Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

World after apocalypse (Post-Apo)

Tae stała na dachu jakiegoś budynku, patrząc na spustoszone miasto, pogrążone w chaosie. Jej ogniste włosy falowały na lekkim wietrze, a zachód słońca, na tle którego stała, podkreślał jej idealną, damska figurę. Czarna maska z nadrukiem czaszki zakrywała jej pół twarzy, by nikt nie mógł rozpoznać i nakablować policji o Tae i jej występkach.

Miała pseudonim „Pędzący wiatr", bo gdy jechała na motorze lub skuterze nikt nie mógł jej dogonić czy też dorównać. Jako dziewczyna była dość wysoka i cyniczna. Jej włosy w barwach ognia dodawały jej uroku i tajemniczości, oraz budziły lekką atmosferę grozy wokół niej. Nigdy nie ruszała się bez jej poręcznego, małego pistoleciku, który chowała w małej kaburze na pasku. Kochała przede wszystkim wolność i sprawiedliwość.

Jakiś młody chłopak zaczął się do niej zbliżać. Tae natychmiastowo to wyczuła, jednak nie odwracała się czy reagowała nerwowo. Stała dalej, sięgając ukradkiem po jej broń z szyderczym uśmiechem.

- Jakież to śmieszne - zaczęła pewnie z przekąsem - To wy, wy właśnie zrujnowaliście całe miasto, zabiliście niewinnych mieszkańców, i teraz...
Dalej stojąc tyłem podniosła pistolet, nakierowała go za siebie i strzeliła w kolano chłopaka
- Żądasz ode mnie łaski. - prychnęła i odwróciła się w końcu.

Chłopak jęczał z bólu i trzymał się za kolano. Siedział na podłodze i nie mógł nic zrobić. Jego noga strasznie krwawiła i każdy jej ruch sprawiał ogromny ból.

- Nie kwestionuje twojej lojalności czy odwagi, nie zrozum mnie źle. - zaczęła i podeszła nieco bliżej mężczyzny. - Ale mylisz chyba lekkomyślność z odwagą, tak mi się wydaje.

Chłopak miał w oczach łzy. Patrzył z wyraźnym przerażeniem na Tae. Ona tylko uniosła pistolet i skierowała go na jego czaszkę.

- Dasz mi teraz jeden powód, dlaczego nie powinnam cię zastrzelić. - powiedziała stanowczo i odgadnęła włosy z twarzy.

- Bo... mamy odtrutkę! - krzyknął chłopak z przerażeniem i zakrył rękami twarz.

- Ty siebie słyszysz, debilu? - spytała Tae i odsunęła nieznacznie pistolet - Nie ma odtrutki na zombifikacje.

- Ty nic nie rozumiesz, Tae! - odparł chłopak - Nam się udało ja opracować.

Gdy on wymówił jej imię, poczuła jakby coś w nią trafiło. W furii złapała go za fraki i potrząsnęła nim mocno. Chłopak jeszcze bardziej się przeraził.

- Nie drzyj ryja! - upomniała go - To po pierwsze. A po drugie... Skąd do k*rwy nędzy znasz moje imię?!

- Tae... to ja! Parker! Nie pamiętasz mnie?

- Właśnie jakoś niespecjalnie.

- Wymazali ci pamięć! Tae proszę! Musisz sobie przypomnieć! Zaufaj mi...

- Ta! Jeszcze czego! Mam tobie zaufać?! Chyba w snach, palancie. Wszędzie rozpoznam symbol trupiej czaski na twojej kurtce. Jesteś w bandzie Heavy Metala!

- No tak... ale teraz potrzebujemy każdej pary rąk do pomocy...

- Nie ma mowy. Heavy Metal to mój wróg.

Parker zaczął grzebać w kieszeniach swojej czarnej, skórzanej kurtki. Po chwili, wyjął strzykawkę z jakaś zieloną cieczą.

- Co to jest? - spytała nadal zła dziewczyna.

- To jest odtrutka. Ja, Shotgun i Fire Blade opracowaliśmy ją ostatniej nocy w naszym labolatorium. - wytłumaczył prędko.

Tae wzięła strzykawkę do ręki i zaczęła się jej przyglądać. Wyglądała... bardzo autentycznie.

- Dobra. Masz alibi. - prychnęła i rzuciła mu odtrutkę z powrotem. - Ale pozwól, ze ujmę to wprost. Najpierw, wypuściliście zarazę, która rujnuje właśnie w tej je**nej chwili cały świat, a teraz staracie się go ratować?

- Prawie straciliśmy Sharp Fang'a... - wyznał Parker.

Nagle chłopak zauważył coś dziwnego za plecami Tae. Coś... podobnego do ludzkiej sylwetki. To był... żywy trup.

- TAE, ZA TOBĄ! - krzyknął.

Dziewczyna się przewróciła od ciosu zombiaka. Parker przechwycił pistolecik Tae i strzelił kilka razy w zdechlaka. Ten przewalił się w przód i przestał reagować.

- Boże... dziękuje ci... - czerwonowłosa z trudem wymówiła te słowa.

- Nie ma za co. - odparł chłopak i oddał jej broń. - To jaka decyzja?

Dziewczyna nie była pewna, co wybrać. Czy pójść z nim i pomóc ocalić świat, czy być samiutka jak palec i działać w pojedynkę, co uwielbiała najabardziej? Stali przez jakiś czas w milczeniu.

- No dobra. Pójdę z tobą. - westchnęła ciężko - Tylko żadnych sztuczek.

Tae pomogła Parkerowi wstać i dojść do jej skutera. Przy maszynie, opatrzyła szybko i porządnie jego ranę. Wsiedli na skuter i dojechali bardzo szybko do bazy Heavy Metala.

Parker zapukał pewnym ruchem do włazu.

- Kto lezie?! - zza włazu można oprócz tego usłyszeć jakieś sprzeczki.

- To ja, Parker. Inaczej znany jako Black Reaper. I mam Pędzący Wiatr ze sobą.

- Wejść!

Parker uchylił właz i przepuścił dziewczynę pierwszą. Tae niechętnie weszła do schronu.

- No No - zaczął z przekąsem Heavy Metal - Witam panienkę.

- Weź się ode mnie o**eb, okej? - prychnęła wrednie dziewczyna. - Nie mam nawet najmniejszego poczucia przymusu by tutaj być. Ten debil mnie zmusił.

Tae pokazała na Parkera. Chłopak poczuł się skruszony.

- Nie mam zamiaru się tu zapoznawać ani nic. Mówcie o co biega.

- Wiesz, ze zaraza zombie ujrzała światło dnia z naszej winy. Teraz staramy się to odkręcić. Potrzebujemy każdej możliwej pomocy. Wysłaliśmy wiadomość z prośbą o pomoc do wiosek i miast w odległości 20 km stąd. Ale jeszcze nikt nie odpowiedział... Ty chyba jako jedyna w tym mieście nie zostałaś zazombifikowana. - tłumaczył przywódca. - Jesteśmy zmuszeni pomoc mieszkańcom, mimo faktu ze jesteśmy banda zbirów.

Tae słuchała. Nie straciła ani jednego słowa.

- Dobrze, to było tak w skrócie. Nazywam się Heavy Metal, a ty jesteś?

- Pełna podejrzeń. - prychnęła dziewczyna.

- Heh, ostrzejsza od naszego Sharp Fanga. Nieważne, chodź, przedstawię cię reszcie.

Gangster oprowadził czerwonowłosą po bazie i zapoznał ze wszystkimi. Podchodziła ona do nich dość sceptycznie.

- Jaki jest plan, szefie? - zapytał Shotgun.

- Teraz siedzimy w bazie i czekamy do jutrzejszego popołudnia. Rano maja zrzucić jakieś bomby atomowe czy jaka cholera wie żeby chociaż trochę wyplenić ta zarazę. Jeśli to mało da wtedy wkraczamy my i ratujemy ludzkość. Niech nikt się nie waży wychodzić z bunkru, jasne?

- Jasne! - chórem odparł gang Heavy Metala.

Jednak Tae nic nie odpowiedziała. Stała z tyłu i uśmiechała się dość wrednie... miała plan.

W nocy, kiedy wszyscy już spali, Tae wymknęła się niespodziewanie z bunkru. Bezgłośnie przenikała opustoszałymi ulicami, tak jak typowo w nocy. Jednak to nie było typowe miasto. Było to jakby miasto duchów, jak Pripjat albo Czernobyl na Ukrainie. Nagle, dziewczyna poczuła coś. Ten ostry zapach... to nie były spaliny samochodowe... ale coś podobnego do tego. Odwróciła głowę. Znalazła kilkanaście karnistrów z benzyną. Ba! Tej cieczy była masa! Nagle poczuła ze ma w kurtce zapałki i po chwili usłyszała cichy, ale narastający jęk zombiaków.

„Gotuje się świetna zabawa!" - pomyślała.

Dziewczyna wzięła karnistry i rozłożyła je na głównej ulicy. Wylała zawartość jednego pojemnika i wylała z niego krechę tak, by była kawałek od miejsca eksplozji. Wyjęła z kurtki pudełko zapałek i je otworzyła. Okazało się że miała ich kilka. Ale odpowiednio, by starczyło na mocny wybuch.

W tym samym czasie, Parker lekko się wybudził. Przetarł oczy i zauważył, ze Tae nie śpi na koszetce naprzeciw niego... Jej tam nie było. Chłopak się przeraził. Zerwał się pędem z koszetki i ubrał się szybko. Wziął dwie maski przeciwgazowe na wszelki wypadek i wyszedł z bazy żwawym krokiem.

„Oby się w nic nie wpakowała..." - myślał Parker.

Biegł opustoszałymi ulicami miasta, kiedy nagle usłyszał coś... To był śpiew. I to nie byle jaki śpiew. Ten głos... to był głos Tae.

- Be careful making wishes in the dark
Can't be sure when they've hit their mark
And besides in the meantime I'm just dreaming of tearing you apart
I'm in the details with the devil
So now the world can never get me on my level
I just got to get you out of the cage
I'm a young lovers rage
Gonna need a spark to ignite
My songs know what you did in the dark!

Parker pobiegł za głosem, i zauważył sylwetkę Tae przed karnistrami z benzyna i odpalonymi zapałkami, a zbliżały się do niej zdechlaki. Od razu wiedział co się święci.

- TAE NIE! - krzyknął i rzucił się w jej kierunku.

- Tae tak! - odkrzyknęła mu dziewczyna i podłożyła ogień. - So light em up up up, light em up up up,
light em up up up, I'm on fire!!
So light em up up up, light em up up up,
light em up up up, I'm on fire!!

Parker wziął i uciekł z nią kilka metrów dalej od miejsca wybuchu.

- Ty wariatko! - zaczął - Co tobie odje**ło?! Mogłaś się zabić!

Dziewczyna ukłoniła się teatralnie

- A dziękuje. - odparła na jego słowa.

Parker nieco się zdziwił, ale machnął ręką.

- Nieważne. Wracamy. - powiedział stanowczo.

Następnego dnia, Heavy Metal z bandą i Tae sprawdzali stan rozprzestrzenienia się infekcji po zrzucie bomb atomowych na miasto.

- Stan jest lepszy, ale mogło być tez lepiej. - powiedział przywódca.

- To wychodzimy? - spytał Shotgun.

Parker uniósł palec, by wszyscy się uciszyli. Tae nieco zbladła. Bała się, ze powie on o jej wczorajszej akcji.

- Po pierwsze, przeczekajmy aż radiacja nie będzie aż tak wysoka. - zaczął - Po drugie, trzeba sprawdzić czy stan techniczny masek i innych rzeczy jest przynajmniej dostateczny I czy mamy zapasowe, działające filtry.

- Nie głupie - powiedziała Fire Blade i schowała swój karabin. - Zróbmy to teraz.

- A odtrutka? - wtrącił Hammer Head

- Ale co z nią? - zwrócił się do niego Parker.

- Nie wiemy czy w ogóle działa. Wstrzyknęliśmy ją Sharp Fang'owi i dalej z nim nic.

- Ktoś coś o mnie mówił? - dało się usłyszeć głos Sharp Fang'a.

Wszyscy odwrócili głowy w jego kierunku.

- Nie wierzę! - krzyknął radośnie Heavy Metal.

- Nasza odtrutka działa! - uradowała się Fire Blade.

- Ale to nie powinno być jakby... szybsze? - rzuciła Tae.

- Ognistowłosa ma trochę racji. - powiedział Shotgun. - Nie mamy przecież tygodnia. To miasto musi stanąć jak najszybciej na własne nogi.

- Dobra, a więc tak: Surging Wind (Tae) i Black Ripper (Parker) pójdą dopracować antidotum z Shotgunem i Fire Blade, Sharp Fang i Hammer Head idą przygotować broń i ekwipunek na ekspedycje, jak coś pytać się mnie, będę tutaj monitorował sytuacje.

Wszyscy rozeszli się by wykonać swoje zadania.

Po kilku godzinach (przynajmniej w mniemaniu Tae) wszystko było gotowe. Cały gang Heavy Metala i Tae wyszli ubrani w specjalne kombinezony i maski przeciwgazowe, każdy miał przy sobie kilka filtrów do masek na zmianę, trochę wody, zapas odtrutki, masę najróżniejszych pistoletów i karabinów...

„Ten zapach radiacji i niebezpieczeństwa~ Ah~" - pomyślała Tae.

Cały gang posuwał się nienaturalnie pustymi ulicami miasta.

- Dziwne... - powiedział ciut zniekształconym głosem Shotgun. - Powinno się już dawno roić tutaj od zombiaków.

- Rozdzielamy się. - zakomenderował Heavy Metal - Razem jesteśmy zbyt łatwym celem. Jak coś każdy ma komunikator.

Grupa gangsterów się rozdzieliła. Tae brnęła naprzód. Niebo było pokryte jakby ołowianymi chmurami, a dym apokaliptyczny dodawał lekkiej atmosfery grozy. Ognistowłosa jednak nie zwracała na to większej uwagi. Brnęła dalej. Przeładowała swój karabin. Sprawny. Sprawdziła komunikator. Również sprawny. W zasięgu jej wzroku nie było widać żadnego żywego trupa. Tae postanowiła usiąść i policzyć swoje naboje. Tak tez zrobiła.

„1...2...3..." - liczyła cicho w myślach.

Nagle dało się usłyszeć wielki huk, jakby zawalił się wielki budynek.

- Mayday! - dało się usłyszeć w komunikatorze głos Shotguna. - Wszyscy na plac główny!

Tae szybko załadowała broń i pobiegła na wyznaczony plac. Była pierwsza. Za nią przybiegł Parker, później Heavy Metal... i ostatnia Fire Blade. Shotgun wybiegł z przerażeniem z jakiegoś budynku.

- Co się dzieje, Shotgun? - spytał przywódca gangu.

- Ta bomba! Przez nią te zdechlaki zmutowały! One teraz myślą! - krzyknął Shotgun.

- Co?! - oburzył się Metal. - TY BARANI ŁBIE!

Gangster uderzył mocno Shotguna.

- STARCZY! - krzyknęła głośno Tae. - Przepychanki i bicie się nic nie da. Jeśli one faktycznie zmutowały, pakujemy się w tęgie gówno. Ale jeśli połączymy siły i będziemy każdego wybijać jednego po drugim, to uda nam się je okiełznać.

- Surging wind ma racje. - powiedziała Fire Blade. - Może wymienimy teraz filtry i pójdziemy do każdego budynku i zaczniemy je powoli wybijać?

Heavy Metal wstał. Zastanowił się przez chwile.

- Tak zróbmy. - powiedział i wyciągnął ze swojego plecaka dwa filtry.

Po kilku minutach, wszyscy mieli nowe, czyste filtry w maskach i zaczęła się masowa eksterminacja zombie. Gangsterzy nie używali zwykłych kul. Mieli oni kule nasączone odtrutka, plus,w przeciwieństwie do kul zwykłych, rozkładały się w ciele.

Minęło kilka dobrych godzin. Wszystkie kule i filtry do masek zostały zużyte, a wszystkie żywe trupy zostały trafione odtrutką.

- Teraz trzeba tylko czekać. - powiedział Heavy Metal. - Wracamy do bazy.

Gangsterzy wrócili do bazy cali wykończeni. Każdy był również szczęśliwy, ze udało się ocalić miasto. Przynajmniej na to liczyli.

Minęło kilka tygodni. Miasto powoli zaczynało tętnic życiem jak dawniej. Jednak nikogo nie nurtowała myśl „jak to się stało? Kto nas uratował?"... No cóż. Lepiej chyba nawet żeby nikt nie wiedział...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro