11. Koszmary
Zośka Pov.
Był może środek nocy, a ja dalej leżałem w łóżku i nie spałem. Przekręcałem się z boku na bok i wciąż myślałem o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Już dawno nie przeżyłem tyle emocji, a nawet nie zbliża się pełnia!
Przyznaję, że decyzja o tym, że Janek zamieszka ze mną i chłopakami była nieprzemyślana, ale jej nie żałuję. Najważniejsze jest to, że wyrwał się on z tego koszmarnego “domu” i już nikt go nie skrzywdzi.
Jednak skoro mamy w domu człowieka to chłopaki i ja musimy mega uważać, żeby przypadkiem się przed nim nie zdradzić, że… no my ludźmi nie jesteśmy… Przynajmniej nie w pełni tak!
To niestety jest ciężkie zadanie i przekonałem się o tym jeszcze dzisiaj kiedy Janek tu przyjechał. Alek z Pawłem się oczywiście pokłócili o byle pierdołę i mało brakowało, a żeby powiedzieli do siebie per wilku, ale na szczęście Krzysiek w ostatniej chwili przerwał te sprzeczki, a ta dwójka szybko się pogodziła.
Do tej pory w domu zwracaliśmy się do siebie na określeniem “wilk”, no bo wiadomo, jesteśmy wilkołakami. Jednak musieliśmy się tego oduczyć i zachowywać się jak na ludzi przystało… chociaż z Alkiem w domu to różnie może być…
Co do samego Janka to myślę, że dobrze przyjął nową sytuację. Po opuszczeniu swojego mieszkania wydawał się taki bardziej pogodniejszy. Jakby poczuł się wolny. Mega mnie to ucieszyło.
Gdy przyjechał do nas, Krzysiek już na starcie zapewnił go, że może zostać ile będzie chciał i nie musi się martwić o nic. Janek był zdziwiony, bo już myślałam o znalezieniu pracy, żeby dołożyć się do domowych wydatków. To było przesłodkie. Kamil jednak zapewnił, że to nie będzie konieczne, gdyż jak to ujął “Skoro te dwa nieroby mogą tu mieszkać za darmo to ty tym bardziej”. Oczywiście Alek i ja się na niego trochę obraziliśmy, ale i tak wiemy, że to prawda.
Na szczęście kancelaria Krzyśka i Pawła prosperuje tak dobrze, że kasa dla naszego stada to nie jest problem.
Sam Bytnar jednak nie chciał dać za wygraną i koniecznie chciał jakoś pomagać w domu. A gdy zaproponował gotowanie to Kazik był w siódmym niebie tak samo jak my wszyscy, bo niestety tylko nasz kochany Pawełek wiedział do czego w ogóle w tym domu jest kuchnia. Teraz kiedy ma kogoś do pomocy to chyba nie może być szczęśliwszy.
Kazik się bardzo cieszył, że Janek mieszka z nami. Alek też, ale głównie dlatego, że już szykował plan jakby mógł mnie przed nim zawstydzić. Ja już wiem, że ten podły pchlarz coś knuje. Kamil podchodził do wszystkiego mimo wszystko neutralnie. Widać było, że bardzo polubił Janka i gdyby nie fakt, że jest człowiekiem to pozwoliłby mu zostać od razu. Jednak Bytnar jest człowiekiem. Fakt, że on jest tak wśród nas może narazić nas na ujawnienie, a on jaki przywódca stada za nas odpowiada, więc to nie można się dziwić, że tak podchodzi do sytuacji. Po prostu się o nas boi.
Rozmyślałem nad tym wszystkim naprawdę długo. Sam nie wiedziałem, która godzina, ale ogon dam sobie obciąć, że minęła co najmniej 01:00. Całe szczęście, że już dzisiaj sobota bo zdecydowanie nie wstałbym do szkoły. Mimo tego natłoku myśli jakoś próbowałem dalej zasnąć. Niestety, z marnym skutkiem.
Dopiero jakiś czas później sen zaczął mnie łapać i na pewno bym zasnął gdybym… nie usłyszał płaczu.
Jedną z zalet bycia wilkołakiem… lub wad, zależy jak na to spojrzysz, są wyostrzone zmysły, w tym super słuch.
Odkąd mieszkam w tym domu nauczyłem się, że lepiej nie wytężać słuchu nocą, jednak dzisiejszej nocy nie posłuchałem się tego i usłyszałem to… ten płacz.
Od razu rozpoznałem, że to Janek płacze i już nawet podejrzewałem z jakiego powodu. Szybko wstałem z łóżka, otworzyłem drzwi od pokoju i bardzo cicho wyszedłem na korytarz.
Dlaczego tak cicho? Bo chciałem mieć absolutną pewność, że żaden z chłopaków mnie nie usłyszy i się nie wtrąci. Chciałem porozmawiać z nim sam.
Bardzo powoli uchyliłem drzwi do pokoju, w którym kiedyś zajmował Katoda, ale teraz mieszka w nim Janek. To właśnie ten pokój jakoś najłatwiej nam było przystosować, ponieważ tak szczerze to Katoda rzadko z niego korzystał… cały czas spał u Anody co raczej nie dziwi.
Jedyne co tu było to łóżko, biurko, pusta komoda i szafa. Trochę nie dużo jednak Bytnar kiedy to zobaczył był wniebowzięty i mówił, że to aż dla niego za dużo. Ta jego skromność i nieśmiałość jest taka słodka… Nie Tadeusz nie wolno!
Gdy zajrzałem do pokoju pierwsze co zobaczyłem to oczywiście Janek. Leżał skulony na łóżku i ocierał łzy. Już nie płakał, wyglądał jakby dopiero co się uspokoił.
-Hej- zacząłem wchodząc powoli do środka.
Janek gdy mnie zobaczył to od razu szybko otarł łzy porządnie i lekko podniósł się z łóżka patrząc na mnie jak gdyby nigdy nic.
-Cześć…- wyszeptał cicho.
Ja już dobrze wiedziałem, że nie będzie chciał się przyznać, że płakał. Dlatego sam musiałem zadziałać.
-Nie musisz się z tym chować- powiedziałem siadając na boku łóżka tuż obok niego.
-Chować z czym?- zapytał wyraźnie udając zdziwienie.
Jak już wspominałem, wilkołaki mają wyczulone zły. Nie wszyscy mogą wiedzieć, że super słuch może też służyć jako wykrywacz kłamstw. Bo kiedy ktoś kłamie zawsze można to wyczuć poprzez zachowanie, a już zwłaszcza przez przyspieszone bicie serca, które towarzyszy kłamaniu… serce Janka bije naprawdę szybko.
-Spokojnie- chciałem go jakoś uspokoić. -Po twojej twarzy to widać i z tego co słyszałem to… płakałeś.
-Ale jak ty to słyszałeś?
No to, żem się wkopał. Przecież normalnie ze swojego pokoju bym go nie słyszał przecież! Tylko jakbym stał tuż obok drzwi, a ja przecież na podsłuchiwacza to ja wyjść nie mogę…
-A no wiesz, bo akurat wracałem od Alka z pokoju i no przechodziłem obok twojego i tak usłyszałem…- ja się chyba na jakieś kursy aktorskie muszę zapisać, bo kłamca jest ze mnie znakomity…
Moja wymówka nie był jakaś genialna ale na szczęście Janek wyglądał jakby to kupił.
-Rozumiem… Boże tak mi wstyd, że to słyszałeś… jestem beznadziejny…
Przykro się tego słuchało widząc wzrok Janka. Dlaczego? Dlatego, że było tam widać przekonanie o tym, że to co powiedział jest prawdą. A tak nie było!
-Janek- zacząłem biorąc go za rękę na co on wyraźnie się spiął. -Wcale nie jesteś beznadziejny. To normalne jest płakać, każdy ma do tego prawo.
-Nawet przez jakiś głupi koszmar?- zapytał chyba na granicy następnego płaczu.
-Wtedy to już w ogóle- uśmiechnąłem się do niego. -Koszmary to jest naturalna rzecz i to normalne, że czasami się przez nie płacze. To nie jest żadna oznaka słabości ani powód do wstydu.
-Naprawdę tak myślisz?- spytał.
-No jasne, że tak. Ty nawet nie wiesz ile ja razy miałem koszmar i chciało mi się ryczeć jak bóbr. Tysiące razy!- zaśmiałem się, a Janek lekko zachichotał. -Teraz jednak już tak nie mam. Znaczy, czasami się zdarzają, ale na szczęście nie często.
Zdarzają się głównie przed pełnią… ale on nie musi o tym wiedzieć.
-A jak sobie radzisz z tymi koszmarami?- zapytał mnie już spokojniejszy.
I po tym pytaniu do głowy wpadł mi pewien pomysł.
-Jest pewna rzecz, która bardzo mi pomagała. Poczekaj, pójdę tylko do pokoju i przyniosę- uśmiechnąłem się i szybko wyszedłem z pokoju.
Rudy Pov.
Nie bardzo wiem dlaczego Tadek tak szybko wyszedł i nie wiem co chce mi pokazać, ale mam nadzieję, że to mi pomoże jakoś się uporać z tymi głupimi koszmarami…
Tak w skrócie to dzisiaj śniło mi się, że moi rodzice mnie tu znaleźli i zabrali siłą do domu. Tam ojciec jak zwykle pobił mnie pasem, a gdy już leżałem na ziemi ledwie żywy, razem z matką zamknęli mnie w pokoju krzycząc, że już nigdy stamtąd nie wyjdę. Płakałem i błagałem, żeby mnie wypuścili, ale nikt mnie nie słuchał…
Po tym na szczęście się obudziłem, ale od razu zacząłem płakać. I oczywiście mój życiowy pech mi dopisał i wszystko usłyszał Zośka. Na szczęście po tym co mi powiedział jestem pewny, że nie będzie mnie wyśmiewał ani nic. Ja wiem, że on taki nie jest.
-Jestem- usłyszałem cichy głos i zobaczyłem jak wchodzi do pokoju. -Trochę to zajęło, ale w końcu znalazłem.
Stanął przede mną, a obie dłonie miał schowane za plecami. Już miałem zapytać o co chodzi, ale on szybko mnie ubiegł.
-Chciałbym, żebyś poznał…- zaczął po czym szybko wyciągnął zza pleców…
-Pluszowego misia?- przerwałem mu widząc jak tym co tak chował była zwykła zabawka.
-To nie jest zwykły pluszowy miś- oburzył się chłopak. -Ma na imię Siwek. I jest moim przyjacielem odkąd skończyłem 4 lata.
Właśnie mam przed sobą Tadeusza Zawadzkiego. Najpopularniejszego, najbardziej twardego i najbardziej pożądanego chłopaka w całym liceum… I właśnie stoi on przede mną i ściska z czułością szarego, zabawkowego misia… Dam sobie rękę uciąć, że cała szkoła chciałaby to zobaczyć.
-To Siwek był moją obroną przed wszystkimi złymi koszmarami- powiedział Tadeusz siadając na łóżku. -Dostałem go od mojej babci. Powiedziała mi, że dopóki będę miał Siwka to zawsze będę bezpieczny.
Mówiąc to patrzył na tego misia jak na największy skarb. Było widać, że ma dla niego dużą wartość sentymentalną. To było nawet słodkie.
-Ale teraz już nie miewam koszmarów, więc Siwek nie musi mnie bronić… dlatego daje go tobie.
Po tych słowach podał mi tego misia a ja go wziąłem. Popatrzyłem na chwilę na zabawkę i lekko się uśmiechnąłem.
-Dziękuję- powiedziałem. -Jednak nie wiem czy to coś da…
Wątpiłem czy zwykły pluszowy miś może mi pomóc pozbyć się tych okropnych koszmarów. Tadeusz jedynie zachichotał na moje wątpliwości.
-Po prostu trzymaj go blisko siebie. A gdybyś znowu miał koszmar, po prostu popatrz na niego, przytul go i pomyśl, że nie jesteś sam. I uwierz mi… tyle wystarczy.
Mimo iż dalej nie byłem jakoś specjalnie przekonany… jakoś miło mi się zrobiło.
To może wydawać się smutne, ale Tadeusz jest drugą osobą w moim życiu, której w pełni ufam. Jest dla mnie taki miły mimo iż znamy się tak bardzo krótko. W jednej chwili wyciąga mnie z tego piekielnego domu, a w drugiej pomaga mi stanąć na nogi i zamieszkać w tym domu razem z chłopakami… gdyby kilka miesięcy temu ktoś mi powiedział, że tak się stanie to za cholerę bym mu nie uwierzył.
-Zośka ja… ja nie wiem jak ja mam ci dziękować- wyszeptałem szczęśliwy.
-A wiesz co… ja wiem jak.
-Jak?- zapytałem patrząc na niego pytającym wzrokiem
Wtedy niespodziewanie usiadł bliżej mnie i zbliżył swoją twarz do mojej. Na to mój oddech dosłownie uwiązł mi w gardle, a twarz zalał taki rumieniec, że chyba moja twarz wyglądała jak pomidor.
-Jeśli chcesz mi się odwdzięczyć…- szepnął patrząc mi w oczy tak, że myślałem, że zaraz zemdleje. -Uśmiechaj się częściej, bo masz przepiękny uśmiech.
On sam uśmiechnął się szeroko po czym szybko wstał z łóżka i podszedł do drzwi. Ja tylko patrzyłem jeszcze niekoniecznie mogąc zrozumieć co się tu właśnie odwaliło.
-Dobranoc- powiedział jeszcze ostatni raz patrząc na mnie po czym wyszedł.
-Do.. bra.. n-noc…- tylko tyle mogłem z siebie wydusić a to już i tak był jakiś wyczyn.
Po kilku sekundach jakoś się ogarnąłem po czym w końcu położyłem się na łóżku i popatrzyłem na pluszaka w moich rękach.
-Przynajmniej nie jestem sam…- szepnąłem przyciskając maskotkę do klatki piersiowej.
Siwek pachniał dokładnie tak samo jak Zośka co mnie raczej nie zdziwiło. Poleżałem tak jeszcze chwilę mając nadzieję, że nie będę miał koszmarów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
-MACIEJU ALEKSY DAWIDOWSKI!
Ze zdecydowanie najbardziej spokojnego snu jaki miałem w życiu obudził mnie bardzo głośny krzyk Zośki, który było słychać prawdopodobnie w całym domu.
Już chciałem wstać i sprawdzić co się dzieje gdy nagle drzwi do pokoju z impetem się otworzyły a do środka wpadł widocznie przerażony Alek.
-Janek! Janek broń mnie, bo on chce mnie zabić!- wykrzyczał dosłownie wyciągając mnie z łóżka na równe nogi.
Nie miałem zielonego pojęcia co się dzieje, ale czułem, że zaraz się to wyjaśni kiedy do pokoju wpadł Tadeusz, który patrzył morderczo na Dawidowskiego.
-Tu jesteś ty-
-Stój!- krzyknął szybko Maciek chwytając mnie pod ramię. -Mam zakładnika! Nie podchodź nawet na krok!
O dziwo Zośka stanął w miejscu kilka kroków od nas, ale dalej był mega zły.
-Ty się tu teraz Jankiem nie osłaniaj, bo ja i tak cię dorwę!- warknął wściekle Zawadzki.
-Ej no, ale przecież ja ci nic nie zrobiłem- bronił się Alek.
-Jak nic?! Tyle razy ci powtarzałem, żebyś nie ruszał mojego laptopa bez pytania, a ty znowu to zrobiłeś. I jak zwykle oddałeś go prawie wyładowanego!
-W Polsce jest domniemanie niewinności, więc póki nie masz dowód jestem niewinny!
-Ah tak? A więc w takim razie kto ściągnął na mojego laptopa 20 filmów Disneya?!
No i wtedy Alek wyraźnie zbladł.
-Eeeee… może to Paweł?- zaśmiał się i uśmiechnął nerwowo.
Po tym widać było, że Tadek jest już zmęczony tą dyskusją.
-Dobra nie ważne- westchnął co było sygnałem dla Alka, żeby mnie puścił.
Potem Zośka podszedł do nas i dał Dawidowskiemu laptopa.
-Ma do mnie wrócić czysty i naładowany. Zrozumiano?- mówił jak najbardziej poważnie.
-Tak jest szefie- odparł od niechcenia Alek i poszedł najprawdopodobniej do swojego pokoju.
Kiedy zostaliśmy sami z Zośką on od razu się zaśmiał.
-Przepraszam za tą sytuację, ale tak mnie wkurza kiedy Alek rusza moje rzeczy bez mojej wiedzy. I oczywiście oddaje je nie w tym stanie, w którym je wziął- przeprosił.
-Spoko, rozumiem- powiedziałem. -Ja mam dokładnie tak samo z Baśką. Nie zliczę ile razy podkradła mój telefon w szkole, bo swojego zapomniała z domu.
-No to widzę, że mamy takie same problemy z najlepszymi- nie można było się nie zgodzić. -Skoro już nie śpisz to chodź. Paweł już szykuje śniadanie.
Jak na ironię na słowo śniadanie mój brzuch zaczął lekko burczeć. Jak ja nie lubię takich sytuacji!
-No i widać, że ci jest potrzebne- zaśmiał się Tadek i… wziął mnie za rękę…
Na szczęście dla mnie moje ciało nie odmówiło mi posłuszeństwa i mimo sporego szoku dałem się mu poprowadzić na dół.
-I co? Jak ci się spało?- zapytał gdy schodziliśmy po schodach.
-A bardzo dobrze. To chyba była najspokojniejsza noc w moim życiu. Dzięki, że dałeś mi Siwka- odpowiedziałem uśmiechając się.
-Cieszę się, że ci pomógł. I nie dziękuj, bo to ja powinienem podziękować.
-Za co?- zdziwiłem się.
-Za to, że spełniasz swój warunek umowy- odparł puszczając mi oczko po czym szybko usiadł przy wyspie kuchennej obok Alka.
Ja na chwilę stanąłem myśląc nad tym co powiedział aż mi się przypomniało co dokładnie padło w podczas naszej rozmowy w nocy.
-Uśmiechaj się częściej, bo masz przepiękny uśmiech.
Zdałem sobie sprawę, że od momentu mojej pobudki uśmiech nie schodził z mojej twarzy… chyba jeszcze nigdy tak długo się nie miałem uśmiechu na twarzy.
-Janek no chodź! Bo nas tu zima zastanie!- oburzył się Alek.
No tak, przecież Paweł ma zasadę, że póki wszyscy nie będą przy stole to nikt nie zje. Nie dziwię się więc Maćkowi.
Wciąż uśmiechnięty usiadłem obok Alka i Kamila i od razu zabraliśmy się do jedzenia pysznych naleśników Kazika. Koniecznie muszę go poprosić, żeby mnie nauczył jak je robić, bo są boskie!
Po chwili zdałem sobie sprawę, że ktoś na mnie patrzy. Uniosłem wzrok i zobaczyłem, że Tadek na mnie zerka… o co mu chodzi?
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! No to mamy kolejny rozdział. Troszkę powstawał, wiem, ale wena do mnie nie przychodzi niestety. Oby się to wkrótce zmieniło :'3
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Napiszcie mi czy tak nie pliska.
Do następnego!
~BraveHope989
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro