LXXI
Majówkowy szał działkowy otworzył drzwi do wszechogarniającej radości, że oto lato już się zbliżało, a z nim hamaki, szałasy, wycieczki do lasu oraz zapomnianych ruin zamków gdzieś w górach albo też polowanie na wolne miejsce przy zakwitłej od sinic wodzie Bałtyku.
Prawda o Anie wstrząsnęła Rafałem na tyle, że nie mógł się pozbierać. Jej duch nawiedzał go na każdym kroku i nie pozwalał spać na tyle, że aż matka zaczęła się o niego martwić. Był wyraźnie nieobecny, wybiegał gdzieś myślami i nie garnął się specjalnie do pracy.
Podczas zmywania naczyń, w przypływie geniuszu porozsyłał prywatne wiadomości do wszystkich znajomych z Assemblage z wyjątkiem Kali, zwołując ich pod szkołę na pół godziny przed zajęciami. Zaznaczył w nich, że to pilne, stąd chcąc nie chcąc, każdy stawić się musiał, a jedynie Kowal ostrzegł o swoim spóźnieniu z powodu korków z chemii. No i Serafina kategorycznie stwierdziła, że dla niego nie będzie się tłuc tak wcześnie.
— Muszę wam coś powiedzieć, to ważne — zaczął poważnie Rafaello, stając na schodach szkoły, jak na zebraniu wspólnoty mieszkaniowej. — Lepiej usiądźcie, bo padniecie z wrażenia.
— Gdzie? Tu, na ziemi? — kpił Janek, wyciągając na chwilę rękę z kieszeni, udając przy tym, że wsadzał do ust niewidzialnego papierosa. Nie spuszczał przy tym oka z Róży, która jednak robiła wszystko, by go nie widzieć i zwyczajnie wyprzeć pamięć o jego istnieniu.
— Dobra, nieważne — mówił dalej Kościeński. — Ana i Kala są siostrami.
— Co?! — Jurek wybałuszył oczy. Nie był przygotowany na taką petardę.
— No wiem, szok i niedowierzanie. Też się zdziwiłem, kiedy podali jej nazwisko na konkursie. A właśnie, konkurs, zdobyliśmy trzecie miejsce, jakbyście chcieli wiedzieć.
— Jak... to możliwe? — María mocniej ścisnęła dłoń swego ukochanego.
— I dlaczego nam nie powiedziały przez tyle czasu?! — Oburzyła się nie na żarty Aniela. — To nienormalne!
— Wiem, jak to brzmi, ale dajcie im się wytłumaczyć na dzisiejszych zajęciach.
— Jak się tak zastanowić, to serio są podobne do siebie — zauważył Mateusz. — Niepokojąco mocno.
— Już wiesz dlaczego. — Zawadzki wydawał się najmniej zaskoczony, może dlatego, że było mu z tym wszystko jedno. Po co myśleć o Anie, skoro obok miał dużo piękniejszą Marysieńkę?
— Czekaj, czyli ona nazywa się Anastazja Niemojewska, tak? — podłapał Antek.
— No to sobie teraz sprawdzimy o niej info w necie, o ile coś będzie. — Dołączył się dotąd szperający trochę z boku w swoim internetowym świecie Tadek. — Odpalę wyszukiwarkę, może coś o niej będzie.
Wpisał prędko dane, przeskoczył kilka reklam, potem stron z ofertami pracy, aż wreszcie coś znalazł coś porządnego. Jął zatem czytać im na głos:
— "Anastazja Niemojewska, tancerka i aktorka, córka założycielki i dyrektorki Teatru Romantica Elżbiety Niemojewskiej oraz architekta Romana Niemojewskiego. Jej wujem jest trener jeździectwa i olimpijczyk w WKKW Witold Przeździecki." — Urwał, gdy natrafił na zupełnie nieprzydatne nikomu akapity, by zaraz zakończyć: — Niżej lista osiągnięć.
— To dobrze, bo już się bałam, że jest poszukiwana przez policję — dodała swoje trzy grosze Róża, odczuwając wymuszoną ulgę, mimo że jedno nie wykluczało drugiego.
— O, jacie. — Jula zrobiła wielkie oczy, gdy wreszcie udało jej się dobrać wzrokiem do komórki kolegi. — Ile tego?
— Cześć, co robicie? Kwiatów paproci szukacie? — Kowal wreszcie dotarł, a zauważywszy zbiorowisko, sam do niego dołączył, patrząc reszcie przez ramiona, choć i tak widząc niewiele.
— Robimy śledztwo na temat naszej ukochanej pani instruktor. Wiedziałeś, że to siostra Kaliny?
— Że co?! — krzyknął, śmiejąc się szyderczo. — Niemożliwe. Powiedziałbym prędzej, że cyborg zaprogramowany do wyniszczenia nas.
— A jednak — Róża odsunęła się nieco, by zrobić mu miejsce. Nie lubiła się tak nachylać, kiedy i tak prawie nic z tego nie wyciągała.
Tadek odzyskał wreszcie swój telefon. Odsunąwszy od siebie gapiów, zaczął liczyć pobieżnie wszystkie wymienione w artykule nagrody.
— Dwadzieścia trzy pozycje. Dwa razy mistrzostwo w tańcach standardowych, tu jakieś pierwsze i drugie miejsca w ogólnopolskich mistrzostwach baletowych, tu coś tam. I, o, grała w jakichś spektaklach w zeszłym roku. Jakiś Bal wenecki, znacie to?
— Nie — odparł z dumą Janek, ale Rafał go poprawił: — Jeszcze nie. W sensie słyszałem o tym spektaklu, był chyba grany w Warszawie, ale nie kojarzę, o czym to. Z tego, co wiem, moja instruktorka od teatru też w tym grała.
— No, zaczyna się robić coraz ciekawiej — rzekła Maria, coraz mniej wszystkim zaskoczona. Nieraz widziała, na co naprawdę stać Anastazję, nie mogła być zatem zwykłym człowiekiem z ulicy. Uśmiechnęła się w duchu na myśl, że taka sława mogłaby zostać jej szwagierką.
— Czekajcie, czyli Anastazja to jest tak naprawdę gruba ryba i tę stadninę, do której nas zabrała, prowadzi jej rodzina, też grube ryby — podsumował Antek, próbując to jeszcze jakoś przetrawić. Szło mu to lepiej, gdy wpatrywał się w łagodną twarz swojej dziewczyny, jednak tym razem i ona niewiele z tego rozumiała. W tym momencie jedynie dziękowała w duchu, że ich instruktorka nie była przestępczynią i nie skrzywdziła, dajmy na to, żadnego psa ani kociaka.
— Faktycznie, teraz to ma sens. — Ankę natomiast zaczęło to coraz bardziej interesować. W końcu okazało się, że Anastazja była prawdziwą gwiazdą, przynajmniej tak to wyglądało, a ona ją znała. Znała kogoś ważnego. I w dodatku jeździła do stajni, którą tez prowadzili ludzie jej zdaniem ważni, więc nagle sama poczuła się kimś wyjątkowym. — Jest coś jeszcze?
— Podobno studiuje musical — dorzucił Mati, który też przed momentem odpalił internet. — Istnieje w ogóle taki kierunek?
— Widocznie istnieje. — Jurek niespecjalnie przejmował się całą sprawą. Obejmował czule swoją dziewczynę, delektując się każdą spędzoną z nią chwilą, nawet tą.
— O, znalazłem jakieś opinie o tej inscenizacji. Podobno jakaś klasyczna sztuka, słuchajcie. — Tadek podniósł głos niczym posłaniec rządowy, ogłaszający obwieszczenie o nowych podatkach i nie odrywając oczu od urządzenia, przeszedł do rzeczy jak najbardziej telewizyjno-lektorowym głosem: — "Mój ulubiony spektakl. Adelajda najlepsza!!!" "Młodą Niemojewską matka upchnęła u siebie, ale dziewczyna naprawdę daje radę. Nawet mi się podobało, tylko Korneluk tam niepotrzebny." Albo to jest dobre. "Byłam na tym pierwszy raz, bo znajomi zachwalali. Ta młoda, co grała Adelajdę, niesamowita. Patrzyłam tylko na nią, mąż też, ale mu wybaczyłam."
— To dzisiaj będą nam się musiały gęsto tłumaczyć — stwierdził Kowal szyderczo, a przez myśl przebiegło mu, że przecież Kala mogła mu o tym powiedzieć, w końcu się kolegowali. Przecież u niego jak w studnię, nie przekazałby dalej, gdyby sobie nie życzyła. Widać wcale jej nie znał. Dlaczego? Dlaczego, skoro ze sobą rozmawiali czasem, gdy akurat miał trochę czasu. A że miał go mało, no cóż, to jej nie usprawiedliwiało w żaden sposób.
— Nie wiem jak wy, ja mam dość na dziś. Spadam. — Janek przejechał językiem po wszystkich zębach przy otwartych ustach i nie zważając na nikogo, z rękami w kieszeniach pędem odszedł w swoją stronę. Zwłaszcza że Róża odwracała się dziś od niego, jak tylko mogła. No i od tamtego felernego dnia nie odpisywała, gdy błagał ją o wybaczenie. Nie miał zatem tu nic do roboty.
— Ja też — oznajmił Mateusz, również nie chcąc dłużej tkwić w tym cyrku, przynajmniej w tak piękny dzień.
— Nie zostaniecie na próbie? — Krzyknęła za nimi Aniela, zawiedziona, że najlepszy przyjaciel zostawiał ją w takim momencie.
— Nie, dzięki. — Pomachali na odchodne i razem ruszyli w stronę słońca, a bardziej prawdopodobnie, iż w stronę konsoli Matiego. Minęli się z Serafiną, po chwili także z Kaliną. Na ich widok towarzystwo zaczęło zbierać się do wejścia.
Kiedy do sali weszła instruktorka, wszyscy stali tam już niczym do apelu, zbijając ją tym z tropu. Coś się szykowało, nawet domyślała się, co konkretnie.
— Zanim cokolwiek zrobisz, my będziemy mówić. Czemu nie powiedziałyście — Tadek wskazał rękami na Anastazję oraz Kalinę — wy dwie, że jesteście siostrami.
— Czyli się wygadałeś. — Ana spojrzała z lekką pogardą na jedynego, który mógł wyjawić tę tajemnicę, a on spuścił pokornie głowę. Po chwili jednak rozchmurzyła się i jak gdyby nigdy nic, trzymając ręce na biodrach, przyznała się: — To prawda.
— Kalina, serio? — Jula nie mogła w to uwierzyć, a najmłodsza Niemojewska natychmiast poczerwieniała ze wstydu, nie wiedząc, co odpowiedzieć w takiej sytuacji.
— Jej w to nie mieszajcie, to ja jej nie kazałam nic mówić. To moja wina. — Siostra wybawiła ją z opresji. Nałożyła dłoń na pierś w geście żalu za grzechy.
— Świetnie, brawo, cudownie! — ożywiła się Serafina, która dopiero co poznała te rewelacje. — Oszukiwałyście nas tak długo, wielkie brawa dla was! Myślicie, że tak to zostawimy?
— Chcesz, to napisz na mnie kolejną skargę. Idź nawet teraz, nie trać czasu. Może jeszcze ktoś z administracji pracuje. Nie będę się uchylać.
— Nie, przestańcie, dajcie spokój — Maria próbowała załagodzić sytuację, robiąc przy tym skłony rozgrzewkowe.
— Ja nie zamierzam tego tak zostawić. — Panna Małynicz była nieugięta. Tego nie mogła jej puścić płazem. Za kogo się ta kobieta uważała, za gwiazdę? Świętą? Papieża może? Te wszystkie dziwne improwizacje i tańce po ciemku mogła jakoś przeżyć, ale to już gruba przesada! Kłamała przez tyle czasu, ona i ta jej siostrunia przygłupia!
Gdy cała reszta się przekrzykiwała, Kowal jeden stał w kącie, przyglądając się Kalinie. Po Anie zdawało się to wszystko spływać, lecz z twarzy młodszej z nich zniknął zwyczajowy uśmiech. Dawno nie widział jej tak przygnębionej. Zwykle tryskała przecież energią. Miała swoje głupie pomysły i czasem dziwne odpały, ale była pełna życia - nie to, co teraz. Przykre, że jakieś głupie wymysły jej starszej siostry odbijały się także na niej, bo bez wątpienia w tym przypadku była niewinna. I gdy Ana zarządziła koniec konkursu na to, kto głośniej się wydrze, a w zamian nakazała się rozgrzewać, Zbyszkowi przypomniała się ta ostatnia wizyta w ich miejskim muzeum, kiedy to z Kaliną podziwiali rycerskie zbroje, znalezione w okolicy monety z różnych epok czy dziewiętnastowieczne portrety oraz pejzaże, namalowane przez tutejszych artystów. Zatrzymywali się pod każdym z tych cudów i dyskutowali nad ich wartością kulturową w kategoriach "fajne lub niefajne" oraz "ładne lub dziadostwo". Dlaczego właśnie teraz tamto wspomnienie stanęło w nim odżyło? Czy temu, że od tygodnia nie miał już dziewczyny czy temu, że widział tamtą w takim stanie? Może jedno i drugie. W każdym razie wpadł już na pomysł, jak ją pocieszyć. Ją i jej siostrę.
— Kocie grzbiety zróbcie, potem deska — poleciła instruktorka, a gdy spełnili jej życzenie, mówiła dalej: — Nie martwcie się. Nawet jeżeli teraz mnie jakimś cudem nie zwolnią, od przyszłego roku i tak przyjdzie ktoś nowy. Ja wyjadę, więc znowu będziecie mogli hasać po zielonych łączkach.
— Zostawisz nas? — María podniosła głowę, aż ją szyja zabolała.
— Czego się spodziewaliście? Że tu zostanę? Muszę skończyć studia. Wy też niedługo się stąd zwiniecie. Takie jest życie.
Westchnęła głęboko, rozglądając się po sali.
— Mało nas. Przećwiczcie układy po razie tak, jak się uda. Potem zrobimy coś innego.
Tak więc atmosfera na zajęciach, delikatnie mówiąc, nie napawała optymizmem. Mimo ciepła za oknem, w ludzkich sercach wionął ziąb podobny do tych strącających lawiny w górach. Taką epokę lodową sobie Ana zgotowała, taką ją miała. Co gorsza, rozsiała ją na cały zespół. I to przez jedną, całkiem dla nich niezrozumiałą decyzję.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro