Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sixty

Harry

Jemy wspólnie kolację, ja, Katherine, król i ojciec Charli. W pokoju jest zupełna cisza, sam najlepiej bym stąd poszedł, ale nie mogę. Chciałabym zadzwonić do Charli, a właściwie muszę to zrobić. Mój umysł przepełniony jest strachem, że zobaczyła coś czego nie powinna.

Ciszę w pomieszczeniu przerywa dzwonek telefonu. Wszyscy patrzymy w jedną stronę. Ojciec Charli wyciąga urządzenie, przeprasza i wychodzi na zewnątrz.

Czuję rękę Katherine na moim kolanie, przez co się spina. Patrzę się na nią, a ona pyta cicho:

-Wszystko w porządku?

-Tak-kiwam głową i jestem wdzięczny, że dziewczyna zabiera rękę. Nie jest w porządku, muszę porozmawiać z Charli, ona musi znać prawdę. Nie chcę, żeby dowiedziała się o moim pocałuku z księżniczką. Nie mogę pozwolić na to.

Do jadalni z powrotem przychodzi ojciec Charli. Co dziwne, zauważam, że z jego twarzy odpłynęły wszystkie kolory.

-Czy coś się stało Adam?-pyta król. Znają się już tyle lat, więc nie dziwi mnie, że mówią sobie po imieniu. Oczywiście w oficjalnych sprawach jest inaczej.

-Moja córka trafiła do szpitala-mówi, a dopiero teraz zauważam przerażenie na jego twarzy. Charli jest jego jedyną córką.

Dopiero teraz do mnie dociera to co się dzieje. Charli trafiła do szpitala, ale co mogło się wydarzyć? Muszę tam być, muszę wiedzieć w jakim jest stanie. Przecież Will miał się nią opiekować!

Czuję jak moje serce się rozpada. Nie mogę jej stracić.

-Co z nią?-pytam natychmiastwo. Na szczęście nikt nie patrzy na mnie dziwnie, to normalne pytanie w takiej sytuacji i nikt nie będzie podejrzewać, że coś jest między nami.

-Will dzwonił, jest z nią, ale lekarze nie chcą nic mu powiedzieć. Potrzebny jest ktoś z rodziny. Ja muszę jechać-powiedział.

-Oczywiście, że pojedziesz. Nam zostały tu tylko dwa dni, poradzimy sobie. Gdy będziesz coś wiedział, powiadom nas-mówi król.

-Dziękuję-mężczyzna wychodzi z sali szybkim krokiem.

Nie mogę się doczekać, aż kolacja się skończy i będę mógł zadzwonić do Willa.

*

Wchodzę do pokoju i od razu chwytam komórkę. Wybieram odpowiedni numer i przykładam do ucha. Czekam chwilę, aż odbierze.

-Czego chcesz Styles?

-Co jest z Charli?-pytam natychmiastowo.

-Obchodzi Cię to? Nie wydaję mi się.

-Will mów! Miałeś ją pilnować!-krzyczę.

-Nie mogę ją pilnować przed wszystkim, a szczególnie przed Tobą.

-Czyli to moja wina? Czy ona widziała...

-Powiem Ci tyle: Jesteś ch*jem.

-Wiem, ja muszę jej to wszystko wytłumaczyć.

-Chyba, że będzie za późno-odpowiada.

-O czym Ty mówisz?

-Nic, nie pojawiaj się tutaj, tylko pogorszysz sprawę-mówi i się rozłącza.

Ten rozdział wyszedł mi naprawdę beznadziejnie, wybaczcie mi ;-;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro