Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 139 ~

Parę dni później ruszyłem w kierunku miasta cały czas rozmyślając nad tym czy mój ukochany nadal będzie chciał ze mną dzisiaj wyjść. Może jak wrócę do dormu to on będzie sobie smacznie spał na kanapie, by tylko nie ze mną

- Ponieważ zawsze coś sknocę choć chce dobrze - pomyślałem, kręcąc głową zawiedziony sobą. No może tego wszystkiego jest plus bo nie będzie wypytywał co dla niego szykuje, a naprawdę zależy mi na tym by nie wiedział.

W momencie kiedy znalazłem się przed miejscem, do którego tak pędziłem na twarzy wymalował mi się mały uśmiech. Wszedłem do środka i przywitałem się ze starym znajomym, któremu podałem pierścionek zaręczynowy Jungkooka, który musiałem mu dzisiaj wykraść. Poprosiłem kolegę o odnowienie pierścionka i wygrawerowanie w środku jego obręczy słów, które jasno określają nie tylko naszą przeszłość, ale i siłę naszej miłości, która potrafi się zmierzyć ze wszystkimi cierpieniami tego świata...

Kiedy pierścień był skończony, podziękowałem kumplowi za fatygę i zapłaciłem należytą sumę, po czym wyszedłem z budynku, kierując się jednego ze sklepów dekoracyjnych. Kupiłem białe lampki takie jak daje się na choinkę w święta i specjalne serca wy te lampki w nie powkładać. Razem tworzyło to świecące na biało piękne serduszka, które były czyste jak mój kochany króliczek. Ostatnim miejscem w jakie zmuszony byłem zawitać to kwiaciarnia, w której można powiedzieć, że wykupiłem wszystkie czerwone róże jakie mieli . Powlokłem się z tymi wszystkimi rzeczami do parku, a dokładniej pod płaczącą wierzbę. Cały pień szerokiego drzewa ozdobiłem tymi lampkami, które cudownie i w sam raz go oświetliły. Wziąłem zakupione kwiaty i z niektórych zrobiłem dość duży bukiet, który ostrożnie położyłem w bezpiecznym miejscu. Z reszty róż powyrywałem ich korony płatków wyrzucając łodygi do reklamówek. Ułożyłem z płatków duże serce, któremu zrobiłem na pamiątkę zdjęcie. Wyciągnąłem z kieszeni pudełeczko z pierścionkiem i jeszcze raz przypatrzyłem się napisowi

- "Bo nie poznaliśmy się po to, by o sobie zapomnieć"- wyszeptałem ciepłym tonem głosu do siebie ten cudowny cytat, po chwili chowając pierścionek do kieszeni swoich spodni. Spojrzałem jeszcze raz na swoje dzieło i udałem się w stronę dormu. Wiedziałem, że dostanę opieprz, ponieważ to wszystko zajęło mi dobre trzy godziny. Jin z patelnią lub Kook z zakazem macania... Nie wierzę, że to pomyślę, ale wybieram Jina. Wystarczy mi brak seksu, więcej bym nie zniósł... Kiedy tylko stanąłem przed drzwiami dormu, okazało się, że nie mam kluczy, więc jak chciałem wejść to musiałem zapukać co też zrobiłem. Odczekałem chwilę, a potem usłyszałem charakterystyczny dźwięk przekręcania klucza w zamku...

U progu domu stanął Jungkook, który od razu jak tylko mnie zobaczył, przytulił mocno. - Jimin, proszę, określaj się o której masz zamiar wrócić, bo ja do cholery jasnej martwię się - wyznał łamliwym głosem, ściskając mnie.

- Przepraszam, skarbie... Myślałem, że zejdzie mi to krócej - wyznałem, oddając uścisk i głaszcząc go po głowie - Chciałeś pogadać... Może chodźmy się przejść?

- Ale.. Okay - westchnął, a następnie założył kurtkę oraz buty. Kiedy już był gotowy, wyszedł z domu, uprzednio zamykając go na klucz. - Chciałem cię przeprosić - oznajmił skruszony, kiedy ruszyliśmy w drogę. - No to więc, przepraszam, że zachowałem się jak dziecko. Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłem.

- Może i potrzebnie... Zachowałem się dzisiaj bezmyślnie i chamsko.. Przykro mi strasznie z tego powodu. Wybaczysz mi kiedyś? - spytałem z moją nadzija w głosie

- To ja cię powinienem błagać o wybaczenie - stwierdził, kręcąc głową. - Nie ty mnie bo ja nie muszę ci niczego wybaczać.

- Czyli zgoda? - spytałem, przyciąjac go do siebie

- Mhm - potwierdził, wtulając się we mnie. - My się chyba nie umiemy kłócić.

- Umiemy, ale przez tyle przeszliśmy w ostatnim czasie , że los daje mam chwilę odetchnienia - westchnąłem, całując go w blond włoski.

- Niech będzie długa i najlepiej na zawsze bo potrzebujemy jej - odparł, odsuwając twarz tak, żeby była na przeciwko mojej. Pocałował mnie krótko, uśmiechając się przy tym lekko. - Kocham cię.

- Ja ciebie też, króliczku... To co idziemy po twoja niespodziankę - powiedziałem lekko zestresowany, ale i pełen optymizmu, który rzadko kiedy pojawia się w moim życiu

- To dlatego wyciągnąłeś mnie z domu? - zapytał, śmiejąc się cicho. - No to chodźmy skoro tak.

- Mój domyślny, słodziak - również się zaśmiałem i pociągnąłem go za rękę w kierunku parku. W momencie kiedy znaleźliśmy się blisko naszego miejsca, kazałem ukochanemu zamknąć oczy na co niechętnie przystał. Zaprowadziłem go do samego środka serca, nadal karząc mu chwilę jeszcze poczekać. Zabrałem szybko bukiet kwiatów i uklęknąłem na jedno kolano, przed moim skarbem. W środku bukietu ułożyłem otwarte pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym i dopiero gdy wszystko było idealnie, pozwoliłem mojej ma pandzie otworzyć swoje słodkie oczka. Młodszy patrzył pp chwili wprost na mnie, zatrzymując na chwilę oddech i dopiero wtedy zacząłem mówić - Już raz to przerabialiśmy, ale po tym wszystkim co przeszliśmy przez ostatni rok zasługujesz na tysiąc takich zaręczyn. Bez wypadu na miasto z Yoongim czy wieczoru filmowego z Tae. Ta chwila będzie nasza, ponieważ zostaliśmy stworzeni by być ze sobą i opiekować się nawzajem przy okazji okazując sobie przecudne uczucie zwane miłością. Przez te wszystkie wydarzenia jeszcze bardziej dobitnie zrozumiałem jak jesteś dla mnie ważny i jak ja jestem również dla ciebie. Nasze serca nie mogą bez siebie zbyt długo wytrzymać, ponieważ zaczynają umierać przez potrzebę bliskości drugiego. Wiem, że jestem dla ciebie od zawsze wielkim wyzwaniem i pewnie nie raz się o tym przekonasz, że trudny ze mnie przypadek, ale wierzę w to, że jednak nasze gorące uczucie tłumi mój nieopanowany charakter i zgodzisz się jeszcze raz spędzić ze mną resztę swojego cennego życia, zgadzając się bym już na zawsze w nim uczestniczył... Więc Jeon Jungkooku, mój króliczku, uczynisz mi ponownie ten zaszczyt i zgodzisz się bym był twój z wzajemnością na wieki? - mówiłem spokojnym, ale i pełnym miłości i ciepła głosem.

Z jego oczu zaczęły wylewać się łzy, które były spowodowane szczęściem, które w tamtej chwili odczuwał i pokiwał głową z szerokim uśmiechem. - Tak, Jimin, zgadzam się - wyszeptał, jakby jeszcze nie mógł do końca przyswoić sobie tej sytuacji. - Zgadzam się - powtórzył nieco pewniej, a z jego ust wydobył się szloch, dlatego zatkał sobie jedną dłonią usta.

Wstałem podając mu kwiaty i gdy je już trzymał, zabrałem pudełeczko, pierścionkiem i nałożyłem na jego zgrabny palec, po czym mój skarb się we nie wtulił - Słońce nie płacz, przecież już raz to przerabialiśmy - wyszeptałem do jego ucha, lekko je całując.

- Nieważne ile razy będziesz mi się oświadczał, chociaż więcej razy już nie potrzebuję, i tak ta chwila będzie dla mnie jedną z najważniejszych oraz najpiękniejszych w moim życiu, więc nie oczekuj, że nie mam płakać przy takim wydarzeniu.

- Dobrze kochanie - zachichotałem cicho - Cieszę się, że jesteś szczęśliwy

- Niewyobrażalnie mocno jestem szczęśliwy - poprawił, spoglądając na mnie. - I to tylko dzięki tobie.

- Kocham cię - powiedziałem uradowany - Nie jesteś zły że wykradłem ci pierścionek?

- Ja też cię kocham - pocałował mnie w policzek. - Nie jestem zły, chociaż kiedy się skapnąłem, że nie mam go na palcu, wpadłem w panikę, prawie dostałem zawału i o mało co się nie popłakałem.

- A kiedy się skapnąłeś? - spytałem zaciekawiony

- W salonie, kiedy wyszedłeś - powiedział cicho. - Jae zwrócił mi uwagę.

- Jeszcze bardziej cię zdenerwowałem... Przepraszam - pogłaskalem go delikatnie po policzku

- Nie przepraszaj - uśmiechnął się ciepło. - Chciałeś mi zrobić niespodziankę i udało ci się.

- Jak powiedzielem, zasługujesz na tysiące takich niespodzianek - pocałowalem go krótko w usta i załączyłem że sobą nasz czoła

- To kochane - przyznał, a w jego oczach mogłem zobaczyć tysiące mieniących się iskierek. - Skąd w ogóle pomysł na to wszystko?

- Chciałem pokazać Ci, że doceniam to co dla mnie robiłeś... Jak walczyłeś o naszą miłość w bólu i cierpieniu. Dlatego też kazałem wygrawerować coś w środkowej obręczy pierścionka - uśmiechnąłem się ciepło widząc jego zdziwienie.

- Huh? - spojrzał się na swoją dłoń, na której widniał pierścionek. - Mogę zobaczyć?

- Przecież ci nie zabiorę. - zaśmiałem się - To twój pierścionek

Niepewnie ściągnął go ze swojej dłoni, zaczynając się mu przyglądać od środka. - Bo nie poznaliśmy się po to, by o sobie zapomnieć - zacytował cicho wygrawerowany tekst, przymykając oczy. - Zaraz znowu się popłaczę - stwierdził łamliwym głosem, zakładając przedmiot z powrotem na swoje miejsce.

- Kochanie, nie ma co płakać nad prawda. - powiedzialem przyjemnym głosem, ponownie go przytulajac - Tym bardziej nad tak przyjemna

- Ale to ze szczęścia - wyjaśnił, patrząc w moje oczy i przetarł swoje by dogonić łzy. - Nie zasłużyłem na to. Nie zasłużyłem na ciebie.

- Nie powinieneś tak sądzić... - oznajmiłem, ścierając mu łzy z policzków

- Ale sądzę i w tym przypadku nie zmienię zdania bo ty tak chcesz - posłał mi szeroki uśmiech.

- W takim razie ja też na ciebie nie zasługuje - odparłem z uśmiechem

Chciał się odezwać, ale zacisnął usta i pokręcił głową z niedowierzaniem. - Jesteś zbyt cwany. Jakbym powiedział to co ty, odpowiedziałbyś to samo co ja, prawda? To ja ci powiem, że wiem swoje i to ja na ciebie nie zasługuje, a nie ty na mnie.

- Słońce, powiedz mi po jakich sytuacjach sądzisz, że na mnie nie zasługujesz? Pytam się bo ja pamiętam przez jakie akcje nie zasługuje na ciebie - powiedziałem, a kącik mych ust lekki podniósł się do góry.

- Te i poprzednie zaręczyny - zaczął wymieniać. - Nasza pierwsza randka, zresztą wszystkie.. Każdy moment kiedy jesteś koło mnie. Każde czułe słówko, czy inne rzeczy, które doprowadzają mnie do szaleństwa. Jest ich naprawdę wiele. Nie starczy mi wieczoru, żeby je wymienić.

- To są tylko rekompensaty z mojej strony, Jungkookie... - westchnąłem - Próbuje ci każde okropieństwo z mojej strony, wynagradzać... Może nawet gdybym cię nie ranił to bym starał się być dla ciebie dobry, bo tak czy siak rak mnie by nie ominął, a ty cierpiałeś widząc w jakim stanie byłem, a nadal starałeś się wtedy dodać mi otuchy. Jesteś skarbem pod każdym względem. Doceniam cię coraz bardziej z dnia na dzień, tak samo jak dziecko zaczyna doceniać wartość pieniądza z wiekiem, więc żałuje każdego noża wbitego w twoje duże i kruche serce z mojej własnej ręki... Nie masz powodów by uważać, że na mnie nie zasługujesz bo wychodzi na to, że nikt nie wie dlaczego jesteś ze mną po tym wszystkim co zrobiłem złego w twoim życiu... Jestem ci wdzięczny, iż mimo zdania innych jesteś w stanie mi wszystko przebaczyć i trwać przy mnie do ostatniego tchu mówiąc, że zawsze darzysz mnie prawdziwą, niepowtarzalną miłością - mówiłem lekko łamiącym się głosem.

- Kochanie, nie bądź mi wdzięczny za tak oczywistą rzecz jak trwanie przy tobie i mówienie, że kocham cię nad życie - złapał mnie za zdrową dłoń i zaczął gładzić ją kciukiem. - Ludzie nie wiedzą co przeżyłeś, dlatego nie mają prawa tak mówić. Nie mają prawa mówić, że nie jestem szczęśliwy przy tobie, skoro to nie jest prawda. Będę cię kochać, wspierać i szanować do moich ostatnich dni bez względu na wszystko co się zdarzyło oraz co może się zdarzyć.

- Jesteś pewny, że chcesz spędzić ze mną całe życie? W razie czego potem mogą być problemu z rozwodem, a jak się żenisz przed ołtarzem to nawet po rozwodzie sądowym, będziemy po katolicku małżeństwem, więc zastanów się dobrze czy życie ze mną ci się z czasem nie znudzi albo będziesz miał dość - wyszeptałem, ściskając jego dłoń.

- Gdybym nie był pewny, zgodziłbym się na to dwa razy? Walczyłbym tak o naszą miłość, o ciebie, o twoją pamięć? Robiłbym wszystko, żebyś tylko był szczęśliwy przy mnie? Moje serce należało już do ciebie od dnia poznania twojej osoby tylko po prostu musiało mieć trochę czasu, żeby się o tym przekonać. Jestem pewny tego, że chcę spędzić z tobą moje całe życie. Nigdy mi się nie znudzisz ani nigdy nie będę miał cię dość, skarbie. Nigdy.

- W takim razie nasz majowy ślub jest już potwierdzony - uśmiechnąłem się do niego - Ty również nigdy mi się nie znudzisz, króliczku - pocałowałem go w nosek.

Zmarszczył go, przymykając oczy, a na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. - Cieszę się z tego powodu, moje największe słońce. Kocham cię i dziękuję ci za to co dla mnie zrobiłeś.

- Nie ma za co, szkrabie - zaśmiałem się - Dla ciebie zrobiłbym wszystko...

- Nie mów tak bo zacznę to wykorzystywać - z jego ust wyleciał cichy śmiech i przytulił mnie, owijając swoje rączki wokół mojej szyi.

- W jaki sposób? - spytałem uśmiechając się teraz równie szeroko co on.

- Nie wiem, ale mam czas, żeby się zastanowić nad tym - wzruszył ramionami, zagryzając delikatnie wargę. - Może zacznę od tego, że masz mi dać długie buzi, a potem zrobić to twoje słynne kakao.

- Moje słynne kakao i buzi, powiadasz? - spytałem ciepło. kręcąc z rozbawieniem głową.

- Tak - potwierdził moje słowa, spoglądając w moje oczy. - Za dużo?

- Za mało - oznajmiłem rozbawiony, przyciągając go moją zdrową ręką bliżej do siebie i wpijając się w jego słodkie usteczka

Westchnął w moje usta, pogłębiając nieco ten pocałunek. - To dopiero początek, jeszcze się rozkręcę - zachichotał, kiedy oderwaliśmy się od siebie.

- Tylko na to czekam - pocałowałem go jeszcze raz krótko w usta i puściłem - Idź już do dormu. Pewnie jesteś zmęczony - westchnąłem z uśmiechem - Ja muszę tutaj posprzątać. Spotkamy się w sypialni - oznajmiłem i zabrałem się za ogarnięcie terenu wierzby.

- Chyba oszalałeś, że cię tutaj zostawię - podszedł do mnie bliżej. - Nie jestem zmęczony, pomogę ci.

- Dam sobie radę, słońce - odwróciłem się znow w jego stronę - Myślisz, że mam ściągać te lampki czy nie?

Popatrzył się przez chwilę na drzewo, na którym one wisiały, a następnie powrócił wzrokiem na moją osobę i posłał mi mały uśmiech. - Zostaw - stwierdził. - Może przetrwają długo i będziemy mogli spędzać tutaj wspólne wieczory przy tych pięknych światełkach.

- No dobrze - posłem mu uśmiech, po czym wziąłem reklamówkę przewieszając na chorej dłoni i zacząłem sprzątać płatki rozsypanych róż.

- Jimin, nie nadwyrężaj tej ręki - skarcił mnie młodszy, wyciągając dłoń. - Potrzymam ci to.

- Dałem już dzisiaj radę z przytaszczeniem tego tutaj, więc to żadne nadwyrężanie - trwałem zacięcie przy swoim.

- Chcesz żebyś szybciej wyzdrowiał? - zapytał, patrząc na mnie. - Więc daj mi to i nie gadaj.

Przewróciłem oczami i podałem narzeczonemu reklamówkę, następnie zaczynając ponownie sprzątać czerwone płatki... W chwili, gdy uporałem się z nimi to wyłączyłem lampki i trzymając za rękę młodszego udaliśmy się do śmietnika by wyrzucić zbędne rzeczy, których nie będziemy już używać. Gdy udaliśmy się do wyjścia z parku kątem oka spojrzałem na chłopaka, który z uśmiechem wąchał swoje kwiaty. Skorzystałem z okazji i przysunąłem go bliżej siebie następnie podnosząc. Mój króliczek, w chwili gdy przestał czuć grunt pod nogami pisnął dość głośno.

- Znowu to samo przerabiamy? - zapytał rozbawiony, powracając pamięcią do przeszłości. - I w ogóle się mnie nie słuchasz! Miałeś nie nadwyrężać rączki, a podnosisz mnie i to robisz.

- Jesteś lekki jak piórko więc to żaden wysiłek - zaśmiałem się, poprawiając go na rękach.

- Jesteś strasznie nieusłuchanym psem - wydął dolną wargę. - A ja ci chciałem dać nagrodę.

- Króliczku... nie musisz mi dawać żadnych nagród - mruknąłem

- Wierz mi, że gdybyś wiedział co to jest za nagroda, wycofałbyś te słowa - uśmiechnął się pod nosem.

- Ale nie wiem i znając życie nie dowiem się póki nie użyję ciężkich dział - uśmiechnąłem się na samo wspomnienie moich sposobów na niego.

- Ciężkich dział? - spojrzał się na mnie ze zmarszczonymi brwiami. - To znaczy?

- Csiii.... udawaj, że nie słyszałeś - musnąłem go w usta.

- Za późno - mruknął, wtulając się w moją klatkę piersiową. - Teraz się boje o siebie.

- Słusznie - wyszeptałem, tak by usłyszał

- Co mam zrobić, żebyś się wycofał? - spytał niepewnie.

- No musisz mi powiedzieć co planujesz - cmoknąłem go w czółko.

- Ale to ma być niespodzianka - jebnął niezadowolony. - Ugh, dobra - westchnął. - Mam nadzieję, że masz siłę na masaż.

- Po co do tego siła, kochanie? - spytałem ironicznie - Ponoć to ma odprężać

- Nie chcę, żebyś mi padł tam - odparł, uśmiechając się lekko. - Oczywiście, że cię odpręży i to bardzo - wymruczał, całując mnie w policzek.

- Będę zmuszony ściągnąć koszulkę? - spytałem, patrząc na niego pytającą z cwanym uśmiechem

- Mhm - pokiwał głową, powstrzymując śmiech. - Ty i ja będziemy czerpać z tego same korzyści.

- Przecież jak będę miał podkoszulek to ramiona będą nagie i materiał będzie na tyle ciasny, że łatwo ci będzie mnie masować również po plecach, kochanie moje - zaśmiałem się.

- Musisz ściągnąć koszulkę - powiedział stanowczo. - Inaczej nie będę w stanie pomasować tak jakbym chciał. Chyba, że chcesz mieć brudną podkoszulkę od balsamu.

- Na słowie "brudną" chwilę zwątpiłem w twoją niewinność - oznajmiłem, wciągając głęboko do płuc powietrze - Na szczęście dodałeś "od balsamu"

- Jeszcze nie raz w nią zwątpisz, skarbie - oświadczył cicho.

- Wolałbym nie... Lubię swojego słodkiego, niewinnego króliczka z blond włoskami - wyjawiłem, przytulając go do siebie jeszcze mocniej.

- A nie lubisz momentów kiedy jestem niegrzeczny? - spytał zaciekawiony.

- Lubię, ale muszą być przy tym twoje kochane rumiane policzki - wzruszyłem ramionami.

- O to chyba się nie musisz martwić - zaśmiał się uroczo.

- Chyba nie, ale zawsze możesz się zbuntować przeciwko rumieńcom... Tego bym nie przeżył - zrobiłem minkę zbitego psa, wchodząc na posesje dormu.

- Nie dam rady, a nawet nie chcę skoro ci się podobają - wyznał, posyłając mi mały uśmiech.

- To cudownie - oznajmiłem mu, otwierając z kopniaka drzwi wejściowe - Ups... mam nadzieję, że nikt nie usłyszał... - syknąłem do siebie, na co młodszy zaczął chichotać - Coś w tym śmiesznego? - spytałem cicho odkładając go na ziemię.

- Urocze - szepnął do siebie, ściągając z siebie kurtkę oraz buty. - Raczej nikt nie słyszał. Wszyscy kładli się spać kiedy poszedłem otworzyć ci drzwi.

- WŁAMYWACZE! Namjoon, dzwoń na policję! - usłyszałem krzyk Jina, a następnie ciemność przed oczami... Nie wierzę, dlaczego to ja zawsze obrywam z tej jebanej patelni jak nie Namjoon. Przytomność odzyskałem, sam nie wiem kiedy, ale leżałem w salonie na kanapie z okładem na głowie

- Ja pierdole czy zawsze muszę dostać w głowę... - syknąłem łapiąc się za bolące miejsce

- Moje biedactwo - Jungkookie szepnął i pogłaskał mnie po włosach. - Za drugim razem podstawię siebie.

- Jin hyung co ci strzeliło do głowy by bić mnie patelnią? Z tego co wiem to jeszcze nic nie zrobiłem - burknałem w stronę starszego, który stal obok Jungkooka w różowym szlafroku i patelnią opartą o biodro.

- Ktoś z takim hukiem otworzył drzwi, że myślałem iż to włam. Ciesz się ty lepiej, iż nie zacząłem potem jeszcze cię okładać - bronil się Jin, patrząc na mnie morderczym wzrokiem - Nie mogłeś delikatniej drzwi otworzyć?

- Z tego co mówił ci już Jungkook to nie chciał tak głośno - przypomniał Taehyung, ziewając przeciągną oparty głową o kanapę - Moge iść już się wtulić w moja damę?

- Poczekasz, aż wyjaśnimy sprawę do końca - warknął w jego strone Jin, przez co mój rówieśnik zaraz się ożywił.

- Jaka znowu sprawę? - spytałem zirytowany - Z tego co się orientuję to nie ty będziesz miał guza na pół czaszki - warknąłem.

- A taką sprawę, że ktoś o godzinie jedenastej w nocy puka do drzwi, najmłodszy z nas idzię temu ktosiowi otworzyć i zamiast powrócić obie osoby znikają. Po jakiejś godzinie osóbki z hukiem wracają do domu, a my nie mamy bladego pojęcia gdzie tak późno były - wytlumaczył Jin, grożac mi podobnie patelnią na co troszkę się skruszyłem.

- Przepraszam, Jin - odezwał się tym razem Jungkook. - Powinienem chociaż ci powiedzieć, że wychodzę.

- Jak wytłumaczycie gdzie byliście to wybaczę - mruknął w naszą stronę, a ja runąłem znów na kanapę ciężko wzdychając - Nasz Park się obraził?

- Nie... Ale łeb mnie boli więc się położyłem - mruknąłem - Oświadczyłem się Kookowi... tyle wystarczy?

- Nie kłam - warknął ponowanie najstarszy - Jesteście zaręczeni już z rok więc prawdę poproszę

- Trzymajcie mnie bo nie wyrabiam - jeknąłem zirytowany

- On mówi prawdę - najmłodszy potwierdził moje słowa. - Naprawdę. Po prostu, tak jakby odnowił zaręczyny ze względu na to co przeszliśmy.

- Och... -zmieszał się Jin - Dobra rozumiem. Możecie iść spać, ale na następny raz jak nic nie powiecie gdzie wychodzicie o tej godzinie to oboje porozmawiacie jeszcze dobitniej z patelnią - zagroził po czym udal sie w kierunku swojej sypialni.

- Dobranoc, ludzie - pożegnał się Taehyung, który wstał z kanapy i się przeciągnął, następnie udajac się do swojego pokoju.

- Na drugi raz macie nauczkę - zaśmiał się cicho Namjoon, po czym ruszył za swoim mężem. - Dobranoc.

- Człowiek chce zrobic coś dobrze, a w zamian dostaje patelnią po głowie i porządne skarcenie - burknąłem do siebie.

Jungkook złożył na mojej skroni delikatny pocałunek przepełniony troskliwością oraz miłością i pogładził mój policzek. - Kiedyś ci się to odpłaci i może Jin dostanie patelnią, kto wie? - zaśmiał się cicho. - Tylko nie mów mu, bo skończę na tej kanapie obok ciebie.

- Nigdy bym ciebie nie naraził na patelnię Jina - zaśmiałem się - Idziemy na górę?

- Tak, należy ci się ta nagroda, kochanie - uśmiechnął się ciepło do mnie, wstając z podłogi. - Pomóc ci?

- Dam radę - odpowiedzialem szybko wstając z kanapy, ale znów na nią upadłem - Dobra może jednak trochę mi pomóz...

- Przypomniało mi się coś, ale nie mogę ci powiedzieć co dokładnie, bo tylko mi świta - mruknął, podając mi rękę.

- Mi to przypomina sytuację z dnia czterech numerków - zaśmiałem się, wstajac, lecz tym razem wolniej - Próbowałeś po drugim razie wstać z łóżka, ale od razu na nie padłeś z powrotem - powiedziałem rozbawiony - Albo dzien w którym wywieźli mnie do szpitala kiedy zemdlałem po raz pierwszy w trakcie choroby - uśmiechnąłem się smutno - Zanim jednak to się stało, wleciałem do kuchni, w której byłeś z Yoongim i pomogłeś mi podobnie wstać

- Chyba chodziło mi o pierwszą opcje, którą wymieniłeś - również się zaśmiał. - Jiminnie, to jest już przeszłość. Teraz już jest coś innego. Coś lepszego.

- Wiem o tym... - uśmiechnąłem się, lecz nadal nie potrafiłem z siebie wyzbyć bólu jaki wtedy doznawałem, ponieważ powolne umieranie boli strasznie mocno - Chodź już - powiedziałem ciągnąc chłopaka w stronę schodów.

- Nie tak szybko - odparł z rozbawieniem. - Gdzieś ci się śpieszy?

- Chce już ten masaż bo wszystko mnie boli - mruknąłem - Pewnie po uderzeniu walnąłem o podłogę.

- Zadbam o to, żeby było ci bardzo przyjemnie - szepnął, patrząc na moją twarz z uniesionym jednym kącikiem ust.

- Oj coś czuję, że jeszcze cos wymyśliłeś... Mam się bać? - spytałem niepewny, ustając przed drzwiami naszej sypialni.

- Nah - pokręcił głową. - Nic strasznego. Możesz mi uwierzyć.

Uśmiechnąłem się do niego i otworzyłem drzwi. Nie cackając się z niczym, po prostu ściągnąłem z siebie bluzę, następnie rzucając się na łóżko - Rób z moimi plecami co tylko chcesz... - powiedziałem w materiał pościeli, więc mój głos był przygłuszony.

- Dziękuje za pozwolenie, skarbie - zachichotał cicho, wyciągając coś z naszej szafy. Chwilę później poczułem jak siada na końcu moich pleców, a do moich uszu dobiegł dźwięk otwierania jakieś tubki, którą dosłownie za moment odłożył na łóżku. - Ostrzegam, że to jest trochę ciepłe - wymruczał, zaczynając masować moje mięśnie.

- Mógłbym wiedzieć, dlaczego akurat ciepły balsam? - spytałem rozkoszując się jego dotykiem i przyjemnym masażem.

- Bardziej odpręża - wyjaśnił, wędrując dłońmi po moich plecach. - Oraz zapewnia lepsze wrażenia.

- No przyznaję... jest przyjemnie - wymruczałem z zamkniętymi oczami oddając się całkowicie przyjemności.

- Cieszę się z tego powodu - pochylił się, żeby pocałować mnie przeciągle w kark, nie zaprzestając swoich czynów. Jego dłonie sprawiały, że czułem się jak w niebie. Każde pojedyncze muśnięcie jego palców na moim ciele powodowało, że pojawiały się w tych miejscach bardzo przyjemne ciarki. Byłem pewny, że stan w którym się znajdowałem, dawał mu niemałą satysfakcję, ale bardziej promieniowało od niego szczęście, że dzięki niemu czuję się bardzo dobrze. Po kilkunastu rundkach powolnych przesunięć jego dłoni wzdłuż mojego kręgosłupa, które coraz bardziej mnie zamraczały, niekontrolowanie ziewnąłem. - Zasypiasz? - zapytał cicho.

- Tak trochę... Jest tak spokojnie i przyjemnie, ze nawet najbardziej rozbudzony by stał się senny - wyszeptałem dość cicho.

Nagle zszedł z moich pleców, przez co spojrzałem na niego zdziwiony i trochę niezadowolony. - Obróć się na plecy - poprosił z małym uśmiechem.

- Już ci się znudziło masowanie i mam iść spać? - zachichotałem wykonując jego prośbę i przy okazji przecierając piąstką oczy w tym samym czasie ziewając.

- Nie - pokręcił głową, siadając tym razem na moich biodrach. - Czas cię rozbudzić troszkę.

- Jest około drugiej w nocy... gdzie tutaj sens? - spytałem wyraźnie rozbawiony.

- Jestem pewien, że ci się to spodoba i nie będziesz umiał narzekać na to, że jest późno - mruknął, kiedy pochylił się nad moim uchem, całując je pojedynczo.

- Dobra... przejdź do rzeczy bo za chwilę na serio usnę i nici z tego twojego pomysłu - mruknąłem cicho znów zamykając oczy.

- Okay - od razu wziął się do roboty, przysysając się do mojej szyi. Nie spodziewając się tego gestu ze strony młodszego, jęknąłem cicho, ale nie ważyłem się nawet przerywać jego czynów. Byłem ciekawy co potoczy się dalej. Kiedy ręce Jungkooka ponownie zaczęły błądzić po moim ciele, przeniosłem swoje na jego zgrabne bioderka, chowając je pod koszulę chłopaka i zacząłem kręcić tam kółeczka kciukiem. Delikatne usteczka mojego słoneczka zaczęły schodzić coraz niżej, zasysając się co jakiś czas na mojej skórze, co powodowało moje pojękiwania, które starałem się hamować, biorąc pod uwagę to, że nasi przyjaciele już śpią i nie chciałem ich zbudzić oraz ryzykować, że obydwoje dostaniemy po głowach za przerywanie im snu. Kiedy zszedł na poziom mojego podbrzusza, mój oddech przyspieszył swoje tempo, które i tak było szybkie. Chwilę tam pozostał, powodując, że coraz bardziej traciłem zdolność świadomego myślenia i moją irytację, że mnie tak kusi swoją niewinnością w czynach, które wykonywał. Na jego policzkach już dawno pojawiły się te przepiękne rumieńce, które zostały moim szaleństwem. W momencie kiedy wreszcie dobrał się do mojego rozporka, spojrzał się na mnie z iskierkami w oczach, które świadczyły o tym, że pragnął to zrobić tak samo jak ja pragnąłem, żeby to zrobił. - Musisz być cichutko, kochanie, wiem, że to trudne, ale musisz - oznajmił nieco zachrypniętym głosem, a ja tylko pokiwałem głową, zdając sobie sprawę, że chłopak ma rację. Nie mogłem sobie pozwolić na głośne i niekontrolowane jęki, ale postanowiłem pozostać przy sapnięciach, które chociaż trochę pomagały mi w pokazaniu jak bardzo było mi przyjemnie. Zsunął mi całkowicie spodnie, zostawiając tylko bokserki z wiadomego powodu, którym było to, że drugi raz nie założyłbym ich na swoje nogi. Wydostał mojego penisa spod ubrania, które zostało jako jedyne na moim ciele i zaczął składać na nim pojedyncze pocałunki. Moja zdrowa ręka powędrowała do jego włosów i wplątała swoje palce w nie, co jakiś czas ciągnąc za blond loczki mojego skarba. Wreszcie włożył go w swoje usta, zasysając się co jakiś czas na nim. Ruchy jego głowy z każdą chwilą przyspieszały, prowadząc mnie coraz bliżej spełnienia oraz kompletnego odebrania zmysłów, chociaż i tak sprawił, że moje serce biło w nierównomiernym tempie, a klatka piersiowa unosiła się jakby z szybkością pędzącego metra. Miejsca do których nie dosięgał, pieścił swoimi paluszkami, które poruszały się w równym tempie co jego głowa. Co jakiś czas spoglądał na mnie z wzrokiem pełnym szczęścia oraz miłości, a także pewnego rodzaju pożądania, razem ze swoimi uroczymi zarumienionymi policzkami, które powodowały, że coraz mniej brakowało mi do dojścia. Niedługo potem wytrysnąłem w jego usta, zagryzając wargę niemal do krwi. Przed moimi oczami pojawiły się mroczki, więc je zacisnąłem, odczekując chwilę zanim otworzyłem je ponownie. Z małym, rozmarzonym uśmiechem spojrzałem na młodszego, który z powrotem wciągał na mnie moje bokserki, oddychając nieco nierównomiernie. Dzielnie połknął zawartość swojej buzi, następnie oblizując swoje wargi i dopiero wtedy na mnie się spojrzał. Widząc mnie w takim stanie, sam się uśmiechnął oraz wrócił na swoje miejsce, pochylając się nade mną. - I co? Rozbudziłem cię czy zasnąłeś i nici z mojego pomysłu?

- Jak widzisz, słońce chyba śpię... - mruknąłem rozbawiony - Skąd cię nagle wzięła ochota na takie zabawy i to że swojej własnej inicjatywy?

- Nie wiem - wzruszył ramionami, poprawiając się delikatnie na moich biodrach. - Chciałem ci się jakoś zrewanżować, no i do tego sprawić przyjemność skoro odpuszczamy sobie seks do nocy poślubnej.

- Poprawka ty odpuszczasz seks do nocy poślubnej, a ja nie mam zamiaru cię do nieczego zmuszac - uśmiechnąłem się ciepło, zaczynając zdrową ręką masować jego biodro

- Myślę, że się to opłaci - wyznał, ziewając. - Nah, jestem tego pewny.

- Zmęczyłes się, kochanie 1 spytałem podnosząc się do siadu, przez co mój narzeczony siedział na mnie okrakiem.

- Nie tyle co się zmęczyłem, co jest już trochę późno - owinął swoje ręce wokół mojej szyi i pocałował krótko. - Ale nie czuję się wcale śpiący.

- Jutro mam wykłady - wydukalem, przypominając sobie to tym - Na cale szczęście wieczorne

- Dzisiaj - poprawił mnie z uśmiechem. - Ale skoro tak to chodźmy spać. Musisz odpocząć.

- Po tym co zrobiłeś to chyba nie zasnę spokojnie dzisiaj - oznajmiłem, calujac go w czoło

- Przytulę się do ciebie i na pewno zaśniesz - zaśmiał się cicho. - Zawsze działa.

- To również masz na mnie swoje sposoby, króliczku - również zaśmiałem sie.

- Owszem - pokiwał głową zadowolony. - I cieszę się bardzo z tego powodu.

- Właśnie widze - mruknalem - Nie sadze, ze uda nam sie zwanac w takiej pozycji - usmiechnalem sie, poprawiajac na sobie siedzacego okrakiem chłopaka .

- Aż szkoda schodzić tak mi się dobrze na tobie siedzi - stwierdził cicho.

- Łóżko jest wygodniejsze - uśmiechnąłem się, poprawiając jego loczki na czole

- Nie mogę się zgodzić - przetarł swoje oczka dłonią. - Ty jesteś wygodniejszy bo jeszcze do tego wszystkiego bardzo cieplusi.

- Łóżko ma kołdrę, w która możesz się wtulić i po czasie cię ogrzeje - trąciłem nosem jego nos

- Ale to twoje ramiona dają lepsze ciepło - wyjaśnił, uśmiechając się lekko.

- Możesz się położyć na łóżku, a ja ciebie przytulę... Może być? - spytałem przytulając go do siebie

- Mhm... - ziewnął. - Ale muszę się najpierw przebrać.

- To ja sobie popatrze -oznajmilem, a na mojej twarzy wykwitl szatanski usmiech

- A sobie patrz, nikt ci nie zabrania - z jego ust wyleciał cichy śmiech i wstał z moich nóg, ociągając się tym samym.

- Nawet jakbyś zabraniał, podejrzałbym jednym okiem - odparłem stanowczo, a zarazem seksownie, siadajac wygodniej i pod lepszym kątem by podziwiać tyłek mojego kochanie.

- To jest oczywiste - westchnął ciężko, zakładając na siebie swój strój do spania, z którego składały się szare dresy oraz biała luźna koszulka. - Mi to nie przeszkadza, więc nie usłyszysz ode mnie zakazu na to.

- Cieszę się z tego niezmiernie... - wydukałem nawet nie wiedząc, ze coś wyleciało z moich ust, ponieważ aktualnie wbijałem swoje pełne pożądanie spojrzenie w całokształt mojego królika

- Tylko się nie podnieć - ostrzegł mnie rozbawiony.

- O wiele za późno na takie rady... - ledwo wymruczałem i zagryzłem swoją wargę, ale tym razem pociekła z niej stróżka krwi, z powodu wcześniejszego jej naruszenia, lecz jakoś nic sobie z tego nie zrobiłem poza oblizaniem wargi przez co od razu poczułem w ustach metaliczny smak gęstej cieczy - Wampir łaknie swojej ofiary... - powiedziałem ściszonym tajemniczym tonem pocierając brodę palcami zdrowej ręki co oznaczało, że coś kombinuję..

- Dobra, teraz naprawdę zaczynam się ciebie obawiać - mruknął.

- Uważaj bym zaraz ciebie nie ugryzl w tę seksowną szyję - zassałem głośno powietrza, nadal patrząc na niego w bardzo tajemniczy i pełen pożądania sposób.

- Jesteś taki niewyżyty - stwierdził cicho, odwracając się wreszcie w moją stronę. - Bardzo. Chyba za bardzo.

- Ranisz udajac, żę dopiero teraz to sobie uświadomiłeś - udałem teatralnie smutek - Chyba pójdę wbić sobie kołek w serce... Wampiry jednak nie mają prawa do miłości i seksu... Jesteśmy za za bardzo nieziemscy by ziemianie nas zrozumieli ... - legnałem na łóżku lamentując... lepszego aktora nie znajdziecie nigdzie hehe

- Nie uświadomiłem sobie tego dopiero teraz, hyung - zaśmiał się, widząc pozycję w której obecnie się znajdowałem. - Jednak cię trochę znam i głupio by było jakbym nie zauważył tego wcześniej, nie sądzisz?

- Tym bardziej chce wbić sobie ten kołek... masz jakiś na zbyciu? - zacząłem lamentować jeszcze bardziej prawie, że spadajac z łóżka

- Mój kochany spragniony wampirek nie będzie sobie wbijał kołka w serce - wymruczał, kładąc się koło mnie na łóżku.

- To moje pragnienie, dlaczego nie chcesz go spelnić - załamany ześlizgnąłem się z łóżka spadajac na podłogę - Upokorzenie się dopełniło, a ukochany zabrania mi zabić się kołkiem... - mruknąłem kładąc się na ziemnej, twardej podłodze - I do tego boli mnie teraz tyłek uh...

- Co pomoże ci uspokoić to pragnienie, Jiminnie hyung? - zapytał, szepcząc.

Od razu się podniosłem siedząc na niewygodnym podłożu, pewnie wyłaniając się nagle jak wampir ze swojej trumny co wywołało chichot u Jungkooka - Co powiedziałeś? - spytałem chcąc się upewnić.

- Co ci pomoże uspokoić ci to pragnienie, Jiminnie hyung? - zapytał ponownie, uśmiechając się lekko.

- Em... - wspiąłem się jak na psa przystało, czyli rozwalając pościelone łóżko - A o jakie pragnienie ci chodzi, króliczku? - usiadłem po turecku, niecierpliwie wyczekując odpowiedzi, przy okazji lekko dygocząc z podniesienia testosteronu.

- Chodzi mi o zaspokojenie pragnienia, które aktualnie czujesz - wyjaśnił, wzruszając ramionami. - Wampir łaknie swej ofiary, huh? - zacytował moje słowa, poprawiając się na łóżku.

- Moje libido rośnie Kook. Mów zwięźle i na temat bo przez to przestaje racjonalnie myśleć - mruknąłem zawisajac nad nim.

- Jeśli tak bardzo chcesz - odparł i przerwał na chwilę, patrząc intensywnie w moje oczy, a jego delikatne dłonie zaczęły błądzić po moim torsie. - Ugryź mnie.

Wpatrywałem się w jego oczy z półuśmiechem, po czym tak jak pozwolił młodszy zjechałem ustami na jego szyję, lecz nie wgryzłem się w nią od razu... Najpierw trzeba się trochę podroczyć ze swoim słodziakiem. Zacząłem składać motyle pocałunki w różnych zakamarkach szyi. Z każdą chwilę jednak coraz bardziej zasysałem się i całowałem namiętniej, powodując u mojego słodziaka ciche pomruki przyjemności. Kiedy zostawiłem ostatnią z około sześciu malinek wgryzłem się w jedno miejsce, słysząc zduszony jęk podniecenia koło mojego ucha. Nie powiem bardzo mnie to usatysfakcjonowało, tym bardziej iż prawie leżałem na moim narzeczonym, czując że w miejscu jego krocza zaczyna stawiać się namiocik. Uśmiechnąłem się pod nosem i oderwałem od chłopaka, zaraz upadając na swoją połowę materaca - Też ci się podobało czy tylko mi, słońce? - spytałem przeciągając się - W końcu jestem wystarczająco najedzony moja ofiarko.

- Mhm - powiedział, zaciskając swoje usta. - Cieszę się z tego powodu.

- W takim razie dobranoc - powiedziałem, całując go w policzek i przewróciłem się na brzuch wtulając w poduszkę.

- Miałeś mnie przytulić - mruknął z wyrzutem. - Robisz mi problem na noc i jeszcze mnie nie przytulasz.

- Po jesteś podniecony - wymruczałem zasypiając - Problem nie zniknie jak zacznę cię przytulać...

- Ale ja się lepiej poczuje - odparł, a potem westchnął. - Nieważne. Dobranoc, skarbie - przesunął się trochę dalej, wtulając się w swoje poduszki.

Od razu się odwróciłem i położyłem się z nim na łyżeczkę, po czym cmoknąłem go w policzek - I tak się załatwia idealną pozycję do leżenia - wymruczałem rozbawiony - Dobranoc, blond króliczku

- Dobranoc, blond szczeniaczku - szepnął, wtulając się we mnie.

Uśmiechnąłem się, kręcąc głową z politowania tym szczeniaczkiem... Chyba już się nie oduczy mnie tak nazywać, no cóż trzeba będzie sie przyzwyczaić skoro mój króliczek to lubi. Westchnąłem w jego włosy i po chwili odpłynąłem ciesząc się bliskością mojego Jungkookiego..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro