Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

- 9 -

Coś się stało... I teraz zielone oczy patrzyły na Severusa badawczo, domagając się odpowiedzi. Pod wpływem tego spojrzenia Snape z wolna zaczynał tracić świadomość. Chłopak nie znał się na legilimencji ani na hipnozie, czym więc było to, co teraz mu robił? Nie, Potter nic nie robił. Grzecznie siedział w swoim fotelu i już nawet na niego nie spoglądał, zainteresowany układem słojów w deskach na podłodze.

Niezręczna cisza przedłużała się. Sekundy zmieniały się w minuty. Severus próbował przypomnieć sobie, jak powinien się teraz zachować, ale z przerażeniem odkrył, że w jego głowie była zupełna pustka. Rola "profesjonalnego, w miarę przyjacielskiego i w miarę sympatycznego nauczyciela" nie zawierała wskazówek, jak postępować w takiej sytuacji. W sytuacji, w której, na dobrą sprawę, znalazł się pierwszy raz w życiu. Ni mniej, ni więcej, został bowiem zdemaskowany.

On, słynny podwójny agent, chełpiący się sam przed sobą, że nawet Czarny Pan był w stanie włamać się do jego umysłu i serca, został rozłożony na łopatki przez nastolatka!

Nie mógł nawet pomstować na Pottera, że ten być może już odkrył jego sekret, bo sam mu to ułatwił. Nie docenił chłopaka. Założył, że skoro jedyne wizje, jakich tamten doświadcza, powstają za sprawą niewytłumaczalnego połączenia z Czarnym Panem, nie będzie niczego podejrzewać. Przecież do tej pory nie reagował w żaden sposób na spojrzenia Severusa z sal lekcyjnych, z korytarzy czy z Wielkiej Sali. Snape uznał zatem, że może pozwolić zaszaleć swoim fantazjom, zwłaszcza, że nadarzyła się tak wyjątkowa okazja spędzenia wieczoru z obiektem jego marzeń.

Pozwolił bezkarnie płynąć tym marzeniom i uczuciom. Jak mógł być tak głupi! Dumbledore piał z zachwytu nad "siłą uczuć", czy "siłą miłości", którą Potter jakoby miał posiadać. Słuchając tych peanów Severus zwykle uśmiechał się z pogardą. A teraz sam został pokonany bronią, której nie poważał. Potter może i nie doceniał głębi naukowych wywodów, może i nie umiał chwytać myśli i zamykać ich w klatce, ale uczucia wyłapywał bezbłędnie. Jak niezwykle czuły radar.

A on sam, na ile erotycznych wizji sobie pozwolił? Na pewno trzy, może cztery. I jeszcze dotknął bachora w magazynie. Chyba nie dało się już wyraźniej odsłonić swoich emocji i pragnień. Nawet ten krótkowzroczny dzieciak to zauważył. To jak ON się zachowuje. Ba! Ślepy by zauważył!

Równie dobrze mógłby wejść na którąś z zamkowych wież i stamtąd wykrzyczeć miłosne wyznanie albo wparować do Wielkiej Sali i tam złożyć publiczną deklarację swojego uczucia do Harry'ego Pottera.

- To ja już chyba pójdę, profesorze.

W serię inwektyw, jakimi Severus obrzucał w duchu sam siebie wdarł się nagle ten obcy dźwięk.
Znużony i zdezorientowany przedłużającą się ciszą, Potter postanowił sobie pójść. Zaraz, zaraz, Potter postanowił sobie pójść?? Nie wolno mu na to pozwolić! Trzeba mu na to pozwolić...

Chłopak wdzięcznie podniósł się z fotela i nadal patrząc w podłogę powiedział cicho:

- Dobranoc, Severusie.

Gdy Snape usłyszał swoje imię, wypowiadane tymi słodkimi ustami, poczuł jakby coś w niego uderzyło. Piorun, choć nie było burzy. Jakieś zaklęcie. Boleśniejsze od cruciatusa, bardziej nieodwracalne od avady. Poderwał się z fotela.

A potem było tak, jak w jego wizjach, tylko że tym razem to działo się naprawdę.

Otwarte wargi Harry'ego i jego język ociekający słodką śliną. I dłonie Harry'ego, które wczepiły się w ramiona Severusa i przyciągnęły go mocniej. I jego własna dłoń na karku chłopaka, obejmująca tę ciemną głowę, odciągająca ją do tyłu, żeby usta mogły zassać skórę na szyi. I jego język smakujący tę skórę. I jego palce mnące bluzę Harry'ego, odsłaniające ramię. I znowu usta na skórze. Tym razem na tym ramieniu. I kolano Harry'ego ocierające się o jego udo. A potem jeszcze raz jego obie dłonie wsunięte pod ubranie, wędrujące od talii w górę po żebrach i z powrotem. I kciuki muskające sutki chłopaka. I klatka piersiowa Harry'ego unosząca się od tych muśnięć coraz wyżej i wyżej. I palce Harry'ego, które jakimś sposobem zdołały rozpiąć połowę guzików u jego koszuli. I Harry przyciśnięty do jego ciała. I jęk wyrwany z obu ich gardeł w chwili, gdy ich nagie brzuchy przywarły do siebie. I jego usta ledwie dyszące, ale wciąż mające dość siły, by całować. I jego usta nagle skamieniałe, bo znalazły w sobie dość siły żeby powiedzieć:

- Wyjdź, Harry, proszę.

- Cooo? - chłopak zatoczył się jak oszołomiony albo pijany. Severus wydarł własne ręce spod jego ubrania, naciągnął bluzę na tamto ciepłe, słodkie ciało.

- Po prostu wyjdź. Już. Teraz. Kiedy jeszcze mam siłę ci na to pozwolić. Za chwilę może być za późno. Dla mnie, dla ciebie. Więc proszę cię, wyjdź.

- Hej! nie możesz mnie tak po prostu wygonić! - Potter próbował krzyknąć, oburzony słowami starszego mężczyzny, ale z jego gardła, zmęczonego jękami i urywanym oddechem, wydobył się zaledwie ochrypły szept.

- Nie wyganiam cię. Daję ci wybór. Choć nie powinienem... - Severus uderzył nagle pięścią w oparcie fotela.

- Na Merlina! Z nas dwóch podobno to ja jestem dorosły. I powinienem tak właśnie się zachować, nie uważasz, panie Potter? Powinienem natychmiast wystawić cię za drzwi! Nawet nie do sali lekcyjnej. Od razu na korytarz i zabarykadować się tutaj. TO powinienem zrobić, a nie pieprzyć farmazony o jakimś wyborze. Bo ty nie masz wyboru. Nie miałeś. Ściągnąłem cię tutaj, żeby się delektować twoim widokiem. A ty musiałeś tu przyjść, prawda? Przecież nie odmawia się nauczycielowi - ostatnie słowa wypowiedział z takim jadem i obrzydzeniem w głosie, że obojgu zrobiło się nieprzyjemnie.

- Zawsze mogłem iść do dyrektora! Poszukać pomocy. Gdybym uważał, że coś mi grozi. Ale przecież nic mi nie grozi... Prawda, profesorze?

- Nie drocz się ze mną, Potter! Przecież to jasne, że cię nie zamorduję ani nie zgwałcę.

- No więc, o co chodzi?

- Harry, udawanie idioty nic ci nie pomoże! Czyżbyś już zapomniał to, co zrobiliśmy dosłownie kilka minut temu?

- Masz na myśli całowanie i obściskiwanie?

- Dokładnie to. Choć należałoby zmienić kwalifikację czynu. Na "molestowanie".

Ku zdumieniu Severusa, Harry wybuchnął gromkim śmiechem. A potem zadał ostatnie pytanie, jakiego Snape mógł się spodziewać:

- Severusie, czy ty czułeś się molestowany? Przeze mnie?

Teraz Harry dosłownie tarzał się po podłodze, rycząc ze śmiechu. Snape zdawał sobie sprawę, że ten niekontrolowany atak to reakcja organizmu, pozwalająca dać upust skłębionym emocjom, ale i tak był zdumiony. Chłopak nie tylko nie czuł się niekomfortowo w całej tej sytuacji, ale próbował, po części nieświadomie, żartując i odwracając kota ogonem, przywrócić mu dobre samopoczucie. Niebywałe.

Osunął się na fotel. Nie zagłębił się w miękkim pluszu, tylko przycupnął na skraju. W każdej chwili gotowy, by wstać i... No właśnie, i co?

Poczuł podmuch powietrza na nagiej skórze. Jego koszula ciągle była rozpięta. Przyciągnął kawałki materiału do siebie, by zakryć tors. Potter wreszcie skończył śmiać się histerycznie i przysunął do niego. Plecami oparł o jego kolana. Severus odruchowo położył dłoń na jego włosach. Przesunął ją na kark i zaczął delikatnie pieścić skórę za uszami. Harry jęknął. Ten dźwięk, o dziwo, uspokoił starszego mężczyznę. Mówił, nie przestając głaskać chłopaka po szyi:

- Zakochałem się w tobie, Harry. Zakochałem... Tylko że..., to nie jest platoniczna miłość. Chciałbym zabrać cię do mojego łóżka i kochać każdy fragment twojego ciała na wszystkie możliwe sposoby. Fantazjuję o tym na jawie. Śnię o tym nocami. Wariuję od tego!

Mówiąc te słowa Severus czuł, jak puls Pottera pod jego palcami wyraźnie przyspiesza.

- Nikt nigdy nie powiedział mi czegoś takiego - wyszeptał chłopak.

- Może nikt jeszcze nie czuł czegoś takiego do ciebie...

Palce lewej ręki Severusa zabłąkały się z szyi na żuchwę Harry'ego. Potem na policzek. Muskały powiekę, odciągały w dół dolną wargę. Z rozchylonych ust wydobywały coraz głębsze westchnienia. Harry wygiął głowę mocno do tyłu i spojrzał w oczy Severusa. Zieleń w tęczówkach chłopaka była złamana blaskiem ognia z kominka. Oczy mrużyły się regularnie w takt oddechu, gdy Snape głaskał napiętą skórę na jego szyi.

Przełknięcie śliny w takiej pozycji okazało się niemożliwe, więc Harry opuścił głowę.

- Roztapiam się od twojego dotyku - powiedział. - Od twoich słów.

- Raz w życiu wuj Vernon i ciotka Petunia zabrali mnie razem z Dudleyem do wesołego miasteczka. - Zaczął opowiadać rozmarzonym głosem, przywołując jedno z nielicznych miłych wspomnień z dzieciństwa. - Najbardziej podobały mi się karuzele. Zwłaszcza jedna. Miała foteliki zawieszone na łańcuchach i kiedy wirowały, to było jak latanie. Teraz też tak się czuję. Jakbym leciał na tej karuzeli. I kręci mi się w głowie.

- Dlatego najlepiej będzie, jeżeli już pójdziesz, Harry - odparł Severus.

- A może ja wcale nie chcę nigdzie iść? Może mi tutaj dobrze? Z tobą.

- Harry, ale to może się skończyć... źle.

- Przecież nie zrobisz mi krzywdy, prawda?

- Nie, ale... Jesteś podniecony, Harry. I to dość mocno. Ja również. Przed chwilą się całowaliśmy i, jak to ująłeś, obściskiwali. I jeżeli nasze podniecenie nie opadnie, to jest więcej niż prawdopodobne, że znowu to zrobimy.

- I co z tego?

- A to, że może ja nie będę umiał znowu się powstrzymać. I może tobie to się nie spodobać. To, co ja może będę chciał zrobić tobie. Z tobą.

- Zawsze możesz rzucić na mnie obliviate!

- To nie jest śmieszne, Harry.

- Wiem, przepraszam. A co będzie, jeżeli mi się spodoba? Nie pomyślałeś o tym? Bo na razie wszystko, co ze mną robisz... mi się podoba.

- Jesteś niemożliwy, Harry! To ja staram się ciebie zniechęcić, a ty - Snape powiedział te słowa z lekkim uśmiechem - wręcz sam pchasz mi się w łapy.

- Chyba nie do końca starasz się zniechęcić! - Harry prawie zamruczał. - Zniechęcasz mnie słowami, ale twoje ręce robią coś dokładnie odwrotnego. Wiedziałeś o tym?

Severus jakby dopiero w tym momencie zauważył swoje ręce, które rzeczywiście zdawały się żyć własnym życiem. Wpełzły pod bluzę Harry'ego, rozciągając ją niemiłosiernie pod szyją i pieściły skórę i kości obojczyków i ramion.

- Wybacz - Severus wycofał ręce.

- Hej! To było przyjemne! Możesz robić tak dalej! - w głosie Harry'ego brzmiał niemal rozkaz.

- Możesz tak dalej robić? - teraz ponaglenie zastąpiła prośba.

- Mógłbym, ale lepiej nie.

- Dlaczego, Severusie? - Harry zmienił pozycję. Uklęknął przed profesorem, oparł ramiona na jego kolanach.

- Harry, czy ty się już kiedyś całowałeś?

- Z tobą, przed chwilą. I z Cho Chang w ubiegłym roku.

- A coś więcej? Więcej niż pocałunki?

- Z tobą? Sam powinieneś wiedzieć. Jesteś tu.

- A z panną Chang?

- Tyle samo.

- To znaczy, Harry, że ty... - Severus był wyraźnie zażenowany i nie wiedział jak zadać pytanie.

- Severusie - Harry się roześmiał. - Jak na faceta dwadzieścia lat starszego, jesteś strasznie wstydliwy! Jeżeli chcesz zapytać, czy uprawiałem seks, to odpowiedź brzmi: nie. Jeżeli chcesz zapytać czy jestem uświadomiony w tej kwestii, no wiesz, jak można to robić i czym to grozi, to odpowiedź brzmi: tak. Pomyślmy... Może chcesz jeszcze zapytać czy się masturbuję? Tu też odpowiedź brzmi: tak. Chcesz wiedzieć jak często?

- Myślę, że ta wiedza nie będzie mi potrzebna do szczęścia.

- Często - poinformował go Harry z szelmowskim błyskiem w oku.

- Niech będzie nawet codziennie! - wykrzyknął Snape - ale to nie zmienia faktu, że jeszcze z nikim nie spałeś i nie powinieneś zrobić tego ze mną!

- Dlaczego nie?

- Znowu udajesz idiotę, Harry? Bo jestem grubo od ciebie starszy i jestem facetem. Dociera?

- No to co?

- Bogowie, ty naprawdę jesteś głupi! - Snape westchnął zrezygnowany.

- A ty mnie znowu obrażasz! Severusie.... - Harry mówił teraz żałośnie i bez kpiącego uśmieszku na twarzy. - Ja po prostu staram się jakoś rozładować sytuację. Ty nie ułatwiasz. Jesteś spięty i zdenerwowany. I nie grasz czysto. Z jednej strony podniecasz mnie, pieścisz i całujesz, a z drugiej oganiasz się ode mnie jak od natrętnej muchy. Nie jestem głupi, Sev.

Snape aż się zatrząsł, gdy usłyszał w ustach chłopaka skróconą wersję swojego imienia. Spodobała mu się.

- Dobrze wiem, co starasz się powiedzieć. Że możesz mi zaoferować gejowski seks, prawda?

- Dokładnie tak. I co ty na to?

- Nie wiem. Nie mam pojęcia.

- Nie chciałbyś tego pierwszego razu przeżyć z dziewczyną?

- Nie wiem. Jak na razie nie jestem zainteresowany.

Nagle westchnął zupełnie nie jak mężczyzna, tylko jak małe dziecko i zapytał bardzo cicho: - Myślisz, że Voldemort pozwoli mi w ogóle coś przeżyć? Słyszałeś przepowiednię i wiesz dobrze, jak ta historia się skończy.

- Nie smuć się. - Snape musnął z czułością jego policzek. - Nie bój. Ta historia z Sam-Wiesz-Kim wcale nie musi skończyć się źle. Żadna historia nie musi skończyć się źle. Nasza też. - Ostatnie słowa powiedział w myślach. Tylko do siebie. I dodał już głośniej:

- Jakoś się to wszystko ułoży. Wspominałeś, że przez lata ciebie broniłem i pomagałem. I nadal będę. Teraz jeszcze mocniej. Zawsze.

Przez chwilę trwali tak w ciszy. Harry opierający się na kolanach Severusa i Severus gładzący jego policzek.

- Co teraz będzie? - zapytał chłopak.

- Co zechcesz, Harry - w głosie Severusa nie było już wahania. - Kocham cię i zrobię wszystko, co zechcesz. I na co mi pozwolisz.

- Powtórz to, co powiedziałeś wcześniej. O tym, że chcesz mnie wziąć do łóżka i kochać.

- Każdy fragment twojego ciała i na każdy możliwy sposób.

- Tak pięknie to zabrzmiało.

- Postaram się, żeby równie pięknie było. Ale muszę ostatni raz spróbować cię zniechęcić - uśmiechnął się.

- Jesteś uparty jak osioł, Snape - prychnął Harry wstając z podłogi. Czuł się dziwnie lekko, jakby unosił się nad ziemią. Choć równocześnie zaczynało mu brakować tchu, gdy myślał o tym, że chyba obaj podjęli jakąś decyzję. Wspólną decyzję. Bo chyba właśnie umówili się przed sekundą czy dwiema, że będą uprawiać seks. Kochać się - jak powiedział Severus.

Nie wiedzieć czemu, słowa "uprawiać seks" nie wywoływały w Harrym większej ekscytacji. Gdy kiedykolwiek słyszał albo wypowiadał to wyrażenie, przed oczami stawała mu cieplarnia Pomony Sprout i jego klasa uprawiająca... mandragory i tentakule. Nie miało to nic wspólnego z erotyką. Za to gdy mówił albo myślał "kochać się", coś zaczynało się skręcać w jego żołądku. A teraz, gdy myślał o tym, że będzie "kochać się" z Severusem, cały brzuch kurczył mu się rytmicznie w takt tych słów. Starał się zachować spokój, ale tak naprawdę był bardzo zdenerwowany i jeszcze bardziej podniecony. Trzęsły mu się dłonie.

Snape wstał z fotela i widząc, co się z nim dzieje, delikatnie go uściskał. Uniósł jego podbródek, przesunął pasmo włosów. Zajrzał mu w oczy.

- Chcesz wrócić do siebie? - zapytał miękko.

Harry nie zdobył się na odpowiedź, tylko pokręcił głową.

Starszy mężczyzna raz jeszcze objął młodszego. Kołysał go przez chwilę w ramionach. Twarz młodszego wtuliła się w szyję starszego. Starszy oparł brodę na włosach młodszego jak na pachnącej poduszce.

- Ja też się denerwuję - Severus szepnął do ucha Harry'ego, pochylając głowę. Pocałował go w czoło. Pociągnął w róg pokoju. Jego ręka drżała, gdy wskazywał ledwie zarysowany kształt futryny, idealnie wtopiony w ścianę.

- Za tymi drzwiami są moje prywatne pokoje - powiedział niewyraźnie, z ustami we włosach Harry'ego.

- I twoje łóżko też tam jest ? - zapytał Harry głosem cichszym od szeptu.

Severus skinął głową w odpowiedzi.

- Jest wygodne?

- Dla mnie tak.

- A dla mnie? Będzie? - głos Harry'ego zadrżał.

- Musisz sam sprawdzić.

Harry położył rękę na klamce.

- Pokaż mi - powiedział cichym, stanowczym tonem.

***************

A potem nie było już żadnych wizji, żadnych sugestii ani czarów. Choć to, co się zadziało za tamtymi drzwiami - dopiero to było prawdziwą magią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro