~ 103 ~
Perspektywa Jungkooka
W nocy przebudziłem się raz, nie z powodu koszmaru, ale było mi zbyt gorąco. Dlatego też ściągnąłem z siebie koszulkę oraz spodnie, zostając w samych bokserkach, a następnie ponownie ukryłem się pod kocem, którym przykrył mnie Jimin. Uśmiechnąłem się lekko, wspominając tą scenę i po niedługim czasie, z powrotem odpłynąłem. - Jedna z niewielu nocy, którą przespałem spokojnie - pomyślałem, kiedy obudziłem się już rano. Z kuchni było słychać odgłosy rozmów, więc byłem pewien, że Jin i Namjoon na pewno wrócili, a potem pójdą spać po męczącej zmianie nocnej. Ziewnąłem, przeciągając się i leżąc nadal w tej samej pozycji. Przetarłem oczy dłonią oraz odkryłem się. Wiedząc, że nie muszę się krępować przed swoimi przyjaciółmi, nie widziałem potrzeby zakładania wczorajszych ciuchów i od razu skierowałem się do kuchni, mając ciągle zamknięte oczy. - Dzień dobry. - westchnąłem, lekko mrużąc powieki przez światło, które wpadało do pomieszczenia. Usłyszałem cichą odpowiedz każdego z chłopaków i uśmiechnąłem się, słysząc głos mojego szczęścia. Nadal nie pojmowałem, w jaki sposób ten chłopak może poprawić mi humor w tak krótki czas.
Po krótkiej chwili otworzyłem oczy i od razu spojrzałem się na Jimina. Kiedy zobaczyłem go, rozszerzyły mi się źrenice i przełknąłem ciężko ślinę. Był ubrany w czarną bokserkę, która podsunęła mu się lekko do góry, przez co widziałem kawałek jego podbrzusza. A czerwone spodenki ukazywały jego idealne nogi, którym nadal nic nie brakowało. Zarumieniłem się mocno, uświadamiając sobie, że za długo się na niego patrzę i odkaszlnąłem. Odwróciłem wzrok od Jimina, przegryzając lekko swoją wargę. Przymknąłem z powrotem oczy, wzdychając. - Nic się nie zmieniło, Jimin, bez włosów, czy razem z nimi, nadal potrafisz mnie doprowadzić do białej gorączki.. i zbyt dużego napięcia seksualnego - powiedziałem w myślach, czując lekki ucisk w swoim podbrzuszu.
- Przepraszam was, ale... muszę iść do łazienki... no wiecie umyć zęby i tak dalej... nie długo wrócę, pa! - powiedział dość donoście przegryzając mocno swoją dolą wargę i wyszedł szybkim krokiem z kuchni.
- Co mu się stało? -zapytałem zdziwiony na jego reakcje. Spojrzałem się na chłopaków, a oni się uśmiechali jak wariaci. - A wam o co chodzi?
- Ty to jednak głuptusi jesteś, Jungkookie... Spójrz jak jesteś ubrany i do tego cały czerwoniutki na buzi, więc chyba rozumiesz, że nasz kochany Park się podniecił. - zachichotał Jin, upijając łyk kawy. - No, ale myślałem, iż zobaczę jego rumieńce... widać on w takich sytuacjach reaguje lepiej od ciebie - powiedział z nutką zawiedzenia w głosie. - A czego ja się spodziewałem... nasz Jimin nawet po stracie pamięci będzie miał ten sam charakterek co zawsze... miło. - mruknął znów upijając łyk płynu.
- Um... - zarumieniłem się jeszcze bardziej, drapiąc się nerwowo po karku. W pewnym sensie, poczułem się doceniony. Nie sądziłem, że będę miał na niego jakikolwiek wpływ po tym co się stało. - On się w ogóle nie zmienił z charakteru.
- Skąd ta pewność? - zapytał najstarszy, marszcząc brwi w znaku nie zrozumienia.
- Trochę spędziłem z nim czasu.. No wiesz, w ciągu dwóch tygodni można było zauważyć, że nie zmienił się. - mruknąłem, siadając na krześle.
- Jimin to Jimin. Już zawsze jego charakterek taki pozostanie i dzięki tej sytuacji mamy teraz pewność, ale ciekawi mnie dlaczego ty Jungkook nagle stałeś się czerwony, hmm?
- Ja.. no cóż.. tak jakby, a raczej na pewno.. No, Jezu.. - jęknąłem niezadowolony, plącząc się we własnych słowach. - Jimin działa tak samo na mnie jak wcześniej, nic się nie zmieniło, okay?
- Czyli jak działa? - znów siorbie kawę. No zaraz mnie przez to szlak trafi. Ja zaraz tutaj na zawał padnę!
Spojrzałem się na niego z niedowierzaniem. - Powiedzmy, że zadziałał na mnie, tak samo jak ja zadziałałem na niego przed chwilą. - burknąłem, odwracając wzrok, czując, że się znowu rumienię.
- Nasz Chim cię podniecił. Skoro oboje tak na siebie działacie to... może zaspokoicie swoje potrzeby. - zaproponował chichocząc. - Jestem tak zmęczony, że chyba gadam głupoty...
- Nie chyba tylko na pewno. - szepnąłem, czując zażenowanie zachowaniem Jina. - Idź spać i niech Namjoon zaspokoi twoje potrzeby, zboczeńcu. - z moich ust wyleciał śmiech, a on spojrzał się na mnie spod byka. Kątem oka zauważyłem mały uśmiech Namjoona. - Jest chętny, widzę!
- Zamknij się, mały szczurze. – mruknął wspomniany, odkładając szklankę z niedopitą herbatą do zlewu. - Ja idę spać, Jin ty też idziesz, a Jungkook idzie zrobić sobie śniadanie, prawda? - zapytał się z uniesioną brwią, a ja pokiwałem głową, próbując ukryć swój uśmiech, który z każdą chwilą był coraz większy. - Dziękuje, dobranoc. - pożegnał się i poszedł w kierunku schodów.
- Za chwilę wróci Jimin, więc zaopiekuj się nim... - wyszeptał mi na ucho i krokiem księżniczki ruszył w tym samym kierunku co jego mąż.
- Jesteś okropny. - krzyknąłem jeszcze za najstarszym. Wstałem ze swojego miejsca, podszedłem do lodówki, wyciągnąłem z niej wszystkie składniki na śniadanie. Zrobiłem sobie kanapki z sałatą, białym serem i pomidorem, które swoją drogą stały się w ostatnim czasie moimi ulubionymi. W trakcie również zrobiłem sobie herbatę z cytryną, a następnie zacząłem się zajadać. Po krótkiej chwili, usłyszałem kroki chłopaka, schodzącego ze schodów, przez co się lekko się uśmiechnąłem.
- Już jestem. – powiedział Jimin, wchodząc do kuchni. Jednak gdy zobaczył, że nadal jestem w samej bieliźnie i nie ma pozostałej dwójki od razu wytrzeszczył oczy, następnie spuszczając swój wzrok na podłogę i szybkim krokiem ruszył do jadalni.
Wzruszyłem ramionami, biorąc ze sobą kubek oraz talerz z kanapkami i ruszyłem za chłopakiem. Położyłem naczynia na stole oraz oparłem się o niego. - Chcesz coś do jedzenia, czy już jadłeś? - zapytałem z uśmiechem.
- Wstałem trochę wcześniej od ciebie i zdążyłem coś zjeść... – wyznał szeptem, bardzo mocno wgryzając się w swoją wargę, lecz wyczułem w jego głosie ziarnko kłamstwa.
- Na pewno? - dopytywałem się. - To nie jest problem, żebym ci zrobił. - zapewniłem chłopaka. -
- Słuchaj, Jungkook, nie musisz za mnie wszystkiego robić. Jako tako daje sobie radę. - mruknął wlepiając wzrok w drewniany mebel.
- Okay. - usiadłem na krześle, które stało koło jego. Ponownie wziąłem w rękę kanapkę i zacząłem brać jej kolejne kęsy. Co jakiś czas czułem, że spogląda w moją stronę, przez co coraz bardziej trudno było mi zatrzymać rumieńce na mojej twarzy.
- Aż tak ci gorąco? – zapytał, spoglądając na mnie z założonymi na piersi rękami.
- Jest mi za gorąco. - przyznałem, kiwając głową i wziąłem łyk herbaty. - Nie lubię jak jest mi zbyt ciepło. - podkreśliłem ostatnie słowo, również zwracając swój wzrok na Jimina.
- Niby dlaczego ci tak gorąco? Jak na letni dzień dzisiaj jest dość chłodnawo... - wyszeptał dość seksownym tonem uśmiechając się w moją stronę. Mogę się założyć, że przez chwilę widziałem jego chytry rodzaj uśmiechu.
- Pije ciepłą herbatę, Jimin. I do tego siedzi koło mnie gorący chłopak, więc.. no - odpowiedziałem mu bezpośrednio, przez co zauważyłem na jego twarzy duży cień zdziwienia. Aż sam się zdziwiłem swoją odpowiedzią i tym, że nie zarumieniłem się.
- Gorący? Łysy, słaby i z wystającymi żebrami? Powiem, że masz słaby gust. - wyznał wzruszając ramionami.
- Nie mam słabego gustu, tylko ty masz niskie mniemanie o sobie, Jimin. - odparłem cicho. - Gdybyś nie był przystojny, czy tak jak powiedziałem gorący, wątpię, żebym się na twój widok podniecił, mam rację? - zapytałem się z lekkim uśmiechem.
- Mówię. Słaby gust. Co we mnie jest tak gorącego i jak to ująłeś podniecającego? - zapytał zbliżając się trochę w moją stronę z bezuczuciową miną.
- Mógłbym wymieniać w nieskończoność. - powiedziałem już trochę pewniej. - Nadal masz piękne ciało, piękny uśmiech, piękną twarz, ale co najważniejsze nadal masz piękną duszę, Jimin. Jesteś bezpośredni, pewny siebie, czym zdecydowanie potrafisz i potrafiłeś mnie podniecić w ułamku sekundy. Zawsze to wykorzystywałeś, teraz też zresztą.
- Twój sposób bycia doprowadza mnie do obłędu. Nie musisz nic zrobić, żeby wywołać tyle uczuć u mnie. - wzruszyłem ramionami, a rumieniec już się nie powstrzymał i wpłynął na moją twarz-
- Skoro tak na ciebie działam to jak się powstrzymujesz?
Otworzyłem usta ze zdziwienia, jednocześnie zabrakło mi języka w gębie, a serce przyśpieszyło swojego tempa. - Jakoś daje radę. - zaśmiałem się nerwowo, oblizując swoje wargi. Dłonie zaczęły mi się delikatnie pocić, a sam nie wiedziałem dlaczego.
- Tylko dlaczego? Mówisz, że było nam ze sobą naprawdę dobrze w stosunkach seksualnych... Z pewnością trudno to puścić w niepamięć, co? - zapytał z uśmiechem.
- Muszę się zgodzić. - przyznałem, czując coraz większe pieczenie na policzkach i odetchnąłem, odchylając lekko głowę do tyłu. - Cholernie trudno...
- Dlaczego tak się spiąłeś... Przecież ja nic takiego nie robię. - zaśmiał się kładąc mi rękę gołym ramieniu.
Zacisnąłem dłonie w pięści, spinając się jeszcze bardziej. Wiedziałem, że on zdaje sobie sprawę co tak naprawdę robi. - Nie, nie robisz. - mruknąłem pod nosem, rozluźniając się, przez delikatny dotyk chłopaka.
- Wyczułem sarkazm mam rację? - zachichotał wstając z krzesła. Podszedł do mnie od tyłu i łożył głowę na moim ramieniu przez co jego oddech muskał moją rozgrzaną skórę, w skutek czego po moim ciele przeszła fala przyjemnych dreszczy. - Znamy się tyle lat, ale od wybudzenia się ze śpiączki jestem zmuszony poznawać cię na nowo. Nie powiem, trochę to trudne patrząc na to, że każdy zakątek mojego ciała cię doskonale pamięta i nie może się powstrzymać. Moje serce rwie się do ciebie najbardziej, ale nie jestem pewny czy to miłość, ponieważ może to być jednak tylko pożądanie... Polubiłem cię i nie chcę skrzywdzić tak uroczego chłopaka jak ty, tylko im bardziej się zbliżam do twojej osóbki tym bardziej nie mogę przestawać o tobie myśleć... Jeszcze do tego te piękne słowa, które kierujesz w moją stronę i te dość jednoznaczne teksty wypowiedziane przed chwilą są dla mnie jak czerwona płachta na byka. Staram się ciebie odsunąć, ale gdy tylko wybuduje wokół siebie mur ty od razu znajdujesz w nim słaby punkt, przez który go niszczysz. Nie chce byś cierpiał jak okaże się, że jednak moje uczucia w skutek braku pamięci także wygasły. Widziałem twój ból i od razu go znienawidziłem... - wyszeptał mi cicho wprost do ucha.
- Jak ci mówiłem, ja poczekam i ci pomogę w odzyskiwaniu pamięci. - odparłem cicho, ledwo powstrzymując się od jęknięcia. Na moim ciele pojawiły się ciarki, przez to, że nadal czułem jego oddech oraz delikatną skórę chłopaka. - Najważniejszy jesteś ty, Jiminnie. Nikt inny. Zrobię wszystko, żebyś sobie nas przypomniał. Za wszelką cenę.
- A jak wy mi się przypomnicie, a uczucia nie powrócą? Co wtedy zrobisz?
- Wtedy... nadal będę twoim przyjacielem. - wypuściłem drżący oddech. - I nadal będę cię wspierał we wszystkim co będziesz robił. Będę trzymał kciuki, żebyś znalazł sobie kogoś, kto cię pokocha najmocniej na świecie.. Po prostu będę -z trudem wypowiedziałem te słowa, bo nie wyobrażałem sobie być przy tym jak mój szczeniaczek jest szczęśliwy z kimś innym. Brzmiało to egoistycznie, ale taka była prawda. Nieważne jakby mnie to bolało, obiecałem sobie, że będę przy nim jak najdłużej się da.
- Wiem, że wtedy będziesz cierpiał, Jungkookie. Dlatego z góry pozwoliłem ci odejść i nadal takie będzie moje zdanie... – wyszeptał, podnosząc głowę z mojego ramienia i uklęknął przy moim prześle patrząc na moją twarz. - Czy ty naprawdę chcesz całe życie cierpieć bym tylko ja był szczęśliwy? -spytał jakby chciał mi przekazać jak głupie jest moje postanowienie-
- Tak. - mruknąłem, przecierając swoją twarz dłońmi. - Bo kiedy ty jesteś szczęśliwy, ja jestem szczęśliwy. I ja nie odejdę, to ci obiecuję. Jedynie ty możesz.
Jimin patrzył z ogromnym zdziwieniem w moje oczy. Próbował coś powiedzieć, ale nie mógł wydusić z siebie ani słowa. Najwidoczniej nie pojmował jak bardzo wielkim i nieskończonym uczuciem go darzę, ale to nic w końcu zrozumie. Może nie ja mu to pokażę tylko... ktoś inny, ale proszę Boga o to by jednak nadal mnie kochał mimo mojego dużego w tej chwili egoizmu. Wyobraziłem sobie Jimina szczęśliwego z innym całujących się na moich oczach. Łzy od razu pojawiły się pod moimi powiekami i uparcie starałem się je tam przytrzymać spuszczając głowę i zaczynając mrugać bardzo szybko. Nagle poczułem jak dwa ciepłe palce lekko unoszą moją twarz ku górze. Zatonąłem w czekoladowych tęczówkach wybranka, które również obserwowały uważnie moje patrzałki. Zbliżył się dość szybko do mojej twarzy zamykając oczy. Jego ciepłe wargi, za którymi tak cholernie tęskniłem znów dotknęły moich ust. Przez jego czyn otępiałem, ale szybko się otrząsnąłem oddając pocałunek. Oddawaliśmy swoje pocałunki do czasu aż zabrało nam powietrza. Oderwałem się niechętnie od twarzy wybranka i spojrzałem na niego nie zrozumiale. Ten tylko poniósł się do pionu i z powrotem usiadł na krześle obok mnie- Przepraszam, nie powinienem... Daje ci tylko nadzieję, która może okazać się fałszywa... - wyszeptał bardzo cicho ze słyszalnymi wyrzutami do samego siebie.
- Nie przepraszaj. - poprosiłem go cicho, czując lekkie pulsowanie swoich warg. Nawet nie wyobrażał sobie jak bardzo w tamtej chwili moje serce biło ze szczęścia i ulgi. - Nie masz za co, Jiminnie. Ja ci coś obiecałem, dlatego będę się tego trzymał. Bez względu na wszystko -wymruczałem. Przez chwilę zapomniałem się i chciałem złapać chłopaka za dłoń, ale nie mogłem niczego robić bez jego pozwolenia.
- No dobrze... Pójdę się ubrać. - oznajmił podnosząc się znów z mebla udając się w kierunku wyjścia z pomieszczenia. Jednak gdy miał już przejść przez próg na chwilę się zatrzymał i spojrzał na mnie z uśmiechem. - Tak jakby od straty pamięci to był mój pierwszy pocałunek i... bardzo mi się podobało. - wyznał i wyszedł z tym pięknym uśmiechem z jadalni, a po chwili dało się usłyszeć wyraźny bieg po schodach na górę.
- Co tu się kurde stało, to ja nie wiem. - powiedziałem, nadal będąc w szoku. - A ty Jimin, co ty ze mną robisz.. Też nie wiem. - wyznałem, po czym wstałem, tracąc jakiekolwiek chęci, żeby dokończyć posiłek. Odniosłem naczynia do kuchni, a następnie wbiegłem na górę, do mojego pokoju i również postanowiłem się ubrać, uprzednio oczywiście umyć się.
----------------------------
Kekeke, kto się cieszy? B)
Do następnego, ludziki ^*^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro