Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 106 ~


- Cześć Tae! Siemasz Yoongi! - przywitał się Jimin i pobiegł do kuchni, żeby odłożyć zakupy zabierając również torby z mojej ręki i po rozpakowaniu ich uciekł na górę krzycząc, że jak coś znajdzie to dopiero wyjdzie z sypialni.

- Co robicie tutaj? - zdziwiłem się, siadając koło chłopaków. - Mieliście przecież zostać u dziewczyn jeszcze dzisiaj.

- No tak, mieliśmy, ale dziewczyny musiały pojechać podpisać jakieś tam dokumenty w sprawie wynajmu domu... Zadwa miesiące muszą się wyprowadzić i wrócić do Polski, ponieważ tata Marceliny dostaje ostatnio mniejszą wypłatę i nie starcza mu na opłacanie połowy czynszu tutaj, a nie pozwolą zamieszkać jej u obcych, no a Julka nie zostawi Marceliny na lodzie... Dlatego dziś zrywają umowę najmu. Dziewczyny wolały byśmy wrócili do dormu, bo to dość nudne i będą tam gadać w ojczystym języku, bo ten właściciel domu jest też Polakiem. - wymruczał załamany Tae.

- Przykro mi -tylko na tyle było mnie stać w tej sytuacji, bo wiedziałem, że chłopakom zależy na Julce i Marcelinie. - Nie da się nic zrobić?

- Raczej nie, to już postanowione. - powiedział cicho Suga, a jego dolna warga zaczęła delikatnie drżeć. Naprawdę się zaniepokoiłem, bo Yoongi rzadko kiedy płakał, a raczej prawie wcale. Chyba poczuł mój zmartwiony wzrok na sobie, bo pociągnął nosem i uśmiechnął się lekko w moją stronę, żeby nie wzbudzać podejrzeń. - Ale będziemy do nich przylatywać, są smsy, skype..

- Sam nie wierzysz w to co mówisz. - wysyczał Taehyung, zamykając gwałtownie oczy.

- Jak ty doskonale mnie znasz, Tae. - zaśmiał się smutno czarnowłosy, a następnie wstał ze swojego miejsca. - Ale ja się staram myśleć optymistycznie, żeby móc się cieszyć z ostatnich dni, które spędzę z Julką. Nie chcę się zamartwiać przy niej, bo cholera jasna, zależy mi na jej uśmiechu! - krzyknął, a jedna pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. - Weź chociaż raz ze mnie przykład i zrób to samo.

- Nie potrafię udawać, że jestem szczęśliwy, Yoongi! One lecą na drugi koniec świata, a ty wierzysz, że nam się uda! To nie jest inne miasto, a kraj! Nie w Azji, a w Europie! – wykrzyczał szatyn, przestając dusić w sobie emocje. - Przez taką błahostkę jak durna praca, stracę w jednej chwili sens mojego życia, a ty mi mówisz, iż mam być optymistą... Dobrze wiesz, że zawsze nim byłem, ale ta sytuacja nie ma tego poglądu... Nie umiem udawać szczęścia, a ona doskonale wie kiedy udaje, że jestem szczęśliwy. Nie będę przez ten czas dopóki ona nie odleci udawał, że wszystko jest w porządku, bo tak nie jest! - załamał mu się głos, a spod zamkniętych powiek wyleciały łzy. – I nigdy nie będzie...

- Chodźcie do mnie. - mruknąłem, czując, że jako ostatni się przy nich popłaczę. Otworzyłem ramiona, żeby mogli ulżyć sobie i cierpieć wspólnie, a nie samotnie. Wiedziałem co to znaczy, dlatego nie chciałem, żeby przeżywali to samo co ja. - Przytulcie się.

- Jungkook, to nie najlepszy pomysł... –wyszeptał Tae.

- Przecież nie jesteście homosiami - wywróciłem oczami, śmiejąc się przez łzy. - A ja po prostu nie chcę, żebyście się zamknęli w pokojach i płakali sami. Nie chcę, żebyście przeżywali to samo co ja.

- No dobra... - znów wyszeptał i wtulił się w moje ramię, szlochając. - N-nie c-chcę jej stra-stracić...

- Wiem, Taeś.. Wiem. - mruknąłem, przytulając go do siebie mocniej, a po chwili poczułem, że kolejna osoba przyłącza się do wspólnego uścisku. - Wiem, że nie chcecie ich stracić, więc zróbcie wszystko, żeby tego nie zrobić. Los się do was uśmiechnie, chłopaki. Wystarczy być cierpliwym i poczekać.

- Mamy wziąć z ciebie przykład, dobrze rozumiem? - zapytał się cicho najstarszy z naszej trójki, pociągając nosem.

- Czasami potrafisz być domyślny, Yoongi, godne podziwu. - z moich ust wyleciał cichy śmiech, co spowodowało, że zostałem szturchnięty mocno ramieniem. - A to za co było? Powiedziałem prawdę.

- Przestańcie się kłócić. - zaśmiał się cicho Tae. - Jungkook masz rację... Nie możemy dołować dziewczyn, ale też nie możemy ciągle się do nich uśmiechać i udawać, że wszystko gra. Bądźmy po prostu cierpliwi i starajmy się podtrzymać je na duchu, wierząc w to, że wszystko będzie dobrze.

- Dokładnie. - uśmiechnąłem się lekko, wstając ze swojego miejsca. - Kto chce herbaty? - zapytałem się chłopaków.

- Ja podziękuję... Marcelina chciała pić ciepłe napoje by jakoś poprawić mi humor jak i sobie - wyznał z uśmiechem Taehyung. – Jestem napojony pięcioma kubkami kakao, dwoma gorącymi czekoladami, jedną herbatą.

- A ja poproszę, jeśli można. – odparł Yoongi, wycierając zaschnięte łzy.

- Okay, zaraz nam zrobię tylko zapytam się Jiminowi, czy może też nie chce. - powiedziałem, po czym wyszedłem z pomieszczenia i udałem się na górę. Zapukałem w drzwi od sypialni chłopaka, a kiedy usłyszałem głośne "proszę", wszedłem do pokoju. - Robię wszystkim herbaty... chcesz też? - zapytałem się, patrząc z uśmiechem na chłopaka.

- Nie dzięki. – wyszeptał, nie wyłaniając się ze wnętrza szafy.

- Udało ci się coś znaleźć? -dopytałem niepewnie Jimina-

- Nie, nadal szukam. - powiedział ciut głośniej przeglądając kolejne pudło, które położył szybko na łóżku.

- Pomóc ci? Może szybciej zleci. - zaproponowałem, podchodząc bliżej.

- Pytałeś mi się o herbatę i powiedziałeś, że robisz wszystkim, pamiętasz? - zaśmiał się spoglądając na mnie z rozbawieniem.

- Mają dwie ręce, dadzą sobie radę beze mnie, a nie chcę, żebyś siedział z tym do nocy - zaśmiałem się.

- Mam pomysł, idź zrób tą herbatę, a potem wrócisz i mi pomożesz. Jak już się zdeklarowałeś, iż zrobisz im ten cieplusi napój to zrób. - wzruszył ramionami z uśmiechem.

- Okay, to zaraz wracam. - obróciłem się, ale nie zauważyłem pudła, które stało tuż przede mną i potknąłem się o nie, upadając ciałem na szafę. Usłyszałem jego nieudolnie zduszony śmiech. - Najlepiej nie wspominajmy już o tym, a ja postaram się nie zabić. - odparłem ze śmiechem i wyszedłem z pokoju, schodząc szybko na dół. 

Wstawiłem wodę i odczekałem kilka minut, żeby się zagotowała. Zalałem mi oraz Yoongiemu herbatę, wypiłem trochę ponad połowę kubka i odstawiłem go do zlewu. - Idę pomóc Jiminowi w przeszukiwaniu jego pokoju. - poinformowałem czarnowłosego, a on pokiwał głową z uśmiechem. Z powrotem wskoczyłem do góry, tym razem już nie pukałem, bo uznałem, że nie ma takiej potrzeby. - Już jestem.

- Znalazłem ten notes, tylko jestem troszkę zszokowany... –wyznał mój narzeczony, przeglądając cały czarny, skórzany zeszyt.

- Czemu? - zapytałem zaciekawiony. - Oczywiście, odpowiedz mi jak tylko chcesz.

- Tutaj nie ma piosenek... znaczy są, ale wolę nie pokazywać tych, gdzie pisze "Tajemnica", ale zdziwiło mnie to, że koło zwrotek są nuty, które pamiętam... znaczy nie pamiętam tych piosenek, ale wiem co oznacza każda nuta, czyli umiem grać na jakimś instrumencie... I sądzę, że ma struny. - wyznał zaciekawiony.

- Są jakieś, które nie są podpisane, że są tajemnicą? - spojrzałem się rozbawiony na chłopaka.

- Tak... jest tutaj jedna z napisem JK, pod tytułem "Christmas Day" - powiedział z szerokim uśmiechem.

- Jezus, pokaż! - powiedziałem podekscytowany, siadając koło chłopaka. - Napisaliśmy ją krótko przed świętami, w naszą pierwszą rocznicę. - patrzyłem na tekst jak zaczarowany, uśmiechając się szeroko.

- To może... zaśpiewalibyśmy ją? Umiesz grać na fortepianie to zrobisz akompaniament. - posłał mi uśmiech.

- Jasne. - moje serce przyśpieszyło, jak usłyszałem propozycje chłopaka. Dawno nie śpiewaliśmy razem, czego mi bardzo brakowało. - Chodź, fortepian jest w piwnicy. - wstałem z miejsca, stawiając swoje kroki bardzo ostrożnie. - Tylko, żebym się nie przewrócił. - powiedziałem cicho, nie wiedząc czy chłopak to usłyszał.

- Jak nie chcesz się przewrócić to uważaj – wymruczał, podbiegając do mnie.

Westchnąłem tylko, skupiając się na wymierzonym zadaniu. Kiedy wyszedłem z pokoju, odetchnąłem z ulgą, że się nie wygłupiłem przed chłopakiem. On tylko się zaśmiał i zszedł na dół, a ja podążyłem zaraz za nim. Niecałe pięć minut później, byliśmy już w piwnicy. - Witaj w moim królestwie. - zaśmiałem się lekko.

- Całkiem nieźle urządziłeś tą piwnicę... Nawet masz mini studio nagrań. - podszedł do fortepianu, dotykając go opuszkami palców.

- Muzyka to moja główna pasja... Znaczy była, bo trochę zaniedbałem ją przez ostatni czas - zmarszczyłem brwi i podrapałem się po karku. Usiadłem przy instrumencie, zaczynając rozgrzewać palce do gry, grając jakieś przypadkowe melodie. – Zresztą studio jest nas wszystkich. Zamontował je Yoongi, więc jego pytaj jak to włączyć.

- Mogę? - zapytał spoglądając na ławkę, na której siedziałem.

Bez słowa przesunąłem się kawałek chłopakowi, żeby zrobić mu miejsce, a następnie uśmiechnąłem się szeroko pod nosem. - Mógłbyś położyć notatnik na podpórce? - wskazałem głową na rzecz. - Wyszedłem trochę z wprawy, chciałbym uniknąć pomyłki.

- Okay... -powiedział i ułożył zeszyt na wskazanym miejscu. - Kto jest jakim kolorem?

- Ja jestem czerwony, a ty niebieskim. – odpowiedziałem, patrząc na klawisze, przypominając sobie ich układ. - Gotowy?

- Myślę, że tak. - posłał mi przyjemny dla oka uśmiech i potarł o swoje dłonie z podniecenie.

- No to zaczynamy. - odparłem cicho, zaczynając grać wstęp. Kiedy przyszedł czas na moje wejście, wziąłem głęboki wdech i go wypuściłem szybko. - 

olhaedo dasiboneun Christmas tree...  

Moje serce biło niewyobrażalnie szybko przy pierwszych słowach. 

gidaryeotdeon nareur chaja ongeonji, 

geori got goseur hwanhi baikhigo, 

nan oneuldo naeildo Christmas day...

Chłopak nabrał szybko powietrze i zaczął śpiewać swoją część. Słysząc jego piękny wysoki głos, od razu poczułem ciepło w sercu, którego mi bardzo brakowało ostatnimi czasy. - 

areumdaun jomyeongdeullo hwanhage, 

nae soen kkoc hyangiro gadeukhae, 

dasi bor neoui yeppeun misoga,

beolsseobutto nareur seollege hae...

Z niebywale wielkimi uśmiechami zaśpiewaliśmy całą piosenkę, co przypomniało mi stare czasy. W tamtym magicznym momencie w ogóle nie czułem w sercu trosk, które towarzyszyły mi każdego dnia. Byłem po prostu sobą razem ze swoim ukochanym. - Nie sądziłem, że aż tak dobrze nam pójdzie. - z moich ust wyleciał śmiech, i kilka razy strzeliłem palcami, ponieważ zabolały mnie przez długą przerwę od grania.

- Masz bardzo... przepiękny głos. Nie dziwię się, że dzięki niemu się w tobie zakochałem. - wyznał, uśmiechając się szczerze w moją stronę.

- Dziękuje za komplement, ale ty nadal nie masz sobie równych, Jiminnie. - odparłem z lekkimi rumieńcami na policzkach.

- Mój głos przy twoim to tylko chórek... - powiedział ściszonym, ciepłym głosem.

- Nie gadaj głupstw. Masz prześliczny głos, piękniejszy niż wszystkie głosy tego świata - powiedziałem równie cicho co chłopak.

- Prawda mój głos może być najpiękniejszy na świecie, ale chowa się przed twym anielskim, co za tym idzie, nie z tego świata. – stwierdził, gwałtownie wstając i zabierając swój zeszyt. - Dziękuję, że doznałem zaszczytu zaśpiewania z tak pięknym głosem w duecie i równie wspaniałą osobą... Idę się położyć, bo jestem trochę zmęczony. Do jutra, Jungkookie. - posłał mi cudowny uśmiech i wyszedł z pomieszczenia.

- Do jutra. - wyszeptałem za chłopakiem, chociaż już dobrze wiedziałem, że go nie ma w piwnicy. Zamknąłem klapę od fortepianu i oparłem się na niej. - Jimin, co ty ze mną robisz...

---------------------------------

Nie wiem jak wy, ale ja nadal kocham tą piosenkę i słucham jej nawet w lato XDDDD

Do następnego, ludziki ^*^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro