6. Wilcza strona
Zośka Pov.
Biegłem do domu tak szybko jak mogłem. Nawet nie wiedziałem, która godzina i jaka jest pora i nie obchodziło mnie to. Jak musiałem pogadać z Alkiem i to natychmiast!
Wpadłem do domu jak poparzony i od razu pobiegłem do pokoju Maćka.
-Alek, wstawaj! Wstawaj!- wołałem trzęsąc nim kiedy spał na łóżku.
-Jezu co się dzieje?- pytał budząc się. -Czemu mnie budzisz? Dopiero co zasnąłem! Ty bez serca jesteś wilczurze!
-Twoje burzenie się nie jest teraz ważne!- prawie krzyknąłem cały roztrzęsiony.
Dawidowski chyba dopiero teraz skumał, że sytuacja jest poważna. I to bardzo poważna!
-Zośka, co się stało? Coś z twoją alfą? Coś z Jackiem? No mów!- zmartwił się.
-Musicie tak się drzeć o tej godzinie?
I jakby na złość do pokoju weszli równie zaspani co Alek Kamil i Paweł.
-Zośka, wszystko ok?- zapytał Krzysiek.
-Nie jest ok…- powiedziałem od razu. -Moja alfa… ona zwariowała…
To jedno zdanie wystarczyło, żeby stado się zmartwiło. Baczyński i Pawłowski usiedli na przeciwko mnie i Maćka siedzących na łóżku. Wszyscy czekali aż coś powiem… a było mi ciężko.
-Wyszedłem dzisiaj na nocny bieg po lesie no i wiecie… moja agresywna alfa szalała… chciała polować i… zabić…
-Ale przecież wszyscy wiemy, że twoja alfa jest niestabilna i to jest jej zwykłe zachowanie- stwierdził Kazik.
-No właśnie nie… Bo… ja spotkałem w lesie Janka, Janka Bytnara.
-Chwila co?!- krzyknęli jednocześnie.
-Tak…- odpowiedziałem.
-Zośka… czy ty mu coś- zaczął niepewnie Alek.
-Nie! Nie!- zaprzeczyłem od razu. -Nie zrobiłem mu nic bo… moja alfa dała mi kontrolę…
I wtedy na kilka ładnych sekund w pokoju Aleksego zapanowała kompletna cisza… w sumie ciężko się chłopakom dziwić, że byli w szoku… W końcu to nie jest u mnie normalne.
Moja wilcza strona nigdy nie dawała mi kontroli nad sobą. Już od momentu moich narodzin była tak agresywna, tak wściekła, tak silna, że ja nie mogłem jej opanować. Nigdy nie umiałem.
Jedyne co dawało mi jakąkolwiek kontrolę to zioła na uspokojenie i staranie się żyć bez stresu co było zawsze ciężkie.
Nigdy nie mogłem wypuszczać swojej alfy nie mając pewności, że nikomu nie zrobię krzywdy. W czasie dnia wychodziliśmy zawsze razem… bo jedyną osobą, która miała jakąkolwiek kontrolę nad moją alfą jest… Kamil.
Agresja mojej alfy jest ciężka jednak każdy wilcza strona to wilcza strona. Ona zawsze musi słuchać przywódcy stada, do którego należy. Dlatego zawsze starałem się wypuszczać swojego wilka, gdy Baczyński był w pobliżu, bo wystarczyło tylko jedno słowo i wtedy moja alfa była spokojna.
Zdarzały się jednak chwile, gdy musiałem dać wilczej stronie się wyżyć i pozwolić na agresję. Wtedy ja nie miałem nic do powiedzenia, rządziła tylko ona. Uciekałem więc do lasu późno w nocy, bo wtedy nikt się tam nie zapuszcza… do tej pory…
-Chcesz powiedzieć że…- zaczął niepewnie Alek. -Że twoja alfa oddała ci kontrolę nad sobą… bo zobaczyłeś Janka?
-Chyba bardziej bo to ona zobaczyła. Ja naprawdę nie rozumiem jak to się stało, ale pierwszy raz będąc w wilczej postaci miałem pełną kontrolę nad sobą. Nie musiałem w ogóle starać się panować nad alfą bo zachowywała się jak… no jak mały szczeniak.
-Łał…- szepnął skołowany Kamil. -Czyli wychodzi na to, że… twoja alfa w pewnym sensie łagodnieje na widok Janka.
-Na to wychodzi- potwierdziłem. -Ale nie mogę zrozumieć dlaczego.
-Jest tylko jedno wytłumaczenie…- odezwał się nagle Paweł przez co wszyscy na niego spojrzeliśmy. -Alfa zawsze uspokaja swoją agresję będąc w pobliżu swojej omegi… może alfa Tadka bierze Janka za omegę?
-To w sumie nie jest głupi pomysł- zauważył Krzysiek. -Ale to wątpliwe, że alfa nie czując zapachu omegi stwierdziła, że Janek Bytnar nią jest.
-A może…- zaczął lekko niepewnie Alek. -A może alfa Zośki chciałaby, że Janek został omegą, dlatego tak się zachowuje przy nim.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego. Wiedzieliśmy, że tutaj tkwi pewien podtekst do tego, że zmienianie człowieka w wilkołaka jest ok, bo on chciałby, żeby Basia była wilkołakiem… jednak musieliśmy się z nim zgodzić.
-To jest prawdopodobne… ale no nawet jeśli to prawda to przecież nie zmienię Janka w wilkołaka. Nie ma opcji.
Chłopaki musieli się ze mną zgodzić. Zmiana kogoś w jednego z nas jest chyba jedną z najgorszych rzeczy jakie ktoś może mieć.
Nie dość, że musisz podporządkować całe swoje życie zwyczajom i humorom wilczej strony to jeszcze musisz zachować kontrolę co nie zawsze jest łatwe i uważać, żeby się nie ujawnić przed ludźmi.
Cała nasza czwórka żyje tak od urodzenia i nikomu nie życzymy życia z takimi poświęceniami.
-To co zamierzasz teraz zrobić Zośka?- zapytał mnie Baczyński.
-Spróbuję jakoś zbliżyć się do Janka. Muszę sprawdzić co tak bardzo ciągnie do niego moją alfę- odpowiedziałem.
-Jesteś pewny, że dasz radę to zrobić?- spytał Alek.
-Tak. Poza tym mam nawet plan jak to zrobić…
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przez następne wieczory chodziłem do lasu myśląc, że spotkam tam Janka, ale on się nie pojawiał. Niepokoiło mnie to bo byłem pewny, że będzie chciał się znowu zobaczyć z Redem… no wiadomo, że ze mną, ale on mnie tak nazwał więc mogę się tak nazywać!
Tego wieczoru byłem pewny, że szczęście również mi nie dopisało… do czasu aż go zobaczyłem. Wyglądał dokładnie tak samo gdy widziałem go tu ostatnim razem… z jednym małym wyjątkiem.
-Ma podbite oko- wyszeptałem sam do siebie widząc dosyć sporego siniaka wokół jego prawego oka.
Byłem zaniepokojony, bo przy naszym ostatnim spotkaniu jego twarz też zdobił siniak. To był aż za duży zbieg okoliczności, że zdążył sobie nabił kolejnego w tak krótkim czasie, w dodatku na twarzy.
Moja alfa widząc jego znowu złagodniała, jednak nie tak jak ostatnio. Tym raz była przepełniona ciekawością, ale przede wszystkim troską… w sumie czuliśmy to samo.
Janek podszedł pod to drzewo, przy którym ostatnio upadł, zatrzymał się i chyba czekał na mnie. Stwierdziłem, że nie ma co dłużej czekać. Poszedłem dalej w zarośla i mając pewność, że nikt na pewno mnie nie widzi, rozebrałem się, złożyłem i schowałem ciuchy po czym na sam koniec położyłem dłonie na ziemi. Moje ludzkie ciało natychmiast zmieniło się w ciało wilczej alfy… pierwszy raz podczas przemiany czuję taki spokój mojej wilczej strony.
Nie czekając już ani chwili pobiegłem w miejsce gdzie wciąż czekał Bytnar. Gdy tylko mnie zobaczył od razu jego twarz rozjaśnił piękny uśmiech. Wtedy do mnie dotarło jak bardzo rzadko ten uśmiech jest widoczny. Janek powinien zdecydowanie częściej się uśmiechać.
-No cześć mordko- powiedział lekko pieszczotliwie miziając mój pysk na co ja nie mogłem się powstrzymać od merdania ogonem.
To było trochę śmieszne. Ja, taki wielki, czarny wilk z czerwonymi ślepiami dosłownie zachowuje się jak jakiś domowy psiak… ale ten chłopak mnie zmienia.
-Wybacz, że nie przyszedłem wcześniej. Trochę się działo przez te kilka dni- drugie zdanie powiedział dosyć smutno po czym usiadł opierając się o korę drzewa.
Jego uśmiech szybko zniknął z twarzy i zastąpił go wyraz przypominający obojętność, ale też i smutek. Chciałem go jakoś pocieszyć i szybko wpadłem na pomysł jak. Zaszczekałem bardziej psim głosem a nie wilczym i zacząłem się kręcić dookoła goniąc za ogonem. Spokojnie mogłem go złapać, ale zrobiłem tak, żeby wyglądało, że nie daje rady.
-Zwariowany wilczek- zachichotał cicho Janek rozbawiony moimi wygłupami.
Na sam finał złapałem swój ogon… nie bardzo tak jak planowałem, bo ugryzłem się i to mocno! Krzyk bólu, który w wilczym pysku zabrzmiał jak jakiś szczenięcy pisk i wywalenie się na plecy z wywalonym jęzorem wywołało ten śmiech, o który tak walczyłem.
-Ale ty jesteś głupiutki- zaśmiał się Janek.
Popatrzyłem na niego i przechyliłem lekko głowę. Gdy usłyszałem jego śmiech nie mogłem wyjść z podziwu jak ślicznie brzmi. On naprawdę powinien się częściej śmiać.
Skoro mój cel został osiągnięty mogłem się zająć innym. Dowiedzieć się skąd się wziął ten siniak. Wiem, że to raczej nie moja sprawa i nie powinienem się mieszać, ale martwiłem się o niego i nie mogłem przestać się bać o to, że dzieje mu się krzywda.
Powoli podszedłem do niego i położyłem się tak, aby wtulić się w jego brzuch, ale przy tym sprawiać jak najmniejszy ciężar swoją wagą, która umówmy się była dosyć duża.
Jankowi chyba spodobał się ten jakby przytulas, bo od razu podrapał mnie za uchem, a potem zaczął głaskać co nie powiem było dosyć przyjemne. Dobrze, że nie jestem kotem, bo zaraz zacząłbym tutaj mruczeć.
-Jesteś taki kochany Red…- powiedział cicho Bytnar. -Szkoda, że moja rodzina nie jest choć w połowie tak dobra dla mnie…
Te słowa zakuły mnie mocno. Janek był prześladowany w domu? Wszystko na to wskazywało, a już zwłaszcza te siniak pod okiem, którego dzisiaj po wyjściu ze szkoły na sobie nie miał.
-Nie wiem już co mam robić…- chłopak zaczął szlochać.
Dźwięk jego płaczu sprawiał, że moja alfa był smutna, a moje serce bolało.
-Nie rozumiem czemu tacy są. Przecież ja zawsze byłem dobry i grzeczny, ja szanowałem ich jako rodziców, robiłem wszystko to czego ode mnie wymagali, nigdy nie narzekałem, zawsze byłem im wdzięczny a oni… Oni widzą tylko tą swoją Danusię…
Od razu zrozumiałem o kogo chodzi. Znałem Danutę Bytnar z face’a i instagrama, na którym bardzo się udzielała. Jest dosyć popularna. Cały czas chwali się jak to jest mądra i ładna. Nienawidzę takich zadufanych w sobie dziewuch.
Widać było, że Janek i jego “siostra” nie są ze sobą blisko. Nigdy nie było widać ich za bardzo razem, na zdjęciach w internecie czy w prawdziwym życiu… nawet Danka w swoich konta społecznościowych ma wpisane, że jest jedynaczką… co jak co ale to jednak okrutne.
-Ja wiele razy próbowałem być chociaż tak dobry jak ona, ale nigdy mi nie wychodziło. No bo jak… Jak mam przebić kogoś z najlepszymi wynikami w swojej klasie i tak wspaniałym sportowcem… nigdy nie będę tak dobry jak ona.
On naprawdę się nie doceniał. Zawsze na apelach szkolnych widziałem go w gronie tych najzdolniejszych uczniów co dostają najlepsze średnie w szkole! No tak, może nie jest najlepszy w sporcie biorąc pod uwagę jego mało wysportowane ciało, ale dam sobie uciąć ogon, że gdyby poćwiczył to by mógł zostać najlepszym sportowcem w Polsce!
-Dzisiaj się znowu na mnie wkurzyli…- kontynuował wciąż smutnym głosem Bytnar. -Duśka oczywiście przyszła do domu i opowiadała jak to dostała dzisiaj szóstki ze sprawdzianów, a oni byli z niej tak dumni, że myślałem, że padną z tego wrażenia. Siedziałem tak słuchając jak bardzo są z niej dumni i… nie wytrzymałem. Prosto w twarz wykrzyczałem im jak bardzo są nie fair wobec mnie… potem ojciec mnie walnął i efekt widać tu- skończył pokazując swoją twarz.
Gdybym teraz był w ludzkiej postaci to bym się popłakał jak bóbr. Nie mogłem uwierzyć, że Janek przez coś takiego przychodzi… jego historia tak bardzo przypominała mi… nie ważne…
-Ale no, nie ma co się smucić- mówił wycierając łzy po czym uśmiechnął się i podrapał mnie za uchem. -Nawet w najgorszej sytuacji jest jakieś światełko. Ja to światełko znalazłem w osobie mojej przyjaciółki, Basi. Gdyby nie ta dziewczyna to chyba by mnie już tu nie było…
Jeśli on ma na myśli to co ja mam w głowie to przysięgam, że zagryzę jego rodziców…
-Ale teraz to się zmieniło- pomiział mnie za ucho. -Teraz mam takie dwa światełka. I wiesz co ci powiem, jesteś trochę fajniejszy niż Baśka… bo tak dużo nie gadasz o Alku Dawidowskim- zaśmiał się na koniec, a ja pomerdałem ogonem również rozbawiony.
Nie mogłem się powstrzymać i natychmiast zacząłem go lizać po twarzy na co Janek głośno się zaśmiał i próbował mnie z siebie zrzucić. O nie mój drogi, nie ma tak łatwo!
Resztę wieczoru spedziliśmy jeszcze razem, aż zrobiło się tak późno, że trzeba było wracać. Gdy już wracałem do domu będąc w ludzkiej postaci myślałem tylko o nim. Moja alfa była taka spokojna jak chyba jeszcze nigdy, a nawet Janka nie było… Nie wiem co się ze mną dzieje, ale odpowiedź jest jedna… moja wilcza strona kocha tego chłopaka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro