Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XI

Jednego tylko Anastazja nie mogła się domyślić.

Po ciężkim czwartku dla jej uczniów przychodził zwykle dzień zemsty w postaci zakwasowego piątku — dzień pomoru, starczego chodu i niosącego się po szkolnych korytarzach marudzenia. Zdawało się wtedy, że miasteczko zamienia się dzikie prerie, po których hula tylko wiatr i niesione nim części roślin, zatem na rynku małomiasteczkowych (i tych wielkomiejskich też) ploteczek trwała raczej posucha. Najbardziej niepocieszony z tego powodu był Tadek Kaniewicz, którego sława jako lokalnego gwiazdora sięgała już prawie tysiąca pięciuset "podążaczy" w społecznościówkach.

Powróciwszy ze szkoły i rzuciwszy plecak w kąt, pochwycił wszystkie bandaże, jakie tylko znalazł w mieszkaniu, obwiązał się nimi od stóp do głów, po czym ustawił włączoną kamerę na biurku.

— Cześć, ziomeczki moje — zaczął z typową manierą przystojniaków po drugiej strony internetu — jak widzicie, trochę mnie poturbowało, właściwie nie coś, tylko konkretnie ktoś. Ten ktoś to pewna szalona, wygimnastykowana, nieobliczalna kobieta, ale spokojnie dziewczyny, to nie tak jak myślicie, ja wciąż jestem do wzięcia. Dla wszystkich, którzy kiedykolwiek mieli w planach nauczyć się tańczyć: uważajcie na instruktorki, zwłaszcza te o imieniu Anastazja. Ja trafiłem na taką i teraz ledwo wstaję z łóżka. Po prostu... uważajcie na siebie, bo dla mnie już trochę za późno. To jak zwykle, do zoba!

Zabrał się za szybkie montowanie w przerwie między pochłanianiem kolejnych pierogów z jagodami, by pod wieczór filmik zawisnął na kanale. Zdążył jedynie mrugnąć, a z miejsca posypały się komentarze naprzemiennie z dwóch bliźniaczych kont. Sądząc po profilówkach, to musiały być konta zakochanych w śmiesznych kotkach i pastelowych pomponach nastolatek.

— "Hej Tadziu" — Przeczytał na głos, pomijając w głowie dziwne emotki — "Wszystko dobrze?" A dalej: "Jak ona mogła! Przeżyjesz? Odezwij się!" — "Nom przesadziła." — "Totalnie. Biedny Tadzio. Nie możemy tego tak zostawić."

I tak jeszcze przez dwie minuty można by przytaczać tę dziwną konwersację, której autorki najwyraźniej zapomniały, że udzielały się publicznie. Poczerwieniony i szczerze zażenowany Tadek chwilami naprawdę boleśnie zachodził w głowę, kto mógł narobić mu takiej wiochy (a trzeba przyznać, że ściana w jego pokoju to nie wzorcowy materiał do testowania wytrzymałości jakiejkolwiek głowy).

To na pewno któreś z jego piszczących fanek. Miał ich już sporo, w końcu tysiąc obserwujących to już jakaś konkretna liczba, ale dlaczego wcale ich nie kojarzył? Dlaczego pierwszy raz zobaczył ich posty? Skąd się wzięły? Poza tym... te komentarze brzmiały, jakby się znali, a przynajmniej one znały jego. Musiały wiedzieć, o którą Anastazję chodziło. A zatem autorek należało szukać blisko, w Radzieszyńcu.

Myślał i myślał, aż w końcu go olśniło. Przypomniał sobie, że przecież znał takie dwie dziewczyny z młodszego rocznika, blondynka i szatynka. Obie odwracały się i stawały na baczność, gdy tylko przechodził szkolnym korytarzem. Kilka razy usłyszał, jak szeptały "to on, odwróć się!". Kilka razy powiedział "hej", na co one odpowiadały tym samym. Parę razy zdało mu się też, że cykały mu foty na wuefie. Poza tym widywali się w Assemblage'u.

Zaraz... jak one miały na imię? Moment. Hania i Frania? Nie, jakoś prościej. No, rusz głową, jak wołała do nich ta wredna królowa śniegu? Eh...

— Tak, Anka i Jula! — krzyknął na tyle głośno, że jego mama mało co nie upuściła talerza krupniku, a ojciec aż się oderwał od oglądania meczu ekstraklasy.

— Synku, wszystko dobrze? — spytała pani Kaniewicz, uchylając drzwi. — Coś się stało? Po co ci te bandaże?

Tadek nawet się nie zorientował, że wciąż miał je na sobie. Zwisały nieco porwane, jakby mumia wybudziła się ze snu w piramidach.

— A, to nic. Nagrywałem filmik na kanał. Już ściągam.

— Aha. Te dziewczyny, do których krzyczałeś, są gdzieś tutaj? Chyba ich przed nami nie ukrywasz, co? — drążyła z przekąsem.

— Nie, no skąd. To tak do filmiku, prosiły, żebym je wywołał no i wiesz...

— Jasne. Chcesz zupy, jest ciepła?

— Nie, dzięki.

— Jest! — grzmotnął w salonie głos taty i zaspany golden retriever Rufus podniósł się na równe nogi. — Dwa zero!

— To idę — oznajmiła nieco zrezygnowana mama. — Może tata ma ochotę coś zjeść.

Odprowadziwszy mamę wzrokiem, Tadek postanowił trochę sprostować przekaz. Odpalił komputer, wziął głęboki wdech i naskrobał pod konwersacją:

— Ej dziewczyny, luz, spoko. Ja tylko żartowałem z tym filmikiem. Nic mi nie jest, serio. To tylko żart. Niczego nie róbcie.

Chyba im się podobam. No to chyba mam problem.

W tym samym czasie wywleczona na kanapie Kala, udając przejętą równaniami z jedną niewiadomą, przeglądała w telefonie informacje ze świata. Tu ktoś kogoś potrącił na pasach, tu jeden poseł pokłócił się z drugim na wizji, tu jakaś nikomu nieznana gwiazda zdradziła tajemniczy składnik zupy borowikowej swojej prapraprababci spod Otwocka, a tam...

— Ana! — wydarła się na pół mieszkania. — Ktoś cię szkaluje w necie!

— Fascynujące — odparła z właściwą sobie zupełną obojętnością, wkładając pranie do szafy. — Nie pierwszy i nie ostatni raz.

— Ale tego kolesia to kojarzysz. To ten, jak mu tam, Tadek, z naszej grupy. Ten co ma kanał.

— No to niech ma. Na zdrowie.

— I co? Nic z tym nie zrobisz?

— Nie. Mam to gdzieś. Nieważne co mówią, ważne, żeby mówili.

— Jak chcesz. Tak tylko mówię.

— Lepiej nic nie mów. Jutro wcześnie wstajesz.

— Że co?

— Jak co? Jedziemy do Gabi, zapomniałaś?

— Szczerze? Tak, zapomniałam.

— To sobie przypomnij. I ucz się.

— Ugh. Jesteś gorsza niż mama.

— Wiem.

Nie znoszący sprzeciwu wzrok Any wreszcie zmusił młodszą warszawiankę do wsadzenia nosa w książki od angielskiego. Gdy wkręciła się już na dobre i nie dopuszczała do siebie bodźców z zewnątrz, jej starsza siostra zamknęła się w łazience, po czym odpaliła filmik Kaniewicza. Tak jak myślałam — Uśmiechnęła się półgębkiem. Takie filmiki to może nawet co dzień wstawiać. Na tyle długo siedziała w tym biznesie, żeby wiedzieć, że kontrowersja jest dźwignią handlu. W tej kwestii Tadek był zwyczajnie nieszkodliwy. Postanowiła już nigdy więcej nie wracać do tego tematu.

Za oknem zaczęło szarzeć. Podmuch wiatru wywołał tak silny przeciąg, że okno samo się zamknęło. Po odgłosach za szybą można było odnieść wrażenie, że to sztorm, uderzający w port, choć Radzieszyniec od każdego morza oddalony był o co najmniej setki kilometrów. Czy to niebo płakało nad niedolą Tadka? Czy może po prostu natura postanowiła przypomnieć mieszkańcom miasteczka minione już wakacje z sinicami nad Bałtykiem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro