Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 115 ~

W sypialni zaczęliśmy od razu ze sobą rozmawiać nie przejmując się niczym. Mieliśmy siebie i to nam wystarczyło, lecz kiedy zaczęliśmy sobie zadawać dość dziwne pytania postanowiłem pójść do łazienki co uniemożliwił mi Jimin samemu mnie tam zanosząc, a on po tym jak odstawił mnie w pomieszczeniu poszedł na dół zrobić dla siebie coś do jedzenia.

Pokręciłem głową z uśmiechem, odkręcając wodę, która miała za zadanie napełnić wannę i nalałem do niej trochę różanego płynu aromatycznego, którego zawsze używałem podczas kąpieli w tej łazience. Odwinąłem opatrunek znajdujący się na moim nadgarstku i przejechałem delikatnie opuszkami palców po rankach, wzdychając. Dawało mi to ukojenie, odprężało mnie to, ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że to jest tylko kwestia czasu, aż oni moi przyjaciele to zauważą. To było głupie i nierozważne z mojej strony, ale nie robiłem nikomu krzywdy.. Prawda?

Po kilku minutach, już rozebrany do naga, wszedłem do wanny, a kiedy już w pełni usiadłem na miejscu, cichutko zamruczałem z przyjemności, która ogarnęła moje ciało w przeciągu kilku sekund. Moje mięśnie, które wydawały się rozluźnione, okazały się bardzo spięte, ponieważ, gdy wypuściłem oddech, dopiero wtedy się w pełni rozluźniłem. Umyłem się płynem do kąpieli o tym samym zapachu, co płyn aromatyczny, odświeżyłem swoje włosy miętowym szamponem do włosów, a następnie wyciągnąłem korek, sprawiając, że woda powoli zaczęła spływać przez odpływ. Chociaż w ogóle nie chciałem, wyszedłem z wanny i wytarłem się ręcznikiem, włosy zostawiając mokre, ponieważ wiedziałem, że niedużo czasu potrzebują, żeby wyschnąć do sucha. Kiedy chciałem zacząć się ubierać, zdałem sobie sprawę, że nie wziąłem ze sobą ubrań, a raczej nawet nie miałem na to szansy- Brawo, Jungkook, naprawdę muszę ci pogratulować twojej niebywałej inteligencji -zakpiłem z siebie pod nosem, nie wiedząc co teraz zrobić. W akcie desperacji zawiązałem wokół pasa biały ręcznik, który leżał na koszu do brudnych ubrań. Stojąc przed drewnianą powłoką, wręcz modliłem się o to, żeby Jimin nie był już z powrotem w pokoju, ale biorąc pod uwagę ile tam przesiedziałem, szanse były na to naprawdę marne. Westchnąłem, łapiąc niepewnie za klamkę i lekko ją pociągnąłem, z równą niepewnością otwierając drzwi. Kamień spadł mi z serca, kiedy z ulgą stwierdziłem, że jednak się myliłem i nie ma chłopaka w pokoju. Lecz moje szczęście nie trwało długo, ponieważ kilka chwil później Jimin wszedł do pokoju z uśmiechem.

- No, dosyć, że jeszcze w chuj głupi to jeszcze ma pecha. - mruknąłem pod nosem.

- Pecha? A to niby, dla... cze... go... - wydukał, wlepiając we mnie wzrok. No dobra może nie we mnie, a w moje jeszcze trochę mokre ciało. - Matko... Jungkookie... c-coś się stało?... - zapytał z nadal przeszywającym mnie wzrokiem.

- Nie.. chyba - zmarszczyłem brwi. - A pecha mam, bo liczyłem, że zdążę pójść się ubrać zanim ty przyjdziesz. Niestety, nie udało się. - uśmiechnąłem się lekko, rumieniąc delikatnie pod wpływem jego wzroku.

- To...może - przełknął ciężko ślinę. - Ty się ubierz, a ja... pójdę do łazienki... No wiesz... też muszę się umyć... - wyszeptał nadal nie odrywając oczu.

- Mhm, okay - wymruczałem, poprawiając ręcznik i uśmiechnąłem się lekko do chłopaka, a kiedy koło niego przechodziłem, poklepałem go po ramieniu, ściskając je jednocześnie. Zanim wyszedłem, szepnąłem do jego ucha, stojąc za nim. - Zaraz wrócę. - na mojej twarzy wykwitł mały, zadziorny uśmiech, którego starszy nie mógł zauważyć. W końcu opuściłem pomieszczenie, kierując się od razu do mojej sypialni, którą dzieliłem z Tae. Chłopak spojrzał się na mnie ze zdziwieniem, a ja tylko się zaśmiałem, wzruszając ramionami i zabrałem swoją piżamę do łazienki. Szybko się ubrałem, kładąc ręcznik na koszu. Po kilku minutach byłem już z powrotem w pokoju Jimina, który jeszcze nie wrócił.

- Ja chyba kiedyś się zabiję. Jimin zostaniesz baletnicą. Pięknie, żeś zrobił ten obrót i szpagat, nie ma co... - wysyczał wychodząc z łazienki kulejąc na jedną nogę. - O Jungkookie już jesteś, hahaha... - zaśmiał się, nerwowo okrążając łóżko by położyć się na swojej połowie.

- Gimnastyka to nie jest twoja dobra strona, co hyung? - westchnąłem, uśmiechając się lekko w stronę chłopaka, mając przymknięte oczy.

- Już mi lepiej nic nie mów. Jak mnie wzięło w obroty to myślałem, że zaraz zginę. Głupie mydło na podłodze... I jeszcze do tego byłem nagi. - wyszeptał zły, sycząc kiedy położył się na plecach.

- Auć - syknąłem, zakładając ręce za kark. - Następnym razem uważaj, żebyś nie zrobił krzywdy sobie i swojemu przyjacielowi. - zaśmiałem się lekko.

- Co? Nie. NIE! ChimChimowi Junior nic nie jest, ale było blisko by dostał niezłe lanie. Na szczęście spadłem na tyłek, a ten szpagat nie był jakiś wielki... - mówił z bólem w głosie.

- Wymasować ci? - powiedziałem ze stoickim spokojem w głosie, zastanawiając się nad odpowiedzią, którą może mi udzielić starszy. Ukryłem swój uśmiech, chcąc wyjść na pewnego swoich słów, ale tak naprawdę w środku pękałem ze śmiechu.

- Nie dzięki... Wytrzymam jakoś. – powiedział, przewracając się w stronę ściany.

- Miałeś mnie przytulić. - odparłem z udawanym wyrzutem w głosie, spoglądając na chłopaka z iskierkami w oczach.

- Królisio chce tuli tuli Jiminka? – spytał dziecięcym głosikiem odwracając się z powrotem na plecy. - No to na co czekasz? Chodź. – powiedział, przykrywając się kołdrą.

- Królisio chce tuli tuli Jiminka - zaśmiałem się, również wchodząc pod kołdrę. Przysunąłem się bliżej chłopaka, przywierając do niego prawie całym ciałem. Westchnąłem, wtulając twarz w jego klatkę piersiową. - Królisio nawet fajnie brzmi. - stwierdziłem cicho-

- Przesłodzona wersja króliczka... ale co się dziwić, ty sam w sobie jesteś strasznie przesłodzony. Dlatego mam chyba cukrzycę. – zaśmiał się, obejmując mnie mocno ramionami. - Strasznie lubisz się do mnie przytulać, co?

- Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci to, w sensie to, że jestem przesłodzony i to, że lubię się tulić. - mruknąłem, oddając uścisk.

- Nie... Lubię to, że jesteś taki uroczy, ale nie sądzisz, iż to trochę dziwne.... w sensie nasza relacja?

- Hm? Mam się jednak odsunąć? - odchyliłem głowę, żeby spojrzeć na chłopaka jednym okiem, bo drugie miałem zamknięte. - Jeśli ci przeszkadza, to.. - chciałem powiedzieć, ale przerwał mi.

- Nie, nie przeszkadza mi to, tylko nie rozumiem naszej relacji. Jesteśmy narzeczonymi, już wszystkie intymne sprawy mamy za sobą, a ja nic z tego nie pamiętam i do tego czuję, iż jesteś dla mnie ważny... Nie potrafię pojąć tego wszystkiego, zaczyna mnie to strasznie wkurzać. Jesteś niby mi nieznany, ale nie czuję się przy tobie skrępowany, ani nic z tych rzeczy, ba, nawet czuję się bardzo swobodnie, kiedy jestem obok ciebie. Jesteś dla mnie obcym, nie obcym. Moim narzeczonym, ale którego jakaś część mnie nie zna, a druga doskonale pamięta. To wszystko jest jakieś dziwne i kompletnie szalone... - mówił dość cicho, patrząc mi w oczy.

- Wiem, że cię to wkurza, zdaje sobie z tego sprawę. - podniosłem swoją dłoń i przeniosłem ją na policzek chłopaka, zaczynając go głaskać. - Każdy z nas chciałby, żebyś już przestał cierpieć, bo każdy z nas wie, że na to nie zasługujesz - westchnąłem - Jak mówiłem, ja w każdej chwili mogę pójść z powrotem do swojej sypialni i tam przespać tą noc, to nie jest żaden problem. Najważniejsze jest to, żebyś czuł się komfortowo w naszym towarzystwie i, żebyś nam ufał. My ci pomożemy. Masz moje słowo.

- Problem w tym, że ja nie chce byś sobie poszedł.. - wyszeptał jeszcze mocnej mnie do siebie przytulając. - I to jest właśnie dziwne...

Uśmiechnąłem się smutno, słysząc jego słowa. Z jednej strony się cieszyłem, bo moja bliskość nie krępowała go, a wręcz przeciwnie, a z drugiej, to już sam nie wiedziałem co sądzić. Byłem zagubiony w tym wszystkim. Tak jak starszy. - Nie wiem co ci powiedzieć, Jiminnie. Mogę ci jedynie przyrzec, że zrobię wszystko, żebyś już nie cierpiał. Albo chociaż ukoić ten ból, który nosisz w serduszku.

- Dziękuję... - wyszeptał do mojego ucha. - Za wszystko... - dodał i po chwili zawahania lekko je musnął ustami.

- Nie masz za co dziękować, to sama przyjemność. - mruknąłem, czując ciepło na całym ciele, a następnie niekontrolowany krótki jęk wyszedł z moich ust. Szybko je zasłoniłem, patrząc z zażenowaniem na chłopaka. - Przepraszam, nie chciałem.. - tłumaczyłem się, ale zrezygnowałem z tego, wzdychając ciężko. - Robię tylko z siebie idiotę, Boże..

- Ej, nie przejmuj się... Mówiłem już, jesteś cały słodki, więc twoje jęczenie też jest słodkie – zachichotał. - Jesteś już pewnie zmęczony dzisiejszym dniem... Dużo emocji dziś zaznałeś, idź już spać...

- A ty? Ty też idź spać. - powiedziałem, wtulając z powrotem głowę w jego tors.

- Tak... Ledwo na oczy widzę, więc padnę możliwe, że za dwie minuty. - zaśmiał się cicho.

- Okay. - ziewnąłem, prostując na chwilę nogi. - To.. dobranoc i dzięki za dzisiaj, było wspaniale - wymruczałem, czując nagle wielkie zmęczenie.

- Potwierdzam twoje zdanie, ale jutro będzie jeszcze lepiej. - ziewnął przeciągle po czym przytulił głowę do mojego policzka mlaskając.

- Mhm.. -powiedziałem ledwo słyszalnie, ale po dłuższej chwili milczenia zrozumiałem co powiedział chłopak. - Czekaj.. Co? Już masz plan?

- Tak... Czeka nas ciekawy, wspólnie spędzony dzień... - powiedział bardzo cicho, będąc ledwo przytomnym, lecz po chwili ciszy dodał. - Dobranoc, kochanie... - i po chwili dało usłyszeć jego spokojny oddech na mojej głowie.

- Kochanie... - szepnąłem z lekkim uśmiechem, a następnie przymknąłem oczy, powoli udając się w krainę snów.

-------------------------

Mam nadzieję, że się podobało 

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro