Rozdział 4. Tajemnice.
/Gabriel/
Już dwa tygodnie. Już dwa cholerne tygodnie jestem zawieszony, a Maryna się do mnie nie odzywa po tym jak ją uderzyłem. To tak cholernie bolało. Tak samo gdy rzuciła mnie Zosia. Dopiero dziś się dowiedziałem, że moja mama jest w Polsce po delegacji. Wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy i poszedłem do domu mojej mamy. Kiedy wszedłem do domu usłyszałem jak rozmawia z... Jakimś facetem. Podeszłam do niej.
-Mamo kto to jest?- Spytałem. Już na widok mężczyzny miałem złe przeczucia. Nie wyglądał na przyjaznego.
-O Gabryś. To jest Aleks. Twój ojczym.- Na słowa mamy normalnie mnie zagięło. Ona ma kolejnego faceta! Który ma być moim ojcem. W duszy byłem na maksa wkurzony ale starałem się tego nie pokazywać.- Pójdę do sklepu kupić składniki na ciasto, a wy chłopcy sobie pogadajcie.- Powiedziała moja mama po czym wyszła z domu. Nie miałem ochoty gadać z tym... Aleksem więc poszedłem do pokoju. Zacząłem się rozpakowywać.
-Fajna ta twoja dziewczyna.- Powiedział ten cały Aleks. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Spojrzałem na niego.
-O czym ty mówisz?- Spytałem się, a ten się zaśmiał.
-Nie udawaj. Wiem, że twoja dziewczyna to ta piosenkareczka.- Na jego słowa byłem w szoku. Czyżby on czytał te gazety w których piszą, że ja i Maryna jesteśmy parą?
/Aleks/
Mina tego dzieciaka była śmieszna. Śmiałem się z niego w duszy.
-Czyli ci nie powiedziała. To dobrze.- Pomyślałem i przyszpiliłem go do ściany trzymając go za gardło.- Masz być grzeczny. Bo jak nie to czeka was kara.- Powiedziałem i pchnąłem go na łóżko. Następnie poszedłem do salonu i zacząłem czekać na Olgę. Będzie wiele zabawy gdy wyjedzie. Napisałem do mojego brata Maksa, że za tydzień będzie niezłą zabawa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro