Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 138 ~

Perspektywa Jimina:

Jak zawsze obudziłem się pierwszy. Jungkook spał jak aniołek wtulony z uroczym uśmieszkiem w mój tors. Pogładziłem jego słodkie loczki i wykorzystałem to, że jest tak blisko jeszcze chwilę tuląc go w swoich ramionach. Po paru minutach bezczynnego leżenia i podziwiania mojego skarba, postanowiłem zejść na dół i zrobić narzeczonemu śniadanie do łóżka, takie jak on zrobił kiedyś mi.... Ponoć historię lubią się powtarzać, a patrząc na mój życiorys to chyba to powiedzenie jest prawdą. Wstałem z łóżka, przedtem bardzo ostrożnie pozbywając się ramion maknae, które mocno mnie do siebie tuliły, ale udało mi się zrobić słynną podmiankę z poduszką, na co młodszy jęknął z niezadowoleniem, przyjmując podarunek. Jak wcześniej pomyślałem ,tak też zrobiłem. Udałem się na dół do kuchni od razu zabierając się za robienie gofrów, które moja perełka osobiście ubóstwia. Następnie nalałem mu jego ulubiony sok jabłkowo-miętowy... który był na drugim miejscu w jego randze smakowej zaraz po moim naturalnym białym soczku z marchewki zwanej ChimChimem Juniorem, hehe... Posmarowałem jedzenie dżemem truskawkowym i przygotowałem jeszcze sałatkę owocową, która powinna Kookowi smakować. Poukładałem wszystko na tacce i zaniosłem śniadanie do naszego pokoju. Jungkookie już nie spał tylko sprawdzał coś na telefonie opatulony szczelnie w pościel. Z kopa zamknąłem drzwi na co mój maluszek się wystraszył lekko podskakują do góry, ale kiedy mnie ujrzał od razu się szeroko uśmiechnął - Dzień dobry, króliczku - przywitałem się podchodząc do niego i składając długiego całusa na jego policzku - Śniadanko dla ciebie... - powiedziałem podając mu na kolana tackę

- Nie musiałeś - szepnął, spoglądając na jedzenie z iskierkami w oczach. - Ale dziękuje, skarbie - również pocałował mnie przeciągle w policzek.

- Smacznego, aniołku - powiedziałem i dłonią wyciągnąłem mu loki z oczu - Musisz dzisiaj poprosić także o minimalne przycięcie grzywki bo wchodzi ci w oczka i drażni je - stwierdziłem siadając wygodnie na łóżku

- Myślałem, żeby ich trochę nie wyprostować - odparł, biorąc łyka soku. - Jak nowy kolor to może i nowa fryzura ogólnie.

- Ale ja tak lubię twoje loczki - jęknąłem zaczynając się bawić jego włosami - Jak masz zamiar je wyprostować to daj mi się jeszcze chwilkę nimi nacieszyć...

- Nie chcę ich wyprostować całkiem, bo wiem, że je lubisz - zaśmiał się. - Jakieś tam partie loczków pozostaną. Nie masz o co się martwić.

- Dziękuję! Jesteś najlepszą Barbie jaką znam - zaśmiałem się, wpychając ukochanemu do ust jednego gofra - Jedz bo zaraz ostygnie, a wiem, że nie lubisz zimnego jedzenia... z wyjątkiem lodów...

- Miałeś mnie nie nazywać Barbie - jęknął z pełną buzią. - A co do lodów, kłóciłbym się. Też lubię lody na ciepło.

- Zdaję sobie sprawę z tego jakie rodzaje lodów lubisz ...

- Nie o takie lody mi chodzi.. - mruknął, przełykając jedzenie. - Jadłeś kiedyś lody na ciepło czy nie?

- Oczywiście, że jadłem... każdego rodzaju próbowałem - oznajmiłem obojętnie.

- To dobrze - pokiwał głową, biorąc do ręki kolejnego gofra. - Zjedz ze mną - wydął dolną wargę.

- Nie jestem głodny... - powiadomiłem go, lecz mojemu brzuchowi nagle mówić się zachciało - Słyszałeś? Samoloty dość nisko dzisiaj latają

- Tobie coś w głowie i w brzuchu chyba lata - odparł, podając mi jedzenie. - Smacznego.

- Jungkookie to twoje śniadanie... - pokręciłem głową oddając mu pożywienie.

- Nie gadaj, tylko jedz - przewrócił oczami na moje zachowanie. - Nie zjem tego sam.

- Nie jest tego dużo - posłałem mu szeroki uśmiech - Zjedz, a ja pójdę w tym czasie się ubrać.

- Przebierz się tutaj, nie przeszkadzasz mi w jedzeniu przecież - mruknął, gryząc tym razem kawałek kanapki.

- Wczoraj jak się przy tobie przebierałem to wygoniłeś mnie do łazienki - westchnąłem wstając z łóżka.

- Wczoraj to wczoraj - zaśmiał się. - Mogłem zmienić zdanie. Serio, możesz się tutaj przebrać. Nie wygonię cię już.

- Ale ty wiesz, że jestem w piżamie co wiąże się z tym, że nie mam na sobie bielizny? - spytałem, opierając się o szafę.

- I co w związku z tym? - wzruszył ramionami. - Jak chcesz, mogę się odwrócić. To nie problem.

- Jak chcesz to patrz... i tak już widziałeś mnie nago - otworzyłem szafę wyciągając z niej czarny T-shirt z rękawami zakrywającymi mi rękę do polowy ramienia oraz czarne jeansy z dużymi dziurami na kolanach, po czym podszedłem do komody i wyciągnąłem z niej czyste, czerwone bokserki. Położyłem wszystkie ubrania na krześle od biurka i zacząłem powoli się rozbierać. Najpierw ściągnąłem bluzkę, następnie rozplątując sznurek, który trzymał mi na tyłku dolną część garderoby, po czym zsunąłem z siebie spodnie rzucając je wraz z górą piżamy na biurko. Sięgnąłem po bokserki nie spiesząc się z założeniem ich, następnie ubierając resztę przygotowanych ubrań. Złożyłem w kostkę swoją piżamę i odłożyłem do szafy, powracając następnie na łóżko. Przez cały czas, gdy spoglądałem kątem oka na Jungkooka, w momentach kiedy pozbywałem się swojej odzieży ten nie dość, że się rumienił to jeszcze zagryzał seksownie wargę nie przestając obserwować mojego ciała... Mały łobuz - A jednak... patrzyłeś - zaśmiałem się głupio widząc jego minę.

- Nie zabroniłeś mi to skorzystałem - również się zaśmiał, popijając sok.

- Słodkie jest to że z seksu rezygnujesz, a z podglądania mnie ani ci się śni przestać

- Zapewniam cię, że będzie gorąco podczas nocy poślubnej, zresztą sam o tym wiesz - stwierdził, kiwając głową. - Tylko, żeby ci się nie znudził seks ze mną kiedy zaczniemy nadrabiać te kilka miesięcy.

- Uprawianie z tobą seksu to moja ulubiona rozrywka i nie mam zamiaru z niej rezygnować - pocałowałem go w ucho - Dlatego nawet mnie nie proś bym kiedyś z tej dyscypliny zrezygnował bo to niewykonalne

- Zrobiłbym nam obydwu krzywdę, gdybym poprosił cię o to - mruknął, patrząc na mnie z uśmiechem. - Dlatego nigdy cię o to nie poproszę.

- Dobra decyzja - padłem na plecy, poprawiając sobie włosy, które jak na złość zaczęły mnie lekko denerwować... Co narzekasz Jimin, jeszcze do niedawna wnerwiało się to, że ich nie masz, a teraz gdy już są, to ci przeszkadzają - Weź tu mi dogódź... - mruknąłem pod nosem nadal wkładając palce w swoje czarne włoski.

- Hm? - zapytał Jungkookie, który aktualnie jadł sałatkę.

- Nic, nic - powiedziałem w szybkim tempie - Tylko jestem psychicznie chory i mam sam ze sobą problem - mruknąłem śmiejąc się ze własnej głupoty.

- Jaki problem? - dopytywał, marszcząc brwi. - I co ty pieprzysz?

- No patrz, kochanie. Narzekałem, gdy nie miałem włosów i narzekam, gdy je mam - zaśmiałem się ciepło - A poza tym moja natura jest cała chora, ale da się przyzwyczaić - westchnąłem, obracając się na brzuch i kryjąc twarz w prześcieradle.

- Oh, skarbie - również westchnął, odkładając tackę z jedzeniem na szafkę, która stała po jego stronie łóżka i położył się koło mnie, chowając swoją twarzyczkę w mojej szyi. - Wszyscy, którzy tutaj mieszkają są chorzy na mózg - zażartował, chichocząc. - A tak na serio, to nie gadaj głupstw. Każdy ma jakieś wady. Ty narzekasz - pocałował mnie w policzek. - A ja jestem chorobliwie o ciebie zazdrosny, chociaż nie mam powodów, żeby być.

- Dałem ci już parę powodów do zazdrości więc nie jesteś chory na mózg z tego powodu, tylko boisz się mnie stracić po raz kolejny - wymruczałem - Ale wiedz, że cię kocham i nigdy by mi do głowy nie przyszło, żeby cię zdradzić...

- Wiem, Jiminnie - szepnął, głaszcząc mnie po włosach. - Mam nadzieję, że wiesz o tym, że ja też cię kocham i nigdy nie pomyślałem o zdradzie. Ani nie pomyślę.

- Jestem pewny twych słów biorąc pod uwagę jak bardzo się o mnie starałeś w trakcie choroby i po przebudzeniu się ze śpiączki... Nigdy więcej nie osądzę cię o zdradę, bo już dwa razy popełniłem ten błąd...

- Nie wspominajmy tego - pokręcił głową, wzdychając pod nosem. - Jak mówiłem, nie mam do ciebie o to żalu. Byłeś w takim, a nie innym stanie i do tego jeszcze nie wyjawiłem ci do końca prawdy, chociaż powinienem to zrobić.

- Chciałeś dobrze, Jungkookie - powiedziałem ciężko - Nie chciałeś rzucać mi na barki faktu, że dobry przyjaciel próbował mnie zabić... Może bałeś się, że przypomnę sobie jak mnie dusił? Nie miałem otwartych oczu, ale pamiętam to. Nieprzyjemne uczucie... - wyznałem.

- Przykro mi - powiedział cicho smutnym głosem. - Chciałbym, żebyś o tym zapomniał, ale wiem, że to niemożliwe. Może chociaż częściowo mi się uda oderwać ciebie od tych złych myśli, zastępując je lepszymi.

- Nigdy ich ode mnie nie oderwiesz choćbyś nie wiadomo jak bardzo tego pragnął... Pamięć to upierdliwa sprawa. Czasem cieszysz się, że ją masz a kiedy indziej wolałbyś po prostu o czymś zapomnieć, ale ja nie chcę zapominać... Już wiem jakie to uczucie nic nie pamiętać i uwierz mi wolę mieć przed oczami uczucie duszenia niż całe życie tkwić w niepewności. Dzięki tym koszmarnym przeżyciom jestem silniejszy niż kiedykolwiek i doceniam każdą sekundę życia jeszcze bardziej niż w dniu gdy oznajmiłeś, że odwzajemniasz moje uczucie... Ale po tym jak obiłem temu chujowi mordę czuję się znacznie lepiej - zaśmiałem się - Tego było mi trzeba i nie ważne, że zapłaciłem za to złamaną dłonią w paru miejscach - podniosłem wspomnianą rękę, po chwili ją opuszczając.

- Będę bezduszny jak powiem, że cieszę się, że go pobiłeś czy raczej nie? - zapytał po chwili, całując pojedynczo moją szyję.

- Jak dla mnie nie, ale inni ludzie na tym świecie mogą to inaczej odebrać - przyznałem rozbawiony.

- No cóż, bywa - wzruszył ramionami, przytulając się mocniej. - Uwielbiam się do ciebie przytulać, jesteś taki cieplutki.

- Zastanawiam się czy ten kaloryfer, który sobie wyrobiłem na brzuchu, przypadkiem się nie włączył... - zażartowałem.

- Wszystko możliwe - zaśmiał się, owiewając ciepłym oddechem moje ucho. - Muszę też zacząć powracać do formy, bo trochę się zaniedbałem, a mam pracę, która jej wymaga.

- Mnie tam nawet jako mały grubasek byś się podobał - zaśmiałem się - Nazywałbym się swoim pączusiem

- Tym bardziej muszę zacząć ćwiczyć z powrotem - mruknął.

- No, a jakbym nazywał cię swoim hipopotamkiem? - spytałem rozbawiony

- Chcę być króliczkiem - burknął, przekładając swoją nogę przez moje.

- No to będziesz zającem, który zjadł za dużo marchewek - musnąłem jego czubek głowy.

- Postanowione, wracam do ćwiczeń - powiedział cicho, wzdychając pod nosem.

- Nie.... ja lubię jak masz pulchne policzki, wyglądasz wtedy strasznie uroczo - stwierdziłem chichocząc.

- Ale ja się będę źle czuł w moim ciele - złapał mnie za zdrową dłoń, gładząc ją. - Naprawdę, wrócę.

- Skarbie, ale będziemy mieć mniej czasu dla siebie jak zaczniesz chodzić znów na siłownię... wolę wcinać z tobą lody na kanapie pod kocykiem, oglądając jakiś film w ciepłych długich sweterkach i dresach... - powiadomiłem go rozbawiony

- Czy ktoś powiedział, że będę chodzić na siłownię? - zapytał się, ziewając pod nosem. - Będę ćwiczyć w domu. Możemy nawet rozmawiać w trakcie treningu czy będziesz mógł mi pomagać w nim, utrudniając mi go. Na przykład siadając na plecach przy pompkach, czy coś.

- Złamię cię w pół - zaśmiałem się głośno - Jestem grubszy od ciebie, słońce

- Chcesz się przekonać? - podniósł głowę, patrząc na mnie z uśmiechem.

- Niby w jaki sposób? - zaciekawiłem się, nadal nie mogąc zapanować nad rozbawieniem.

- Spróbuję te pompki - podniósł się, rozciągając przy tym. - Najwyżej na prawdę mnie złamiesz, wygrasz, plus będziesz miał mnie w domu przez długi czas.

- Jak ciebie złamie to skończysz na wózku inwalidzkim - mruknąłem - Więc nie zgadzam sie

- Chodź, będę uważał - zapewnił mnie. - Podniosę cię powoli. Jak uznam, że nie dam rady, od razu ci powiem.

- To może zakład, hm? Najpierw ty będziesz robił pompki ze mną, a potem ja z tobą i zobaczmy, który zrobi więcej

- O co chcesz się założyć? - zapytał. - Od razu mówię, że i tak nie zmienię zdania co do wrócenia treningów u mnie.

- Jak ja wygram zostanę twoim osobistym trenerem, a jak ty wygrasz to sprawię ci pewną nagrodę... - wymruczałem podnosząc się z wygodnego mebla i podchodząc na tyle blisko młodszego by nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów.

- Mhm - mruknął, spoglądając w moje oczy. - Jestem ciekaw co wymyśliłeś.

- Na pewno coś co ci się spodoba, króliczku - wyznałem wbijając wzrok w jego usta, w których rogu miał pozostałości po truskawkowym dżemie. Przybliżyłem się i językiem zlizałem pyszny owocowy przetwór, po czym odsunąłem się od młodszego i kciukiem wytarłem mokry kącik jego ust, przy okazji przegryzając seksownie wargę - Idę na dół coś przegryźć i zaraz wracam - oznajmiłem przyjemnym tonem, po tym jak przybliżyłem się do jego ucha, o które na koniec lekko zahaczyłem zębami.

- Okay - uśmiechnął się lekko do mnie, całując mnie krótko w wargi. - A mówiłem, żebyś zjadł ze mną.

- Mówiłeś, ale nie skorzystałem - puściłem mu oczko i podszedłem do szafki by zabrać z niej tackę. Udałem się do kuchni, gdzie zostawiłem brudne naczynia i zjadłem jabłko, po czym pozostałość z owocu wrzuciłem do śmietnika. Wróciłem do sypialni zastając w niej mojego króliczka który rozciągał się tyłem do mnie. Korzystając z okazji oparłem się o framugę drzwi i ponownie przegryzłem wargę, wbijając tryskający pożądaniem wzrok, w tyłek mojego narzeczonego.

- Czuję, że się na mnie gapisz - powiedział, śmiejąc się po chwili.

- Ja? Nie no coś ty... - zaśmiałem się - Tylko wytężam wzrok podziwiając widoki za oknem

- Tak, tak cokolwiek - westchnął, zaprzestając swoich czynów i podszedł do mnie, żeby przeciągle mnie pocałować.

- Aż tak się stęskniłeś? - wymruczałem w jego usta, obejmując chłopaka w pasie.

- Bardzo - zachichotał, zaplatając swoje ręce za moją szyją i przywarł do moich warg ponownie.

- Nie było mnie pięć minut.. - oderwałem się od niego, patrząc w czarne oczka mojego ukochanego

- No i co? - uśmiechnął się. - Nie mogłem się stęsknić?

- Trochę to niemożliwe - odwzajemniłem uśmiech i tym razem to ja wpiłem się w jego wargi - Tak samo jak ja... - uśmiechnąłem się w trakcie muskania jego ust.

- Wszystko jest możliwe, skarbie - swoje dłonie przeniósł na moje policzek.

- Kocham cię - wyszeptałem, z uśmiechem, gdy się od niego oderwałem i oparłem czoło o to należące do niego - Bardzo mocno, słoneczko moje...

- Ja też cię kocham, skarbie - spojrzał w moje oczy z iskierkami szczęścia w swoich. - Również bardzo mocno.

- Zawsze, gdy powiem te dwa słowa iskierki w twoich oczach zaczynają tańczyć... - zachichotałem - Więc zacznę mówić to jeszcze częściej...

- Ty masz tak samo - pstryknął mnie w nos, śmiejąc się.

- Ah tak? Nie zauważyłem - prychnąłem ironicznie - Nie pstrykaj mnie w nos... jest za cenny na takie traktowanie - zaśmiałem się.

- Nie prychaj - mruknął, kręcąc głową. - A co do nosa, powiedzmy, że się zgodzę.

- Dlaczego moje kochanie zabrania mi prychać? - spytałem z minką.... szczeniaka... - Gdzie podziała się moja godność? - pomyślałem.

- Bo to nie brzmi fajnie - przytulił się do mnie, wzdychając. - Może przekonamy się kto wygra ten zakład?

- Jak sobie moja panda życzy - westchnąłem odrywając się od młodszego - Na podłogę. - rozkazałem.

- Czyli zaczynam - powiedział pod nosem, kładąc się na podłogę. - Już, tatusiu - zaśmiał się, układając odpowiednio swoje ręce.

- Mój maluszek jak będzie boleć to zacznie krzyczeć, że mam zejść, jasne? - spytałem siadając odpowiednio na chłopaku.

- Mhm, a ty się w razie czego trzymaj mnie - poradził, unosząc mnie do góry, przez zrobienie jednej pompki. - Lekki jesteś - stwierdził.

- Nie prawda. Po prostu zjadłem za małe śniadanie - zaprzeczyłem.

- To śniadanie nie zmieniłoby nic - odparł, poprawiając się nieco. - Będziesz mi liczył

- Zdziwiłbyś się - mruknąłem - No to zaczynaj...- westchnąłem a chłopak zaczął robić pompki - Jeden, dwa, trzy... dziesięć... dwadzieścia pięć - liczyłem po kolei - trzydzieści siedem, trzydzieści osiem... - liczyłem czując jak młodszy słabnie, gdy nagle bach o ziemie. - Czyli trzydzieści osiem - wystałem z niego przeciągając się - Nic ci nie jest? - spytałem zmartwiony klękając obok młodszego.

- Nic, nic mi nie jest - sapnął, kręcąc głową. - Ręce mi się załamały po prostu. Teraz ty, tak?

- Oczywiście - pomogłem mu się podnieść, po czym sam padłem na ziemię - Wskakuj, króliczku

Powoli oraz ostrożnie usiadł na mnie, uważając na to, żeby nie zrobić mi krzywdy. - Jest okay czy usiąść inaczej? - zapytał.

- Nadaremno się martwisz... - wywróciłem oczami - Po prostu siadaj i licz. Nic mi nie będzie

- Okay, skoro tak to zaczynaj - powiedział, a ja zacząłem robić ćwiczenie. - Raz, dwa - liczył szybko, ponieważ równie szybko się podnosiłem i opadałem. - Dwadzieścia.. - po tym zacząłem się już męczyć, żałując, że zacząłem takim gwałtownym startem. - Trzydzieści pięć.. Trzydzieści sześć.. Trzydzieści siedem.. - pokręciłem głową, nie wierząc w wynik. - Trzydzieści osiem.. - i opadłem na podłogę, ciężko oddychając. - Czyli remis?

- Na to... wycho... dzi - wysapałem ciężko oddychając.

Zszedł ze mnie, siadając koło mnie na podłodze i zaczął głaskać moje spocone włosy. - Odpocznij.

- Skorzystam... chętnie -wymruczałem - Za szybko.. wystarto... wałem

- Chciałem ci zwrócić uwagę, ale wtedy pomyliłbym się w obliczeniach - wzruszył ramionami.

- To co... robimy z tym... remisem?

- Każdy bierze swoją nagrodę? - zaproponował cicho.

- Niech będzie... To kiedy zaczynamy treningi?

- Na pewno dzisiaj sobie odpuścimy - zaśmiał się. - Kiedy tylko będziesz miał ochotę i chęci.

- Kochanie... na którą mamy do fryzjera? - spytałem, siadając oparty o ścianę.

Spojrzał się na zegarek wiszący nad drzwiami, a następnie powrócił wzrokiem na mnie. - Jae-Hyun powiedział, że przyjmie nas za trzy godziny bo wtedy jest wolny.

- Co możemy porobić przez trzy długie godzinki? - spytałem, przyglądając się twarzy mojej pandy

- Możemy obejrzeć jakiś film czy coś - wzruszył ramionami, bawiąc się sznurkiem od swoich dresów.

- Mieliśmy iść dzisiaj do kina... Może pójdziemy na spacer? - zaproponowałem.

- Okay - pokiwał głową, uśmiechając się do mnie. - O! A może pójdziemy do parku? Dawno tam nie byłem.

- Pod wierzbę? - spytałem podnosząc się z podłogi.

- Tak, myślę, że to dobry pomysł.

- To chodź. Ubierze się, a ja w tym czasie pójdę po jakiś koc - cmoknąłem go w czoło.

- Dobrze - również się podniósł ze swojego miejsca, kierując się do szafy i wyciągnął z niej czystą bieliznę oraz ubrania. Uśmiechnął się do mnie ostatni raz, wychodząc z pokoju, żeby pójść do łazienki.

Otworzyłem szafę na oścież i zacząłem w niej szperać szukając wygodnego, miękkiego koca. Znalazłem już jakieś trzy, ale żaden nie był tym który chciałem, a którego Jungkook jeszcze nie widział, ponieważ znalazłem go kiedy straciłem pamięć i zbytnio nie chciałem nikomu pokazywać nawet mojemu króliczkowi... Skoro o króliczkach mowa to właśnie ten koc ma na sobie ilustrację królika i psa, a skoro mój ukochany porównuje nas do tych zwierząt to z pewnością będzie rozczulony i szczęśliwy. Na pewno będzie od teraz spał tylko i wyłącznie pod tym, ponieważ nie dość, że to cieplutkie i miękkie to jeszcze ta ilustracja... W niebo wzięty królik nic dodać nic ująć. Kiedy w końcu znalazłem to co szukałem, Jungkook zdążył wrócić do pokoju ubrany jak zawsze słodko i za razem przystojnie - Moja panda wróciła - podszedłem i go objąłem.

- Wróciła - pocałował mnie krótko w usta. - Możemy iść?

- Tak możemy - wcisnąłem koc pod pachę i zdrową dłonią chwyciłem tę Kooka - Proszę tylko o to by dzisiaj nie padało... - wyszeptałem wychodząc z sypialni

- Też mam taką nadzieję, ale nie zanosi się, żeby miała spaść chociaż kropelka - posłał mi lekki uśmiech, ściskając delikatnie moją dłoń. Wspólnie zeszliśmy na dół, do salonu, żeby powiadomić chłopaków o naszym wyjściu

***

Kiedy znaleźliśmy się pod naszym drzewem od razu rozłożyłem koc i tak jak się domyślałem wywołał podniecenie u Jungkooka...

- Jaki uroczy, jeju - szepnął, patrząc na niego z zachwytem. - Chyba się zauroczyłem.. Jest taki, taki, taki - nie mógł dobrać słów. - Nie da się go opisać! - pisnął cicho, spoglądając na mnie.

- Czuję zazdrość - burknąłem.

- Nie musisz, skarbie - podszedł bliżej i pocałował mnie krótko w usta. - Naprawdę. Tylko ciebie kocham.

- Ta i to "chyba się zauroczyłem" jest powiedziane przypadkowo? - nadal burczałem

- Po pierwsze chyba - zaznaczył to słowo. - A po drugie zauroczenie to nie miłość. I tylko ciebie darzę tym pięknym uczuciem. Nic ani nikogo więcej.

- No i to muzyka dla moich uszu... - uśmiechnąłem się - Ale całus był za krótki - powiedziałem siadajac na kocyku.

- To weź sobie dłuższy - zaproponował, siadając naprzeciwko mnie.

- Znów będziemy się bawić w " To weź sobie, ja tego nie zrobię"? - spytałem.

- Jeśli tego chcesz - zaśmiał się, prostując swoje nogi. - Chyba, że chcesz od razu, ale musisz go sobie sam wziąć.

- Nie mam najmniejszego zamiaru gwałcić twoje usta - oznajmiłem, wargę by go sprowokować choć trochę.

- To nie dostaniesz całusa - wzruszył ramionami, kładąc się na kocu.

- Sam sobie dajesz karę - stwierdziłem, nie ruszając się z miejsca.

- Ostatnio ja musiałem prosić, żebyś mi dał buziaka - spojrzał się na mnie i wydął dolną wargę.

- Wcale, że nie. Mówiłeś, że nie obrazisz sie jak cię pocałuję

- Ale nie dałbyś mi, gdybym nie powiedział jak bardzo pragnę twoich ust, prawda? - zapytał z uniesioną brwią.

- Można tak powiedzieć - przytaknąłem - Eh dobra nie ważne... - mruknąłem ściągając z siebie koszulkę i podobnie jak mój narzeczony, położyłem się na plecach.

- Czemu ściągnąłeś koszulkę? - ponownie zadał mi pytanie. - Aż tak ci gorąco?

- Słoneczko świeci to się poopalam - odpowiedziałem z westchnięciem - Przeszkadza ci to?

- Nie - pokręcił głową, przewracając się na brzuch. - Nadal chcesz to dłuższe buzi?

- Może - odpowiedziałem obojętnie - W tej chwili się opalam więc jak chcesz się całować to musisz z dwie godzinki poczekać...

- No chyba sobie żartujesz - podniósł się, patrząc na mnie ze zdziwieniem. - Muszę poczekać, żeby pocałować swojego narzeczonego?

- Dokładnie, skarbie - przymknąłem oczy.

Po chwili coś, a raczej Jungkook przysłonił mi słońce, zawisając nade mną. Przybliżył swoją twarz do mojej i wyszeptał. - Sam sobie dajesz karę - zacytował mnie sprzed kilku chwil, całując w kącik ust. - A ja nie mam zamiaru czekać - mruknął, po czym zachłannie wpił się w moje usta.

- Jakiś ty niecierpliwy... - wymruczałem w jego usta i dwa razy bardziej namiętnie oddałem pocałunek. Chłopak badał swoimi dłońmi mój nagi tors, a ja jak to miałem w zwyczaju robić, masowałem jego biodra, co chwile oddając coraz to bardziej głębokie pocałunki.

- Mówisz to jakbyś tego nie wiedział - stwierdził przez pocałunek, pojękując cicho co jakiś czas.

-Taki mój urok... - odpowiedziałem szybko i poczułem jak młodszy się uśmiecha szeroko.

- Mhm - powiedział cicho, a po kilku chwilach oderwał się ode mnie i spojrzał się na mnie, oblizując opuchnięte wargi. - Kocham cię, kochanie.

- Ja bardziej cię kocham - powiedziałem, następnie krótko pocałowałem go w wargi

- Nie będę się z tobą o to kłócił - zachichotał, poprawiając się na moich biodrach. - Ale kocham cię i tak równie mocno jak ty mnie.

- Błagam, nie rób tak - mruknąłem, czując jak młodszy otarł się o moje przyrodzenie.

- Nie chciałem, no - wydął dolną wargę. - Nie zrobiłem tego specjalnie.

- No mam nadzieję, bo nie widzi mi się teraz uspokajać podniecenia - powiedziałam, a na moją twarz wpełznął uśmiech.

- Nie chcę pytać w jaki sposób chciałbyś je uspokoić - uniósł rozbawiony brew.

- Zamiast myśleć o tobie nago to bym wyobraził sobie rozkładające się zwłoki, które potem zamieniają się w zombie króliczka chcącego wyżreć mi mózg przez serce

- Dobra, to jest obrzydliwe - skrzywił się, marszcząc swój nos. - Chyba nawet najbardziej napalonego faceta by to powstrzymało.

- Oj zdziwiłbyś się...- mruknąłem, wiercąc się chwilę na plecach ponieważ zrobiło mi się niewygodnie.

- Już schodzę - zsunął się ze mnie na koc i położył się ponownie na brzuchu, wzdychając pod nosem oraz przymykając oczy.

- Przecież nic nie powiedziałem... - mruknąłem zdziwiony jego postępowaniem.

- Było ci niewygodnie - szepnął, kładąc sobie ręce pod brodę. - Tak możesz teraz się położyć na boku albo na brzuszku.

- Teraz to ja opalam swój brzusio. Zabrałeś może ze sobą wodę?

- Nie - pokręcił głową. - Mam iść do sklepu i ci kupić?

- Nie tylko tak pytałem. - odpowiedziałem, powstrzymując go kiedy zaczynał się podnosić

- Okay - uśmiechnął się nieznacznie, opadając ponownie na swoje miejsce. - Brakowało mi trochę tego miejsca. Tu jest tak spokojnie.

- Przecież mogłeś tu sam przychodzić - powiedziałem cicho.

- Nie chciałem sam - stwierdził, układając się wygodniej. - Zresztą była zima, więc jakoś specjalnie mnie tu nie ciągnęło.

- A mnie wręcz przeciwnie... Lubiłem patrzeć na śnieg - westchnąłem - Może i było trochę zimno, ale wolałem to miejsce niż stary hotel.

- Mogłeś pójść do jakiegoś lepszego, po to dałem ci te pieniądze - powiedział, otwierając swoje oczy. - Żebyś mógł jakoś porządniej zacząć.

- Miałem na tobie żerować? Jungkook ty byś tak chciał? - otworzyłem oczy, p patrząc na niego lekko zły - Nie jestem taką świnią by nie dość, że cię zostawić, wykorzystać, zwyzywać od najgorszych to jeszcze zabrać ci cała kasę i nigdy nie oddać tej dużej sumy.

- Jimin, do cholery - również się zdenerwował. - Ile razy mam ci powtarzać, że mnie nie wykorzystałeś? To nie twoja wina. Mieliśmy już do tego nie wracać.

- Nie moja wina, ze tak się właśnie czuję. A nie czekaj właśnie że moja. - podniosłem się do siadu - Ty uważaj, że cię nie wykorzystałem, a ja zostanę przy swojej wersji bo innej nie potrafię przyjąć do świadomości.

- Nie chcę, żebyś się obwiniał - powiedział łamliwym głosem, patrząc na mnie.

Widząc jego smutek moja cała złość w jednej chwili się ulotniła i poszła w zapomnienie. Przysunąłem się do ukochanego i zawisłem nad nim, zapatrując się w jego czarną głębię - Obwiniam się za każde zło jakie kiedykolwiek doznałeś lub ktoś inny mi bliski. Nie zmienisz mojej natury, ale naprawdę umiem z tym żyć i po paru dniach przestanę o tym gadać. - pogładziłem go po policzku i scałowałem łzy, które wypłynęły mu z oczu - Nie płacz króliczku... Nie cierpię przez to...

- Dobrze - pociągnął nosem, kiwając głową. - Skoro tak mówisz, wierzę ci na słowo.

- Kocham cię - powiedziałem całując go w nosek i uśmiechnąłem się do niego ciepło.

- Ja też cię kocham - odwzajemnił mój uśmiech, całując mnie w szczękę. - Im bliżej jest tego fryzjera, tym bardziej boje się.

- Mówiłem ci już, że we wszystkim ładnemu ładnie więc nie masz się czym przejmować... Może ustalmy, który z nas pierwszy przywita się z blondem - zaproponowałem, nadal zwisając nad moją miłością.

- Ty - powiedział od razu. - Chcę cię zobaczyć jako pierwszego.

- Ale... - nie miałem żadnego argumentu na zbyciu - Ale... to twój znajomy... więc teoretycznie ty powinieneś pierwszy... no zmienić kolor.

- Co to ma być za argument? - zaśmiał się. - Nie zgadzam się. Ty pierwszy.

- Em... niech ci będzie - zrezygnowałem z dalszej walki z powodu braku argumentów - Będę tęsknił moje loczki - wyszlochałem teatralnie i ucałowałem jego włosy.

Westchnął, przeczesując moje włosy. - Zostawię te loczki. Chyba za bardzo się do nich przywiązałeś.

- Przywiązałem się za bardzo do swojego Jungkookiego - pocałowałem go w policzek , następnie w szczękę, czoło, nosek i kończąc na ustał wpijając się w nie namiętnie.

- To mam je zostawić czy nie? - wymruczał rozbawiony, oddając pocałunek.

- Jak wolisz... jak mówiłem we wszystkim ci ładnie - uśmiechnąłem się cały czas go namiętnie całując.

Westchnął w moje usta i zaplątał swoje ręce za moją szyją, przybliżając mnie jeszcze bardziej do niego, pogłębiając tym samym pocałunek.

- Mógłbym tak cały dzień - wymruczałem, po tym jak się od siebie oderwaliśmy, napawając bliskością mojego pandokrólika - Ale za niedługo będziemy musieli się zbierać... -westchnąłem sprawdzając godzinę na telefonie - mamy jeszcze jakieś półgodziny...

- Ugh, najwyżej dokończymy to wieczorem, kiedy wrócimy z kina - postanowił, przecierając swoje oczy.

- Mam palny na wieczór... muszę wyjść na miasto, ale jak tylko wrócę to obiecuje, ze pójdziemy - cmoknąłem go w policzek.

- Trzymam cię za słowo, skarbie - uśmiechnął się lekko i również pocałował mnie w policzek.

Perspektywa Jungkook'a:

Niedługo potem zaczęliśmy się zbierać, bo inaczej byśmy się spóźnili, a i tak Jae-Hyun wcisnął nas w godzinę, która teoretycznie była dla niego chwilą na zjedzenie obiadu, więc nie wypadało przyjść nawet pięć minut później. Po jakichś dziesięciu minutach, może mniej, byliśmy już w salonie mojego znajomego, który najwyraźniej na nas czekał, ponieważ stał przy samym wejściu. - Cześć, Jae - przywitałem się ze starszym, posyłając mu lekki uśmiech.

- Cześć, młody - zaśmiał się brunet. - Dawno się nie odzywałeś.

- Nah, brakowało mi czasu - wyjaśniłem, omijając wieeele szczegółów. - Masz okazję wreszcie poznać mojego narzeczonego, Park Jimina - wskazałem na chłopaka, który stał za mną i uśmiechnąłem się szeroko.

- Miło cię poznać, Jungkook wiele mi o tobie opowiadał i nie mogłem się doczekać kiedy cię poznam - stwierdził Hyun, podchodząc do niego.

- Mi również miło cię poznać. Jungkookie mówił, że robisz cuda z włosami, więc powodzenia z moimi, bo są dość... nieusłuchane - zaśmiał się Jimin.

- Wiele razy to słyszałem, ale za każdym razem udawało mi się coś na to poradzić, więc coś da się zrobić i z twoimi - machnął ręką, a ja parsknąłem śmiechem pod nosem. - I z czego się śmiejesz?

- Nadal jesteś bardzo skromny, nic się nie zmieniłeś - bardzo powstrzymywałem się od wybuchnięcia śmiechem.

- Jasne, że jestem skromny, to jest oczywiste - mruknął rozbawiony. - To komu pierwszemu zacząć robić kolor?

- Jimin pierwszy odda swoje włosy pod twoje ręce - oznajmiłem, a on pokiwał głową ze zrozumieniem, spoglądając na czarnowłosego.

- To w takim razie siadaj na fotel - wskazał siedzenie przy lustrze, do którego po chwili podszedł razem z moim narzeczonym. - Nie zmieniliście swoich decyzji? Pytam teraz, żebyście się nie obudzili w trakcie bo nie cofnę. Aż takim czarodziejem nie jestem.

- Nie - zaprzeczyłem, kręcąc głową. - Tylko poprosiłbym cię, żebyś zasłonił lustro. Chciałbym, żeby to była dla niego niespodzianka.

- Przestane być w końcu normalnym Koreańczykiem. Nienawidzę wyglądać pospolicie. - powiedział Jimin - Jak dla mnie niespodzianka to dla ciebie też kochanie.

Jae podszedł do lady, wyciągając zza niej duży czarny materiał, którym chwilę później okrył lustro przed którym siedział już mój narzeczony. - Ja sobie nie zasłonię oczu. I tak dopiero zobaczę na końcu tak samo jak ty - powiedziałem, siadając przy drugim stanowisku.

- Będzie ci pasował blond, słońce, więc nie masz się o co martwic - wzruszył ramionami i uśmiechnął się promieniście .

- Zobaczymy - mruknąłem, poprawiając się na siedzeniu.

- Dobra, Jungkook, mogę się brać za twoje włosy. Skończyłem nakładać pierwszy etap - brunet podszedł do mnie po jakichś piętnastu minutach, zabierając się od razu do pracy. - Będę musiał ci jeszcze poprawić te loczki i przyciąć grzywkę, bo widzę, że zaczynając ci wpadać do oczu, więc posiedzisz trochę dłużej niż Jimin.

- Jasne, nie ma sprawy - powiedziałem, posyłając mu uśmiech. - Weź mi też zasłoń, bo to będzie nie fair wobec niego.

- Ja nadal mam uszy, skarbie... - mruknął Jimin, który aktualnie przeglądał jakieś stare czasopismo na fotelu - Mam taką nadzieję, że obaj będziemy mieli niespodziankę.

- Cieszę się, że nie ogłuchłeś - zaśmiałem się, a po chwili na lustrze przede mną również pojawiła się czarna zasłona. - Oj, uwierz mi, że będziemy mieli niespodziankę. I to dużą.

- Mogę się założyć, że przez to, iż dłużej będę miał farbę na włosach to będę mieć jaśniejszy blond od ciebie - powiedział, sprawdzając kolejne strony czasopisma.

- Zdejmę wam tak, żebyście mieli równe kolory - oznajmił Hyun, który wziął się do pracy. - Dlatego Jimin pierwszy będzie miał skończone.

- Musi być sprawiedliwość, wiadomo - zaśmiałem się, a ten mnie trzepnął. - Aua, za co to?

- Nie ruszaj się bo ci pomaluje krzywo - mruknął, wyjaśniając mi powód jego uderzenia.

- Jak bolało to później dam ci w to miejsce buzi - zaśmiał się Jimin nadal nie odrywając wzroku od kolorowego pisemka - Wiedzieliście, że kolor pomarańczowy i niebieski wywołują zainteresowanie człowieka?

- Już znam powód dlaczego tak bardzo się w tobie zauroczyłem na początku - ponownie się zaśmiałem, tym razem starając się nie ruszać.

- Dlaczego? – spytał, prawie, blondyn, w końcu zwracając na mnie uwagę.

- Miałeś pomarańczowe włosy, przecież - przypomniałem mu, przymykając oczy. - Wzbudziłeś moje zainteresowanie.

- Ale tutaj piszę, że dwa kolory niebieski i pomarańczowy.... - mruknął znów wytężając swój wzrok w czasopismo.

- Miałeś niebieską koszulę - mruknąłem, wspominając tą sytuację. - Dobrze to pamiętam. Nie mogłem oderwać od ciebie wzroku.

- Bardzo ciekawe, kochanie. – zaśmiał się cicho mój narzeczony. – Jasne... Może jeszcze mam super moc i jestem niewidzialny, co?

- Tak - zaśmiałem się, zakładając nogę na nogę. - Jae, czemu ja gadam do siebie?

- Bo jesteś chory psychicznie - wyjaśnił bez owijania w bawełnę. - Czas iść do psychiatry. Osobiście cię tam podwiozę.

- Warte siebie dwa przyjemniaczki... - wywrócił oczami Jimin, odkładając obojętnie gazetkę na swoje miejsce i wyciągając telefon, który zaczął dzwonić - Muszę ode... I tak nie istnieję, więc po co się tłumaczysz półgłówku - mruknął do siebie i poszedł na dwór by odebrać.

- Mam nadzieję, że nie wziął tego na serio - mruknąłem, patrząc zmartwionym wzrokiem przez drzwi salonu. - Zażartowałem przecież..

- Wątpię - stwierdził, spoglądając kątem oka na moją dłoń. - A gdzie twój pierścionek zaręczynowy?

Również się spojrzałem na dłoń, blednąc tym samym zdając sobie sprawę, że nie mam go na palcu. - P-przecież miałem go jak wychodziliśmy.. - szepnąłem, a w moich oczach pojawiły się łzy przerażenia. - Boże, ja go zgubiłem.. I co ja teraz mu powiem?

- Jungkook, nie panikuj - westchnął, klepiąc mnie po ramieniu. - Przejdź się dzisiaj trasą, którą dzisiaj przeszliście i na pewno go znajdziesz.

- A jak nie? - zapytałem, a on mnie ponownie klepnął. - Dobra. Mam nadzieję, że go znajdę..

-... naprawdę stokrotne dzięki. Tak, tak o dwudziestej trzydzieści będę. No spoko, do zobaczenia - zakończył rozmowę, tryskający szczęściem Jimin, który lgnął z powrotem na fotel w poczekalni.

- Coś się stało, że się tak cieszysz? - spytałem, a moje serce nadal nie chciało się uspokoić.

- Twoja niespodzianka, że tak to ujmę, będzie na czas - powiedział przepełnionym radością głosem, sprawdzając coś jeszcze w telefonie.

- Oh, okay - powiedziałem, słabo się uśmiechając. - To się cieszę.

- Coś się stało, kochanie? - spytał tym razem zmartwiony, słysząc mój ton głosu, który nie wyrażał ani trochę tego co powiedziałem.

- Nie, nie, wszystko w porządku - zapewniłem go, chowając dyskretnie lewą dłoń. - Po prostu trochę się denerwuję przed tą zmianą - wymyśliłem coś na poczekaniu, żeby nie martwić ani nie zawieść chłopaka.

- Nie masz naprawdę czym... Dla mnie zawsze wyglądasz pięknie i to musi ci wystarczyć - uspokoił się trochę i znów zajął jednym z czasopism.

- To dobrze - westchnąłem pod nosem, więcej się już nie odzywając.

- Dobra, Jungkook ciebie nałożyłem, teraz zdejmę Jiminowi rozjaśniacz bo minęło pół godziny i przygotuję go do farbowania, a potem zrobię to samo z tobą - wyjaśnił Hyun, podchodząc do mojego narzeczonego, zabierając się od razu do roboty.

- Okay - pokiwałem głową, uważając na sreberko na moich włosach. Przyglądałem się z uśmiechem jak jego fryzura robi się o wiele jaśniejsza, co wyglądało przepięknie. Nie mogłem się szczerze doczekać aż zobaczę końcowy efekt. - Już teraz ci pasuje ten kolor - stwierdziłem, kiedy włosy Jimina były gotowe do farbowania.

- Według ciebie to nawet moja łysa glaca mi pasowała - zaśmiał się pod nosem - Lecz dziękuję, króliczku za komplement

- No, ale serio mówię - mruknąłem, odwracając głowę tak, żeby była prosto. - Czemu mi tak serce bije? To jest przerażające - przyznałem, splatając swoje dłonie.

- Boisz się - wyznał z udawanym niedowierzaniem Jae, wzdychając pod nosem. - Zmieniasz kolor z czarnego na blond. Sam bym się bał.

- Dzięki. Naprawdę można na ciebie liczyć w razie czego jak będę potrzebował wsparcia - burknąłem, zaciskając usta.

- Wiem - zaśmiał się, biorąc się do roboty. - Teraz siedź i się nie ruszaj.

Poprawiłem się ostatni raz na krześle, a moje zdenerwowanie wcale nie mijało, chociaż miałem na to nadzieje. Starszy skorzystał z okazji, kiedy moje włosy były mokre, żeby przyciąć mi tą grzywkę i dopiero po skróceniu, wysuszył mi je. Kiedy Hyun odsunął się ode mnie, wypuściłem drżący oddech, przecierając swoje oczy. - Mam wrażenie, że jakbyś odsłonił to lustro to by pękło - wymamrotałem.

- Masz bujną wyobraźnię, kochanie - stwierdził rozbawiony Jimin

- A wiesz, że tak? - spojrzałem się na niego, śmiejąc się.

- Dlaczego na mnie patrzysz, zboczuszku?

- Nie mogę się spojrzeć na mojego narzeczonego? - zapytałem z wydętą dolną wargą. - I czemu zaraz zboczuszku?

- Znam cie na tyle by wiedzieć co chodzi ci po głowie - zachichotał.

- Przepraszam, że przerwę wam tą jakże interesującą rozmowę - stwierdził z rozbawieniem Jae. - Ale Jimin mam nadzieję, że nie obrazisz się kiedy nałoże pierwszemu Jungkookowi farbę? Będzie siedział trochę dłużej niż ty, więc zajmę się najpierw nim.

- Nie no co ty... Popatrzę sobie na niego w tym czasie - machnął dłonią

- To dobrze - mruknął, zaczynając mieszać farbę w miseczce. - To co, Kook, gotowy?

- Nigdy nie będę - pokręciłem głową, wzdychając pod nosem. - Ale dawaj. Życie jest po to żeby ryzykować - odparłem już trochę pewniej, a starszy się zaśmiał, zaczynając nakładać mi farbę na włosy. Po jakichś piętnastu minutach, brunet odsunął się, odkładając naczynie na stolik stojący koło niego. - Już za późno, żeby się wycofać, co nie?

- Mhm - mruknął Hyun, zajmując się tym razem Jiminem. - Musisz tak posiedzieć godzinę i pięć minut, żebym miał pewność, że farba się przyjmie.

- Okay - powiedziałem i spojrzałem się na Jimina, posyłając mu szeroki uśmiech. - Będziesz miał blond królika.

Moj ukochany zaśmiał się za co dostał po karku od Jae - Aua, dobra już się nie ruszam... Blond królik...

- Czyli się cieszysz - zaśmiałem się uroczo, opierając głowę na pięści.

- Jasne, że tak moja Barbie~ - zaśmiał się.

- Ugh - westchnąłem, przymykając oczy. - Miałeś mnie tak nie nazywać, kurde.

- Też cię kocham moja słodka pando

Pokręciłem głową, delikatnie przecierając swoje oczy. W ciągu tej godziny, która minęła szybciej niż mógłbym pomyśleć, opowiedzieliśmy z brunetem historię jak się poznaliśmy, a ten po tej jakże zabawnej opowieści, zaczął jeszcze mówić o tym jak w ogóle wpadł na pomysł, żeby zostać fryzjerem, co swoją drogą okazało się bardzo ciekawym tematem, bo ja razem z Jiminem słuchaliśmy go z niezwykłym skupieniem, przytakując mu co jakiś czas, dając tym samym znak, że go słuchamy.

Kiedy starszy powiadomił mnie, że za moment będzie mi ściągał farbę, zdenerwowanie powróciło na swoje poprzednie miejsce, a serce, które zdążyło się uspokoić, znowu nabrało szybkiego tempa. W trakcie przepłukiwania modliłem się o to, żeby w jakimś stopniu chociaż ten kolor wyszedł, bo nie chciałem zakładać czapki podczas takiego ciepła, które panowało aktualnie w Korei. W momencie kiedy Jae zaczął mi suszyć włosy, mój oddech jakby przyśpieszył, a oczy, które do tej pory były otwarte, zostały zaciśnięte pod wpływem stresu. Stukałem niespokojnie palcami prawej dłoni o moje nogi, wypuszczając co jakiś czas niespokojny wydech. Kiedy starszy wyłączył suszarkę, ciężko przełknąłem ślinę, próbując chociaż sobie wyobrazić to jak wyglądam, ale nie mogłem bo coś mnie skutecznie blokowało przed tym. - Prawie gotowe, tylko poprawię ci te loczki i będziesz mógł chodzić dumny jak paw - zaśmiał się Hyun, czochrając mnie delikatnie po włosach, a ja się skrzywiłem nieznacznie.

- Tak, tak, na pewno - mruknąłem, będąc niezbyt przekonanym jego słowami. Ten nie skomentował mojej krótkiej wypowiedzi i szybko zabrał się za ostatnie poprawki mojej fryzury, bo jeszcze Jimin czekał na swoją kolej. No właśnie, a co do niego. Miałem nieodpartą chęć spojrzenia się na niego i zobaczenia jego reakcji, lecz obawiałem się tego co powie. I to bardzo. Poprawiłem się na krześle, w tym samym momencie kiedy brunet skończył robotę z moją fryzurą. - Czemu mam wrażenie, że będę musiał od ciebie żądać odszkodowania? - zażartowałem, patrząc na niego lekko rozbawionym, a ten wzruszył ramionami, odplątując materiał, którym byłem przykryty w razie gdyby kapnęła na mnie farba albo, żeby moje ścięte włosy nie dostały się pod ubranie. Strzepałem ich resztki z koszuli, którą dzisiaj założyłem i podniosłem się ze swojego miejsca, uważając na to, żeby przypadkiem na nic nie nadepnąć. Westchnąłem, przecierając oczy i wreszcie przeniosłem swój wzrok na Jimina, który siedział nadal na swoim miejscu, czekając na to jak Jae się nim zajmie. - I co? Może być? - spytałem, poprawiając włosy.

- MOJA BARBIE! - krzyknął rozczulony - Już kocham tą wersję ciebie! MÓJ BLOND KRÓLICZEK

- Czyli ci się podoba - odetchnąłem z ulgą. - Ale nie nazywaj mnie Barbie, błagam cię.

- Jesteś śliczny - oznajmił patrząc na mnie ze swoim eyes smile

- Dziękuję - mruknąłem, rumieniąc się delikatnie. - Teraz zostało poczekać mi chwilę na ciebie - usiadłem z powrotem na krześle, uprzednio je odwracając, żebym był zwrócony twarzą do mojego skarba.

- No wypadło by, skarbie - popatrzył na mnie, a chwilę później Jae wziął się również za jego włosy

Z niecierpliwością patrzyłem jak blond pokazuje się na jego delikatnych włoskach. Uśmiech, który wykwitł na mojej twarzy, z każdą chwilą rozszerzał się, bo naprawdę wyglądał jak prawdziwy aniołek. Mój osobisty anioł stróż, którego kocham nad życie - pomyślałem, wzdychając pod nosem oraz nadal patrząc z uwielbieniem na niego. Kiedy Hyun skończył swoją robotę na dzisiaj, uśmiechnąłem się do niego wdzięcznie, dziękując za poświęcony nam czas. Ten tylko pokiwał głową, po czym puścił mi oczko i wyszedł na zaplecze, zostawiając nas samych. - Jesteś taki piękny - stwierdziłem, a w moich oczach prawdopodobnie mieniły się iskierki miłości oraz szczęścia.

- Serio? - spytał przyciągając mnie do siebie ruchem jednej ręki

- Tak, najpiękniejszy na świecie - przyznałem, uśmiechając się niesamowicie szeroko.

- Coś czuję że za bardzo cię rozczuliłem - cmoknął mnie w nos.

- Tak - pokiwałem głową, zagryzając delikatnie wargę. - Teraz się przygotuj na to, że będę ciągle na ciebie patrzył. No, jesteś taki śliczny, że się napatrzeć nie umiem.

- Tak jak ja na ciebie, mój skarbie złoty

- To co gotowi zobaczyć siebie? - wtrącił się brunet, który wrócił z zaplecza.

- Ciekawość mnie przerasta, więc jak najbardziej - odpowiedział Jimin, poprawiając swoją bluzkę - A ty kochanie?

- Niezbyt - mruknąłem, stając przed lustrem, na które patrzyłem z małym przerażeniem. - Ale i tak przed tym nie ucieknę, więc im szybciej tym lepiej.

- Słoneczko, uwierz na słowo swojemu księciu, że wyglądasz przecudnie - mój narzeczony starał się za wszelką cenę podnieść mnie na duchu.

- Dobra - westchnąłem, kiwając głową. - Jae, możesz ściągnąć.

Ten tylko uśmiechnął i jednym ruchem zsunął materiały z luster. Pod wpływem szoku, otworzyłem usta, bo wcale nie wyglądałem źle. Było zadziwiająco bardzo dobrze. Moje czarne oczy były teraz lepiej widoczne przez to, że włosy były o wiele jaśniejsze od nich. Wiedziałem, że będę musiał trochę poczekać, aż się przyzwyczaję do zmiany koloru, ale jak na początek czułem się w nich niesamowicie. - Nie wiem czego się bałem, wyglądam wspaniale - zaśmiałem się, poprawiając lekko fryzurę.

- I kto tu jest skromny, Kook - odparł rozbawiony Hyun, a ja tylko wzruszyłem ramionami. - A ty Jimin? Co sądzisz?

- Co ja ze sobą zrobiłem.... - mruknął przerażony stanem rzeczy - Przecież wyglądam jak niedorozwinięta alpaka...- jęknął.

Spojrzałem się na niego zdziwiony, podchodząc bliżej i oparłem brodę o jego ramię, przytulając go od tyłu. - Co ty mówisz? Wyglądasz wspaniale, przecież. Jak mój książę.

- Nie obrażaj siebie - mruknął - Na ulicy złapie mnie na sto procent jakich facio z zoo i zamknie na wybiegu dla alpak z tabliczką gatunkową "Jimin Pospolity"

- Nie dam im cię złapać - zaśmiałem się, całując go w szyję. - Kochanie, naprawdę wyglądasz przepięknie. Pasuje ci ten kolorek. I nie tylko ja tak sądzę, prawda Jae?

- Prawda, prawda - brunet potwierdził moje słowa. - Znaczy zgadzam się, że pasuje ci ten kolor. Gdybym powiedział, że jesteś piękny, nie obudziłbym się następnego dnia.

- Dokładnie. Cieszę się, że się zrozumieliśmy - wymruczałem, przeczesując włosy Jimina. Były takie mięciutkie w dotyku. - Naprawdę wyglądasz wspaniale, skarbie.

- Potrafisz być nawet zazdrosny o swojego przyjaciela? - spytał rozbawiony Park .

- Potrafię - uśmiechnąłem się. - Ale ma szczęście, że jest żonaty. Inaczej już bym mu radził, żeby wybierał grób.

- Popadasz w paranoje - zaśmiał się - Ale to dość urocze... Oczywiście, Jae nie twoja śmierć.

- To źle, że martwię się o to, że ktoś mi cię zabierze? - wydąłem dolną wargę. - Zwłaszcza, że jesteś taki przystojny to wreszcie mi ktoś cię porwie.

- Nie ma nawet szans na to, że istnieje równie urocza i za razem śliczna istotka jak ty... Tylko Jeon Jungkookowi udało się zawrócić mi w głowie, więc nikomu innemu to już się nie uda - posmyrał mnie kciukiem po policzku, uśmiechając się ciepło - Nie żyj w ciągłym strachu, że mnie stracisz bo to niemożliwe, ponieważ dla mnie się liczysz tylko ty...

Pocałowałem go krótko w usta i trąciłem swoim nosem jego policzek. - Kocham cię i uwierz w to, że wyglądasz najpiękniej na świecie w tym kolorze. Musisz się po prostu do niego przyzwyczaić.

- Nadal nie jestem do siebie jako alpaki przekonany, ale skoro pragniesz bym chociaż spróbował się przyzwyczaić to, to zrobię... Bo dla mojego króliczka jestem w stanie zrobić wszystko - trącił swoim nosem mój nos i złączył nasze czoła ze sobą.

- Skoro już tak bardzo chcesz być tą alpaką - westchnąłem teatralnie, uśmiechając się lekko. - To wiedz, że jesteś najśliczniejszą alpaką pod słońcem.

- Alpaki nie są jak dla mnie śliczne... są przymułami. które mają zawsze leniwy wyraz twarzy... Yoongi to najlepszy przykład alpaki - zaśmiał się.

- Dobrze, że go tu z nami nie ma, bo byś oberwał po głowie - zachichotałem. - Ty jesteś wyjątkową alpaką, która jest śliczna. I to bardzo.

- Dziękuję kochanie... No to dalej jedziemy do zoo. Trzeba załatwić mi wybieg - mruknął, odrywając sie ode mnie - Będziesz mi przynosił jabłka do jedzenia?

- Nie oddam cię tam - przytuliłem go jeszcze raz. - Nie ma szans.

- Będziesz mnie codziennie odwiedzał - brnął w swoje, znów się odsuwając - Może króliczki mogą chodzić swobodnie po ulicach, ale alpaki to jednak zwierzęta farmerskie... Albo wybieg w zoo albo farma u rodziców naszej ommy.

- Ale ja nie chcę cię tam oddać - jęknąłem, tupiąc nogą w podłogę jak dziecko. - Nie chcę być sam.

- Sam? Masz jeszcze chłopaków i moje zdjęcia. No i jak poprosisz to na pewno będziesz mógł mnie karmić, przytulać, myć... Oczywiście jak zdecydujesz się mnie dać na farmę.- zaśmiał się, krzyżując na piersi ręce.

- Nie mogę cię karmić, przytulać i myć bez oddania na farmę? - zapytałem, udając smutek. - Nadal nie chcę cię tam oddawać.

- Jungkookie, alpaki nie mogą żyć w dormach i chodzić spokojnie po ulicach... - wywrócił oczami, uśmiechając się szeroko pod nosem.

- To będę cię nielegalnie trzymać w sypialni, ale cię nie oddam - mruknąłem, spuszczając wzrok na podłogę. - Albo powrócimy do szczeniaczka, ale blond szczeniaczka.

- Jestem prawilnym obywatelem alpaką, dlatego nie zgadzam się na przetrzymywanie mnie w sypialni. To wbrew prawom zwierząt!

- No ale ja naprawdę nie chcę cię oddawać, no - tupnąłem jeszcze raz. - Za bardzo cię kocham, nie chcę.

- Tak będzie lepiej dla nas obojga - cmoknął mnie w czoło - Powinniśmy się zbierać... Trzeba mnie jeszcze spakować - stwierdził patrząc na zegarek - Wyjeżdżam jutro rano.

- Nie, Jimin, nie zgadzam się - przytuliłem go mocno. - Nigdzie nie jedziesz. Jesteś blond szczeniaczkiem, nie alpaką, nie jedziesz nigdzie.

- Ale Jungkookie.... - zaczął, ale stanowczo mu przerwałem.

- Nie jedziesz nigdzie. Nie pozwalam - pokręciłem głową. - Jesteś mój, nie oddam cię nikomu.

- Blond szczeniaczek, hm? - oddał lżej mój uścisk

- Tak - wymruczałem, wtulając się w niego. - Blond szczeniaczek.

- Niech będzie... - westchnął teatralnie - Zrezygnuję z tej alpaki...

- Jeszcze raz będziesz sobie tak żartował to obiecuję ci, że będę spał przez tydzień na kanapie, żebyś nie mógł się do mnie przytulić - burknąłem, odrywając się od niego.

- Jak już to ty zostaniesz w łóżku, słońce - pocałował mnie krótko w usta - Skoro masz zamiar karać na obu to niech ci będzie... - oderwał sie ode mnie.

- Masz ostatnią szansę - mruknąłem, spoglądając na rozbawionego fryzjera, który aktualnie sprzątał moje włosy. - Z czego ty się cieszysz?

- Ja? - brunet zapytał, udając zdziwienie. - Z niczego. Po prostu buzia się cieszy jak się na was patrzy. Jesteście najbardziej uroczą jaką widziałem.

- Ja nie jestem uroczy. - burknął stanowczo Jimin, patrząc morderczym wzrokiem w stronę fryzjera.

- Właśnie, Jae, nie mów tak, on jest męski - powiedziałem, uśmiechając się szeroko. - Dobrze mówię?

- W końcu mój maluszek się nauczył jaki jest jego tatuś - uśmiechnął się filrciarsko Jimin, patrząc na reakcję naszej dwójki

- Ugh - odwróciłem wzrok, rumieniąc się mocno. - Jesteś okropny. Jak możesz mi to robić?

- Nie musisz się wstydzić, Kook - najstarszy zaśmiał się, klepiąc mnie po ramieniu. - Nie zaglądam wam do łóżka, a nawet nie chcę. To są wasze prywatne sprawy.

- No przynajmniej, Jae, wiesz kto dominuje - uśmiechnął się szatańsko Jimin, podchodząc do fryzjera.

- Wychodzę - oznajmiłem niezadowolony, biorąc koc pod pachę i faktycznie wyszedłem z salonu, kierując się od razu do domu.

- JUNGKOOKIE! ZACZEKAJ, NO! - wykrzyczał za mną Jimin. Słyszałem, że zaczął za mną biec.

- Porozmawiaj sobie jeszcze z Jae, chętnie posłucha twoich ciekawych opowieści - burknąłem pod nosem, przyśpieszając kroku.

- Kochanie, no nie obrażaj się... - powiedział, zatrzymując mnie poprzez pociągnięcie do tyłu za nadgarstek.

- Mam powód, żeby się nie obrażać? - uśmiechnąłem się słodko, po chwili zaciskając usta. - Dobrze wiesz, że nie lubię jak opowiadasz o tym komukolwiek. Jae ma rację, że to są nasze prywatne sprawy. Nasze i prywatne, coś ci to mówi?

- Wstydzisz się tego? - spytał, olewając moją wypowiedź - Wstydzisz się, że ze mną sypiałeś? Wstydzisz się, że darzymy się miłością tak wielką, że okazujemy to sobie na wszystkie sposoby? Nie wiem jak ty, ale ja chce się chwalić, że jesteś mój. Po każdym względem. I nie gadam o tym komukolwiek, bo gdyby ta było to podchodziłbym do przypadkowych osób na ulicy i im to mówił... Wstydzisz się tego, że jesteś gejem, pasywem i ja jako ten u góry daje ci przyjemność jakiej mało?

- Nie, nie wstydzę się tego - powiedziałem spokojniej, kręcąc głową. - Po prostu.. Nie myślałem o tym w taki sposób jak ty. Myślałem, że robisz to bo chcesz mnie zawstydzić, zresztą tak jak zwykle, a dobrze wiesz, że za tym nie przepadam.

- Zawstydzać to ja mogę cię nawet jednym komplementem, więc czemu miałbym to robić z tak ważnej dla mnie sprawy? - spytał złamanym lekko tonem.

- Przepraszam - wyszeptałem, podchodząc do niego bliżej. - Przepraszam.. Jestem okropny. Powinienem doceniać to, a ja ci robię wyrzuty. Nie wiem czemu ze mną jesteś, zachowuję się gorzej niż baba - jęknąłem, niepewnie go przytulając.

- Nie przepraszaj.... wiem jak to mogło wyglądać - oddał mi uścisk, głaszcząc mnie po plecach - A jestem z tobą, bo cię kocham, pamiętasz? - spytał weselszym tonem.

- Pamiętam, skarbie, pamiętam - odparłem ciepło, uśmiechając się lekko. - Ja też cię kocham, bardzo mocno - wyznałem, a następnie pocałowałem go w przeciągle w usta.

- Może chodźmy już do domu, bo za niecałe zdążymy się ogarnąć na film - oznajmił patrząc na godzinę w telefonie.

- Ale już nie jesteś zły ani nic w tym stylu? - zapytałem cicho, patrząc na niego smutnym wzrokiem.

- Nie, skarbie - odpowiedział przyjemnym głosem i złapał mnie za dłoń.

W duchu odetchnąłem i ścisnąłem delikatnie jego dłoń, posyłając mu mały uśmiech. - To chodźmy w takim razie - postanowiłem, a chwilę później ruszyliśmy w drogę powrotną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro