Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27. Alkohol rozwiązuje język

Od wiek wieków alkohol rozwiązywał język. W przypadku Caleba nie było inaczej. Po tym, jak obejrzeli pokaz fajerwerków w środku nocy, ich impreza wciąż trwała - w końcu zostało im jeszcze pół butelki Ognistej Whisky. Już wtedy byli lekko wstawieni, a co dopiero potem, kiedy poziom trunku w butelce zbliżał się ku końcowi.

W trakcie popijania Ognistej Whisky obaj opowiadali sobie jakieś historie sprzed kilku lat. Zgłębiali się coraz bardziej w swoje wspomnienia, wyciągając na wierzch coraz to ciekawsze historie.

— Kathleen ma kuzyna — powiedział Caleb, wprowadzając Corneliana w kolejną historię. — Nie uwierzysz, co mu się przydarzyło.

— Odbył lot na smoku? — zapytał Cornelian z rozbawieniem. — Goniąc przy tym za uciekającym i wrzeszczącym wniebogłosy Draco Malfoyem?

— Nie. — Caleb roześmiał się głośno. — Chociaż szkoda, że tak nie było.

— Na Merlina. — Szatyn pokręcił głową z udawanym niedowierzaniem. — A myślałem, że Puchoni to ci najbardziej przyjacielscy i nie życzący nikomu źle...

— Ależ ja nie życzę nikomu źle! — zapewnił go Caleb. Sięgnął po szklankę z sokiem malinowym i wychylił go do końca. — Poza Malfoyem.

— W takim razie co przydarzyło się kuzynowi Kathleen? — zapytał Cornelian, patrząc na Caleba. Patrzył na niego w taki sposób, jakby próbował złapać ostrość, która uciekała mu pod wpływem upojenia alkoholowego.

Caleb uśmiechnął się dziwnie - zupełnie tak, jakby miał opowiedzieć Cornelianowi jakieś soczyste plotki. Szatyn nigdy wcześniej nie widział takiego uśmiechu u Caleba, ale... Pomyślał, że w tym także jest mu do twarzy.

— Chętnie ci opowiem, Cornelianie — zapewnił go. — Kyle wzbudza zainteresowanie ze względu na to, że jest przystojny. Któregoś razu dostał babeczki z Amortencją od dziewczyny, której nie znał...

— I zjadł je. — Cornelian dokończył historię po swojemu. — Po czym dostał obsesji na punkcie tej dziewczyny.

— I tu cię zaskoczę — odparł Caleb, uśmiechając się tak, jakby ucieszył go fakt, że może zaskoczył szatyna. — Kyle nie zjadł żadnej, ale na babeczki z Amortencją nadział się jego nielubiany współlokator z dormitorium...

— Co za idiota.

— Masz rację — przytaknął Caleb. — A potem chodził po Hogwarcie w poszukiwaniu chłopaka, który chciał upoić Kyle'a Amortencją. W ten sposób dowiedziałem się, że nie jestem jedynym gejem w szkole.

Końcówka historii zdecydowanie zainteresowała Corneliana. I zaszokowała. Chłopak postarał się zebrać myśli. Czy Caleb na pewno powiedział, że jest gejem, czy Cornelianowi się to przesłyszało?

— Mało osób zna prawdę o mnie. — Caleb zaczął mówić mu o tym znikąd. — Jedynie Kathleen, Fred i George, moja siostra... No i ten chłopak, którego poznałem przez akcję z Amortencją... I teraz też ty.

— Nie mam zamiaru cię za to kwestionować — stwierdził Cornelian. — Czemu miałbym, skoro jestem taki jak ty?

W tym momencie Caleba zamurowało. Przez chwilę siedział wpatrzony w Corneliana z wymalowanym zaskoczeniem na twarzy. Wyglądało to tak, jakby obawiał się, że lada moment Cornelian powie, że to żart. W sumie Cornelian obawiał się o to samo.

Caleb jednak nie powiedział, że to żart. Pokręcił głową z nietęgą miną.

— Więc pewnie rozumiesz obawy, które mam — westchnął. — Boję się powiedzieć rodzicom o tym, że jestem gejem, bo... Co jeśli uznają, że są mną rozczarowani? Zawsze chciałem, aby byli ze mnie dumni, co jeśli ta wiadomość wszystko zmieni?

Cornelian musiał przyznać, że on sam miał kiedyś takie rozterki. Bał się, że brat i ojciec go odrzucą, uznają, że nie jest kimś normalnym, wyprą się go, a on zostanie sam. Na szczęście żadnemu z nich nawet nie przeszło to przez myśl. Cornelian wciąż był dla nich kimś ważnym i żadna różnica nie mogła tego zmienić. Najważniejsze, abyś był szczęśliwy, powiedział mu wtedy Alexander. Cornelian był pewny, że rodzice Caleba na pewno by go nie odrzucili, jednak to, kiedy powie im on prawdę o sobie, zależało tylko od niego.

— Na pewno cię nie odrzucą — odparł Cornelian, sięgając po butelkę z trunkiem. — Chcą, abyś był szczęśliwy... Nie powinieneś się tego bać.

— Łatwo powiedzieć... A jak zareagowali twoi bliscy?

— To, kogo chcę kochać, nie zmieniło pomiędzy nami nic — odparł krótko Cornelian. Utkwił wzrok w szklankach, do których właśnie wlewał Ognistą. Podał Calebowi jedną ze szklanek i uśmiechnął się do niego lekko. — Wypijmy.

Caleb uśmiechnął się i stuknął się szklankami z Cornelianem, po czym wychylił ją do końca.

• • •

Obudziwszy się rano, Caleb poczuł, jak mocno boli go głowa. Spoczywała ona na czymś, co na pewno nie było poduszką. Blondyn ze zdziwieniem odkrył, jak blisko Corneliana zasnął. Jego głowa bowiem leżała na torsie szatyna, którego obejmował ramieniem. Dłoń Corneliana spoczywała na plecach Caleba, jakby ten chciał trzymać go blisko siebie. Caleb w myślach pokręcił głową, bo w rzeczywistości nie chciał obudzić Corneliana. Ile my musieliśmy wczoraj wypić, że zasnęliśmy w taki sposób?

W pewnym momencie Calebowi przez głowę przeszła myśl, że ma nadzieję, że nie zrobili czegoś durnego tej nocy. Nic oprócz głowy go jednak nie bolało, więc raczej nie miał się o co martwić. Mimo to Caleb wciąż miał problem. Musiał jakoś wstać, ażeby Cornelian nie zastał ich w tej dziwnej sytuacji. Jest szansa, że nie pamiętał okoliczności tego zaśnięcia tak jak teraz Caleb.

Calebowi zajęło dobrą chwilę znalezienie sposobu na wstanie na tyle delikatnie, aby Cornelian się nie obudził. Ostrożnie zabrał rękę, którą wcześniej obejmował szatyna, potem uwolnił się spod jego dłoni, którą ten wcześniej trzymał mu na plecach. Dalej poszło już łatwiej, a Cornelian nawet się nie obudził. Mało tego, bo zaczął pochrapywać, odchyliwszy głowę do tyłu i oparłszy ją o miękkie łóżko. Blondyn pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Ostatnim razem zasnął na ramieniu Corneliana, tym razem obudził się przytulony do niego. Dobrze, że obudziłem się pierwszy.

Suchość w gardle wyprowadziła Caleba z pokoju. Po drodze chłopak zobaczył pustą już butelkę, w której jeszcze niedawno był alkohol. Pokiwał głową. Cóż, cała butelka na dwóch to nie dziwne, że obudziłem się przytulony do Corneliana.

W kuchni Caleb wlał sobie wody do szklanki i powoli ją wypił. W ciągu tych dni spędzonych u Hollyhocków nauczył się, że ma się czuć jak w domu, więc tak właśnie robił.

— O, cześć, młody — usłyszał gdzieś za sobą głos Spencera, brata Corneliana. — Jak tam, kac męczy?

— Dziwne byłoby, gdyby nie męczył — odparł Caleb ze śmiechem. Skrzywił się, kiedy zabolała go głowa.

— Oho, widzę, że przyda ci się jakiś eliksir — powiedział Spencer, po czym podszedł do szafek kuchennych. Z jednej z wiszących szafek wygrzebał dwie buteleczki z tajemniczymi eliksirami, które podsunął w kierunku Caleba. — Pomaga na kaca. Możesz zanieść jedną Cornelianowi, pewnie też zaraz wstanie.

Zażywanie eliksirów od nieznanych ludzi nie było mądrym pomysłem, ale Spencerowi Caleb mógł zaufać. To było co innego niż historia Kyle'a Mayersa, którego wspólokator z dormitorium nadział się na babeczki z Amortencją...

Przypomniawszy sobie tę sytuację Caleb przypomniał sobie też, jak po północy opowiedział o tym Cornelianowi, a potem... A potem przyznał się do tego, że jest gejem. Blondyn lekko wytrzeszczył oczy.

Ten rok zapowiada się wprost wspaniale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro