Seventeen
Po odrobieniu lekcji, które już pierwszego dnia zadali nam nauczyciele, zeszłam wraz z Willem na dół, żeby pomóc jego mamie w przygotowaniu posiłków. Właśnie kończyłam robienie sałatki, kiedy koło mnie pojawił się Will.
-Idziemy, młoda-podał mi tacę na dłonie.
-Co?-spytałam z przerażeniem.
-Przykro mi, ale musisz iść ze mną zanieść to wszystko, sam sobie nie poradzę-mówi.
-Dobrze-wzdycham i idę za nim. Nie chcę iść tam, zanieść im tego jedzenia i czuć wzrok Harry'ego na sobie. Dlaczego ja muszę to zrobić? Dlaczego ja czuję się głupio, kiedy to on mnie okłamał? Mijam swojego ojca, który stoi w drzwiach, patrzy na mnie wzrokiem, który mówi, że nadal jest na mnie zły. Nie rozmawiałam z nim od wczoraj, od sytuacji w sali. Posyłam mu przepraszające spojrzenie i stawiam rzeczy na stole, koło księżniczki Katherine, wiem, że Harry siedzący naprzeciwko niej patrzy się na mnie, ale nie mogę sobie pozwolić na podniesienie wzroku i spojrzenie w jego zielone tęczówki, myślę, że moje serce by tego nie wytrzymało, bo nadal coś do niego czuję. Ich rodzice rozmawiają głośno na jakiś temat, jednak, kiedy słyszę jedno zdanie, zamieram.
-Gdzie chcieliścibyście urządzić Wasz ślub?-pyta królowa Anne. Moje oczy momentalnie się rozszerzają i odsuwam się szybko od stołu, tym samym strącając kieliszek wina przyszłej żony Harry'ego, które leci na jej śnieżnobiałą sukienkę.
Dziewczyna piszczy i momentalnie jej twarz przybiera obecny kolor jej sukienki. Stoję osłupiała niewiedząc co powiedzieć. Tak bardzo nie chciałam tego zrobić, to było przecież niechcący. Czuję wzrok wszystkich na sobie, a moje policzki robią się rózowe.
-Jak mogłaś?-rzuca we mnie wszelkimi możliwymi wyzwiskami, pierwszy raz ją widzę taką złą, a znam ją od urodzenia. Nie mogę jednak wydusić ani słowa, jednak czuję, że ktoś chwyta mnie za ramię i wyprowadza z sali zanim Katherine mnie udusi gołymi rękami.
Zgadnijcie, komu rozwalił się plecak w szkolę? Ja taka pechowa ;_;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro