Posłowie
To jednak historia Anastazji, jej zderzenia ze światem nieznającym jej cierpienia. Zarzucano mi, że tylko ona ma charakter w książce, a reszta to bezbarwne tło. Może tak jest i może dlatego, że pisałam tę książkę, jakby była filmem biograficznym: większość wydarzeń, większość postaci, większość świata jest z nią połączona, czasem pojawiają się wtrącenia z innych miejsc, ale to wciąż fragment życia Any. Pisałam tę książkę jak serial, w którym ujęcia są krótkie i treściwe, po nich pojawiają się inne, z drugiej kamery, za chwilę coś dziejącego się w tym samym czasie w innej części miasta. Taka właśnie była narracja, trzecioosobowa z papierowej kamery, towarzyszącej bohaterom. Tylko tyle znalazło się opisu, ile w danej chwili pomieściło szklane oczko w obiektywie, nie mniej, nie więcej. Nie przepadam za tureckimi telenowelami, toteż rzadko zawieszałam papierowy kadr w miejscu i nie rozwodziłam się zbytnio nad szczegółami. Nie o to tu chodziło. To powieść o sztuce, a dziesiąta muza przynależy do tej chlubnej kategorii. Życie tych bohaterów to scenariusz, czy raczej libretto musicalu.
Wreszcie pisałam tę książkę jak życie, a w nim zazwyczaj niewiele wiemy o innych ludziach. Mamy o nich szczątkowe informacje, z których musimy zbudować sobie ich obraz. Czasem okazuje się, że nawet o najbliższych przyjaciołach nie wiemy prawie nic. Mamy tylko jedną jedyną perspektywę — własne oczy, które siłą rzeczy nie znajdą się w kilku miejscach na raz. Może od tego są powieści, by opisać wszystko, cały dostępny świat, ale ja tego nie chciałam. To impresje z codzienności tych, którzy od młodości poświęcili się sztuce, często nic z tego nie mając poza rozczarowaniem i depresją, nie zaś noblowska klasyka literatury z przekrojem przez wszystkie warstwy społeczne krainy. Nigdy nią nie była.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro