Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Marija pstryknęła palcami, a drzwi się otworzyły. Kol ciężkim krokiem wszedł do pomieszczenia. Przez chwilę panowały męcząca cisza. 

- Gdybyś nie zabiła Eleny, byłaby szansa dla Daviny! Nie pomyślałaś, że Jeremy będzie chciał się zemścić?! Myślałaś tylko o sobie! TYLKO O ZEMŚCIE!- wrzasnął Kol i zamilkł. Czekał aż dziewczyna się odezwie, ale to nie nastąpiło.- Teraz będziesz siedziała cicho? Nie powiesz nawet marnego przepraszam?- zdenerwowany Kol wrzucił wazonem w kierunku dziewczyny. Przedmiot zatrzymał się w połowie drogi i uderzył w podłogę. 

Zdezorientowany Kol szybko wyszedł z pokoju. Marija obróciła się, a w jej oczach była widoczna czysta chęć mordu. Smutek zmienił się w piekielną złość...

***

Katherine razem z Elijah i Hope spacerowali ulicami Nowego Orleanu.

- Wujku, mogę iść obejrzeć te kwiatki?

- Jasne, Hope. Tylko nie oddalaj się za bardzo.

Dziewczynka kiwnęła głową i popędziła w stronę grządek.

- Kat? Czemu poszłaś ze mną, a nie zostałaś z Mary?- spytał Mikaelson patrząc uważnie na kobietę.

- Bo wiem, że kiedy coś się dzieję po drugiej stronie lepiej z nią nie rozmawiać. Odczuwa każde silne zawirowanie tam. To źle wpływa na jej psychikę...Smutek zmienia się w ogromną złość. A to może źle skończyć się dla otocze...- z przerażeniem spojrzała na Hope.- O mój boże. Stefan?!

Zdezorientowany Elijah spojrzał w kierunku swojej siostrzenicy, która rozmawiała z młodszym Salvatorem, który zginął jakiś tydzień temu. 

Katherine biegiem ruszyła w tamtym kierunku. 

Stefan spojrzał też na nią spojrzał.- Katherine? Elijah?

- Co ty tu robisz?

- Jestem tu, bo wszyscy tu są. Zasłona została zerwana... A strażniczka zniknęła.

Elijah i Kat spojrzeli po sobie.

- Boże...- szepnęła.- Jeremy wiedział co robił, kiedy niszczył Davine. Była strażniczką zasłony...

***

Panna Forbes po telefonie od Katherine natychmiast pobiegła w kierunku pokoju Mariji. Złapała za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Mocno je kopnęła przez co wypadły z zawiasów. W środku, na podłodze leżała zimna jak trup Pierce.

- Co się do cholery dzieję?- szepnęła przestraszona Bex i szybko wybrała numer do Elijahy...

***

Marija z obojętnością wymalowaną na twarzy, stała na przeciwko Jeremy'ego. Nie chciała okazywać żadnych uczuć, bo Gibert mógłby wykorzystać to przeciwko niej. 

- Jak tam Kol? Był bardzo zły?

- Wiedziałeś, że Davina była strażniczką zasłony. Dlatego ją zabiłeś. W dupie miałeś śmierć Eleny- warknęła szatynka, ignorując uwagę o Kolu.

- Masz rację. Mi nie zależy na nikim, ale wracając do tego, co chciałem ci powiedzieć. Walka się zbliża. Czekam na ciebie...- powoli ją okrążał. Czuła jego ciepły oddech na szyi.- Wiesz, że zasłona zniknęła. Na ziemie wrócili wrogowie. Zastanów się komu grozi zemstra, wściekłego, byłego ducha...

- O nie...

***

Forbes dalej siedziała w sypialni Naznaczonej, czekając na Katerine i Elijah. Oraz Hope.

- Caroline, gdzie jesteś?- usłyszała krzyk Elijah.

- W jej sypialni!- odkrzyknęła. Po chwili usłyszała odgłosy kroków, lecz nie trzech osób, a czterech. Zdziwiona zmarszczyła brwi i powoli odwróciła głowę. Oprócz Hope, Kat i Elijahy, w pomieszczeniu był także Stefan. Spojrzała na niego przerażona i cofnęła się pod ścianę.

- Tak Car, on jest prawdziwy- powiedziała Katherine, wywracając oczami.

Caroline podbiegła do Stefana i mocno go przytuliła.

- Nie wierzę, że znów tu jesteś- szepnęła ze łzami w oczach.

- Ekchem. Co się dzieje z Mary?- Elijah pochylił się nad Norweżką.

- Nie wiem- odparła Forbes.- Chyba znowu z kimś rozmawia.

***

- Boisz się o swoją sukowatą siostrzyczkę? To takie słodkie. Blee- Gilbert udał odruch wymiotny.- Aż mi się nie dobrze zrobiło.

- Ty kiedyś także, zrobiłbyś dla Eleny wszystko... Stary Jeremy by tak zrobił.

- Starego Jeremy'ego już nie ma. Jest nowy silny Jeremy, bez słabości, jaką są ludzie, których kochamy. Mam dla ciebie propozycję, zanim dojdzie do walki i zanim cię zabiję. Dołącz do mnie. Będziesz silniejsza, lepsza. Będziesz mieć władzę.

- Cóż, to dość hojna propozycja, więc...

***

Klaus usiadł przy małej fontannie w centrum Nowego Orleanu. To tutaj Camille umierała w jego ramionach. Kiedy widział Kola, który stracił nadzieje na ponowne zobaczenie Daviny, przypomniała mu się ta chwila, kiedy zrozumiał, że już nigdy nie zobaczy Cami. Czuję pustkę w sercu, zawsze, kiedy o niej myśli. Przymknął na chwilę oczy, przypominając sobie najwspanialsze chwilę, jakie z nią przeżył. Jedna samotna łza spłynęła po jego policzku. 

Nagle, usłyszał szept: "Klaus..."

Otworzył oczy i rozejrzał się dookoła. Nagle zobaczył Camille.

- To nie możliwe...- szepnął i poczuł, że oczu mu łzawią.- Ciebie tu nie ma. Nie żyjesz.

- Nie żyłam. Teraz żyję Klaus- ona również płakała.- Zasłona drugiej strony została zerwana... Wszystkie dusze powróciły. Oprócz jednej...

- Daviny Claire.

- Dokładnie. Teraz tu jestem ja i inni. Pomogę Mariji i wam walczyć z Jeremy'm- uśmiechnęła się lekko i podeszła bliżej.- Tak dobrze cię widzieć.

Mężczyzna objął ją i mocno przytulił do swojej piersi.  Jeśli ona wróciła, to wszystko stało sie możliwe.

***

Do pokoju Mariji wbiegła Rebekah.

- Co się dzieje?! Czemu wszędzie widzę zmarłych?!- wrzasnęła.

- Zasłona do drugiej strony została zerwana- powiedział Elijah, usadawiając swoją siostrę na łóżku.

- Kiedy zasłona została zerwana, jakiś dziwny mężczyzna rzucił zaklęcie. Nie mogliśmy całkiem przejść na ten świat. Nasi znajomi przyjaciele. Mogli przejść tylko wasi wrogowie. Później ktoś je zdjął- szepnął Stefan.

- Marija- powiedziała Caroline.- Skoro was uwolniła, to co teraz robi? W ogóle, gdzie są Freya i Kol?!

- Ktoś nas wołał?- czarownica i wampir weszli do pomieszczenia.- Odsuńcie. Spróbuje sprawdzić z kim rozmawia.

Blondynka złapała Naznaczoną za rękę i przymknęła oczy.

Reszta mogła tylko czekać na to, co się stanie...

***

  - Cóż, to dość hojna propozycja, więc... Nie przyjmę jej. Jesteś głupcem, jeśli myślisz, że mogłabym ci pomóc. Pamiętasz jak powiedziałeś, że przywróciłeś tylko wrogów moich i pierwotnych? Ale ja przywróciłam naszych przyjaciół i sojuszników do walki, ale też dla moich bliskich. Stefana dla Caroline, Marcela dla Rebekah, Camille dla Klausa i wiele innych osób. Dla moich bliskich zrobię wszystko. Nasi przyjaciele będą walczyć razem ze mną. Ramię w ramię ruszymy na pole bitwy. Zabijemy ciebie i twoją armię. Już nikt nie będzie bawił się drugą stroną.

Gilbert patrzył na nią wściekły.

Nagle Mary poczuła obecność Freyi.- Muszę już, stety czy niestety, skończyć naszą pogadankę. Przyjaciele czekają. A ty... kup już sobie ładną trumnę- powiedziała i zerwana połączenie z chłopakiem.

***

Pierce głęboko wciągnęła powietrze i wstała z podłogi.

- A co tu takie zbiorowisko?- uśmiechnęła się.- Cześć Marcel, hej Stefan. A matko Camille!- krzyknęła szatynka i wręcz rzuciła się na blondynkę.

- Dziękuje- powiedziała O'Connell.- Jesteśmy tu dzięki tobie. Wiemy też, że zbliża się walka. Będziemy walczyć z tymi łowcami, ramię w ramię. Już zawsze będziemy obok ciebie, bo na to zasłużyłaś.

- Dziękuję. Muszę jeszcze tylko skończyć specjalną broń na Gilberta- powiedziała.- I potrzebna mi każda para rąk. Uważajcie na siebie. Nie chcę stracić nikogo z was, znowu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro