Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Światło w ciemności

Zośka Pov.

Kolejna pełnia za mną. Na szczęście udało mi się wysiedzieć w tej przeklętej piwnicy chociaż było ciężko, bo moja alfa była cholernie głodna. Jedynym co mogłem tam jeść były psie chrupki… Muszę pamiętać, żeby się zemścić na Alku za ten jakże genialny pomysł!

Noc pełni na szczęście wypadła w sobotę, więc w poniedziałek byłem jakoś żywy. Chociaż dalej bolało mnie całe ciało i najchętniej to bym w domu został to nie da rady tak. Matura zapasem i teraz ważniejsza jest nauka, a nie wylegiwanie się… Mimo iż ta druga opcja wydawała się o wiele bardziej kusząca…

Kiedy razem z Alkiem weszliśmy do szkoły to ten od razu gdzieś pobiegł. Nie powiem, zaskoczyło mnie to, ale po chwili stwierdziłem, że przecież Alek to Alek, pewnie wpadł na jakiś głupkowaty pomysł, którego konsekwencje niestety na pewno i ja odczuje.

Jak z początku każdego dnia poszedłem do szafki, żeby wziąć odpowiednie książki na dzisiejsze zajęcia i pech tak chciał, że trafiłem… na nią.

-O, cześć Tadziu.

Nie kto inny jak Hala Glińska podeszła do mnie i od razu uśmiechnęła się szeroko. Przysięgam, że próbowałem odwzajemnić uśmiech, ale jakoś mi to nie wychodziło.

-Ostatnio nie mogliśmy się spotkać, bo miałeś inne plany. Więc jeśli dziś nie masz żadnych planów to może dałoby się wyciągnąć gdzieś na miasto, co?

Jej ton i zachowanie wyraźnie wskazywały, że mnie podrywa. Normalnie by mnie to zdziwiło, ale ona chyba powinna wiedzieć, że mnie dziewczyny nie interesują.

-Halu- zacząłem biorąc głębszy oddech, czułem się już zmęczony. -Naprawdę nie chcę być niemiły, ale proszę cię odczep się ode mnie w końcu. Nie umówię się z tobą bo jestem gejem. Rozumiesz? Ge-jem, Ho-mo, Pe-da-łem. Kumasz?

-Ale mi to wcale nie przeszkadza- wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic.

Czy ja się przesłyszałem? Jestem w jakiejś ukrytej kamerze czy co?

-Wiesz Halu…- zrobiłem kilka kroków w tył. -Odczep się.

Odwróciłem się i zacząłem iść przed siebie. Kątem oka widziałem, że Hala odeszła w przeciwną stronę przez co mi ulżyło.

Miałem jeszcze dużo czasu do rozpoczęcia lekcji, więc szybko zaszedłem jeszcze do toalety, żeby pochlapać się zimną wodą z umywalki. Miałem nadzieję, że to mnie jakoś rozbudzi. Na szczęście w środku nikogo nie było, więc mogłem chwilę odetchnąć w samotności.

Rzuciłem torbę na ziemię, pochlapałem się zimną wodą i spojrzałem w lustro biorąc kilka oddechów. Patrząc w swoje odbicie przez ułamek sekundy widziałem jak moje tęczówki zmieniają kolor na czerwony, ale potem znowu wracają do niebieskiego.

-Uspokój się wilczurze- wydyszałem chcąc przekonać swoją wilczą stronę, żeby się uspokoiła.

Coś jednak wyzwoliło w niej silne emocje, których nie mogłem opanować… Do czasu kiedy usłyszałem cichy płacz…

Alek Pov.

Nie mogłem powiedzieć Zośce dlaczego tak dzisiaj zniknąłem z rana, bo by mnie chyba zabił… A potem mnie ożywił i potem razem z Kamilem i Pawłem by mnie zabili… a potem by znowu mnie ożywili i potem razem z Katodą i Anodą by mnie zabili… Znając ich ja bym się wcale nie zdziwił!

Nie mogłem powiedzieć Tadkowi, że zamierzam… spotkać się z Basią.

Właściwie to nie wiem czemu w ogóle ona chce się ze mną spotkać, ale byłem mega podekscytowany wizją spotkania. Do czasu kiedy zobaczyłem ją na przerwie…

Nie wyglądała dobrze, była bardzo smutna, wręcz jakby rozbita. Zaniepokoiło mnie to i to bardzo.

-Hej…- zacząłem zaniepokojony. -Coś się stało? Czemu chciałaś się ze mną spotkać?

-Chodzi o Janka…

Zośka Pov.

Gdy do moich uszu dotarł dźwięk cichego płaczu przez mój wyostrzony zmysł słuchu mogłem bez trudu poznać kto płacze… Wtedy fakt zdenerwowania mojej alfy stał się dla mnie w pełni zrozumiały.

Najciszej jak mogłem podszedłem do jednej z kabin. Wsłuchałem się jeszcze dokładnie w dobiegający zza niej odgłos płaczu, żeby nabrać pewności po czym zapukałem.

-... Janek? Jesteś tam? To ja, Tadeusz.

Po tych słowach zapanowała kompletna cisza przez kilka sekund, jednak potem została przerwana.

-Idź sobie…- usłyszałem cichy i płaczliwy szept.

Nie wiedziałem jak to rozegrać. Po jego głosie było słychać, że jest w bardzo złym stanie, nawet moje wyostrzone zmysły to czuły. Gdybym to mógł to od razu bym wyważył te drzwi i sprawdził co się z nim dzieje, ale nie mogłem. Musiałem się zachowywać spokojnie, byleby go nie przestraszyć.

-Janek… proszę wyjdź, ja chcę tylko porozmawiać- prosiłem najłagodniej jak mogłem.

-Nie chcę, żebyś mnie widział w takim stanie…

W jego głosie było słychać rozpacz i to wręcz głęboką. Każdego słowo, które wypowiedział sprawiało, że moja alfa wręcz chciała wyć ze smutku. Wpływało to też na mnie przez co bardziej utwierdziłem się w tym, że muszę mu pomóc.

-To nie ma znaczenia co się dzieje, słyszysz? Proszę cię wyjdź. Chcę ci pomóc, naprawdę.

Choćbym nie wiem jak się starał to zmienić, mój ton głosu nie był pewny. Bałem się, że przez to Bytnar już w ogóle nie będzie chciał wyjść.

Na szczęście moje obawy się nie spełniły i już po chwili drzwi od kabiny się otworzyły. Ze środka wyszedł Janek ze spuszczoną głową tak, abym tylko nie widział jego twarzy. Gdy zamknął drzwi i odwrócił się w moją stronę dalej nie pokazywał swojej twarzy, a przez to, że miał na sobie kaptur już w ogóle nie mogłem go zobaczyć.

-Janek… spójrz na mnie.

Nawet nie drgnął na moje słowa. Jakby wcale ich nie usłyszał albo nie chciał usłyszeć.

-Janek- szepnąłem cicho i zbliżyłem się do niego.

On dalej się nie poruszał jednak widziałem jak zaczyna się trząść. W tej chwili nie chciałem zachowywać się tak nie delikatnie, ale nie widziałem innej opcji.

Bardzo powoli podniosłem dłoń i najdelikatniej jak potrafiłem ściągnąłem z niego kaptur. On dalej nie uniósł głowy.

Dlatego chcąc czy nie chcąc położyłem delikatnie palce na jego brodzie i uniosłem ją do góry na co on mi pozwolił.

… To co zobaczyłem sprawiło, że coś we mnie pękło…

Alek Pov.

Dzwonek na lekcje zadzwonił już kilkanaście minut temu jednak teraz nie ważna była moja obecność na nich tylko Basia.

Siedzieliśmy razem na korytarzu gdzie panowała kompletna pustka. Dlatego mogliśmy spokojnie porozmawiać… szczerze… ta rozmowa była jedną z najsmutniejszych w moim życiu.

-Ja tak bardzo chcę mu pomóc- wyszlochała dziewczyna wyraźnie załamana. -Ale on nie chce pomocy ode mnie, ani od nikogo innego. On niewiele o tym mówi, ale ja wiem co robią mu jego rodzice i co przeżywa… jednak nie mogę nic zrobić. Gdybym zadzwoniła na policję to by go gdzieś zabrali bo jest niepełnoletni, nie może też zamieszkać u mnie w domu, bo moi rodzice się nie zgodzą… Nie mogę już znieść tego jak on cierpi, ale nie wiem jak mogę mu pomóc…

W życiu bym nie pomyślał nie pomyślał, że Janek Bytnar jest ofiarą przemocy domowej ze strony rodziców. Zośka coś mi wspominał, że widział go z siniakami, ale nie sądziłem, że sprawa jest tak poważna.

Jest mi go strasznie żal… sam wiem jak to jest mieć problemy z rodzicami ale nie aż tak. To oczywiste, że trzeba go wyrwać z tego domu zanim sytuacja się pogorszy… ale chyba gorzej już być nie może. 

Gdybym mógł to od razu zaproponowałbym Jankowi mieszkanie u nas, bo odkąd nie ma Anody i Katody mamy dużo wolnego miejsca. Jednak wprowadzanie człowieka do domu pełnego wilkołaków może być… a nawet zdecydowanie jest niebezpiecznym pomysłem i nawet ja o tym wiem.

Już sam nie wiem co robić.

-Przepraszam, że ci tak głowę zawracam- z zamyślenia wyrwał mnie głos Basi. -Ale z Jankiem nie mamy żadnych przyjaciół ani znajomych i nie wiedziałam co…

-Spokojnie- przerwałem delikatnie kładąc dłoń na jej ramieniu chcąc dodać jej otuchy. -Ja coś wykombinuje. Obiecuję ci, że nie zostawię tak Janka.

Tych słów byłem pewny. Może Bytnar i ja nie znamy się tak dobrze, ale już taka moja natura, że nie mogę i nie chcę zostawić kogoś w potrzebie.

Basia patrzyła na mnie przez chwilę ze łzami w oczach, a potem szeroko się uśmiechnęła…. I przytuliła mnie!

-Dziękuję, bardzo dziękuję- mówiła szczęśliwie.

Zmroziło mnie i to całkowicie. Moja alfa wręcz piszczała ze szczęścia natomiast ja starałem się opanować ją i moje serce, które biło tak szybko, że myślałem, że zawału dostanę.

-Ok- zacząłem trochę piskliwie, ale szybko się opanowałem. -Teraz pójdźmy na lekcje i wszystko ustalimy po południo.

Jak powiedziałem tak zrobiliśmy. Zaprowadziłem Baśkę pod klasę a potem sam poszedłem do swojej. Tak, to był głupi pomysł, bo minęła już połowa lekcji, ale lepiej mieć wpisane spóźnienie niż nieobecność.

Po wejściu do klasy nie przejąłem się ani trochę dosyć długim wykładem pouczającym nauczycielki… ta baba i tak mnie nie lubi… Bardziej zaniepokoił mnie fakt, że w klasie… nie ma Zośki.

Zośka Pov.

Nie wiem ile czasu siedzieliśmy w tej toalecie. Kilka, może kilkanaście minut, a może nawet kilkadziesiąt. W tej chwili mnie to nie obchodziło. Jedyne co było teraz dla mnie ważne to przestraszony i trzęsący się w moich ramionach chłopak…

Siedzieliśmy z Jankiem na ziemi toalety, ja plecami oparty o ścianę, a on wtulony we mnie. W sumie przytulał mnie od samego początku, tuż po tym kiedy zobaczyłem jego twarz… pełną siniaków z podkrążonymi i czerwonymi oczami pełnymi łez, a już przede wszystkim pełnymi bólu.

Miałem przeczucie dlaczego mnie tak tulił… pewnie dlatego, żebym tylko nie oglądał jego twarzy, ale też z pewnością dlatego, że w tej chwili jedyne czego potrzebował to uścisk i to taki porządny.

-Janek?- wyszeptałem delikatnie głaskając go po plecach.

On w odpowiedzi tylko lekko mruknął i wtulił się we mnie jeszcze bardziej.

-Może to dziwnie zabrzmi, ale mam dla ciebie pewną propozycję…

Na te słowa od razu uniósł głowę do góry, żeby na mnie spojrzeć i popatrzył na mnie zaciekawiony.

-Jaką?- zapytał.

-Widzisz…- zacząłem biorąc głębszy oddech. -Ja widzę, że przechodzisz trudny czas i bardzo chcę ci pomóc. Nie będę się mieszał w szczegóły jeśli sobie tego życzysz, ale… jeśli byś chciał to może… chciałbyś zamieszkać u mnie?

-Chwila co?- zdziwił się porządnie Bytnar. -Ale jak u ciebie?

-No bo…- zacząłem coraz bardziej zdenerwowany.

No w co ja się ładuję?!

-Wiesz, ja mieszkam w jednym domu z Alkiem i dwójką przyjaciół. Mamy duży dom i dużo miejsca, więc spokojnie się zmieścisz… no o ile będziesz chciał.

Janek spojrzał w dół zmieszany i ja mu się wcale nie dziwię. Byłem pewny, że od razu się nie zgodzi i będę musiał szukać nowego rozwiązania tej sprawy jednak okazało się zupełnie inaczej.

-Na pewno bym mógł?- wyszeptał tak cicho, że ledwie usłyszałem.

To było dla mnie zaskoczeniem. Te słowa wskazywały, że Janek znajduje się już w tak złym stanie, że aż nie chce przyjąć pomoc. Z jednej strony był to dobry znak, z drugiej wręcz niepokojący.

-Em… no musiałbym zapytać Krzyśka, wiesz, mojego i Alka przyjaciela, ale myślę, że raczej się zgodzi.

No oczywiście, że się nie zgodzi!

-No to ja… przyjmuję propozycje- powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy Bytnar po czym znowu lekko posmutniał.

-Wszystko ok?- zapytałem natychmiast zaniepokojony tą miną.

-M-Mogę…- zająkał się. -M-Mogę znowu cię przytulić?

Na mojej twarzy momentalnie pojawił się szeroki uśmiech.

-Jasne- odpowiedziałem na co on znowu się do mnie przytulił, a ja objąłem go tak jak wcześniej.

Kiedy leżeliśmy tak wtuleni w siebie nie mogłem przestać się na niego patrzeć. Wyglądał tak słodko, tak niewinnie, że aż ciężko mi było pojąć, że ktoś mógłby go tak skrzywdzić.

Nie wiem czemu rodzina Janka dopuszcza się takiego okrucieństwa, ale wiedziałem, że muszę to ukrócić i taki właśnie był mój plan. Chciałem ochronić Janka za wszelką cenę.

Mimo iż na samym początku nie wiedziałem co mam robić, bo nie wierzyłem w powodzenie w tej całej sprawy tak teraz widzę… światło w ciemności.

~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wolne od szkoły równa się powrót do pisania! Mam nadzieję przynajmniej, że będzie mi dane do niego wrócić XD

Cieszcie się nowym rozdziałem, który jakoś udało mi się stworzyć. Mam nadzieję, że się podoba :3

Do następnego!

~BraveHope989

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro