Twenty three
-Chciałeś, żebym Cię pokochała, tylko po co?-spytałam.
-Nie wiem, Charli, to takie głupie i wszystko skomplikowane. Myślałem, że jeśli poznasz mnie takiego jakim jestem, będziesz mnie traktowała normalnie, kiedy Ci powiem, że jestem z rodziny królewskiej. Chciałem to zrobić, chciałem Ci powiedzieć zanim wyjechałaś z Kalifornii kim jestem. Chciałem po ukończeniu szkoły zabrać Cię do Chesire, chciałem przyjeżdżać do Ciebie i być z Tobą, ale nie mogłem. Bałem się jak zareagujesz. A myśl, że Cię stracę była większa.
-Gdyby nie to spotkanie wczoraj, zadzwoniłbyś do mnie, napisał, cokolwiek?-nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony jestem szczęśliwa, że otworzył się przede mną, z drugiej strony nadal mnie boli to, że mnie okłamał. Ale żadne z moich uczuć nie zmienia tego co jest pomiędzy nami, a raczej czego już nigdy nie osiągniemy.
-Oczywiście, ale potrzebowałem czasu.
-Żadne z nas już go nie ma, bierzesz ślub, Harry. Z resztą sama nie wiem czy mogę pokochać Ciebie.
-Słucham? Przecież jestem sobą cały czas.
-Zakochałam się w Harrym, tym z Kalifornii, ale to było tylko złudzenie. Rozumiesz pokochałam Cię, a ten Harry nigdy nie istniał. Nawet teraz już nie wiem kim jesteś, kto tak naprawdę przede mną stoi. Zraniłeś mnie, pozwoliłeś mi zakochiwać się w Tobie dzień po dniu, żeby potem w sekundę mnie zniszczyć.
-Jestem cały czas sobą, jestem tym Harrym, którego pokochałaś.
-Jesteś księciem, a ja...-czuję łzy spływające po moim policzku, to wszystko tak boli. Otwarcie się przed człowiekiem, który mnie oszukał.
-Jesteś moja-szepnął, ocierając kciukiem moje łzy-moja-powtórzył składając słodki pocałunek na moich ustach-na zawsze.
Szczerze, to mój ulubiony rozdział :) Wasze teorie wygrywają wszystko>>>
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro