Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~ 104 ~

Kiedy już się odświeżyłem, wskoczyłem w białą koszulę oraz jasne jeansy z dziurami. Zszedłem z powrotem na dół, poprawiając po drodze swoje włosy. Uśmiechnąłem się szeroko do Jimina, który siedział rozłożony na kanapie w salonie. - Chłopaków jeszcze nie ma? - zapytałem się, siadając koło niego.

- Nie, Namjoon tylko na chwilę wstał by się napić i powiadomił mnie, że dzisiaj Tae i Suga nie zaszczycą nas swoją obecnością - odwzajemnił uśmiech, odpowiadając miłym głosem na moje pytanie.

- Oh, okay - westchnąłem, spoglądając kątem oka na chłopaka, a następnie przeniosłem swój wzrok na telewizor, w którym leciał jakiś serial. - Co chciałbyś dzisiaj robić?

- Sam nie wiem... A co polecasz? - zaśmiał się i wyłączył telewizor.

- GŁOŚNIEJ GADAĆ NIE MOŻNA! - wparował nagle do salonu najstarszy w różowej piżamce z opaską na oczy przewieszoną na czole. Ja i Jimin spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, ale zaczęliśmy się chwilę później śmiać jak opętani.

- Mogliśmy gadać głośniej - odparłem z uśmiechem, kiedy już się uspokoiliśmy. - I nadal możemy - z moich ust ponownie wyleciał śmiech. - Idź spać, będziemy już ciszej.

- Jak już zamierzacie gadać to jedźcie do galerii po parę rzeczy potrzebnych w dormie, bo widać jak energia z was wybucha – mruknął Jin patrząc na nas w wyrzutem, po czym skierował się do swojej sypialni. - Gdyby mnie młody posłuchał to obaj wykończeni leżeli by nago w sypialni i daliby się wyspać - wymamrotał pod nosem na odchodne.

- Jin, nienawidzę cię! - krzyknąłem za chłopakiem, ponownie czując, że czerwienie się na twarzy. - Boże, za jakie grzechy on mi to robi - jęknąłem niezadowolony.

- O co mu chodziło? – Jimin odezwał się, nie wiedząc pewnie w ogóle o co nam chodzi.

- Nieważne - mruknąłem zażenowany. - Widzisz, mamy już plany na dzisiejszy dzień... - próbowałem zmienić temat.

- Ej! No nie bądź taki. Powiedz o co chodziło. - jęczał jak małe dziecko starając się wydusić ze mnie informacje do czego dodał na koniec minkę zbitego szczeniaczka.

- Ugh, wykorzystujesz to, że mam słabość do ciebie. Muszę się nauczyć odmawiać - wydąłem dolną wargę, odwracając wzrok. - Zasugerował, że skoro byliśmy podnieceni na swój widok, mogliśmy się sobą zająć - powiedziałem cicho, zaczynając bawiąc się swoimi palcami. - I no, że w tej chwili to raczej byśmy byli wykończeni i nie byli tak głośno.

- Nie powiem ciekawy tok myślenia - zachichotał jakby w ogóle nie był zawstydzony tym co powiedziałem. Najwyraźniej w ogóle mu to nie przeszkadzało, tak jak wcześniej. - Ale on zdaje sobie sprawę z tego, że jęczenie jest głośniejsze od rozmowy?

- Powinien - przyznałem mu rację, kiwając lekko głową. - Ale kto tam wie. Jin to Jin - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się.

- Ciekaw jestem jak... A dobra nie ważne – urwał, gwałtownie się podnosząc z kanapy. - To co idziemy pieszo czy autobus, a może taksówka?

- Wybierz ty, mi to bez różnicy - również podniosłem się ze swojego miejsca, wychodząc do holu, gdzie stały moje ulubione timberlandy, które po chwili miałem na swoich nogach.

- To może, hm... chodźmy pieszo, a wrócimy taksówką - zaproponował z uśmiechem oparty o drzwi wyjściowe już gotowy.

- A co chciałeś powiedzieć, kiedy jeszcze siedzieliśmy na kanapie? - dopytałem się chłopaka, w momencie naszego wyjścia, bo byłem ciekaw jego odpowiedzi.

- Wolę nie mówić - zaśmiał się wyrównując krok ze mną.

- Ej no! Ja ci powiedziałem, teraz twoja kolej - stanąłem przed chłopakiem, zatrzymując go przy tym i robiąc maślane oczka. - Proszę~

- Nie rób mi tego... - zagroził palcemm patrząc mi w oczy.

- Ale czego? - zapytałem ze słodkim uśmiechem, próbując wyciągnąć z chłopaka informację. - Ja cię tylko ładnie proszę~.

- Jungkookie, błagam przestań robić te słodkie minki – poprosił, posyłając mi ciepły uśmiech.

- To mi powiedz - wymruczałem, nadal się uśmiechając.

- Ugh, ale jak ci powiem to postarasz się nie reagować? - spytał i przystanął na chwilę.

- Postaram się z całej siły.

- W takim razie... - zbliżył się do mojego ucha. - Zastanawiałem się na głos jak głośno jęczysz podczas orgazmu i w ogóle... - wyszeptał seksownie i odsunął się, przegryzając dolną wargę.

Dzięki temu mogłem spokojnie powiedzieć, że z starego Jimina naprawdę mu dużo pozostało i bardzo mnie to cieszyło. To znaczyło, że jest duża szansa na szybki powrót jego pamięci.

- A czemu cię tak to zainteresowało, co? - zaśmiałem się, a moje serce przyspieszyło tempa kolejny raz tego dnia. - Chyba głośno, skoro ja byłem zadowolony i ty też...

- Jak głośno i z całkowitej przyjemności to jestem bardziej niż pewny, że mi się podobało - powiedział dość głośno.

Upomniałem go, żeby się trochę przyciszył, bo wiedziałem do czego zmierza. Cholerny...

- Oj no już, króliczku bo zaraz ze wstydu spłoniesz - prychnął i ruszył w dalszą drogę.

- Wiesz dobrze, że łatwo u mnie o rumieniec, Jiminnie - odparłem, doganiając chłopaka. - Kiedyś faktycznie spłonę - zaśmiałem się dla rozluźnienia atmosfery.

- Tak, tak rozumiem... - mruknął nawet nie obdarzając mnie spojrzeniem. - Ja nie chcę robić problemów, ale bladego pojęcia nie mam, gdzie jest ta galeria...

- Spokojnie, dojdziemy bez najmniejszego problemu.

- Dojdziemy, tak? A powiedz mi w jakim kontekście? - zaśmiał się, choć próbował udawać poważnego.

Byłem szczęśliwy, że nie bał się mówić albo żartować o takich rzeczach przy mnie, bo zależało mi mimo wszystko, żebyśmy mówili sobie o wszystkim. Żeby się przy mnie nie krępował.

- W jakim tylko sobie zamarzysz - spojrzałem się na chłopaka. - Nie gniewaj się na mnie - wydąłem dolną wargę, robiąc słodkie oczka i mając nadzieje, że i tym razem zadziałają.

- Na ciebie nie da się gniewać... - westchnął zrezygnowany. - Już wiem, dlaczego w tak gorący sposób się godziliśmy - posłał mi mały uśmiech.

Nie mogłem ukryć tego jaki byłem ciekawy, kiedy to powiedział. I mojego niezrozumienia.

- Z pewnością jak tylko spojrzałem na twoją słodką twarzyczkę wszystkie nerwy nagle się ulatniały i zaczynałem ciebie namiętnie całować... Tak to sobie tylko wyobrażam... przecież nie pamiętam tego -patrzył na mnie mówiąc dość cicho.

- Możliwe, że tak było - powiedziałem, wzruszając ramionami i olewając resztę wypowiedzi. - Raczej nie chciałeś się ze mną tym dzielić.

- Byłem zamknięty w sobie? - spytał chowając dłonie w kieszeniach spodni. - Pytam się bo często mówicie, że mało wam się zwierzałem...

- Um... Nie tyle co byłeś zamknięty w sobie, ale byłeś bardzo skryty. Z czasem otworzyłeś się przed nami, ale nie lubiłeś wspominać o swojej przeszłości, a my to zrozumieliśmy i nie naciskaliśmy na ciebie - wyznałem, idąc wolnym krokiem.

- Myślisz, że przez moją przeszłość taki się stałem? - spytał patrząc kątem oka na mnie. - Bo z tego co mi opowiadaliście to nie czuję się dumny z tego jaki byłem... Ale nadal nie wiem nic o moich rodzicach prócz tego, że ojciec nie żyje..., lecz czuję, że nie mam ochoty wiedzieć o nich więcej...

- Twoja matka, no cóż... Miała pewien problem. Po śmierci twojego ojca kompletnie się załamała i zaczęła... pić - westchnąłem, spoglądając kątem oka na drogę- Nie wiadomo co się z nią teraz dzieje. Nie daje znaku życia, chociaż doskonale wie, gdzie mieszkasz.

- Ta... wole nic więcej nie wiedzieć, bo jeszcze zacznę się bać - zachichotał nerwowo. - Wiem, że skończyliśmy ten temat, ale jeszcze raz przepraszam za to co zrobiłem rano... Pewnie czujesz się trochę niezręcznie...

- Nie przepraszaj, mówiłem ci już o tym - z moich ust wyleciał ciepły śmiech. - I wcale nie czuję się niezręcznie. Nie musisz się czuć winny czy coś w tym stylu - mówiłem spokojnie, lekko wzruszając następnie ramionami.

- No wiesz, trochę trudno nie czuć się winnym ze względu na to co nas łączyło... - mruknął pod nosem. Mogłem tylko udać, że wcale na słowo „łączyło" nie złamało mi się serce. Jungkook, bądź silny.

- Uwierz mi, że nie warto tak się czuć. Naprawdę. Sprawiłeś mi tym ogromną przyjemność, poczułem się znowu ważny, nawet jeśli wiem, że twoje uczucia do mnie mogą nie powrócić.

- Miło mi to słyszeć... Od przyjemności do nagości - prychnął śmiechem. - Nie, że ja coś proponuję, ale fajnie się rymuje... Ale daje wierszyki. Powinienem zostać jakimś pisarzem czy coś

- Pisałeś piosenki -powiedziałem z uśmiechem, nagle przypominając sobie o zainteresowaniu chłopaka. - Śpiewałeś razem ze mną. Czasami zdarzyło się nawet, że pisaliśmy razem, pomagając sobie nawzajem jak mieliśmy blokadę twórczą.

- A mam jakieś notatki jeszcze w domu? Albo jakiś notes, gdzie tworzyłem teksty? - spytał zaciekawiony. – Słyszałeś, jak śpiewam... A moje piosenki widziałeś?

- Nie widziałem wszystkich twoich tekstów - mruknąłem, drapiąc się po policzku. - Nie chciałeś, żebym je zobaczył, dlatego nawet nie próbowałem ich znaleźć. Jeśli dobrze pamiętam, miałeś notes u siebie, ale dobrze schowany. Musiałbyś przeszukać swoją sypialnie.

- Więc mam co robić po powrocie - posłał mi mały uśmiech. - Umiem grać na jakimś instrumencie?

- Z tego co wiem, nie grałeś na żadnym instrumencie - powiedziałem cicho. - Chciałem nauczyć cię grać na fortepianie, ale uznałeś, że śpiew ci starczy - zaśmiałem się lekko.

- Och... a jest szansa, że grałem na czymś, a nikomu nic nie powiedziałem? - spytał sam jakby się nad tym zastanawiając.

- Wszystko możliwe, jak mówiłem, byłeś bardzo tajemniczy - wymruczałem rozbawiony.

- A myślisz, że jaki instrument by do mnie pasował? - zapytał cicho.

- Nie wiem, jesteś bardzo delikatnym chłopakiem, dlatego pasuje do ciebie instrument, przez który mógłbyś pokazać swoje uczucia – uznałem. - Gitara, pianino... Um... Nie wiem, co jeszcze.

- Sądzisz, że jestem delikatny? Skąd takie przypuszczenia? - zaśmiał się.

- Znam cię dobre ponad cztery lata, w każdym bądź razie w stosunku do mnie byłeś bardzo delikatny i opiekuńczy - odparłem z małym uśmiechem, spoglądając na chłopaka.

- Ach tak? Nawet wtedy, gdy zbytnio ciebie nie lubiłem? - spytał obojętnie.

- Wtedy zbytnio nie rozmawialiśmy, jakieś przywitanie, nic więcej - wzruszyłem ramionami. - Ale kiedy zmieniłeś do mnie nastawienie, naprawdę taki byłeś.

- Czyli co masz na myśli? Zakochałem się w tobie i próbowałem zmienić nasze chłodne relacje? Bo jak tak to udało mi się - posłał mi ciepły uśmiech.

- Jak to mi opowiedziałeś. Najpierw zakochałeś się w moim głosie, gdy zaśpiewałem jeden cover, a potem w całej reszcie. Więc pewnie tak było - na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Musisz pięknie śpiewać – zachichotał, wchodząc do wyznaczonej placówki.

- Jeśli kiedyś będziesz chciał, zaśpiewam ci coś - z moich ust wyleciał cichy śmiech.

- Z wielką chęcią posłucham - powiedział przyjemnym głosem. - To co najpierw mamy kupić?

- Najpierw pójdziemy do marketu, żeby kupić jedzenie, a potem do drogerii i kupimy szampony, mydło i takie tam... - mruknąłem, wkładając dłonie do kieszeni swoich spodni. - Gotowy na zakupowe szaleństwo?

- Tylko o tym marzę... - powiedział z sarkazmem.

- Spokojnie, mam takie samo nastawienie co do tego - zaśmiałem się. - Ale im szybciej się z tym uwiniemy, tym szybciej będziemy z powrotem w domu. To jest dla mnie wielka motywacja.

- Mam nadzieję, że nie jesteś typem chłopaka, który ma ochotę jeszcze na kupno nowych ciuchów -mruknął, spoglądając na mnie kątem oka z uśmiechem.

- Nie dzisiaj - poruszyłem zabawnie brwiami. - Chociaż moglibyśmy wskoczyć do dwóch, a może trzech sklepów..

- Jungkook, błagam nie rób mi tego – jęknął, uśmiechając się jak głupi. - Nadal jestem dość słaby - starał się wzbudzić moje sumienie.

- Przecież tylko żartowałem - z moich ust znowu wyleciał śmiech. - Chciałem się z tobą podroczyć.

- Uf... Zaczynałem się bać i układać plan zawału z przemęczenia... – zażartował, zaraz również się śmiejąc.

- Ej, to by było wredne - wydąłem dolną wargę. - Zamartwiałbym się o ciebie.

- Wiem - posłał mi szatański uśmiech. - Dlatego byś mi odpuścił.

- Nie wykorzystuj tego, że się martwię, bo zmienię zdanie - burknąłem smutno.

- Nie potrafiłbyś... Za bardzo Ci na mnie zależy - powiedział ciepło, idąc tyłem by móc patrzeć na moją twarz.

- Masz szczęście, że tak jest, ale nadal nie wykorzystuj tego za często. Proszę - wyszeptałem, spoglądając na chłopaka.

- Oj no już, słodziaku. Nie jestem aż tak chamski by zawsze tego używać przeciwko tobie... A teraz nawet by mi się to nie udało, bo poznałeś mój chytry plan.

- I ty chcesz mi powiedzieć, że nie jesteś uroczy? - zapytałem się ze śmiechem. - Słodziaku -naśladowałem go.

- Ej! To, że nazwałem ciebie słodziakiem nie oznacza, że sam nim jestem... - mruknął przewracając oczami.

- Dla mnie i tak będziesz - pstryknąłem go w nos, na co spojrzał się na mnie z niedowierzaniem. - No co? Ja nie zmieniam zdania - odparłem, biorąc wózek do ręki.

- Z której strony jestem szczeniakiem co? No może trochę z zachowania, ale bez przesady - stwierdził krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Trochę z zachowania, ale przypominasz mi też z wyglądu -wyznałem z wstydliwym uśmiechem. - I wierz mi, że jestem tego pewien.

- No dziękuję za skomplementowanie mojej twarzy, która według ciebie wygląda jak pysk psa... – prychnął.

- Nie wygląda jak pysk psa, broń boże! - zatrzymałem chłopaka, kładąc dłonie na jego ramionach. - Tylko po prostu szczeniaczki są słodkie i bardzo je kocham... Dlatego mi je przypominasz... A zresztą nieważne - mruknąłem, odsuwając się od niego i znowu złapałem wózek.

- Może chodźmy po te rzeczy, bo zaraz się pokłócimy, a nie mam na to ochoty – mruknął, udając się do działu z warzywami.

Westchnąłem, kręcąc głową. Brawo, Jungkook, potrafisz tylko spieprzyć sprawę - pogratulowałem sobie w myślach. Nie wydałem z siebie nawet najmniejszego dźwięku podczas zakupów, bo zbyt bardzo się bałem, że chlapnę znowu coś nie tak. Bolało mnie to, że nawet jeśli chciałem dobrze to i tak los mnie kopał w dupę. Miałem już szczerze dość, chciałem, żeby znowu było wszystko w porządku. Zadzwoniłem po taksówkę, kiedy już wychodziliśmy z budynku, bo nagromadziło się całkiem tego sporo. - Za dziesięć minut przyjedzie - powiadomiłem chłopaka z wielką ostrożnością.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro