Seventy eight
-Cześć kochanie-chłopak przytula mnie od tyłu, kiedy siedzę na parapecie i oglądam jak śnieg sypie na ulice Londynu.
-Cześć-całuję go mocno w usta.
-Mam już dla Ciebie prezent na święta-uśmiecha się szeroko.
-Ja też-obejmuję go nogami w pasie, a on chwyta mnie, tak, żebym nie spadła.
-Słyszałem parę rzeczy od Willa-śmieje się, a ja robię się czerwona.
-Cicho bądź! Nie masz na co liczyć!
-Dlaczego?
-Z Willem nie gada się na takie tematy-mruczę i wtulam się w zagłębienie między jego szyją.
-Nie jesteś jeszcze gotowa?-pyta.
-Poczekaj, jeszcze trochę-szeptam.
-Poczekam ile będzie trzeba-cauje mnie w czoło.
-Nie wyobrażam sobie tych miesięcy bez Ciebie. Dzwoń do mnie.
-Będę, kochanie. Codziennie.
-Dlaczego to wszystko nie może być prostrze-patrzę się w jego oczy.
-Pracuję nad tym, ale potrzebuję czasu.
-Ustalona jest już data ślubu?-pytam.
-Nie, ale możliwe, że to nie jest nawet rok-wzdycha, a ja kiwam głową-Obiecuję, że do tego nie dojdzie.
-Wierzę Ci, martwię się tylko, że nie starczy nam czasu-wzdycham.
-Nie możesz się martwić, jasne? Poradzę sobie z tym.
-Ale Harry-zaczynam, ale chłopak mi przerywa.
-Ty już zrobiłaś swoje, zostaw to w moich rękach. Poradzę sobie. Wszystko będzie dobrze, obiecuję-całuje mnie mocno w usta, wkładając w to całe uczucie do mnie.
Tak jak obiecałam jest, a teraz lecę oglądać serial :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro