Rozdział 7
Dookoła mnie była ciemność. Przed chwilą siedziałam na ławce w Francuskiej Dzielnicy, a potem stałam w jakiejś pustce. Słyszałam tylko nieznajomy, męski głos. Nie rozumiałam co się dzieję.
- Nie uda ci się...nigdy ci się nie udawało...pamiętasz, jak przez ciebie ginęli ludzie? Chętnie ci to przypomnę...
Stałam w jednym z muzeów w Tokio, które odwiedzałam Japonię w 1903 roku. Ktoś sypnął mi dziwnym proszkiem w oczy. Nic nie widząc oparłam się o eksponat, który w drastycznym tempie zaczął zamarzać. Lodem pokryła się także podłoga, ściany i co gorsza...ludzie. Umierali, poprzez zamarznięcie na moim oczach i co gorsza, przeze mnie. Ze łzami w oczach uciekłam z miejsca zdarzenia. Nigdy nie dowiedziałam, o co chodziło z tym proszkiem.
- Widzisz? Zabijasz tylko ludzi? Jak wszyscy Naznaczeni. Jesteś jak każdy z nich. Głupia, zabójcza i niebezpieczna. I...
- Stop. Nie jestem jak wszyscy. Nie zabiłam nikogo celowo.
- Ależ, czemu kłamiesz? Wczoraj, celowo zabiłaś moją siostrę i jej chłopaka? Więc, ja także się odwdzięczę...
Ujrzałam dusze Daviny i Jeremy'ego, który wyglądał inaczej...jak opętany. Uśmiechnął się zaczął wymawiać słowa zaklęcia- doskonale mi znanego. Łzy pociekły z moich oczu. Próbowałam ruszyć do przodu, ale coś mnie powstrzymywało. Nie mogłam się ruszyć.
- NIE!!! BŁAGAM, ZROBIĘ WSZYSTKO, TYLKO TEGO NIE RÓB!- wrzasnęłam.
- Już jest za późno...- szepnął, a następnie wymówił ostatnie słowa zaklęcia. Z uszu Claire oraz jej nosa, ust, oczu oraz jej paznokci pociekła krew. A następnie zniknęła. Jeremy zniszczył jej dusze... Ostatecznie i na zawsze. Już nie ma jej w żadnym świecie...
***
Marija obudziła się w swojej sypialni w rezydencji Mikaelsonów.
- Może to jednak był sen?- szepnęła.
Po chwili do pomieszczenia wszedł Kol. Wyglądał na zmartwionego.
- Co się z tobą dzieję?
- Nie wiem o co chodzi.
- Głupoty gadasz. Znalazłem cię na ławce w Dzielnicy Francuskiej, szeptałaś jakieś słowa po chińsku i japoński, a twoje mięśnie były sztywne.
- Boże, to nie był sen...- powiedziała przerażona. Miała wrażenie, że zaraz się udusi, jeśli nie krzyknie.- Kol, wyjdź.
- Co...?
- Wyjdź- powiedziała ostro, a mężczyzna ją posłuchał.
Złapała się za głowę i krzyknęła tak donośnie jak Banshee zwiastujące śmierć.
***
Rebekah siedziała akurat w kuchni donośny krzyk. Wystraszona biegiem ruszyła na pierwsze piętro. Przed drzwiami do pokoju Mary, zobaczyła Kola.
- Zostań tu Kol- powiedziała i powoli otworzyła drzwi. Po wejściu natychmiastowo je zamknęła.- Marija?
Nie uzyskała odpowiedzi. Przerażał ją widok przyjaciółki skulonej na łóżku oraz popękanych szyb i luster.
- On... On...
- Kto?- usiadła na łóżku i położyła Naznaczonej rękę na ramieniu.
- Jeremy Gilbert... pokazał mi najgorsze wspomnienie z życia... i zniszczył duszę Daviny. Na amen...
Blondynka nie wiedziała co powiedzieć. Kompletnie ją zatkało. Czuła, że reakcja Mary była spowodowana tym, że zbliżała się ostateczna walka z łowcami i chciała pomocy czarownicy. Ale Pierwotna wiedziała o tym, że bała się reakcji Kola na ostateczną "śmierć" Claire.
- Mary...
- Nie mów do mnie teraz.
Beka ucichła na dłuższą chwilę. Próbowała dobrać odpowiednie słowa.
- Petrova, posłuchaj mnie chociaż ten jeden raz. To nie twoja wina. Wiem, że boisz się reakcji Kola, ale o to się nie martw. Ja mu powiem. Wszyscy wiemy, że zbliża się walka z Gilbertem. Dasz sobie radę z łowcami, pomożemy ci. Teraz przeobraź poczucie winy, strach i smutek w złość. Dzięki złości będziesz jeszcze silniejsza. Trenuj, wygramy z nimi. Dla Daviny- objęła lekko szatynkę, a następnie wyszła z pokoju aby powiedzieć swojemu starszemu bratu i wszystkim innym co się stało.
***
Wszyscy usiedli w salonie. Brakowało tylko Mariji i Hope.
- Młoda przyjdzie?- spytał w końcu Klaus, zirytowany trwającą ciszą.
- Nie- zaczęła cicho Bex.- Pewnie was interesuję co się stało, a więc...- blondynka wszystko dokładnie im opowiedziała. Kol zamknął oczy i nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Następnie w ciszy pobiegł na górę.
- Myślę, że...- Caroline zawiesiła na chwilę głos.- Ona boi się, że bez Daviny nie da rady.
- Kiedy kontaktowała się z Claire duchowo, jej dusza automatycznie zżyła się z duszą Daviny. Dlatego tak to przeżywa. Davina widziała trochę jej wspomnień, tak samo Marija widziała kilka wspomnień D.- mruknęła Freya, sięgając po filiżankę z herbatą.
- Musimy jej pomóc, najlepiej jak możemy. Przygotować ją do tej walki- powiedział Elijah i wstał z kanapy.- Idę po jakieś lody. Wezmę ze sobą Hope. Ktoś idzie ze mną?
- Ja pójdę- szepnęła Katherine i chwilę później jej i Mikaelsona nie było w pomieszczeniu.
- Chwila, poszli po lody? Przecież ich dwójka nie lubi lodów, a Hope za nimi nie przepada- powiedział zdziwiony Klaus.
- Ale masz zapłon...- mruknęła pod nosem panna Forbes.
***
Kol oparł się o ścianę w korytarzu i po prostu się rozpłakał. Przez chwilę miał nadzieję, czuł jej obecność na cmentarzu. A teraz wszystko przepadło. Gdyby Marija nie zabiła Eleny, to potoczyłoby się inaczej. Czemu to zrobiła? TO JEJ WINA.
Podszedł do jej drzwi i zapukał.- Musimy pogadać- warknął wściekły, czując jak rodzi się w nim dawny psychopata...
____________________________________________________________________
Prawie płakałam pisząc ten rozdział oraz oglądając filmik u góry.
Dzisiaj trochę krócej.
Informuję też, że do końca został:
* Rozdział 8
* Rozdział 9
* Epilog
I jeśli będziecie chcieli, pod epilogiem zadajcie pytania(jakie tylko chcecie) a ja w podziękowaniach na nie odpowiem. Do napisania!
Julia a.k.a ZbawcaOlimpu
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro