Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

przed

Popełnił błąd.

Jego ojciec podjął złą decyzję, czego nie był świadomy od razu po podjęciu jej.

Dowiedział się o tym dopiero, gdy miał na wyciągnięcie ręki to, o co walczył i gdy odcięto mu tę rękę. A potem i drugą, tę dzierżącą miecz. Gdy pozostał bez niczego, pozbawiono go również głowy.

Książę był pewien, że oznaczało to porażkę i... nie pomylił się, mimo iż niczego nie pragnął w tamtej chwili bardziej jak tego złego osądu sytuacji.

Żołnierze uciekli, pozostawiając go z ćwiartką oddziału w miejscu, w którym, jak się okazało, dopiero rozpoczynała się prawdziwa walka.

Książę nakazał więc swoim ludziom złożenie broni, ale nie powstrzymało to wrogów przed zastrzeleniem ich. Jego żołnierze — ci, którzy w niego wierzyli — padli do jego stóp. Martwi. Pozostał tylko on i jego nieszczęsny los.

Czekał więc na śmierć lub na tortury. Czekał na to, co należało się przegranemu agresorowi. Na to, na co zasłużył jego ojciec i czym został obdarowany.

Lecz książę nie wiedział, że nie zawsze dostawało się to, na co się zasłużyło.

Otoczyli go pośrodku głównego placu na Wyspie Tronu. Zamek rzucił cień na stojących przed nim zwycięzców. Powalili go na kolana, przyglądając mu się uważnie. Naradzając się i śmiejąc.

Wtedy też książę zrozumiał, że miejsce, które po tych wszystkich trudach miało okazać się jego bezpieczną przystanią, stało się klatką.

Żelazna korona mająca zdobić jego skroń przetopiła się w tysiące mieczy.

Światło dosięgło jego twarzy po raz ostatni.

A potem był już tylko krzyk.

Krzyk i mrok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro