Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 116 ~

Jeszcze krótko przed zaśnięciem, bałem się, że znowu będę miał koszmar, którym niepotrzebnie zmartwię Jimina, ale postanowiłem zaryzykować. Rano okazało się, że dobrze zrobiłem, bo przespałem całą noc bez najmniejszych problemów. Wiedziałem, że to sprawka ciepłych i miękkich ramion mojego mężczyzny, które oplatały moje ciało przez te kilka godzin.

Kiedy rano się przebudziłem, zamruczałem cicho, ziewając po chwili. Poprawiłem głowę na klatce piersiowej chłopaka, oplatając rękoma jego talię. - Mhm... - mruknąłem, rozchylając lekko usta.

- Śpiąca królewna, wstała? - spytał melodyjnym głosem, którego tak mi brakowało każdego poranka. - Jak się spało?

- Wyjątkowo przyjemnie. - odparłem cicho, zachrypniętym głosem. - A jak z tobą?

- Mi również spało się bardzo dobrze... Powiem Ci, że było mi całą noc przyjemnie ciepło - zaśmiał się cicho, wtulając się w moją głowę. - Gotowy na dzisiejszy dzień?

- Taak, jestem ciekawy co wymyśliłeś. - uśmiechnąłem się lekko, po czym ziewnąłem.

- No to co... Idziemy może na śniadanie? Czy może pominiemy ten etap? - westchnął cicho podnosząc się do siadu, co niestety zmusiło mnie do puszczenia go z objęć.

- A co? Nie jesteś głodny? - zapytałem, otwierając oczy i spoglądając na chłopaka.

- Jestem, ale możemy zjeść... W trochę innym miejscu -posłał mi mały, tajemniczy uśmiech.

- Skoro masz jakiś pomysł, to grzechem byłoby z niego nie skorzystać. - stwierdziłem, również siadając na łóżku i przetarłem oczy dłonią.

- W takim razie idź się przygotować i widzimy się za godzinę w salonie. - powiedział z nie schodzącym uśmiechem.

- Mhm. - mruknąłem i podniosłem się z łóżka, przeciągając się. Podszedłem do Jimina, a następnie go przytuliłem. - Do zobaczenia. - odsunąłem się po chwili od niego i uśmiechnąłem się do niego lekko. Moim następnym czynem było wyjście z pokoju i skierowanie się do sypialni, którą dzieliłem z Taehyungiem. Wszedłem do niej, ubierając dzisiejszy strój w który wchodził sweter w czarno-białe paski oraz podarte w kolanach, jasne jeansy. Poprawiłem swoje włosy, odświeżyłem się, myjąc swoją twarz i zęby, a następnie lekko się pomalowałem. Po czterdziestu minutach, uznałem, że jestem już gotowy, więc zszedłem na dół, gdzie nie było jeszcze chłopaka, dlatego postanowiłem na niego poczekać, siadając na kanapie. Przymknąłem oczy, odchylając głowę do tyłu i myślałem nad wczorajszym wieczorem, który automatycznie wywołał u mnie szeroki uśmiech. Czułem się szczęśliwy jak nigdy.

- No hej~ - wyszeptał z nagle do mojego ucha, przez co lekko podskoczyłem zaskoczony- Na czym tak myślisz? - zapytał siadając obok mnie lecz przedtem odłożył coś za kanapą.

- Nad wczorajszym wieczorem. - powiedziałem szczerze, spoglądając na Jimina z uśmiechem, który nadal nie zszedł z mojej twarzy. - Co tam masz?

- Nasze śniadanie. - odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy, przez co jego oczy zamieniły się w dwie kreski. - Znajdę tylko jeszcze jakiś koc i możemy iść...

- To ty tu zostań, a ja polecę po ten koc - wstałem ze swojego miejsca. - Wczoraj dosyć się nalatałeś, teraz moja kolej - puściłem mu oczko, wychodząc z pomieszczenia. Szybko wskoczyłem do góry, biorąc koc ze swojej sypialni. Już miałem wychodzić, ale postanowiłem zjeść gumę do żucia, żeby pozbyć się w razie czego, pozostałości po nieświeżym oddechu. Z uśmiechem oraz kocem pod pachą, wyszedłem z pokoju, schodząc z powrotem na dół. - Jestem już - poinformowałem chłopaka, kładąc koc na oparciu od kanapy.

- No to zbieramy się, co? - zapytał wstając z mebla - Ach no tak poczekaj chwilkę... - nagle coś sobie przypomniał i poleciał szybko na górę. Po chwili wrócił trzymając w ręku swoje skrzypce i czarny zeszyt - Wczoraj o ile pamięć mnie nie myli, były trzy opcje do spełnienia - powiedział unosząc skrzypce na wysokość swojej klatki piersiowej - A z tego co wiem to było w jednej coś o skrzypcach, nieprawdaż? - uśmiechnął się miło, zabierając z podłogi koszyk piknikowy, do którego włożył swój notatnik - Teraz możemy iść.

- Nie dasz mi nieść tego koszyka? - zapytałem, spoglądając rozbawiony na chłopaka. - Chciałbym się, choć trochę zrewanżować za noszenie mnie wczoraj.

- Wystarczy, że weźmiesz ten koc cenny koc, bez którego będziemy musieli siedzieć na trawie - odpowiedział również rozbawiony - A wczorajsze noszenie było na mój koszt i nie musisz tego spłacać - wytknął mi język i wyszedł z salonu idąc ubrać buty do holu.

Wzruszyłem ramionami, podążając za chłopakiem. Kiedy już ubraliśmy buty, spojrzałem się na Jimina z lekkim uśmiechem i podszedłem do niego. Jednym ruchem uniosłem go jak pannę młodą, a on tylko pisnął ze zdziwienia. - No co? Muszę wrócić do formy, skoro mam prowadzić zajęcia wychowania fizycznego - zaśmiałem się lekko, poprawiając go na swoich rękach.

- Jungkook to nie jest zabawne! - podniósł głos próbując się wyrwać - Potrafię chodzić, a potrenować możesz sobie na siłowni!

- Trzymaj ten koszyk i nie gadaj - wywróciłem oczami, otwierając powoli drzwi. - Masz o tyle wygodnie, że pod pleckami podłożyłem ci kocyk, więc nie możesz narzekać. A teraz ładnie proszę zamknij dom - poprosiłem chłopaka, klękając przed drzwiami. Z perspektywy innych osób, mogło wydawać się to dziwnie oraz niezrozumiałe, ale kogo to obchodziło.. Najważniejsi byliśmy my.

- Błagam... Ja cię nosiłem w domu, a ty nie dość, że chcesz mnie nosić publicznie to nie wiesz gdzie idziemy - burknął spełniając moją prośbę - Jestem twoim Hyungiem, więc należy mi się trochę szacunku...

- Mam do ciebie szacunek większy niż do siebie, Jimin - westchnąłem, podnosząc chłopaka z powrotem do góry. - Wczoraj jeszcze twierdziłeś, że nie obchodzi cię co mówią inni ludzie jak mnie niosłeś do swojej sypialni - spojrzałem się na niego z uniesioną brwią. - Więc proszę cię, ten jeden raz mi odpuść, bo wiesz, że mam rację.

- Ugh... no dobra, ale z powrotem wracam na własnych nogach, jasne? - zapytał tonem nie przyjmującym odmowy.

- Co tylko pan rozkaże - mruknąłem z rozbawieniem. - A teraz, bądź moim gpsem, bo nie wiem gdzie iść.

- Ja Ci dam GPS'em... Idź do parku, który znajduję się niedaleko - powiedział patrząc na chodnik.

- Nie obrażaj się, no - wymruczałem koło jego ucha. - Twoje ego wygłodniałego lwa seme nie ucierpi na tym, nie martw się - zaśmiałem się lekko, nie odsuwając się od chłopaka, ale kątem oka ciągle patrzyłem na drogę, żebyśmy nie poszli w inną stronę, niż powinniśmy.

- Mam taką nadzieję bo obiecuję, że więcej z tobą nigdzie nie pójdę - wymruczał patrząc tym razem przed siebie - Jungkook może zamiast patrzyć na mnie uważałbyś by nikogo nie potrącić? - powiedział lekko się uśmiechając, chodź starał się bym tego nie zauważył.

- Spokojnie, panuję nad sytuacją - odsunąłem się wreszcie od chłopaka, przekładając całe swoje skupienie na drogę. - Uśmiechaj się częściej, od razu dzień staje się lepszy.

- Tak, tak wiem kochasz mój uśmiech... -przewrócił oczami, ale uśmiech nadal się utrzymywał na swoim miejscu.

- No po prostu uroczy.. - szepnąłem pod nosem rozczulony. Przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie, ale była to cisza przyjemna. Cisza, którą dzieliłem razem z moim całym światem. - Dawno nie byłem w tym parku, żeby tak.. odpocząć - przyznałem, rozkładając koc pod wyznaczonym miejscu przez Jimina.

- Dlaczego? To takie wspaniałe miejsce... - powiedział z uśmiechem na twarzy, sprawdzając jeszcze raz zawartość koszyka - Spokojnie tu, więc można sobie w spokoju pomyśleć. Ludzie cię nie znają i nic nie wiedzą o twoich problemach, dlatego jesteś im obojętny bo zajmują się własnymi życiami, nie to co bliscy znajomi... Kiedy pierwszy raz tutaj się znalazłem wiedziałem, że to miejsce jest idealne do grania na moim instrumencie... Nikt mnie nie widzi, ani słyszy... Jestem tylko ja i moja muzyka. Ciągnęło mnie do tego miejsca sam, nie wiem dlaczego. Jednak mam podejrzenia, że już wcześniej tutaj byłem... Wiesz coś na ten temat? - całą wypowiedź mówił z iskierkami szczęścia w oczach i bardzo spokojnym lekko rozmarzonym głosem.

- U nas w domu, każdy przychodził tutaj do parku, kiedy chciał pobyć w samotności - wyznałem, kładąc się wygodnie na kocu. - Przychodziłeś tutaj przed chorobą, ale w trakcie niej, twoje spacery tutaj nasiliły się do tego stopnia, że zaczęliśmy się o ciebie bardzo martwić, ale też jednocześnie rozumieliśmy cię, bo wiedzieliśmy, że to nie jest łatwe.

- Nawet w nocy? - zapytał ciekawy.

- Przed chorobą, owszem. Ale gdy zachorowałeś, byłeś zbyt słaby, żeby tam chodzić - uśmiechnąłem się smutno do chłopaka. - No i przed chorobą, chodziłeś jeszcze na wieżowce, żeby siedzieć tam, oglądać gwiazdy i ludzi z góry. Wydawali się tacy mali - zaśmiałem się lekko, wspominając jego szczęście jak raz tam siedzieliśmy wspólnie.

- Może nie rozmawiajmy już to tamtej chorobie... To przeszłość i miejmy nadzieje, że już nigdy nie powróci - stwierdził z wesołym uśmiechem - Wiem, że tęsknisz za starym Jiminem, ale jeszcze nie jest wszystko stracony bym dawny ja powrócił - pocieszył mnie siadając koło leżącego mnie.

Wiem, będziemy walczyć - pokiwałem lekko głową, pstrykając go w ramię. Na mojej twarzy wykwitł uśmiech, kiedy zobaczyłem jego szczęście. Zdecydowanie mi tego brakowało.

-----------------

Uroczo ^^

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro