Sixty two
Dlaczego nie domyśliłem się, że jest tak źle z Charli? Dlaczego nie zareagowałem w żaden sposób? Wszystko działo się przy mnie, a ja byłem jak ślepy. Wszystko działo się przeze mnie, a teraz ona walczy o życie.
Charli jest wychudzona, jej organizm z trudem przyjmuje jedzenie. Mimo tego, że coś jadła tylko część została przyjmowana. Nie spała przez większą część czasu. I to wszysto przeze mnie.
Przeze mnie jest w takim stanie. Przeze mnie zaczęła się stresować, ten stres ją zabijał z każdym dniem. Bała się o mnie i o siebie, o to co będzie z nami. Miała wyrzuty sumienia, nie chciała nikogo krzywdzić. Martwiła się o wszystkich, ale nie o siebie. Chciała szczęścia innych, nie swojego.
A ja byłem tam i patrzyłem na to wszystko. Dokładałem jej problemów. Nie pojawiałem się na czas, mówiłem słowa, które je raniły. Aż w końcu zraniłem ją tak mocno, że nie wytrzymała ciężaru, który na nią nałożyłem.
Powinienem jej pomóc. Powinienem widzieć, że coś się dzieje i z nią rozmawiać. Powinienem coś zrobić, żeby mniej cierpiała.
Ale została sama. Martwiła się i bolało ją to jak ją traktowałem, myślała jak wyjść z sytuacji w jakiej się znajdujemy. Robiła to sama. Wszystko.
-Wyjdziesz tego, nie zostawię Cię samej, ale ty też tego nie rób. Wróć do mnie-szeptam do dziewczyny, trzymając ją za rękę, bawiąc się jej drobnymi palcami-Nie zostawiaj mnie, Charli.
Z tej całej dramy to mój ulubiony rozdział :o Wybaczcie jak będą jakieś błędy, lekarzem nie jestem, ani nie mam zamiaru być :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro