Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22# Pomoc


Nick

Klejnoty siedziały za stołem obserwując się nawzajem. Po jakimś czasie jednak Ametyst przysnęła, a także Perła, która była pogrążona w rozpaczy z powodu porwania jej ukochanego. Granat siedziała poważnie spoglądając na nich i na otoczenie.

Na zegarku widniała piąta, co wskazywało, że niedługo pojawi się słońce, a więc Bluebird prawdopodobnie już nie zaatakuje. Zresztą nie ma nawet jak, gdyż i okna, i drzwi, i nawet teleporter są zabarykadowane.

Jednak Granat nie przewidziała jednej rzeczy. Nie pomyślała o tym, że Bluebird mogła być cały czas w środku i wejść zanim oni zablokowali pomieszczenia.

Fuzja wykorzystała element zaskoczenia i zaatakowała Granat...

Obudziłem się spanikowany.
Czym prędzej zerknąłem na zegarek, a moim oczom ukazała się czwarta godzina.
To się nie wydarzyło, ale ja czułem, że to jest prawdziwe... Czyżby to miało się wydarzyć? Czym prędzej się ubrałem i wyszedłem na zewnątrz, wcześniej otwierając moje okno i zamykając pokój na klucz. Dzięki temu rodzina będzie bezpieczna, mimo że okno będzie otwarte. Ostrożnie stoczyłem się z dachu i wszedłem na drzewo, a po nim zszedłem na dół. Będąc na trawie puściłem się biegiem, by ostrzec klejnoty w tym moją ukochaną Ametyst.

Będąc na miejscu w panice zauważyłem za oknem ten sam obrazek, który mi się przyśnił, tyle, że z innej perspektywy. Wybiła piąta, a Bluebird znalazła się za plecami nieświadomej fuzji.
Czym prędzej używając nadludzkiej siły kopnąłem w drzwi, a one wyleciały z zawiasów.

Granat i Bluebird spojrzały się w moją stronę, a ja wyczarowałem tarczę i rzuciłem ją niczym dyskiem w małą, skrzydlatą fuzję.

Do tej pory poza rodzicami, nikt nie wiedział o tym, że ja i Jessica odziedziczyliśmy część mocy po ojcu, więc Granat była zaskoczona.
Jednak będąc wyuczona w bitwie, szybko zbyła zaskoczenie i obróciła się w stronę zagrożenia. Zaatakowała Bluebird, a ja w tym czasie obudziłem pozostałych i po chwili walczyliśmy z czerwono-niebieską fuzją.

Ona nie była zadowolona takim obrotem spraw, jednak szybko ułożyła sobie jakiś plan.

Za nami pojawił się Zielony Klejnot będący tak wysoki jak Perła.

Spodziewaliśmy się jej, a na dodatek mieliśmy przewagę liczebną, więc zaczynaliśmy wygrywać, jednak wtedy fuzja użyła swojej mocy, która przesądziła o wyniku. Perła utraciła fizyczną formę. Granat zareagowała dość szybko i chwyciła biały kryształ, jednak wkrótce i ona dołączyła do Perły.

- Uciekaj, zatrzymam ich tak długo jak się da! Już! - Krzyknęła Ami, a mi zaczęły napływać łzy, które w normalnych okolicznościach zostałyby powstrzymane.

- Nie zostawię cię! - Krzyknąłem.

- Musisz. Nie damy rady i oboje zostaniemy pojmani, a tak możesz przekazać reszcie ważne informacje. - Wyjaśniła.

- Kocham cię. Odzyskamy Ciebie i innych. Obiecuję. - Powiedziałem i zacząłem uciekać, kątem oka widząc jak Ametyst traci swą fizyczną formę.

                              
Steven

Biegłem nie oglądając się za siebie. Musiałem jak najszybciej znaleźć się w domu lub pobiec tam, gdzie mnie nie znajdą.

Myślałem, że mi się uda, ponieważ byłem blisko celu, jednak wtedy zrobiłem błąd.
Obejrzałem się za siebie, przez co się potknąłem, a Bluebird mnie dorwała.

Obudziłem się z paniką budząc przy tym Connie. Nie śpiesząc się z wyjaśnieniami poderwałem się i w piżamie pobiegłem do pokoju Nicka. Był zamknięty, więc wyważyłem drzwi i spostrzegłem, że nikogo nie ma, a okno jest otwarte. Nick!

W panice wtargnąłem do pokoju Jessici odkrywając, że jest cała i zdrowa.

Niestety przez przypadek ją obudziłem, a za mną pojawiła się Connie pragnąca wyjaśnień.

- Porwali Nicka. Oczywiście akurat teraz się mnie nie posłuchał i wyszedł z domu! - Poinformowałem i opowiedziałem o śnie.

Udaliśmy się do klejnotów wyjawić im tę nowinę, jednak gdy dotarliśmy na miejsce przez teleporter nikogo tam nie było, a dom wyglądał jakby przeszedł koniec świata. Drzwi leżały na podłodze, a wszystko wokół było poniszczone jakby w środku rozpętała się jakaś walka.

Ślady były od bicza, włóczni, miecza Bluebird. Znalazły się także wgniecenia od tarczy.

- Nick tu był. - Powiedziała na głos Jessica to, o czym wszyscy pomyśleliśmy.

- A więc on nie wyszedł tak po prostu. Wiedział, że są w niebezpieczeństwie i chciał im pomóc! - Skomentowała Connie.

- Ale mu się nie udało. Bluebird dopadła także klejnoty. Zostaliśmy tylko my. - Odpowiedziałem.

Co my teraz zrobimy? O niczym nie wiemy. Ani gdzie są, ani gdzie Bluebird. Nie wiadomo nawet czy jeszcze żyją... Nie, nie wolno mi tak myśleć. Na pewno żyją i trzeba ich odzyskać.

Zaczęliśmy chodzić po mieście, naiwnie wierząc, że uda nam się coś znaleźć. Jednak plan był skazany na porażkę, gdyż nie mogliśmy się nawet rozdzielić. Strach, że ktoś jeszcze zaginie skutecznie na nas działał. Zostaliśmy sami i nie mieliśmy kogo prosić o pomoc.
Chyba, że...

- Jaspis! Proszę, pomóż! - Poprosiłem stojąc przed jej kryjówką zrobioną z głazów.

- Nie moja wina, że byli tak słabi, że dali się złapać. - Skomentowała Jaspis.

- Proszę cię. - Powiedziałem tylko, na co ona westchnęła.

- Myślcie jak złoczyńcy. Gdzie byłaby najlepsza kryjówka? Tam, gdzie jest dosyć sporo miejsca, ale jest też słabo widoczne i idealne, by nie zostać zaskoczonym przez wroga. Raczej nie szukałabym w mieście, a gdzieś z poza. - Wyjaśniła Jaspis.

Ponieważ robiło się późno, a teraz szczególnie nie było to bezpieczne, podziękowaliśmy jej i wróciliśmy do domu.

Zjedliśmy kolację dosyć smutną. Jeszcze wczoraj były klejnoty i syn, a teraz... Zostaliśmy sami.

Najbardziej baliśmy się momentu snu, ponieważ nie wiedzieliśmy czy po przebudzeniu będziemy razem.

Tym razem postanowiliśmy, żeby Jessica spała w pokoju obok nas, żeby było bezpieczniej, na co ona się zgodziła, po czym zabarykadowaliśmy drzwi i okna.

A gdy usnąłem przyśniło mi się wspomnienie Nicka i klejnotów, moment ich porwania.

                            
Connie

Obudziłam się. Pech chciał, że bardzo chciało mi się iść do toalety akurat w nocy. Ze strachu, że tam może być niebezpiecznie, długo wstrzymywałam, ale potem wiedziałam, że długo nie wytrzymam. Szybko wybiegłam z pokoju Stevena i weszłam do toalety. Po załatwianiu spraw poczułam lekką ulgę. Nie dorwała mnie, więc jej raczej tu nie ma. Pewniej wyszłam z toalety, a wtedy zobaczyłam Bluebird. Chciałam krzyknąć i zaatakować ją, ale nie zdążyłam, bo ktoś wsadził mi jakąś mokrą serwetkę do buzi, a po chwili już odpłynęłam.

                             
Jessica

Uważaj! Ona idzie po ciebie! - Krzyknął głos w mojej głowie.

Nie ujrzałam jednak nikogo tylko ja i czarne tło.

- Kto taki? O co chodzi? - Zapytałam nie pewna co o tym myśleć.

Przede mną pojawił się Nick.

- Nick! - Wykrzyknęłam i wtuliłam się w ramiona brata.

Czułam jego obecność. To naprawdę był on! On żyje!

-  Nic ci nie jest? Gdzie wy jesteście? Czy wszyscy są cali? - Zapytałam spanikowana.

- Nic mi nie jest, nikomu nic . Nie mamy dużo czasu. Musisz się obudzić, bo Bluebird zaraz cię dopadnie. Obudź rodziców! - Krzyknął, a ja się obudziłam.

Niestety za późno...

___________________________________________

Ciąg dalszy nastąpi!

I co? Jak myślicie, co będzie dalej? Gdzie są wszyscy? Co z Connie, Stevenem i Jessicą?

Akcja się zdecydowanie zagęszcza i powoli dochodzi ku końcowi.

No i jak zwykle objaśniam tytuł dla ciekawskich XD
Za ,,pomoc" chodzi o Nicka, który pomógł Klejnotom, a potem starał się pomóc również Jessice. Czy mu się udało? Jutro dostaniecie na to odpowiedź ^^
Albo jak ktoś czyta jakiś czas później, to pewnie za chwilę XD.

Słów: 1100

Next: jutro

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro