, a także szyję. Na widok krwistoczerwonych śladów uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie nasze pierwsze zbliżenie od dwóch tygodni, ale no te widoczne znamiona także przemyłem zimną cieczą, by ludzie sobie nie pomyśleli, że coś mnie pogryzło. Choć po części to prawda, bo mój szczeniaczek kochał gryzienie. W następnej kolejności opłukałem sobie twarz i ówcześnie zakręcając wodę, ruszyłem w drogę powrotną na salę mojego narzeczonego. Ku mojemu zdziwieniu już tam wszyscy byli i najwidoczniej za mną czekali. Jin patrzył na mnie wzrokiem mówiącym sam za siebie, że musimy już iść. Moje oczy wypełniły się momentalnie łzami. Myślałem, że będziemy mieć jeszcze chwilę dla siebie, a jednak los znów zaczął się nam naprzykrzać. Zlałem kompletnie przywitanie chłopaków i podbiegłem do Jiminniego, by pocałować go z rozpaczą i namiętnością w te puszyste wargi.

- Skarbie, spokojnie - wyszeptał, w chwili kiedy mocno się w niego wtuliłem. - Tylko mi tu nie płacz, króliczku. No już. - jego ciepły głos i gładząca delikatnie moje włosy dłoń jednak nie zdołały mnie uspokoić, bo przebijała je myśl o tym, że za moment już nie będę mógł go dotknąć z wzajemnością.

- Proszę, pisz do mnie często, bo chyba oszaleje - pociągnąłem nosem, po tym jak troszkę się uspokoiłem - Za długo byliśmy osobno...

-  Wiem, kochanie. - westchnął - Ja też będę bardzo tęsknił. Za często się ze sobą rozstajemy, nie uważasz?

- Zgadzam się z tobą. - przytuliłem go mocniej, a następnie cmoknąłem jego policzek przeciągle i z wielkim trudem się od niego oderwałem - Musimy już jechać...

- Niestety zdaję sobie z tego sprawę - uśmiechnął się smutno w moją stronę - Ale nie płacz już bo mi serce pęka, dobrze?

- Dobrze. - powtórzyłem, ściskając jego dłoń. - Trzymaj się, szczeniaczku.

- Ty także, króliczku - odpowiedział z chrypą na gardle, które pewnie ścisnęło się tak jak moje, przez powstrzymywanie płaczu. - Kocham cię.

- Ja ciebie też. -  wstałem z łóżka i podszedłem do przyjaciół .

- Pójdę was odprowadzić. - oznajmił Yoongi, który najwidoczniej zgodził się zostać z Jiminem w Miami. Naprawdę byłem mu za to wdzięczny.

Wspólnie całą czwórką opuściliśmy szpital, wcześniej jeszcze po razie żegnając się z moim skarbem, a następnie z Sugą. Przez całą drogę powrotną do Seulu, czy to w samolocie, albo taksówce, byłem cały czas nieobecny duchem. Moje myśli krążyły wokół mojego ukochanego i nie znikały nawet na sekundę. Nie potrafiłem go wyrzucić ze swojej głowy, chociaż prawda była taka, że nie chciałem tego zrobić. Był najważniejszą osobą w moim życiu, dlatego nie wytrzymywałem z tęsknoty.

Po przejściu przez próg dobrze mi znanego domu, poleciałem na górę ze swoją torbą. Sypialni mojej i Jimina jak było dość czysto i pachniało różami, które oboje ubóstwialiśmy, włącznie z truskawkami. Położyłem się na dużym łóżku, które Jimin już miał zanim się poznaliśmy, gdyż bardzo lubił swobodę i często gościł "koleżanki" bądź "kolegów". Wzdychałem ciężko, mając nadzieję, że chociaż Jimin trzyma się lepiej. Moje myślenie przerwało ciche pukanie do drzwi, a gdy oznajmiłem, że dana osoba może wejść, moim oczom ukazał się Taehyung, który od razu przeszedł do konkretów.

- Jungkook, słuchaj, Hoseok chciałby z tobą porozmawiać - wyjawił niepewnie, oczekując mojej reakcji.

- Nie chce z nim rozmawiać. - mruknąłem, przestając patrzeć na szatyna.

- Może wyjaśnisz z nim na spokojnie tę sprawę? - brnął dalej.

- Ostatnio też próbowałem. - zakryłem sobie dłonią usta, ponieważ ziewnąłem - Dobrze wiesz jak to się skończyło.

- Dżemin chciał z nim pogadać, więc może lepiej będzie jak ty to zrobisz... - westchnął, przyglądając mi się z przekręconą głową.

- Ma ktoś jeszcze być przy tej rozmowie inaczej Hoseok nie ma na co liczyć - zgiąłem lewą nogę w kolanie i położyłem na nie drugą nogę.

- Przyślę Jina z różową patelnią, może być? - złapał za klamkę od drzwi, za którymi zniknął kiedy tylko skinąłem głową. Jakieś dwie minuty po Tae, przyszli wspomniani mieszkańcy dormu. Hoseok zaraz przy wejściu do pokoju, a Jin ustał obok mnie, trzymając w żelaznym uścisku swoją ukochaną broń kuchenną.

- Hej, Kookie - przywitał się starszy, przerywając głuchą ciszę - Dziękuję, że zgodziłeś się na rozmowę.

- Czy się zgodziłem, można tak powiedzieć. - mruknąłem niemiło - Co chciałeś?

- Wiem, że mi tego nie wybaczycie, nawet tego od was nie oczekuje. Masz prawo być na mnie wkurzony, bo wiem jak to wyglądało. Nie planowałem pocałunku z tobą, ale gdy spojrzałem w twoje oczy nie mogłem się powstrzymać. Zawładnęło mną takie samo uczucie jakie wabi ciebie kiedy chcesz posmakować ust...ust Jimina. Niekontrolowana chęć by złączyć swoje wargi z tymi osoby, którą się kocha.Po tym jak wybrałeś Jimina nie rozumiałem dlaczego on... ten sam człowiek, który jako jedyny cię nie lubił z całego dormu, ten który nie raz zrobił ci przykrość, ten który próbował zniechęcić nas wszystkich do ciebie, to ja cię wtedy pocieszałem, byłem przy tobie i starałem się zbliżyć, a ty i tak wybrałeś jego.Wiem miłość nie wybiera, ale nie potrafiłem pojąć jakim cudem tak szybko mu wybaczyłeś i wolałeś bardziej ode mnie. Ale teraz, teraz już wszystko rozumiem. Pojawił się w twoim sercu przed bliższym poznaniem mnie, a ja bez skutecznie próbowałem zająć jego miejsce i gdy tylko on odwzajemnił twoje uczucia byłem już na przegranej pozycji... A dla mnie liczy się tylko to. Na prawdę cię przepraszam Jungkook. Mam nadzieję ze Jimin ci wybaczył bo nie lubię patrzeć na twoje cierpienie... 

- Hoseok, słuchaj... - zacząłem po chwilowym zamyśleniu nad jego słowami - Zawsze stałem przed tobą murem, jesteś moim przyjacielem. Nigdy się to nie zmieni. Nie rozumiem tylko dlaczego próbowałeś, skoro nie dawałem ci żadnych nadziei czy szans. Widziałeś jak patrzę na Jimina, a jak on patrzy na mnie. Fakt, że na początku się nie dogadywaliśmy, masz rację. Ale coś się zmieniło i teraz mamy zamiar spędzić ze sobą resztę życia. Wiem, że boli cię to co słyszysz, ale ja nie mam zamiaru ci wciskać kitów, żebyś potem jeszcze bardziej cierpiał. To co zrobiłeś, jest niewybaczalne, ale.. - westchnąłem -  jesteś moim przyjacielem od kilku lat. Postaram ci się wybaczyć, nie obiecuję. Na razie będę się trzymać w stosunku do ciebie z dystansem, musisz to zrozumieć.


- Dziękuję ci, Jungkook, naprawdę dziękuję - jego ton głosu przybrał formę ulgi.

- Jak ja kocham takie zakończenia! - krzyknął najstarszy - Znaczy... Mam ciebie w razie czego na celowniku, pamiętaj. A teraz chodźcie. Zaparzymy sobie kawę - wskazał na siebie i Hoseoka - Lecz dla Jungkooka herbatkę malinową.

- Dziękuję za łaskawość - mruknąłem, wychodząc z hyungami z pokoju.

W między czasie, gdy popijaliśmy nasze ciepłe napoje, gadaliśmy o Jiminie. Yoongi pisał, że mój narzeczony dzisiaj starał się chodzić bez niczyjej pomocy, gdyż pozwolił mu na to lekarz. Tak mi było szkoda, iż nie zobaczyłem jego pierwszych kroków, ale Yoongi wysłał jakieś zdjęcia, więc nie było najgorzej. Po jakiejś godzinie gadania, na mój numer zadzwonił Suga, który się nudził ponieważ Jimin zasnął przez wysiłek, ale w końcu również obudził moje słońce, przez co się strasznie zaczęli kłócić. Przerodziło się to w szarpaninę, której owocem była złamana ręka Yoongiego, co doprowadziło Jimina do takiego śmiechu, że żebra zaczęły dawać o sobie znać. Oboje lepiej się czuliśmy widząc swoje uśmiechy. Widziałem to w jego oczach, a inni widzieli zmianę w moim zachowaniu, bo cały czas się uśmiechałem, gdy humor Jimina się polepszył, lecz smutek nadal pozostawał w moim sercu, bo tego narządu akurat nie dało się oszukać. Pragnęło bliskości Jimina, ale musiało trochę poczekać za swoim właścicielem, choć to nie było wcale proste...

-----------------------------------------------------

Czy tylko ja uważam, ze jest za spokojnie jak na razie? xDDD

Oj cieszcie się z chociaż w taki sposób szczęśliwych jikooków, bo nigdy nic nie wiadomo ;*

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro