#1
Jedziemy sobie spokojnie (wcale nie) autokarem na wycieczkę. Czytam se łotpada z moją zajebiaszczą aŁto(korekta już dawno umarła)reczką (ChocolateNightmare). Aż tu nagle jak jebło z głośników: "HALO HALO WITAM WAS NA WYCIECZCE DO GARCZYNA!". I jeszcze takim wkurwiającym głosem. I ja wtedy takie w myślach internal screaming. Ale mniejsza. Były też zajebiaszcze momenty kiedy graliśmy se w karty (o my hazardzistki jedne). Ogólnie makao najlepsze :3. No i dojeżdżamy. Gorąco w chuj, no bo czm nie, prawda? :v. No i idziemy na siatkę wspinaczkową (czy coś i nie, nie chodziło mi o ściankę wspinaczkową). I wszystkie dziewczyny (no dobra, prawie) się wspięły na górę (12 metrów jkbc), a chłopacy męczą dupę, że "NIEEEE JA SIE BOJEEEEEEE", a ja wtedy takie WTF na ryju. A no i przyzywaliśmy Megawensza9. PENTAGRAMEM (yay, ale zabawa). Potem zapierdzielamy na parkuuuur (no dobra, jednak nie ;-;), a dokładniej jakiś szympan- a nie, małpi ge- emm... g-gaj! Tak, o-o to mi chodziło...! Hehe... *////*. No i ja se tam na luzie (jprdl prawie po tym umarłam) przechodzę, a chłopaki mają wyebane i pomijają przeszkody.
Mój mózg: TO NIE FAIR! ZABIJ ICH!!
Ja: WTF chyba cie poebało.
Aleee tam była taka wojskowa parówa (jprdl ta nazwa help ;-;). I pan puchatek (aka gruba dupa) się w niej zaklinował i był prblm. (Tak, będę używać skrótów bo mnie polski boli. Tak samo jak przecinek, który nie postawiłam przed "bo", ale jestem za leniwa, żeby to poprawić).
Więęęęc dalej była taka lina, na której się leciało (o kurwa harry potter) i mie wzięli do prac ręcznych (roboty i te sprawy) i miałam podawać linę (nawet nic mi nie zapłacili, gówniarze...). Ale standardowo pan puchatek musiał się wywalić i zaorać plecami po tym jak chłopaki krzyczeli: "DAWAJ MANIEK, TO JUŻ SIĘ KAMERUJE!", a ja tak z boku stoję i takie:
Mój mózg: NO I PAN PAWEŁ
Ja: AŁA KURWA RZECZYWIŚCIE
No i mieliśmy potem ognisko. W 26 stopniach. OGNISKO KURWA. No, ale że jestem wydziedziczona ze społeczeństwa, to żarłam zimne parówki i piłam tymbarka (zajebisty jest taki zimny, polecam ^^). No i wracamy.
W sumie, to właśnie opisałam wam 7 godzin w 350 słowach. Nieźle, nie? To jest ok. 50 słów na godzinę ;-; Naprawdę, nie znam się na szczegółach, ale postarałam się napisać to jak najle- najśmieszniej. Boo jest ze mnie taki komik (sans) *megalovania intensivies*. Więc, dziękuję bardzo za wysłuchanie mojego nudnego wykładu. Współtworzone z ChocolateNightmare. Sooo... Bayo!
Martynosz~
(3 czerwca)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro